Witryna Czasopism.pl

nr 33 (150)
z dnia 22 listopada 2005
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

ZOSTAŃ REDAKTOREM „NOWEJ FANTASTYKI”!

Zwykle nie czytam wstępniaków ani wprowadzeń do pism, ale tym razem coś mnie skłoniło do odstąpienia od tej reguły. Warto było – otóż okazuje się, że z ekipy „Nowej Fantastyki” odchodzi jej naczelny, Arkadiusz Nakoniecznik, który przy okazji swojego pożegnania z czytelnikami ogłasza konkurs na nowego szefa miesięcznika. To nie żarty, więc jeśli czytasz te słowa, a fantastykę masz w jednym palcu, śmiało startuj i napisz nam coś o sobie – mniej więcej w tych słowach zwraca się do miłośników „Nowej Fantastyki” jej były już naczelny. Czyżby „Nowa Fantastyka” potrzebowała zmian? Jeśli spojrzymy na niektóre teksty z bloku Temat miesiąca, zobaczymy, że modyfikacje zdecydowanie by się przydały. W listopadzie motywem przewodnim jest zagadnienie niezwykle ogólne – fantasy. Poświęcono mu cztery artykuły, a redakcja chyba rozmyślnie postarała się o ich wewnętrzną równowagę. Od rozmowy z Anną Brzezińską oraz artykułu Jana Stradowskiego Fantasy naukowa trudno się oderwać. Natomiast teksty Pieśnią i toporem: berserkowie Łukasza Malinowskiego oraz Elfy – przewodnik po Europie Michała Choińskiego prędzej znalazłyby miejsce w jakimś periodyku dla gimnazjalistów, zamiast zajmować je w specjalistycznym piśmie. Jeśli ktokolwiek w minimalnym stopniu zna mitologię skandynawską lub czytał popularną swego czasu książkę Wojownicy i wilkołaki Leszka Pawła Słupeckiego, niech sobie lekturę Malinowskiego daruje. To samo tyczy się tego, co prezentuje Choiński. W tym wypadku można się nawet nieco wzburzyć, bo na zajmującej dwie strony mapie Europy autor umieścił cztery skromniutkie tabelki, a w każdej z nich zdawkowo przedstawił wizerunki elfów w danym kraju: Irlandii, Szkocji, Szwecji i Niemczech. Informacje nie wykraczają poza powszechnie znane wiadomości, forma zaś, w jakiej zostały podane, uwłacza inteligencji każdego myślącego człowieka. Rozumiem, że w czasopismach wciąż obowiązuje tendencja do wspierania tekstów wykresami czy wytłuszczeniami, ale żeby cały artykuł zmieniać w zestaw tabelek, to gruba przesada. Stratę miejsca i czasu w postaci tych kilku nieudanych stron rekompensuje nam wspomniany wywiad z Anną Brzezińską, trzykrotną zdobywczynią nagrody Zajdla i założycielką wydawnictwa Runa. W rozmowie z Maciejem Parowskim, Arkadiuszem Nakoniecznikiem i Błażejem Dzikowskim o naturze fantasy Brzezińska broni się przed podawaniem jakiejkolwiek definicji tego gatunku. Jednocześnie nie zgadza się z opinią, że fantasy jest gorszą siostrą science fiction i zwykłym pociągowym czytadłem bez żadnych głębszych sensów. Na pierwszy rzut oka widać starcie między Parowskim, zwolennikiem twórczości zaangażowanej, który chciałby, aby literatura komentowała sprawy bieżące, a Anną Brzezińską. Autorka Wód głębokich jak niebo zdecydowanie nie zgadza się z taką wizją pisarstwa, w dodatku określa fantasy jako gatunek bardzo elastyczny, za pomocą którego można przedstawić sprawy bardziej uniwersalne, choćby system wartości ludzi żyjących w świecie, gdzie obecność istot nadprzyrodzonych i myślenie mityczne są wciąż żywe. Do tego właśnie potrzebna jest magia, która w fantasy nie powinna być tylko sztafażem, ale mocą napędzającą alternatywne światy. Wprawdzie teoria Brzezińskiej wydaje się bardzo atrakcyjna, jednak raczej niewielu polskich pisarzy stosuje się do niej i nadaje swoim dziełom jakiś wymiar antropologiczny czy filozoficzny. Z postulowanym przez Brzezińską podłożem psychologicznym także bywa różnie – na ogół pisarze konstruują swoich bohaterów bardzo stereotypowo, wzorując się na klasycznych utworach. Cenna jest uwaga Brzezińskiej, że w Polsce nadal literaturę dzieli się na główny nurt i fantastykę, a nie na literaturę popularną i wysoką. Trudno się z tym nie zgodzić, a jeśli już dokonuje się podziału na „masowe” i „wysokie”, fantastyka przeważnie trafia do tej pierwszej grupy, bez względu na treść. Czasami okazuje się, że doskonałe dzieła fantastyczne są zbyt dobre, by określać je mianem „fantastyka”, recenzenci zaś mają problem z ugryzieniem takiej pozycji, co było doskonale widoczne chociażby w przypadku Innych pieśni Jacka Dukaja. O powadze fantasy i wyobrażeń fantastycznych pisze również Jan Stradowski (Fantasy naukowa), który przekonuje, że baśnie dawnych ludów i wiara w krasnoludy, niziołki czy trolle nie są bezpodstawne. Dowodzi tego chociażby odnalezienie tzw. człowieka z Flores, istoty ludzkiej, której dorosły osobnik miał niecały metr wysokości. Homo floresiensis został odkryty w Indonezji, a pamięć o nim do dziś żyje wśród miejscowych. Hobbici to zresztą niejedyna fantastyczna rasa, o której przeczytamy u Stradowskiego, w tekście bardzo rzetelnym i popartym solidną wiedzą naukową. Patrząc na dział publicystki w listopadowym numerze pisma, rzeczywiście warto zastosować podział Brzezińskiej na czysto rozrywkowe i ambitne podejście do fantasy. W dziale literackim, chociaż moglibyśmy spodziewać się przewagi orków i elfów, tak się nie dzieje, a temat przewodni numeru nie wywarł wpływu na selekcję opowiadań. W sekcji zagranicznej zdecydowanie najlepszym tekstem są Szatańskie strofy Ondřeja Neffa. Pisarz w niezwykle zwarty, aczkolwiek pełen treści sposób przedstawia losy zwykłego mężczyzny, w którego nagle wstępuje szatan. Bohater musi pokonać go w tradycyjny sposób, a więc czyniąc cuda. Z czasem okazuje się, że pan Petráček zostaje przez katolickiego kardynała, dalajlamę i ajatollaha Sistaniego wytypowany na nowego zbawiciela – i sprawdza się w tej roli znakomicie, a nawet zbyt dobrze. Opowiadanie zrealizowane w konwencji powiastki filozoficznej podejmuje polemikę z ideą boskiego miłosierdzia, pełne jest nawiązań literackich, odniesień do doktryn teologicznych i specyficznego humoru naszych południowych sąsiadów. Gdy czytamy Szatańskie strofy, od razu wracamy myślą do spostrzeżenia Brzezińskiej, bo tekst Neffa mógłby się ukazać tak naprawdę w każdym piśmie literackim, a o jego fantastyczności decyduje fakt, że to właśnie „Nowa Fantastyka” zdecydowała się na jego druk. Podobnej tezy nie odważyłbym się jednak wysunąć w przypadku opowiadania Skrzatołap Piotra Patykiewicza, który wkrótce zadebiutuje – jak informuje redakcja – klasyczną powieścią fantasy. Sam Skrzatołap to fantasy bardzo słowiańskie, rubaszne i czerpiące z twórczości Andrzeja Sapkowskiego. Ale w tutaj nie jest to bynajmniej wada. Patykiewicz ma niezwykle giętki, sprawny styl i dobry słuch językowy. Ponadto świetnie bawi się konwencją, ukazując rodzime skrzaty jako wredne i niezbyt rozgarnięte istoty zajmujące się głównie dręczeniem ludzi. Jeśli powieść Patykiewicza będzie równie zgrabnie napisana, z pewnością spodoba się miłośnikom fantasy. Cóż, zaletą „Nowej Fantastyki” wciąż są teksty literackie, a sporym minusem – część publicystyczna. Czy nadal tak będzie? O tym na pewno zadecyduje nowy naczelny, ale byłoby przykro, gdyby rzeczy ambitniejszych miłośnicy światów alternatywnych musieli szukać tylko w niskonakładowym „Czasie Fantastyki”.

Sebastian Frąckiewicz

Omawiane pisma: „Nowa Fantastyka”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
„TEKSTY DRUGIE”
I KRĄG ICH PRZYJACIÓŁEK
ICH CZTERECH
felieton__GDY MOŻESZ TO ROBIĆ

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt