Nr 5 (16)
z dnia 12 lutego 2002
powrót do wydania bieżącego
 
  wybrane artykuły       
   

BLOGI
     
   

     Zamknij oczy i wyobraź to sobie: litery, słowa, zdania. Zwielokrotniony tysiące, dziesiątki tysięcy razy dźwięk uderzania opuszków palców o klawiaturę komputera. Tysiące, a może setki tysięcy skupionych twarzy, oświetlonych migotaniem monitorów. Ile słów produkuje się na minutę? Skąd w ludziach potrzeba pisania? Skąd potrzeba wystawiania na widok publiczny myśli, przeżyć, marzeń, tęsknot – opowiadania o swoim życiu każdemu, kto tylko zechce o nim czytać? I skąd ochota na czytanie takich rzeczy? O co w tym wszystkim chodzi?
     Fascynuje błyskawiczna kariera bloga, niesłychana popularność, jaką zdobył sobie tak krótkim czasie. Tego nie można zignorować. To coś znaczy. Coś mówi o współczesnej kulturze i współczesnym człowieku. Blog każdemu oferuje coś innego. Blog ma potencjał – wielość wymiarów, które skrywają w sobie obietnice odmiennych przyjemności oraz możliwość zaspokajania różnych potrzeb i realizowania rozmaitych pragnień.
     
     WYMIAR EGZYSTENCJALNY
     Pisanie jako forma istnienia i „zaistnienia”. W Kondycji ludzkiej Hannah Arendt określa rzeczywistość jako to, co jest widziane i słyszane przez innych. Rzeczywistość to sfera międzyludzka – publiczna. Życie w społeczeństwie opiera się na przekonaniu o wspólnocie doświadczeń. Naprawdę istnieje to, co jest obecne także dla innych, a nie tylko dla mnie. Wszystko, co rodzi się w naszych umysłach, duszach i ciałach – od bólu i rozkoszy, poprzez namiętności, aż po wyrafinowane idee – wszystko to wiedzie żywot mglisty i niepewny, dopóki nie zostanie wydobyte z głębin prywatności na światło dzienne: dopóki nie zostanie wyrażone, opowiedziane, przedstawione. Komunikowanie jest naturalnym impulsem człowieka, warunkiem pełni egzystencji. Współczesny człowiek jest przez kulturę dodatkowo obarczony silną potrzebą „zaistnienia”.
     
     ZAISTNIEĆ
     Zaistnieć to istnieć w świecie mediów. Media od dawna nie są już po prostu częścią naszej rzeczywistości. Stały się realnością, światem samym w sobie. Światem niemal wszechmocnym, ponieważ dzisiejszy człowiek wierzy w fakty, o których mowa w mediach, a pozostałe podaje w wątpliwość – to cecha społeczeństw demokratycznych, darzących media zaufaniem. Hiperrealność mediów rodzi poczucie, że to, co w nich nie istnieje, w ogóle nie istnieje. Stąd silna potrzeba bycia widzianym i słyszanym, pęd do „pokazania się”, pragnienie popularności.
     Taką nadzieją na „zaistnienie” bywa dla niektórych osób blog. Jednocześnie jest sposobem „istnienia", formą ekspresji, poprzez którą przeżycia wewnętrzne przedostają się do sfery publicznej. Potrzebujemy takich form ekspresji bardzo mocno. Żyjemy, jak twierdzi Zygmunt Bauman, w świecie, w którym zmuszeni jesteśmy do przyjmowania wielu ról i udzielania się w różnych sytuacjach niewielką cząstką siebie. Przez co gubimy poczucie własnej tożsamości, czujemy się zlepkiem przyjmowanych ról. Aby odzyskać zagubioną spójność, musimy zbudować poczucie własnej wyjątkowości i odrębności. Tu jednak pojawia się problem.
     
     NIEPOWTARZALNA OSOBOWOŚĆ?
     Jak sądzi Nikolas Luhmann, im bardziej udaje się wypracować niepowtarzalną osobowość, tym silniej potrzebujemy jej społecznego potwierdzenia. Desperacko pragniemy być zrozumiani, czuć, że nasze osobiste doświadczenie jest rzeczywiste. Chcemy je komuś opowiedzieć, ale nie może to być ktoś prawdziwie bliski – obopólna totalna otwartość jest trudna do wytrzymania i pogodzenia z relacją emocjonalną. Potrzebujemy kogoś, kto potwierdzi realność naszego doświadczenia, wysłuchawszy cierpliwie i uważnie wyznania, i nie będzie żądał wzajemności. Stąd, zdaniem Luhmanna, tajemnica sukcesów i popularności poradni psychoanalitycznych – można zająć się sobą i inną osobę sobą zająć, a przy tym wcale nie troszczyć się o ludzi, których ciekawość się nabyło i którzy są do niej zobowiązani.
     
     POPULARNOŚĆ
     W tym tkwi, między innymi, tajemnica popularności blogów. Piszę i wiem, że ktoś to czyta. Mogę pisać o rzeczach, których nie mam już dłużej siły dusić w sobie, a z których nie zwierzyłabym się nikomu, z kim mam kontakt w życiu codziennym. To dlatego blogowanie bywa postrzegane jako ekshibicjonizm, przekroczenie granicy pomiędzy prywatnym a publicznym. Rzeczywiście, blogi traktują nieraz o sprawach bardzo intymnych, a przeczytać je może każdy. Błędem jest jednak porównywanie blogów z programami „reality show”, których bohaterowie w ten lub inny sposób obnażają się na oczach złaknionej autentyzmu publiczności. Różnica polega na tym, że ci, którzy obnażają się w blogu, zazwyczaj jednocześnie starannie się ukrywają. Dbają o to, aby spowiedź pozostała spowiedzią, aby nic nie wydostało się poza ścianki ekranowego konfesjonału. Zdarza się, że zostają rozpoznani, przypadkiem lub na własne życzenie. W obu wypadkach wyłącznie oni ponoszą za to odpowiedzialność. Tak samo wyłącznie oni decydują o tym, jak i o czym będą pisać, ile z siebie pokażą innym. Dlatego blog nie ma nic wspólnego z „reality show”. Nie ma w nim manipulacji bohaterem. Jest nieskrępowana niczym ekspresja i wolność wyboru. Mimo wszystko – raczej potrzeba „istnienia” niż „zaistnienia”.
     
     WYMIAR LUDYCZNY
     Po pierwsze – zabawa słowem. Maltretowanie języka. Igranie ze znakami i znaczeniami. Tu mają źródło blogowe eksperymenty formalne – mieszanie polskiego z angielskim, ortograficzny anarchizm, fascynacja mową potoczną i slangiem komputerowym, używanie wulgaryzmów oraz próby poetyckie. Do tego dochodzi zabawa z graficzną formą tekstu: dobieranie wielkości, koloru i kształtu liter, budowanie konstrukcji z wersów, dołączanie zdjęć i obrazków. W większości przypadków nie są to świadome i celowe eksperymenty literackie. Rodzą się w jakiejś dziwnej przestrzeni – pomiędzy pragnieniem rzeczywistego wyrażenia siebie (do czego służy autorom ich WŁASNY język) a dziecięcą skłonnością do figli. Zabawa wciąga i staje się w końcu czystą grą dla gry, przestając cokolwiek komunikować.
     
     PATRZENIE NA SŁOWA
     Po drugie – patrzenie. Cudowna możliwość bezkarnego przyglądania się innym. Chłodna obserwacja, kiedy czytając, zabawiasz się w żądnego poznania naukowca. Lubieżna przyjemność podglądacza, kiedy mami cię intymność wyznań. Emocjonalne poruszenie, kiedy śledzisz zmieniające się koleje czyjegoś życia. Może zdarzyć się, że będziesz regularnie i z przejęciem czytać banalnego i źle napisanego bloga, traktującego o czyimś równie banalnym i słabo napisanym życiu. I nie oprzesz się pokusie włączenia komputera w środku nocy i sprawdzenia, co dziś przydarzyło się Cześkowi, choć już dobrze wiesz, że Cześkowi nigdy nie przydarza się nic szczególnie ciekawego. Jest jakaś tajemnica w tej ciekawości cudzej powszedniości.
     
     ŻYCIE CODZIENNE
     Roland Barthes pytał: Skąd w dziełach historycznych, powieściowych, biograficznych (przynajmniej dla nielicznych, do których zaliczam samego siebie) ta przyjemność w oglądaniu „życia codziennego” danej epoki, danej osoby? Skąd ta ciekawość drobiazgów: godzin, rozkładów dnia, przyzwyczajeń, posiłków, mieszkań, ubrań itd.? Czy jest to fantazmatyczne upodobanie „rzeczywistości” (czysta materialność tego, co było)? I czy to przypadkiem nie sam fantazmat domaga się „szczegółu”, małej, prywatnej sceny, na której może z łatwością zająć miejsce? Czyżby istnieli „mali histerycy” (konkretni czytelnicy) czerpiący rozkosz ze szczególnego teatru: nie teatru wielkości, lecz teatru przeciętności (czy nie można mieć fantazmatów o przeciętności?). Nie sposób wyobrazić sobie bardziej monotonnego, jeszcze mniej znaczącego zapisu niż zapis „czasu bieżącego”. A jednak, któregoś dnia, czytając, próbując czytać Amiela, rozdrażnienie: zacny wydawca (…) sądził, że słusznie czyni, usuwając z »Dziennika« codzienne szczegóły, opisy pogody nad Jeziorem Genewskim, aby zachować tylko jałowe rozważania moralne. A tu pogoda się nie postarzała, w odróżnieniu od filozofii Amiela.
     
     KARNAWAŁ
     Po trzecie – karnawał. Logując się, wkładamy maskę. Możemy ukryć się i pozornie, nie będąc sobą – być sobą w pełni. Uwolnić się od roli, a wyeksponować osobowość. Albo wybrać całkiem inną rolę. Wciąż od nowa stwarzać siebie. Możemy zatracić się w karnawałowym szale – pozwolić sobie na łamanie zasad i przekraczanie granic, prowokacje, bluźnierstwa, obnażanie się. Pokusa rozpasania jest tym bardziej nęcąca, że cały czas poruszamy się w sferze ulotności, jeśli wręcz nie iluzji. Blogując, nie czuje się ciężaru odpowiedzialności – oczywiście pod warunkiem, że pamiętamy o włożeniu maski. Zawsze można zawrócić, jeśli posuniemy się za daleko. Usunąć niebezpieczny fragment. Zatrzeć ślady. Można też całkiem zniknąć, a potem pojawić się znów, jako ktoś inny, zaczynać wszystko od nowa, odradzać się w nieskończonej symulacji.
     
     ŚMIERTELNIE POWAŻNA ZABAWA
     Zabawa może stać się wówczas śmiertelnie poważna, bo symulacja to coś znacznie więcej niż udawanie. Udawanie, twierdzi Jean Baudrillard, nie narusza zasady rzeczywistości, podczas gdy symulacja stawia pod znakiem zapytania różnicę między „prawdziwym” a „fałszywym”, między światem „rzeczywistości” a światem „wyobraźni”. Skoro symulant produkuje „prawdziwe” objawy, to czy jest, czy nie jest chory? Rzeczywistość karnawału przestaje być rzeczywistością, a staje się Baudrillardowską realnością nierzeczywistą i pozbawioną oparcia. To moment, kiedy przestajesz bawić się blogiem, a blog zaczyna bawić się tobą.
     
     WYMIAR KOMUNIKACYJNY
     Pisanie jako forma nawiązywania kontaktu. Sposób na poznawanie ludzi. Niewiele jest blogów, których autorzy nie umieściliby na stronie chociażby adresu mailowego, tego magicznego narzędzia kontaktu. Blogi to rodzaj okna wystawowego, w którym leżą ludzkie wpisy – propozycje. To jestem ja. Kupujesz? Czytanie blogów przypomina swoisty window shopping: wyrywkowe i przypadkowe chodzenie po tropach-linkach (nie ma lepszej reklamy niż podlinkowanie przez autora ciekawego i poczytnego bloga), próbowanie, przeglądanie, bez wgłębiania się – o ile towar nie wyda się tego wart. A jeśli wyda się wart, czytamy więcej i więcej… I bywa, że jeszcze czegoś chcemy. Wpisujemy kilka miłych lub niemiłych banalnych słów do księgi gości, wysyłamy swój komentarz, wchodzimy w dyskusję, wymianę maili… Na szczycie tej piramidy kontaktu stoi żywy człowiek. I zdarza się, że ludzie spotykają się i dzieje się coś ciekawego, choć oczywiście nie zawsze, w końcu różnie to bywa, jak w życiu.
     
     BLOGOWE ZNAJOMOŚCI
     To, co wabi w nawiązywaniu blogowych znajomości, to odwrócona struktura nawiązywania kontaktu. Zaczynamy od poznania czyichś poglądów, marzeń, doświadczeń, a dopiero później stykamy się z kimś fizycznie. Zanika problem powierzchowności i pierwszych wrażeń. Blogi pozwalają stosunkowo łatwo odnaleźć ludzi w jakiś sposób bliskich, uniknąć kontaktów przypadkowych. Wśród blogowiczów tworzą się kręgi osób zaprzyjaźnionych, regularnie czytających się i komentujących. Blog obiecuje rozmowy wykraczające poza zdawkowo-uprzejmy „small-talk”, obiecuje zrozumienie, obiecuje wspólnotę. Blog mami obecnością drugiego człowieka.
     
     WYMIAR SAKRALNY
     To, o czym nie bardzo da się opowiedzieć, a co znakomicie czują ci, którym dane było choć raz doświadczyć. Pisanie jako rytuał. Oderwanie od codzienności, zatrzymanie się w biegu, wkroczenie w inny wymiar. Refleksja wybiegająca poza nurt codziennych myśli. Dotknięcie tematów, o których nie rozmawia się „tak po prostu". Użycie słów, których mowa codzienna nie wytrzymuje. Zagłębienie się w siebie i medytacja. Poczucie własnej małości i własnej mocy – elementarne doświadczenie sztuki. Blog daje - wreszcie! – możliwość tworzenia.





Artykuł pochodzi z pisma „Meble” 4 (2002)

wersja do wydrukowania