nr 33 (150)
z dnia 22 listopada 2005
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Uznajemy się za społeczeństwo tolerancyjne w sprawach obyczajowych oraz światopoglądowych – na przekór poznańskiemu świadectwu z ostatnich dni, kiedy do głosu doszło zniecierpliwienie manifestacjami poparcia dla homoseksualistów, jak czytamy w oficjalnych interpretacjach. Zasadniczo nie przeszkadzają nam też żydowskie, muzułmańskie, prawosławne ani buddyjskie praktyki religijne – przynajmniej do chwili, kiedy nie zaczną aspirować do roli dominującej religii w Polsce, czemu, szczęśliwie dla katolików, nie sprzyjają ani rodzima kultura, ani tradycja. Zdecydowanie więcej emocji wzbudzają w nas spory ideologiczne oraz polityczne dyskusje toczone w obecnym parlamencie w oczekiwaniu na zaprzysiężenie nowego prezydenta, ale i te zawirowania przeczekamy. Trwając na upatrzonych z góry pozycjach, przyglądamy się cierpliwie rozwojowi wydarzeń – jak zawsze.
Czy ta stabilność przekonań i wyznawanej wiary sprzyja dialogowaniu z innowiercami? Czy mamy powody, aby się obawiać o przyszłość polskiego katolicyzmu w świecie preferującym wartości laickie? Jak rozumieć często słyszaną deklarację: „Jestem ateistą”? Te trzy pytania wyznaczają linię tematyczną listopadowego numeru „Więzi”, który zdominowały dyskusje panelowe zaproszonych do redakcji gości oraz referaty wygłoszone w trakcie wrześniowego Zjazdu Gnieźnieńskiego – międzynarodowego spotkania chrześcijan, współtworzonego przez środowisko „Więzi”. Ta intelektualna wędrówka prowadzi w rejony refleksji egzystencjalnej, religijnej, socjologicznej oraz historycznej, które składają się na wielowymiarowy obraz świata możliwy do zrekonstruowania jedynie poprzez dialog, jak przekonują autorzy artykułów. Przyznaję, że polifonia tych głosów z niejaką trudnością układa się w zgrabną linię melodyczną, ale warto jej się przysłuchać.
Na początek proponuję dyskusję na temat przyszłości religii w Europie, zainicjowaną przytoczeniem socjologicznej teorii, która podkreśla ścisły związek między modernizacją oraz postępującą sekularyzacją społeczeństw. To przekonanie zweryfikowała jednak rzeczywistość, coraz częściej zainteresowana religią. Ks. Paul M. Zulehner z Uniwersytetu Wiedeńskiego przypomina, że „wskaźniki religijności w wielkich miastach europejskich – takich jak Lizbona, Wiedeń czy Bruksela – wyraźnie się zmieniają. Pojawia się wiele nowych inicjatyw religijnych. (…) Z całą pewnością duchowość ma więcej szans niż laickość. Co charakterystyczne, ta duchowość często nie pochodzi jednak z Kościołów, lecz niemal z wnętrza kultury świeckiej. Ci ludzie niekoniecznie trafiają też do tradycyjnych Kościołów”. Przed chrześcijaństwem stoi więc zadanie przyciągnięcia do siebie wiernych, którzy pragną zaspokoić potrzebę duchowości, a jednocześnie zachowanie wszystkich elementów składających się na chrześcijańską tradycję oraz jej odrębność. „Symbole religijne rodzą się i umierają. My żyjemy w czasach, gdy umierają one i tracą znaczenie o wiele szybciej niż w przeszłości”, zauważa pisarz i eseista Krzysztof Dorosz, dla którego współczesna duchowość, mimo że wyrasta z sekularyzacji, jest świadectwem rozpaczliwego poszukiwania wiary. „Laickie spojrzenie na świat wcześniej czy później prowadzi do rozpaczy”, twierdzi dyskutant. Wtóruje mu Iwan Żelew, profesor teologii prawosławnej, przypominając, że „sama moralność nie zapewnia zbawienia duszy”. Wyrażając swoje zaskoczenie głęboką moralnością ludzi niewierzących, z jaką niejednokrotnie się spotykał, postuluje jednak zwrot ku praktykom religijnym przybliżającym do zbawienia – celu łączącego wszystkich chrześcijan. Dodatkowo pamiętajmy jednak, mówi socjolog polityki i religii, José Casanova, że „kwestią podstawową dla Europy dzisiaj jest dialog między światem laickim a światem religijnym”, w którym Polacy mają do odegrania szczególną rolę: chlubiąc się swoją katolickością oraz wolnością obywatelską w zjednoczonej Europie, niech pokażą jej, że „nowoczesność i katolicyzm mogą bardzo dobrze ze sobą współistnieć”.
Druga rozmowa numeru skupia się na rozważeniu, „w co wierzy ten, co nie wierzy”, a więc na doświadczeniu absolutnej pustki wpisanej w deklarowany przez wielu ludzi ateizm. Może w tej perspektywie istnienie ziemskiego świata nie potrzebuje wytłumaczenia opartego na kategoriach zaczerpniętych z jakiegoś „zaświata”? – pyta Jerzy Sosnowski. Ks. Jerzy Bagrowicz chciałby zaś tłumaczyć ateizm jako świadectwo nieobojętności poparte często niezgodą na „kościelne” rozumienie wiary. Charakteryzuje ono ludzi kierujących się innym, niechrześcijańskim i niekatolickim, systemem wartości, dodaje publicysta Sławomir Sierakowski, osoba niewierząca. W podobnym duchu opisuje doświadczenie ateizmu Krzysztof Dorosz, początkowo ateista, obecnie wyznawca Kościoła ewangelickiego, który wiarę ludzi niepraktykujących rozumie jako „otwartość na to, co może nie być Chrystusem w sensie kościelnym, a na co są otwarci ludzie niewierzący”. Czy zatem można uznać człowieka za „nieuleczalnie religijnego”, co sugeruje ks. Tomáš Halίk, socjolog i filozof? Myślę, że najtrafniej podsumowuje tę dyskusję głos Jerzego Sosnowskiego. Zaproponował on definicję człowieka niewierzącego, który nie należy do żadnej wspólnoty wyznaniowej, ale ma rozbudzony instynkt metafizyczny lub też nie doświadcza tajemnicy istnienia, ale angażuje się w służbę wielkiej idei (pewnie coś nam to przypomina – reflektuje się pisarz). Wyodrębnia jeszcze trzecią grupę: ludzi doświadczających pustki istnienia z racji niewyznawania ideologii oraz nieodczuwania głodu tajemnicy. Przy wszystkich zgłoszonych wcześniej przez dyskutantów zastrzeżeniach to ich właśnie można nazwać ateistami.
Jak zaznaczyłam na wstępie, listopadowa „Więź” obfituje w dyskusje i rozważania, więc już pokrótce wspomnę o trzecim panelu redakcyjnym, który skoncentrował się na umiejętności podejmowania dialogu wewnątrz rodzimego katolicyzmu. Jak się zdaje, organizatorzy spotkania zakładali, że rozmowa zyska szerszy kontekst, ale gości najwyraźniej zainteresowały polskie problemy. Pojawił się m.in. temat zaangażowania Kościoła w politykę, podział (sztuczny, jak zaznaczyli dyskutanci wywodzący się ze wszystkich wymienionych dalej instytucji) na grupy skupione wokół Radia Maryja i „Naszego Dziennika”, „Tygodnika Powszechnego”, „Gościa Niedzielnego” oraz „Christianitas” i „Frondy”. Relacja Kościoła ze światem zewnętrznym, a w szczególności jego stosunek do liberalizmu jako kultury oraz ideologii, stał się swoistym lejtmotywem panelu, zakończonego przykładami wszechobecnej, wielostronnej agresji wobec różnych środowisk kościelnych. Jak brzmi więc odpowiedź na postawione w tytule pytanie: czy potrafimy ze sobą rozmawiać? Marek Jurek z „Christianitas” przypomina, że „społeczeństwo obywatelskie, społeczeństwo wolne wymaga tego, żebyśmy ze sobą rozmawiali”, przez co powinniśmy rozumieć, jak dopowiada Marcin Przeciszewski, podejmowanie dialogu opartego na „przekazaniu poglądów, argumentów, wizji świata, ale z zachowaniem szacunku dla partnera, niezależnie od tego, jaki on jest”.
Redaktorzy „Więzi”, wybierając do druku część referatów wygłoszonych w czasie Zjazdu Gnieźnieńskiego, najwyraźniej zachęcają katolików do podejmowania dialogu także z innymi wyznaniami. Proponują na początek wsłuchanie się w głos żydowski (artykuł Żydzi: współgospodarze czy goście?), przypominający krótko europejską historię narodu wybranego w XX wieku w kontekście przyznawanych mu, a później odbieranych praw obywatelskich i religijnych.
Znaczenie chrześcijaństwa w pluralistycznej pod względem etnicznym, kulturowym i religijnym Europie rozważane jest także w referacie Michaela L. Fitzgeralda. „Gdy mówimy o chrześcijańskich korzeniach Europy, znaczy to po prostu, że chrześcijaństwo ma znaczenie dla europejskiej tożsamości jako niezbędny punkt odniesienia”. Nie zwalnia nas to jednak od obowiązku dialogowania z muzułmanami, Żydami i buddystami, pisze pełnomocnik watykański od spraw dialogu międzyreligijnego.
Gotowość do podjęcia tej rozmowy deklaruje też w imieniu europejskich muzułmanów ich duchowy przywódca, mufti Mustafa Cerić, podkreślając w swoim artykule trud odpowiedzialności za zamachy z 11 września 2001 roku, 11 marca 2004 roku oraz 7 lipca 2005 roku. „Apeluję do Europejczyków (…): nie wińcie każdego muzułmanina przez kolejne dziesięć wieków za to, co się stało w Nowym Jorku, Madrycie i Londynie”. Odcinając się od ataków terrorystycznych, zakorzenionych według autora w nienawiści terrorystów do świata oraz samych siebie, Mustafa Cerić deklaruje: „Jesteśmy europejskimi patriotami i mamy prawa i obowiązki, które się z tym wiążą. Mamy własne, europejskie doświadczenia islamskie.”
Nie powiem nic oryginalnego, przypominając, że trudność podejmowania dialogu polega na umiejętności słuchania oraz rozumienia. Zbyt wiele rzeczy we współczesnym świecie nas irytuje, by jeszcze otwierać się na argumentację innych, zwłaszcza kiedy może ona podważyć nasz system wartości. Trzeba uwewnętrznić potrzebę dialogowania – przekonują jednak wytrwale autorzy listopadowej „Więzi”. Ustawiają poprzeczkę wysoko, proponują bowiem zacząć od deklaracji religijnych. Jak spadać, to z wysokiego konia – głosi ludowa mądrość. Słuchając jej, musimy zawierzyć, że kolejny temat poddany dyskusji będzie już o wiele łatwiejszy.
Omawiane pisma: „Więź”.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt