Witryna Czasopism.pl

nr 4 (157)
z dnia 5 lutego 2006
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

KLATA IN PROGRESS

Posiadacz paszportu „Polityki” za rok 2005, w kategorii teatr nominowany wcześniej już dwukrotnie, otrzymał tę nagrodę za „nowatorskie i odważne odczytywanie klasyki, za pasję i upór, z jakim diagnozuje stan polskiej rzeczywistości i bada siłę narodowych mitów”. O wkład w sukces medialny reżysera stara się także „Gazeta Wyborcza”, typująca w stołecznym redakcyjnym gronie do nagrody Wdechy 2005 w kategorii Wydarzenie Roku zorganizowany przez Instytut Teatralny im. Z. Raszewskiego retrospektywny przegląd jego spektakli – Klata Fest. Przenikliwe spojrzenie trzydziestoletniego mężczyzny z irokezem znane jest warszawiakom z licznych plakatów, które w grudniu ubiegłego roku pojawiły się na stołecznych ulicach.

Jana Klaty po prostu trudno nie zauważyć: istnieje artystycznie, ideowo, środowiskowo i medialnie. Zarówno z jego teatrem, jak też z osobą reżysera trzeba się zmierzyć, inaczej nie odbędziemy ważnej lekcji polskiej sztuki najnowszej, sugerują autorzy wrocławskiego „Notatnika Teatralnego”. Ostatni numer pisma [38 (2005)] oferuje więc szeroki wybór tekstów syntetyzujących dotychczasowy dorobek Klaty, rozmowy ze współtwórcami jego przedstawień, aktorskie świadectwa współpracy z reżyserem oraz analizy poszczególnych spektakli, w tym niewątpliwie cenne omówienie jego debiutanckiego spektaklu warsztatowego Uśmiech grejfruta (tytułowy błąd ortograficzny świadomy i zamierzony), którego zabrakło w stołecznym przeglądzie.

Refleksję nad teatrem Jana Klaty polecam szczególnie osobom nieznającym ani wspomnianego Uśmiechu grejfruta, ani Rewizora czy Lochów Watykanu, H. według Hamleta, …córki Fizdejki, Nakręcanej pomarańczy, Fanta$ego, ani najnowszej krakowskiej adaptacji Trzech stygmatów Palmera Eldritcha według Philipa Dicka – „Notatnik” czyta się świetnie, ponieważ analizowany i interpretowany materiał artystyczny służy jednocześnie do diagnozowania współczesnego świata. Myśl teatralna Klaty krąży bowiem wokół polskiej religijności i wiary, rodzimej tożsamości narodowej zderzonej z unijnymi, europejskimi wartościami, wokół naszych mitów narodowych, w tym głównie romantycznych i solidarnościowych, skonfrontowanych z wymogami rynku oraz filozofią pieniądza, jak też wokół języka odzwierciedlającego brutalność, przemoc i seksizm, obecne w otaczającym nas świecie.

Walczę z pokusą omówienia tekstów krytycznych zamieszczonych w „Notatniku” zgodnie z kluczem ideowym oraz estetycznym, zamykającym się w formule: „Powiedz mi, co myślisz o Klacie, a powiem ci, kim jesteś” – różnorodne grono autorów piszących o reżyserze tworzą m.in. Roman Pawłowski, Łukasz Drewniak, Sławomir Sierakowski, Rafał Węgrzyniak, Jacek Sieradzki, Piotr Gruszczyński i Robert Stiller. Nie zaskakuje mnie odmienność ich wniosków oraz kierunek refleksji – wymieniona tematyka spektakli prowokuje przede wszystkim do starć światopoglądowych, a dopiero na drugim miejscu artystycznych. Dlatego spróbuję raczej pokazać wyłaniający się z ich tekstów „portret artysty”, który przekłada się na zjawisko wielowymiarowego, niejednoznacznego i niepokornego teatru Jana Klaty.

Pierwsza nasuwająca się myśl to nowa przestrzeń dyskursu publicznego wykreowana przez reżysera, która stanowi o jego wyjątkowości w rodzimym środowisku „młodych zdolniejszych” – Klata traktuje przedstawienie jako swoisty manifest niezgody na współczesną miałkość ideową. Jak pisze Rafał Węgrzyniak w tekście Niepoprawny, „spektakle Klaty wyłamują się z dominującego w mediach i sztuce dyskursu liberalno-lewicowego podporządkowanego politycznej poprawności”. Można ten fakt interpretować jako opowiedzenie się po stronie sztuki zaangażowanej, rozumianej jako „wybór na obszar artystycznego zainteresowania zasad istniejącego porządku, kształtu kultury, mechanizmów rządzących życiem danego społeczeństwa w danej epoce. Artysta zaangażowany otwiera wrota krytyki społecznej”, dodaje Sławomir Sierakowski w artykule Uderz silniejszego!. W konsekwencji Klata został mianowany na artystę tworzącego „najbardziej skondensowany koncentrat niepoprawności politycznej, jaki można sobie wyobrazić”, jak pisał po …córce Fizdejki Piotr Gruszczyński w „Tygodniku Powszechnym”. Roman Pawłowski sugeruje zaś, że samo oglądanie przedstawień Klaty jest „formą aktywnego udziału w polityce”, a wręcz „politycznym aktem i wypełnieniem obywatelskiego obowiązku” (Głosujcie na Klatę!). Tym samym wybierając się na spektakl Jana Klaty, powinniśmy pamiętać, że opowiadamy się za modelem rzeczywistości łączącym konserwatywno-katolickie przekonania z kulturą masową. Klata próbuje uprzytomnić istnienie alternatywy dla merkantylnego i cynicznego świata, opowiada się bowiem za życiem w tradycyjnej rodzinie i wspólnocie narodowej, za przestrzeganiem chrześcijańskich przykazań i nakazów miłości bliźniego, co umieszcza go ideologicznie obok przedstawicieli postmodernizmu katolickiego rodem z „Frondy”, o czym pisze Rafał Węgrzyniak.

Druga myśl towarzysząca lekturze „Notatnika” dotyczy tego, co stanowi esencję „portretu artysty”, a więc jego relacji ze światem na płaszczyźnie osobistej i zawodowej. Klata nie pojawił się znikąd, aby równie niespodziewanie, jak też intensywnie zaistnieć w stołecznym świecie kulturalnym, zgarniając jego nagrody. Kronika opracowana przez Jarosława Minałtę przypomina o dwuletnich studiach Klaty, rodowitego warszawiaka, w tutejszej Akademii Teatralnej, którą zamienił na krakowską. Jego profesor, Krystian Lupa, w rozmowie z Łukaszem Maciejewskim (Dziwny dynamit) wspomina ambiwalentne uczucia ogarniające go w kontakcie z tym „bardzo ostro widzącym człowiekiem, spostrzegawczym, mającym szczególne poczucie humoru. Ale czasami wydawał się takim przygłupem albo hochsztaplerem”, który w dodatku nie mówił językiem przyczynowo-skutkowym. Lupa przyznaje, że artystyczna wizja Płatonowa oliwkowego przygotowanego samodzielnie przez Klatę jako projekt dyplomowy była rewelacyjna. Do dziś wszystko, co wiąże się z młodym reżyserem, interesuje go i drażni, bo „czegoś się po nim spodziewa i na coś liczy”. „[Klata] należy do twórców, którzy noszą w sobie stygmat nowego pokolenia. Ten dziwny dynamit, który powoduje, że kompletnie inaczej widzi świat, rzeczywistość, ludzi”, podsumowuje Krystian Lupa.

Klata należy do pokolenia reżyserów, którym w debiucie pomogła zmiana mentalności dyrektorów rodzimych scen, ich polityka promowania młodych i świeżych reżyserów z nadzieją na komercyjny sukces oraz zaistnienie w skali krajowej, o czym przekonuje Łukasz Drewniak w tekście Kosmonauci polskiego teatru. Kilkuletnie bezrobocie to doświadczenie młodego reżysera przekuwane teraz w szczególną energię artystyczną oraz wyraźny, lewicujący światopogląd przejawiający się w uwrażliwieniu na sprawy społeczne. Klata lideruje grupie młodych reżyserów, w której znaleźli się m.in. Agnieszka Olsten, Michał Zadara i Piotr Waligórski, mającej własne poglądy na Polskę i świat, odpowiedni wizerunek oraz źródła estetyki osadzone w nowoczesności i mediach. Jest to formacja pokoleniowa manifestująca „koniec mody na kosmopolityzm, dekadencję, eskapizm i teatralny clubbing kojarzony z wczesną fazą naporu młodych zdolniejszych”, jak pisze Drewniak.

Trzecią myśl, składającą się na portret Klaty, kształtują wypowiedzi jego współpracowników: aktorów, scenografów oraz teatralnych pracodawców. Wszyscy zgodnie zauważają intensywność przygotowań do spektaklu oraz konsekwencję reżysera w tworzeniu własnej wizji, zaświadczają też o deklarowanej przez niego w wywiadach odpowiedzialności za przedstawienie oraz próbie udoskonalania go (Klata nie kończy pracy nad spektaklem w dniu premiery, podobno bywa na większości swoich przedstawień długo po pierwszym wystawieniu, aby później wnieść poprawki). Ten sielski obrazek zakłócają jednak ambicjonalność oraz tyrańskie skłonności Klaty, interpretowane przez część aktorów jako „obrona własnej koncepcji artystycznej”, przez innych zaś jako dążenie do „autorskiego przedstawienia”. „Klata z założenia nie akceptuje sprzeciwu wobec swoich pomysłów. (…) Jest dobrze psychologicznie przygotowany do pracy. Wie, że aby osiągnąć efekt, jednego aktora trzeba drażnić, niemal zniszczyć, innego głaskać”, mówi Andrzej Szubski grający u Klaty Naczelnika w Rewizorze. „Trudny, konfliktowy, wrzeszczący, a jak nie prosi i nie grozi, miażdży argumentami” – podsumowuje dyskusję Katarzyna Migdałowska, zadając na końcu pytanie dyrektorce wałbrzyskiego teatru, Danucie Marosz: „Czy mimo wszystko zaryzykowałaby pani powtórkę?”. „Bez wahania.”

Pisząc o teatrze Jana Klaty, nie roszczę sobie prawa do jedynej słusznej interpretacji jego osoby i dzieła – tym bardziej że przechodzi ono okres wznoszący, określany po angielsku jako work in progress. Reżyser deklaruje, że interesuje go wyłącznie realizacja kolejnych projektów oraz ciągły rozwój na wszystkich możliwych frontach. Nas, jako widzów i krytyków, czeka więc praca twórczej analysis in progress, jeśli nie chcemy oglądać w tym biegu wyłącznie jego znikającego w oddali irokeza.

Beata Pieńkowska

Omawiane pisma: „Notatnik Teatralny”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
Sen o Gombrowiczu
GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
felieton ___CO MA GWÓŹDŹ DO ŻELAZKA, CZYLI OBRONA GOMBROWICZA

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt