nr 8 (186)
z dnia 20 kwietnia 2007
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Muzyka rockowa ma w Polsce spore grono zagorzałych fanów. W zasadzie niewiele jest w szerokim świecie zakątków, w których rocka się nie słucha. Polska jednak, jak i w wielu innych dziedzinach, wydaje się być krajem specyficznym. Młodzi słuchacze nie pamiętają czasów, kiedy należeliśmy do „bloku”, czy – jak kto woli – „obozu państw demokracji ludowej”. Narody żyjące pod kloszem władzy komunistycznej miały ograniczony dostęp do zdobyczy Zachodu. Niestety, muzyka, a zwłaszcza rock, również poddana była swoistej reglamentacji. Za pewien fenomen należy uznać ówczesne Polskie Radio, przede wszystkim Program 3. Tam rocka zawsze było sporo, a audycji Piotra Kaczkowskiego, Jana Chojnackiego, Wojciecha Manna czy, później już, Tomasza Beksińskiego słuchano intensywnie. Ba! Większość z nich była nagrywana na ówczesny niedoskonały sprzęt audio.
Powyższe uwagi naszły mnie podczas wertowania miesięcznika „Teraz Rock” (dawniej „Tylko Rock”). Pismo to nazwałbym spadkobiercą tamtych czasów. Spadkobiercą linii prezenterów radiowej Trójki, dodam, aby nie było wątpliwości. Tak się bowiem składa, że prowadzący audycje muzyczne w latach 70. i później, mieli olbrzymi wpływ na kształtowanie się gustów muzycznych w społeczeństwie, znacznie większy od ich kolegów na Zachodzie. Czego nie zaprezentował na antenie pan Kaczkowski, tego na ogół ludzie nie znali. Nawet nieliczni, którzy wyjeżdżali za granicę, nabywali przede wszystkim płyty zasłyszane wcześniej w Polskim Radiu. Oczywiście, dziś sytuacja jest zupełnie inna. Żadna stacja radiowa czy pismo muzyczne nie kształtuje już gustów. Ale słuchacze dawnej Trójki do dziś tworzą sporą, zamkniętą grupę fanów rocka.
Wydaje się, że Panowie prowadzący pismo „Teraz Rock” są w prostej linii nosicielami gustów sprzed lat, co dla wyżej wymienionej grupy słuchaczy tworzy z pewnością sytuację komfortową. Słuchacze znajdujący upodobanie w odmiennych trendach niewiele w piśmie dla siebie znajdą. Dla nich to „muzyczny beton”. A wydawać by się mogło, że rock ze swej natury jest wywrotowy. Nic bardziej mylnego. Większość artystów, o których mowa w piśmie, to muzycy gładko sunący po szynach położonych w późnych latach 60. Pewnym pozytywnym wyjątkiem okazał się zamieszczony niedawno w czasopiśmie obszerny tekst na temat grupy Sonic Youth.
Najnowszy numer (nr 4/2007) zawiera sporo wywiadów. Najważniejszy jest ten ze Stevem Rothery i Stevem Hogarthem, czyli z gitarzystą i wokalistą grupy Marillion. Muzycy niedawno odwiedzili Polskę. Bezpośrednim powodem wizyty, jak i rozmowy, jest ich nowa płyta. Ale właśnie Marillion stanowi idealny przykład zespołu ongiś wypromowanego przez Trójkę. To swoiście polski fenomen. Tak było za czasów, kiedy wokalistą był Fish, tak było po jego odejściu, jest i... pewno będzie. Nie chcę przez to powiedzieć, że grupa nie zasługuje na uwagę. Przeciwnie. Uważam, że zespół, po wyrwaniu się z postprogresywnych kolein, dopiero niedawno stał się interesujący. Ale nie muszę nikogo przekonywać. Dla dawnych słuchaczy Trójki Marillion zawsze będzie top.
W miesięczniku warto też zwrócić uwagę na rozmowę z Karlem Loganem z grupy Manowar, Jonathanem Davisem z Korna, Niciem Cesterem oraz Markiem Wilsonem z zespołu Jet, z Bobem Blachem z Fu Manchu, a także Peterem Hammillem z legendarnej, reaktywowanej formacji Van Der Graaf Generator. Nowa muzyka oraz trasa koncertowa Van Der Graafu to bezsprzecznie sporego formatu wydarzenia, zwłaszcza że zawsze był to zespół słynący ze swoistej bezkompromisowości. Poza tym Hammill to typ intelektualisty, który nigdy nie nudzi. Niemniej, wśród wyżej wymienionych artystów jedynie australijski Jet i Fu Manchu reprezentują młode pokolenie. Młodymi rockmanami zajęli się też Bartek Koziczyński w tekście poświęconym Fall Out Boy oraz Marek Tomaszewski w artykule na temat ciekawej angielskiej grupy Kaiser Chiefs. Mamy zatem przewagę muzyków doświadczonych w rockowych bojach. Omawiani w miesięczniku artyści rodzimej sceny rockowej to w większości weterani. Zmarłemu niedawno Tadeuszowi Nalepie poświęcono aż trzy artykuły. To zrozumiałe. Ale nie mogło się obejść bez wyborów „naj”. Tym razem panowie redaktorzy wpadli na pomysł wyboru 50 najważniejszych płyt polskiego rocka. Wyboru nie będę komentować. Poza tym jest całe mnóstwo tekstowej drobnicy, traktującej o naszych… gwiazdach. Pojawiają się Kat & Roman Kostrzewski, Małgorzata Ostrowska, Harlem czy Chainsaw. Przeczytamy też nieco dłuższą rozmowę z Jackiem „Budyniem” Szymkiewiczem z grupy Pogodno.
Za jaśniejsze punkty w piśmie uznam dwa felietony. Mikis Cupas (Wilki) drąży temat dzieci muzyków rockowych z nawiązaniem do własnych, ojcowskich, doświadczeń. Z kolei Beata Zielińska (Mold) rozpracowuje fenomen frontmana. Najjaśniej zaś świeci tekst, w którym próbuje się dotrzeć do prawd związanych z legendarną wizytą Rolling Stonesów w Polsce w 1967 roku. Jest to pełna zabawnych epizodów relacja spisana przez Wiesława Weissa. Ciekawy, ze względu na rzadko w piśmie poruszany temat, jest również artykuł Trójkąt światła, poświęcony sesji zdjęciowej Patti Smith, dokonanej przez Roberta Mapplethorpa na potrzeby okładki płyty Horses. Do tekstu dodano stosowne zdjęcia.
Z lektury miesięcznika o najciekawszych światowych zjawiskach się nie dowiemy. Z „Teraz Rock” jest tak jak z artystami, o których czasopismo lubi pisać. Niczym nas nie zaskoczy. Zawiera jednak sporo informacji i być może w tym należy upatrywać jego wartość. Jednak słuchacz pragnący w szerokim spektrum muzyki rockowej znaleźć coś prawdziwie nowego, pozostawi pismo na sklepowej półce.
Omawiane pisma: „Teraz Rock”.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt