Witryna Czasopism.pl

nr 35 (152)
z dnia 12 grudnia 2005
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

RZECZYWISTOŚĆ W LUSTRZE FANTASTYKI

„Czas Fantastyki” to młodsze dziecko Macieja Parowskiego, który nie mogąc realizować swoich ambicji oraz zamierzeń na łamach „Nowej Fantastyki” (choć i tak ją współredaguje), postanowił stworzyć inny, całkowicie autorski i niszowy projekt. „Czas Fantastyki” różni się zdecydowanie na plus od „Nowej Fantastyki”, a podtytuł periodyku „Dwumiesięcznik dla zaawansowanych” nie jest czczą obietnicą czy chwytem reklamowym. Redakcja będzie musiała jednak zmodyfikować cykl wydawniczy z dwumiesięcznika na kwartalnik, bo jak to zazwyczaj bywa w przypadku prasy nienastawionej na komercję, czytelników nie ma wcale tylu, na ilu się liczyło, co w oczywisty sposób przekłada się na finanse. Dlatego też pismo wygląda bardzo skromnie. Zeszytowy format, 64 strony i niewyszukana szata graficzna, niepozbawiona jednak smaku, bo częściowo odpowiedzialny jest za nią Tomasz Niewiadomski, twórca komiksowy, cechujący się oryginalną, groteskową kreską.

Jednak wrażenia wizualne nie powinny nas zmylić, bo „Czas Fantastyki” jest przede wszystkim bogaty w treść, a artykuły nie są powierzchowne ani nie dotykają jedynie spraw bieżących czy tematów na topie. W najnowszym 4 (5) 2005 numerze znalazło się również miejsce na literaturę. Jacek Cyran w opowiadaniu Pieśń pająka łączy fantastykę z analizą socjologiczną PRL-u. Odniesień do rzeczywistości nie brakuje również we fragmencie powieści Marka Oramusa Nieustraszony zabójca lampionów. Obok prozy autora Rozważań nad piątym piwem redakcja umieściła obszerny szkic Roberta Klementowskiego o życiu i twórczości Oramusa. Klementowski skrzętnie i pieczołowicie odtwarza ewolucję literacką Oramusa, interpretuje jego twórczość w kontekście wydarzeń politycznych w latach 80., a także określa pisarza jako jednego z najbardziej utalentowanych autorów soc-fiction (czyli łączących analizę socjologiczną z fantastyką). Jednak Klementowski w finale swojego szkicu gani Oramusa za to, że ten nie potrafi wrócić do swojej kondycji twórczej z lat 80. Sam tekst Klementowskiego jest o tyle cenny, że zawiera wiele istotnych informacji. Publicysta świetnie pokazuje główne pola zainteresowań Oramusa oraz przyczyny, które skłoniły go do uprawiania pisarstwa zaangażowanego, przewrotnego i zwróconego przeciwko klasycznej, „czystej” science fiction. Klementowski jednak, choć niewątpliwie jest specjalistą w tej dziedzinie, miejscami swój wywód prowadzi monotonnie, a nawet dość przewidywalnie.

Kłopotów z przystępną formą nie ma natomiast Jaga Rydzewska, która w tekście Pan Zagłoba na Planecie Małp portretuje Gilberta Keitcha Chestertona, pisarza słabo znanego w Polsce, bo też rzadko tłumaczonego. Chesterton był tuż obok Lewisa i Tolkiena jednym z prekursorów fantasy, a ponadto swoją twórczością przełamywał konwencje gatunkowe. W swoich książkach łączył elementy powieści parabolicznej, kryminału i fantastyki, nie stronił również od refleksji filozoficznej. Wszystko to sprawiło, że ów autor tworzący na początku XX wieku fascynował m.in. Franza Kafkę, Terry’ego Pratchetta czy Neila Gaimana. Rydzewska rysuje portret niezwykle barwnej postaci o zaskakującej wyobraźni, zdolności do kreacji oryginalnych fabuł i odznaczającej się talentem przewidywania. Chesterton bowiem w swojej powieści z 1914 roku pokazał Anglię zdominowaną przez teologię muzułmańską oraz konflikt między kulturą chrześcijańską a islamem. Tekst Rydzewskiej jest największym atutem tego numeru „Czasu Fantastyki”. Miejmy nadzieję, że takie szperanie po archiwach i sięganie do źródeł fantastyki nie będzie jednorazowym przedsięwzięciem.

Z archiwów pora przenieść się do piekła za sprawą Marka S. Huberatha i jego najnowszej powieści Miasta pod skałą, w której autor opowiada właśnie o zaświatach. W rozmowie z Krzysztofem Głuchem Huberath roztrząsa naturę diabła, możliwość udowodnienia jego istnienia, a także przejawy jego obecności w takich wydarzeniach jak Holocaust. Huberath patrzy na wszystko z pozycji osoby wierzącej i momentami za bardzo zwalnia ludzi od odpowiedzialności za nieszczęścia tego świata, tym samym przypisując wszelkie negatywne działania istocie uosabiającej metafizyczne zło. Choć wywiad na początku jest ciekawy, z czasem obydwaj rozmówcy schodzą z problematyki światopoglądowej i zagłębiają się w treść Miast pod skałą. Szkoda.

Z ochotą czyta się za to felieton Proletariusze wszystkich magii, łączcie się!, w którym Jacek Dukaj dzieli się z wrażeniami po lekturze nieopublikowanej jeszcze w Polsce powieści Iana R. MacLeoda The Light Ages. Dukaj w jasny i klarowny sposób przedstawia oryginalność świata MacLeoda, który stworzył powieść fantasy przedstawiającą alternatywny rozwój Anglii w XVII wieku. Warunki ekonomiczne i gospodarcze są niemal identyczne, ale Anglia Iana R. MacLeoda wyróżnia się jednym istotnym szczegółem. Jej mieszkańcy odkrywają eter, źródło magii, uzyskiwanej tak jak tradycyjne kopaliny. Kontrola nad nim daje możliwość rozwoju przemysłowego, a także trzymania w ryzach porządku społecznego. Tekst Dukaja nie jest zwykłą recenzją, lecz pretekstem do pokazania, jak inteligentnie wykorzystać możliwości gatunku, jakim jest fantasy, do kreacji utworu z wyraźną myślą zamiast kolejnego czytadła ze smokami w roli głównej. Felieton Dukaja – choć krótki – zawiera więcej treści niż obszerne rozważania teoretyczne.

Za to zbyt wiele treści nie znajdziemy w bloku tekstów poświęconych mandze. Zamiast trzech zupełnie bezpłciowych recenzji najnowszych japońskich filmów Ruchomy zamek Hauru, Appleseed oraz Casshern Arkadiusz Grzegorzak mógłby pokusić się o obszerniejszy szkic o specyfice filmów Miayazakiego. Z resztą tezy wysuwane przez Grzegorzaka też wydają się momentami absurdalne. Pisze on, że „popularność mangi i anime ma w Europie wymiar niszowy”. W Polsce przynajmniej fanów mangi i anime jest więcej niż miłośników tradycyjnego komiksu. Wydawcy wprowadzają na rynek coraz więcej mangowych serii, a rezygnują z tytułów frankofońskich. I choć publicysta w swoim wywodzie starał się wytłumaczyć, co łączy wybitne filmy anime, ostatecznie tego nie robi, zostawiając czytelników z niedosytem. Zupełnym nieporozumieniem jest również szkic Bartosza Kurca o Akirze. Traktuje właściwie o tym, co każdy fan mangi doskonale wie. Cóż, blok mangowy powinien zdecydowanie trafić na łamy „Nowej Fantastyki”, a nie do „dwumiesięcznika dla zaawansowanych”.

Trzeba jednak przyznać, że Maciej Parowski w „Czasie Fantastyki” trzyma poziom i realizuje swoje zamierzenia. Zawsze chciał promować i prezentować taką fantastykę, w której można polemizować z rzeczywistością, krytykować ją czy snuć alternatywne wizje jej rozwoju, co widać właśnie w doborze tekstów. To chyba jedyne pismo na rynku, które podchodzi do tego gatunku poważnie i wymaga od niego czegoś więcej niż rozrywki. Gdyby to zależało ode mnie, „Czas Fantastyki” widziałbym jako periodyk czysto publicystyczny, bez recenzji czy fragmentów prozy. Ale i w obecnej formie jest godny uwagi.

Sebastian Frąckiewicz

Omawiane pisma: „Czas Fantastyki”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
UKRAIŃSKIE AKCENTY
STO LAT... I OBY WIĘCEJ!
OFF CZYLI ON

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt