Witryna Czasopism.pl

nr 16 (169)
z dnia 5 sierpnia 2006
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | wybrane artykuły | autorzy | archiwum

KULTURY STREF TYMCZASOWYCH

Squatting jako przestrzenny wymiar kontrkultury

Jeżeli przyjąć, że zajmowanie jaskiń przez ludzi pierwotnych i przystosowywanie ich do celów mieszkalnych było pierwszym squattingiem, to należałoby stwierdzić, że zjawisko to jest nieomal tak stare jak ludzkość. Wydaje się jednak, że tak dalekie analogie historyczne nie oddadzą istoty tego, czym dzisiaj jest przejmowanie i zamieszkiwanie pustostanów, i co najważniejsze, w jaki sposób przyczynia się ono do utrwalania i reprodukowania założeń filozofii kontrkultury.


Czym jest squatting?

Odpowiedź na powyższe pytanie, w najprostszej postaci bardzo dobrze przystawałaby do wspomnianych ludzi pierwotnych, którzy we wczesnych etapach rozwoju ludzkości szukając schronienia, zajmowali ofiarowane przez naturę nisze. Squatting jest bowiem osiedlaniem się i zamieszkiwaniem w opuszczonych budynkach. Oczywiście, we współczesnym świecie, zarówno przyczyny wyboru takiej formy osiedlania się, jak i ich kontekst kulturowy nijak nie mają się do motywów kierujących wczesnymi homo sapiens. Lata sześćdziesiąte XX wieku, czas rewolucji kulturalnej, hippisów i istotnych przemian w sferze obyczajowości, były czasem narodzin i rozkwitu kontrkultury. Właśnie to zjawisko pomogło wytworzyć i ugruntować szereg postaw kontestacyjnych, u źródeł których należałoby się doszukiwać tego, co do dzisiaj motywuje młodych ludzi do kultywowania zachowań odmiennych od dominującego nurtu. Przewrót roku 1968 dokonał się głównie w krajach kapitalistycznych i jako opozycyjny wobec rzeczywistości w nich panującej, nasiąknął ideologią lewicową, stąd wprowadzanie nowych ideałów w życie objawiło się między innymi zakładaniem (głównie w Stanach Zjednoczonych) hippisowskich komun. Życie we wspólnotach, zgodnie z ideałami rodzącej się kontrkultury, mocno zaciążyło na tym, co dzisiaj nazywamy squattingiem – przejmowaniem opuszczonych budynków, w celu budowania wspólnoty i współpracy, prowadzenia działalności kulturowej, politycznej czy po prostu dzielenia ze sobą życia codziennego w obrębie grupy wyznającej podobne wartości. Zjawisko to na Zachodzie pojawiło się około dwudziestu lat wcześniej niż w Polsce – uwarunkowanie polityczne utrudniało przepływ zmian, jakie dokonały się na krajach kapitalistycznych. Stąd, w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii, Holandii czy Niemiec, ruch ten pozostaje nadal zjawiskiem niszowym.


Kształtowanie się współczesnego squattingu

Oprócz wspomnianych ideałów komunistycznych zachodniej młodzieży w latach sześćdziesiątych pojawił się jeszcze jeden istotny czynnik, czyniący squatting ruchem społecznym – była to bezdomność. Sytuacja ekonomiczna Wielkiej Brytanii w tym czasie doprowadziła do rozwarstwienia społecznego i pogłębienia obszarów biedy. Działający wówczas Komitet Stu i Kampania na Rzecz Rozbrojenia Nuklearnego, dzięki szerokiemu poparciu społecznemu, wytworzyły silną opozycję polityczną, organizując wielotysięczne protesty oraz wprowadzając metodę akcji bezpośredniej. Problem bezdomności i szczególna aktywność ruchów społecznych w tym okresie doprowadziły do pierwszej zorganizowanej kampanii squaterskiej w 1968 roku, której celem stało się zapewnienie biednej ludności dachu nad głową. Akcja nie miała szczegółowego programu czy podłoża ideologicznego, a jej jedynym celem było zapewnienie mieszkania ludziom rzuconym na margines ekonomiczny. W tym samym czasie zaczęła się, trwająca do dziś, wojna pomiędzy agenturami właścicieli budynków a ludźmi, którzy się do nich przenieśli. Ewikcje, czyli rozbicia społeczności squaterskiej, towarzyszyły ruchowi od początku, a największy konflikt przeszedł do historii jako „walka o Redbridge", która po brutalnej i nielegalnej akcji policyjnej doprowadziła do rozbicia squatów w tej części Londynu.

Doprowadzono w ten sposób do ustalenia się jeszcze jednej ważnej cechy squatersów – silnej podbudowy antypaństwowej. Konflikt zaczęto postrzegać przez pryzmat ideologii anarchistycznej i jej wizji aparatu przymusu jako narzędzia opresji ubogiego społeczeństwa, co w przypadku zajmowania i odbijania pustostanów przybrało namacalną formę. Wzrost problemów mieszkaniowych na początku lat siedemdziesiątych doprowadził do jeszcze większej popularności squattingu, konflikty zaczęły przybierać na sile do tego stopnia, że na ulicach wschodniego Londynu zaczęły rosnąć barykady, a ewikcje coraz częściej przekształcały się w regularne bitwy. W tym samym czasie kontrkultura końca lat sześćdziesiątych przeszła „ewolucję po nieudanej rewolucji" i dały się zauważyć kolejne przemiany w mentalności młodzieży walczącej o zmianę rzeczywistości. Koniec lat siedemdziesiątych to moment narodzin ruchu punk, który do dziś jest mocno zaangażowany w inicjatywy squaterskie. U źródeł nowej subkultury legła ideologia anarchistyczna, prowokacja w zachowaniu i wyglądzie, abnegacja społeczna. W przeciwieństwie do ruchów z lat sześćdziesiątych wypełnionych studenckimi dyskusjami o przyszłości marksizmu i maoizmu i panującej wtedy atmosferze karnawału, podłoże kulturowe ruchu punk było bardziej przyziemne. Kryzys ekonomiczny, brak pracy i perspektyw dla młodych ludzi oraz upadek dużych zakładów przemysłowych w okresie thatcheryzmu zaowocował defetyzmem. Bardziej deklarowano niż realizowano sposób życia w myśl hasła „No Future", rozumianego jako celowe pogrążanie się w alkoholizmie i narkomanii, oraz – co istotne dla ruchu squaterskiego – odcięcie się od modelu życia klasy średniej. Ten ostatni czynnik przełożył się na istniejący do dzisiaj związek ruchu punk i squaterstwa. Oczywiście squatting wciąż pozostaje domeną zarówno zbuntowanej młodzieży, jak i ludzi biednych, najczęściej emigrantów, jednak żadna inna subkultura nie była tak silnie związana z inicjatywami squaterskimi, jak właśnie anarchistyczny punk. W takiej też formie ruch ten dotarł do Polski. Niestety większość wczesnych inicjatyw w naszym kraju miała charakter bardzo nietrwały i trudno odtworzyć dzisiaj początki tego ruchu. Niemniej w ciągu ostatnich dwudziestu lat squaty pojawiały się regularnie w większości dużych miast polskich; najdłużej funkcjonuje jedenastoletni „Rozbrat" w Poznaniu.


Squatting w pejzażu miejskim

O ile w naszym kraju ośrodków squaterskich jest niewiele (najczęściej w jednym mieście funkcjonują nie więcej niż cztery pustostany), na Zachodzie mamy do czynienia z całymi dzielnicami przejętymi przez aktywistów. Przykładem jest berliński Kreuzberg, znany z corocznych zamieszek pierwszomajowych, czy duńska Christiania, której sławę ugruntowała autonomia wobec oficjalnego ustawodawstwa zakazującego obrotu przetworami konopi indyjskiej. Znikające z powodu zaostrzających się uchwał miejskie strefy autonomiczne to w przestrzeni miast szczególny kulturowy wyłom.

Budynki pokryte graffiti i oflagowane, często przypominające ruiny to dość egzotyczny widok w szarości miast przemysłowych. Związek ruchu squaterskiego z kulturą alternatywną wpływa zdecydowanie na wizerunek społeczności żyjących w pustostanach. Kreuzberg, o którym mówi się, że jest europejską stolicą ruchu punk, dla zwyczajnego przechodnia czy przede wszystkim turysty może się wydawać miejscem pełnym dziwaków i ekscentryków. Nie inaczej jest w przypadku Christianii, która ze względu na swoją sławę i dostępność marihuany, stała się wręcz atrakcją turystyczną. Większość przewodników po Kopenhadze odradza odwiedzanie tego miejsca. W rzeczywistości w Christianii funkcjonuje oddolnie ochrona przed aktami przemocy czy handlem heroiną, zaś turyści, bardziej zachęceni niż odstraszeni, często wybierają się tam, by zaznać „prawdziwej egzotyki".

Swoisty orientalizm squatów, jeżeli sparafrazować pojęcie Edwarda Saida, wytworzony zostaje poprzez opozycję pomiędzy modelem życia klasy średniej i kontestującym go „modelem squaterskim" bazującym na odmienności subkulturowej młodzieży alternatywnej. Świadectwem opinii na temat squatu jest liczba legend miejskich związanych z działaniem danych ośrodków. Z jednej strony postrzegane jako atrakcyjna odmienność, z drugiej – są atakowane przez osoby, które najczęściej nigdy w pustostanach nie bywały. Niezwykle powszechnym rodzimym przykładem jest upowszechnianie wizerunku squatu jako meliny lub narkotykowego bajzlu. Lęk przed odmiennością bardzo łatwo służy demonizowaniu, podczas gdy rzeczywistość niekoniecznie musi potwierdzać– i rzadko tak się dzieje – miejskie plotki. Zważywszy, że większość squatów prowadzi działalność kulturalną czy społeczną, a sami mieszkańcy uczuleni są na każdy powód, dla którego mogliby utracić swój dom, wszelkie przejawy patologii społecznych są szybko ukrócane. Oczywiście, trudno zaprzeczyć, że psychodeliki są niejako wpisane w tradycję kontrkultury, a same squaty nie są od nich wolne. Niemniej z pewnością jest ono o wiele bardziej marginalne niż w przypadku kultury klubowej.

Postrzeganie squattingu jako zagrożenia przybiera jednak najróżniejsze formy, łącznie z oskarżeniami ze strony prawicowych ugrupowań o szerzenie zgnilizny moralnej, postaw antypaństwowych, brak poszanowania dla tradycyjnych wartości, a nawet promiskuityzm. Z drugiej strony istnieje również pozytywna klisza, także nie do końca oddająca squaterską rzeczywistość – postrzeganą jako esencja wyzwolenia, życie zgodnie ze szczytnym ideałem równości i wspólnotowości, czy realizacja Thoreau'owskiego modelu wyzwolenia ekonomicznego spod jurysdykcji państwa. Prawda leży nawet nie pośrodku, jak to zwykle bywa, ale obok, przy czym squatting jako zjawisko kulturowe charakteryzuje się przede wszystkim różnorodnością, stanowiąc wyłom z monotonii przestrzeni miejskiej, zarówno w jej wymiarze fizycznym, jak i społecznym.


Rewolucja życia codziennego

Belgijski sytuacjonista Raoul Vaneigem w swojej najbardziej znanej książce Rewolucje życia codziennego sformułował podwaliny praktyki rewolucyjnej, skierowanej przeciw Społeczeństwu Spektaklu i związanemu z nim syndromu zapośredniczonego doświadczenia. Idee samorealizacji, komunikacji i partycypacji, składające się na Unitarną Triadę, miały służyć odzyskaniu bezpośredniości przeżycia i zmiany perspektywy po to, aby zaburzyć porządek spektaklu i z widza przeistoczyć się w uczestnika. Sytuacjoniści stworzyli podwaliny retoryki Paryskiego Maja 1968 roku, jednakże założenia te dalekie były od praktyki społecznej związanej z kontrkulturą, w związku z czym tematyka squattingu nie pojawiła się w ich dorobku. Niemniej z perspektywy czasu można ocenić, że działania współczesnych ruchów kontestacyjnych przełożyły sporą część ich teorii na praktykę, zaś zajmowanie pustostanów bardzo dobrze odpowiada założeniom Rewolucji życia codziennego. Zdecydowanie się na życie w surowych warunkach po to, aby w praktyce przemienić codzienność oraz realizować założenia związane z wyznawanymi wartościami, jest w istocie realizacją pomysłu Vaneigema. Pojawią się tutaj wszystkie elementy Unitarnej Triady: samorealizacja jako wybór modelu życia odpowiadający światopoglądowi, komunikacja jako warunek niezbędny do stworzenia społeczności squaterskiej oraz utrzymania jej wspólnym nakładem pracy (czyli partycypacja).

Kultury squaterskie, pojmowane w całym swoim zróżnicowaniu, najsilniej łączy trzecia cecha: partycypacja. Z perspektywy antropologicznej codzienność jest sceną, na której odgrywamy nieświadomie scenariusze kulturowe. Dlatego też mówiąc o fenomenie squatów z perspektywy kulturoznawczej, należy rozgraniczyć to, co składa się na niepisane zasady i formy życia w pustostanie, od działalności kulturalnej czy społecznej, jaką prowadzi większość aktywistów squaterskich. Niemożliwe jest określenie tego fenomenu według jednej zasady czy teorii codziennego funkcjonowania owych społeczności. Są to bardziej kultury niż kultura. Niemniej tym, co łączy wszystkie „wyrwane miastu” budynki, jest wspólna forma praktyki społecznej, opartej na anarchistycznych zasadach niezależności od systemu podatkowego państwa, oddzielenie od mieszczańskiego modelu życia, odrzucenie idei własności prywatnej oraz mniej lub bardziej ugruntowana wspólnota działań. Taki stan rzeczy determinuje bardzo mocno strukturę i model panujących w squatach stosunków społecznych, będących dialektycznym połączeniem wspólnoty i niezależności, braku hierarchii i koordynacji działań czy realizacji celów jednostki i grupy społecznej. Na styku tych idei niejednokrotnie pojawiają się tarcia, czasami prowadzące do rozpadu grupy, najczęściej jednak sprowadzające się do praktycznego obaleniu mitu o współczesnym squacie jako nieco późniejszej wersji komuny hipisowskiej. Jak zauważył Erich Fromm, wolność jest sprzężona zwrotnie z odpowiedzialnością, wobec czego problem ten zdaje się endemicznym błędem wszystkich ruchów wolnościowych ze squattingiem włącznie. Często wyidealizowane obrazy społeczności squaterskich jako grup wspólnotowych żyjących w idyllicznym mikroklimacie, rozbijają się o surowe warunki takiego życia i związane z nim problemy interpersonalne, konflikty ideologiczne czy newralgiczne kwestie, gdzie kończy się wolność, a zaczyna przymus.


Tymczasowość

Angielskie słowo squat znaczy oprócz zajęcia ziemi lub budynku bez praw własności także – „przykucnąć”, „przyczaić się”. Oddaje to dobrze intencje, jakie pociąga za sobą życie w pustostanie. Nie jest to działalność obliczona na stworzenie trwałych bezpiecznych struktur, pozwalających wieść tak zwany spokojny żywot. Po części problem ten spowodowany jest odwieczną wojną pomiędzy squatersami a policją, ewikcjami i ciągłą presją ze strony właścicieli obiektów. Z drugiej strony squaty umierają także śmiercią naturalną, na skutek rozproszenia społeczności tworzącej kolektyw. Squatting, poza nielicznymi przypadkami, w których silnie zintegrowana społeczność nabywa w ten czy inny sposób prawa do użytkowanego budynku, jest w dużym stopniu pogodzeniem się z faktem, że daną przestrzeń miejską trzeba będzie kiedyś opuścić – albo zajmując nową, albo przystając na warunki społeczeństwa kapitalistycznego. Squatting rozumiany jako ruch generujący odmienne kultury, w połączeniu z leżącymi u jego podstaw ideologiami wolnościowymi, jest szczególnym przypadkiem Tymczasowej Strefy Autonomicznej – teorii twórcy anarchizmu trzeciej fali Hakima Beya: „KONCEPCJA TSA wyrasta przede wszystkim z krytyki Rewolucji i uznania wartości Insurekcji. (...) To apoteoza «terytorialnego gangsterstwa». Nie istnieje ani jeden centymetr kwadratowy Ziemi nie objęty jurysdykcją policji albo systemu podatkowego... w teorii"1. W tym ujęciu squatting jawi się jako zjawisko kulturowe, nie tylko przejmowania przestrzeni publicznej, ale zarazem opanowywania sfery symbolicznej. Beyowska insurekcja, odpowiadająca konceptualnie założeniom sytuacjonistów (z których obficie czerpał), wskazuje na niemożliwość Rewolucji rozumianej jako siłowego przewrotu. Jest ona zatem stopniowym szukaniem nisz, w których można prowadzić systematyczną działalność dywersyjną, kończącą się wraz z jej „zdekonspirowaniem", czyli mówiąc w kategoriach dotyczących squattingu – ewikcją. Kultury Stref Tymczasowych to nisze przestrzeni miejskiej, w których porządek prawny i państwowy, staje się czasowo wyjęty spod dominacji formalnych struktur, a następnie zostaje przeformułowany według zasad i wartości przyświecających miejskim nomadom.


Kontrkultura w przestrzeni

Squatting jest zjawiskiem, które często łączy życie codzienne i działalność kulturową lub społeczną. Na zachodzie tendencja do animowania życia kulturalnego w ramach kolektywu squaterskiego wydaje się być w odwrocie. Niewielka ilość działających w Polsce squatów jest powodem tego, że większość z nich, aby przetrwać, prowadzi różnego rodzaju działalność, jak na przykład Ośrodek Reanimacji Kultury przy wrocławskim FreeDomie czy Biblioteka Anarchistyczna na poznańskim Rozbracie. W większości miast na squatach odbywają się koncerty, happeningi, spotkania teatrów alternatywnych, projekcje filmów, promocje niszowej literatury, wystawy i wiele innych oddolnych inicjatyw kulturalnych, które dzięki istnieniu tych swoistych centrów i ludzi wokół nich skupionych znalazły rację bytu. Inicjatywy mające na celu promowanie kultury niezależnej najczęściej obejmują różnorakie projekty artystyczne: od kameralnych wieczorków poetyckich po czasem kilkudniowe festiwale teatrów ulicznych czy alternatywnych. Działalność na rzecz animacji kultury wydaje się jedną z istotniejszych form funkcjonowania pustostanu w mieście. Brak hierarchicznej struktury kolektywów przyciąga wszelkich twórców pragnących tworzyć sztukę często kontrowersyjną, niedochodową i przede wszystkim niezależną. Z tego względu squaty są swoistymi niszami, które pozwalają zaistnieć sztuce opozycyjnej do dominującego nurtu, a popularność, jaką cieszą się niezależne imprezy, pokazuje, że margines w istocie jest dość szeroki. Squaty są także miejscami, w których spotykają się ugrupowania wolnościowe, komórki Federacji Anarchistycznej, kolektywy lokalne Indymediów, grupy feministyczne oraz inne typy aktywistów społecznych. Pustostany jako wolna przestrzeń umożliwiają tym samym działalność ugrupowaniom wolnościowym – banitom sfery publicznej, którym do sprawnej działalności przestrzeń taka jest bezsprzecznie potrzebna.

Wreszcie squaty są także miejscami, w których po prostu spotykają się ludzie, mając szansę na wymianę poglądów, realizację własnych pomysłów, działalności czy to w sferze sztuki czy „polityki" lub po prostu zabawę – inną niż dyskoteki, modne kluby, multikina.

Kontrkultura zapoczątkowała kreowanie i kultywowanie postaw przeciwnych tym, które oddaje angielskie słowo mainstream. Squatting zaś pozwolił jej na nieustająco zmieniające się umiejscowienie w tymczasowej przestrzeni, tworząc i utrwalając międzynarodową sferę kultur-stref, egzystujących już ponad czterdzieści lat, w myśl założeń pierwszych kontestatorów porządku społecznego późnego kapitalizmu.

Tadeusz Skowroński


Przypisy

1 Hakim Bey, Poetycki terroryzm, przeł. Jan Karłowski, Der Rumtreiber, Kraków 2003, s. 110.

Artykuł pochodzi z czasopisma „ Didaskalia” nr 73-74 (2006).

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
NA DRODZE DO OBIEKTYWNEJ PRAWDY…
Matematyka czy muzyka?
Wstęp do dodekafonii
MICHAL VIEWEGH: „WY MACIE NAGRODY, JA MAM VOLVO”

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt