Witryna Czasopism.pl

nr 10 (163)
z dnia 5 maja 2006
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

...TUTAJ SERCE MOŻNA ZGUBIĆ

Stolica jest miastem, które, jak myślę, obchodzi każdego – oczywiście na różne sposoby. Znam skrajnie odmienne reakcje na Warszawę – oscylują między miłością a nienawiścią. Dla ludzi z prowincji, czyli miejsc spoza tzw. City (jak powiedzieliby londyńczycy), wydaje się miastem mitycznym, gdzie wszystko się udaje – przynajmniej na początku. Po pewnym czasie zaczynają go nienawidzić: za rozczarowania, drożyznę, hałas, tłum, przepychanie się łokciami... Rodowici warszawiacy – cokolwiek wpływa na tę identyfikację – czują się zdeterminowani miejscem urodzenia, z którego rzadko wyjeżdżają bezpowrotnie: wracają do niego nawet z drugiego końca świata, przywoływani jego syrenim śpiewem.

Redakcja „Więzi” w kwietniowym numerze (4/2006) podjęła się karkołomnego zadania, pytając o to, czy Warszawa da się lubić. Powojenna piosenka odpowiada pozytywnie (jak przypomina Antoni Libera w artykule, którego tytuł powtarza centralny problem numeru, „liczne świadectwa dowodzą, że przed wojną była ona miastem ciekawym, niebrzydkim, a w każdym razie z wyrazistym charakterem”, dlatego nazywano ją „Paryżem Północy”), lecz dzisiaj ta jednoznaczna ocena jest kwestionowana, na co wpływają już nie zbiorowe, ale indywidualne doświadczenia mieszkańców stolicy. Co, poza miejscem zamieszkania, łączy więc gości pisma: pisarzy, historyków, architektów, antropologów oraz teologa, poproszonych o refleksję nad Warszawą? Otóż świadomość, że nie można uwolnić się od dziedzictwa tego miasta, jak również konieczność zajęcia stanowiska w kwestii jego rzekomej grubiańskości, zdziczenia obyczajów, cechującego stolicę eklektyzmu oraz fragmentaryczności – obecnie wyjątkowo modnego określenia, które podobno najlepiej oddaje charakter Warszawy.

Tymczasem Antoni Libera zauważa, że na bezinteresowną niechęć żywioną wobec stolicy przez ogół społeczeństwa wpływają dwa towarzyszące nam w kontakcie z Warszawą rozczarowania: okazałe stanisławowskie miasto z neoklasycystyczną architekturą znikło, doświadczone przez kampanię wrześniową oraz klęskę powstania warszawskiego. Zastąpiły je pomysły na odbudowę Warszawy „na modłę sowiecko-moskiewską”, dopełnione koncepcjami z lat gomułkowskich i gierkowskich. Kto dzisiaj, pod „skrajnie chaotyczną, szkaradną i tandetną zabudową Śródmieścia i dziesiątką nowych socjalistycznych dzielnic zbudowanych z tak zwanej wielkiej płyty” dopatrzy się jej wcześniejszego piękna? Drugi zawód ma charakter społeczny i wiąże się z „warszawskim ludem”. Opisany przez Tuwima w Kwiatach polskich wyrazisty mieszczańsko-plebejski stołeczny świat zastąpiły – zdaniem Libery nieodwracalnie – szumowiny ze wsi, „ludzie nieokreśleni, pozbawieni korzeni i tradycji. I niestety oni to właśnie – oni i ich potomstwo, wychowane już w blokowiskach – decydują o obliczu ludzkim Warszawy”.

Przerażającą wizję autora Madame zdecydowanie łagodzi pojednawczy ton Jerzego Pilcha (Zalety warszawskich wad), wcześniej wielbiciela małopolskiej konkurencji – czyli Krakowa – a obecnie zwolennika stolicy. Nie ukrywając indywidualnych miejskich preferencji, do których zalicza się potrzeba „wyboru, a nie skazania na samotność” oraz „rodzaj pewnego rozmachu możliwości”, Pilch przyznaje, że obie zapewnia mu stołeczne zameldowanie. Korzeni wspomnianych zjawisk doszukuje się w swoistym nadmiarze cechującym warszawską populację. „Statystycznie, czyli z lekka absurdalnie rzecz biorąc, ludzie w Warszawie są bardziej otwarci niż na przykład w Krakowie. Większość jej mieszkańców (ok. 60%) to przybysze, czyli można domniemywać, że ich bezpośrednim czy przekazanym w genach doświadczeniem jest odwaga zmiany (...). [Są też] może bardziej dowcipni, bo z większym dystansem wobec samych siebie”.

Mam świadomość, że pozytywne intuicje pisarza z powodu impresyjnej natury nie przekonają czytelników wahających się między miłością a nienawiścią do stolicy – zwłaszcza tych spoza City, znających miasto w sposób zapośredniczony. Warszawa dostępna w lekturach – wiem to na własnym przykładzie – pokazuje zazwyczaj jedną, patriotyczno-wolnościową twarz i prezentuje się w tragiczno-heroicznym kostiumie. Koniec świata szwoleżerów, wywiad-reportaż Hanny Krall z Markiem Edelmanem, powieści Konwickiego oraz książki Białoszewskiego wyznaczyły lekturowe wędrówki po tym mieście w poszukiwaniu „nadziei, podobieństw i różnic, a przede wszystkim mniejszych i większych wysepek wolności, zawsze istniejących mimo opresji – jeśli nie wolności działania, to wolności myśli”, jak pisze w artykule Stracona i odzyskana. Warszawa w lekturach Marta Zielińska. Tak ukształtowany obraz miasta nie zgadza się z jego handlowym image’em, propagowanym przez media i powielanym w folderach turystycznych. „Skutki tej dziwnej sytuacji, tego rozziewu między tradycją i współczesnością, Warszawa wyjątkowo dotkliwie odczuwa. (...) W powieściach [najnowszych] jest ona zazwyczaj lepiej czy gorzej opisanym tłem, przyjaznym lub wrogim, ale płaskim jak widokówka, pozbawionym głębszych znaczeń i związków z ludźmi”. Stolica wymaga namysłu oraz uważnej obserwacji, sugeruje badaczka literatury. Warszawa jest wielowarstwowa, nie można jej pozbawiać tej cechy.

Dodatkowym elementem przyciągającym rodaków do stolicy pozostaje niezmiennie fakt, że „w nieco dalszej, historycznej perspektywie [najbliższych kilkunastu, może dwudziestu lat] jest i tak skazana na sukces”, twierdzi w redakcyjnej rozmowie Pomysł na Warszawę, pomysł na Polskę historyk idei, Dariusz Gawin. „Tyle że będzie on musiał zostać skonsumowany w formie twórczego chaosu, ujętego jednak w ryzy jakiegoś, choćby minimalnego, strategicznego – ale jednak planowania”. Niedoinformowanym warto przypomnieć za stołecznymi dziennikami o realnie podjętych decyzjach w kierunku modernizacji miasta na przykładzie Krakowskiego Przedmieścia – jego remont zbliża się wielkimi krokami. Przebudowa tej reprezentacyjnej ulicy potrwa co najmniej półtora roku, więc zdążymy się przyzwyczaić i do prac budowlanych, i do remontowego zgiełku – w nadziei na zapowiadany efekt, czyli szerokie chodniki i placyki przed kościołami, zniknięcie miejsc parkingowych oraz większą swobodę rekreacyjno-kawiarnianą. Ale przez te 460 – co najmniej – dni ironiści i malkontenci będą mieli niepodważalne argumenty przeciwko stołecznemu chaosowi. Czy uda się wytłumaczyć im, że warszawiacy „mają niezbyt zrozumiałą dla reszty kraju świadomość życia w mieście tymczasowym, którego charakter polega na tęsknocie za bezpowrotnie utraconym własnym charakterem”, jak pisze w recenzji książki Andrzeja Stanisława Kowalczyka Miejskie Konrad Niciński? Osobiście zmienność Warszawy mi nie przeszkadza, co więcej, motywuje do pieszych wycieczek w poszukiwaniu jej „bezpowrotnie utraconej świetności”. Należę do grupy ludności napływowej opisanej przez Pilcha, jak on od kilku lat zameldowanej w stolicy. Ale już mój cioteczny pradziadek był rodowitym warszawiakiem i za zasługi właśnie wznoszą mu tutaj pomnik. Więc kto ma prawo do tego miasta?

Na koniec wędrówki po Warszawie z kwietniowym numerem „Więzi” gorąco polecam spacer na Dworzec Centralny z bohaterami opowiadania Kazimierza Orłosia Ludek z najnowszego tomu opowiadań pisarza. Po jego lekturze inaczej spoglądam na starego murarza, który „o różnych porach, w czarnej marynarce, zarośnięty na twarzy, siwy, bez czapki – obchodzi halę główną. Kuśtyka obok ludzi w kolejkach przed kasami. Przechodzi wzdłuż witryn sklepowych, kiosków i barów. Zarzucając drewnianą stopą, wchodzi na piętro i tam, zza balustrady, patrzy długo na halę. Póki oczy nie zaczną łzawić”. Stary Januszewski ma szczególny powód, aby regularnie przychodzić na Centralny. Jak my wszyscy ma z tym miastem własny układ. Czasami bliższy miłości, czasami zaś nienawiści.

Beata Pieńkowska

Omawiane pisma: „Więź”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
JAPOŃSKI SEN
felieton___KOLOROWY SMUTEK PROWINCJI
ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt