nr 32 (149)
z dnia 12 listopada 2005
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Uczestniczyłam niedawno w krótkiej dyskusji na temat filmu Giacoma Battiata Karol – człowiek, który został papieżem. Nie zdziwiły mnie ani wstrzemięźliwość ocen portretu psychologicznego młodego papieża, ani oburzenie dyskutantów na zaprezentowaną we włoskim filmie historię Polski. Od momentu pojawienia się Karola na ekranach zarysowała się bowiem pewna ambiwalencja w jego odbiorze: powstrzymujemy się od zdefiniowania roli Karola Wojtyły w życiu społecznym i politycznym polskiego narodu, a jednocześnie nie podobają nam się uproszczenia, których dopuścili się włoscy twórcy, prezentując czterdzieści lat z naszej historii. Ta sprzeczność fascynuje i skłania do refleksji - jak wytłumaczyć fakt, że z jednej strony przyznajemy sobie moralne i historyczne prawo do budowania legendy „naszego papieża”, a jednocześnie w interpretacji życia i pontyfikatu tego wyjątkowego Polaka daliśmy się wyprzedzić innym?
Na tym tle obiecująco przedstawiają się rozmowy ze świadkami historii mającymi szczęście przyjaźnić się lub pracować z Janem Pawłem II. Listopadowy numer „Przeglądu Powszechnego” (11/2005) zawiera rozmowę z Tadeuszem Mazowieckim o kardynale Wojtyle - romantyku i poecie rozmiłowanym w historii Polski okresu jagiellońskiego, przed którym stanęło zadanie wpisania swojej narodowości w uniwersalizm roli papieża. Rozmówca Stanisława Opieli SJ przypomina o przyzwyczajeniu wiernych Kościoła katolickiego „do tego, że papieżami są Włosi czy papieże są Włochami. (…) Tymczasem ten papież stanął przed problemem, jak pogodzić to swoje zakorzenienie, niezwykle silne, i tę rolę oraz misję uniwersalną, którą ma podjąć”. Jednym z elementów wielkości Jana Pawła II była właśnie owa umiejętność łączenia, „dziedzictwo ciągle dla nas niedościgłe”.
W warstwie historycznej, jak mówi dalej były premier, warto pamiętać o przeciwstawieniu osoby kardynała Wojtyły Prymasowi Tysiąclecia, jakiego dokonywały władze komunistyczne z nadzieją przejęcia kontroli nad polskim Kościołem. Pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do ojczyzny pokazała jednak społeczną dyscyplinę skierowaną przeciwko zakłamaniu środków masowego przekazu, które starały się tę wizytę zbagatelizować. „Ten element samoorganizacji [m.in. tworzenie świeckich służb porządkowych] i tej siły, jaką to społeczeństwo ma w tej masie, było wielkim przeżyciem, które, w moim przekonaniu, rok później zaowocowało w strajkach na Wybrzeżu”, mówi Tadeusz Mazowiecki. Zwraca też uwagę na fakt, że solidarność została przez Jana Pawła II „inkorporowana do katolickiej nauki społecznej i jednocześnie Solidarność przez duże »S«, czyli ten ruch, uważał on za fenomen, którego nie wolno zniszczyć i że każde rozwiązanie, rozwiązanie rzeczywiste, musi to uwzględniać”. Pamiętajmy więc polskiego papieża nie tylko jako myśliciela katolickiego i filozofa - świat poznał go także jako krytyka zachłannego liberalizmu gospodarczego oraz osobę zasłużoną w doprowadzeniu do ewolucji i upadku komunizmu w Polsce, zdaje się sugerować były premier.
Miejsce Kościoła w historii Europy XX wieku, rozważane w kontekście wystąpień publicznych jego zwierzchnika, skłoniło też do refleksji Giovanniego Salego SJ, a zawarł je w tekście Pius XII i zakończenie II wojny światowej. Cytując obszerne fragmenty dokumentacji kościelnej, włoski historyk Kościoła rekonstruuje okoliczności towarzyszące powstawaniu przemówienia radiowego wygłoszonego przez Piusa XII 2 czerwca 1945 roku, na zakończenie wojny. Papież „wzywał wówczas naród niemiecki do nowej godności i nowego życia i dopuszczał słuszną karę dla winnych zbrodni wojennych popełnionych w czasie wojny, ale potępiał próby ślepego obciążania narodu niemieckiego (…) odpowiedzialnością za zbrodnie popełnione w całej Europie przez nazistów”, poruszył też temat relacji między Stolicą Apostolską a narodowym socjalizmem w najnowszym, radzieckim wydaniu. W komentarzach prasowych do tego przemówienia Piusowi XII wytknięto pominięcie kwestii mordowania narodu żydowskiego. Autor artykułu tłumaczy ten fakt ówczesnym brakiem „dokładnego zrozumienia (psychologicznego, kulturalnego i historyczno-poznawczego) tego, co stało się z Żydami w sercu Europy w ostatnich latach wojny” oraz niewystarczającymi danymi pokazującymi rozmiary tej tragedii. Na tym przykładzie, proponuje Giovanni Sale, „stosowne będzie nieosądzanie przeszłości, także tej niedawnej, naszymi kategoriami (…). Natomiast konieczna staje się pokora oraz umiejętność odczytania wydarzeń w ramach historyczno-czasowych, w jakich się działy”. Nie przekonuje mnie ta wykładnia interpretacyjna – współczesne dyskusje na temat roli Kościoła w czasie II wojny wyznaczają krytyczny stosunek do decyzji podejmowanych wówczas w państwie watykańskim. Dlaczego nie osądzać ich według tych samych kryteriów, jakim podlegały państwa ościenne? A świat, jak się wydaje, już w dniu podpisywania przez Niemcy aktu kapitulacji przeczuwał ogrom okrucieństwa dokonanego za obozowymi drutami.
Wykorzystanie informacji w walce z kościelnymi hierarchami w krajach bloku wschodniego rozważa zaś Tadeusz Kopyś w artykule Inwigilacja Kościołów w Europie Środkowej. Interesują go przede wszystkim lata 60. z racji wzmożenia wówczas działań władz komunistycznych przeciwko instytucjom kościelnym, do czego przyczyniło się nawiązanie międzynarodowej współpracy komunistycznych służb bezpieczeństwa. Na podstawie literatury fachowej, materiałów IPN oraz węgierskiego Instytutu XX Wieku autor rekonstruuje rodzimą współpracę z sowieckim, węgierskim, bułgarskim oraz czechosłowackim resortem spraw wewnętrznych w „uelastycznianiu” polityki Kościoła wobec władz komunistycznych, przypominając o rodzących się już wewnątrz Kościoła nurtach krytycznych, które zaowocowały później opozycją. Meandry historii sprawiły jednak, że ta przyjaźń okazała się szczególnie podatna na upływ czasu – chroniący się kiedyś w kościołach ludzie opozycji teraz nierzadko pozostają w konflikcie z Kościołem.
Uwadze polecam także tekst Jana Kieniewicza Ojczyzna Andrzeja Nowaka, rekonstruujący myśli tego krakowskiego badacza i publicysty na temat stanu i kształtu Polski-ojczyzny, zawarte w tomie Powrót do Polski. Szkice o patriotyzmie po »końcu historii« 1989-2005. Książka ta staje się szczególnie ważna w kontekście naszego włączenia do wspólnoty europejskiej, która oczekuje od nas zdefiniowania naszej tożsamości. Tym samym „nasze przekonania o tym, co składa się na Polskę, muszą się zmierzyć z realiami wytworzonymi w Europie w ciągu minionych stuleci. (…) Ze strony rosyjskiej nadal możemy słyszeć, że warunkiem pojednania jest wyrzeczenie się tradycji łacińskiej. Z europejskiej natomiast zachęca się nas do odwrócenia się od dziedzictwa słowiańskiego”. Jan Kieniewicz, powołując się na Nowaka, proponuje zaś rozważyć kwestię wolności, silnie obecną w naszej kulturze (wolności realizowanej na przekór sposobowi jej spożytkowania po ’89 roku, jak dodaje), oraz ojczyzny w sensie „polskiej wspólnoty narodowej”, interpretowanej przez Prymasa Tysiąclecia jako „wspólnota zarazem naturalna i nadnaturalna”.
Tyle słyszymy ostatnio o braku polskiej tożsamości narodowej czy anachronizmie polskości widzianej przez pryzmat mazurków i kujawiaków, deklarowanego w sondażach katolicyzmu i gościnności. Mam też wrażenie, że coraz rzadziej hasłem rozpoznawczym będą dla nas papież oraz ośmieszana w polskim życiu społecznym i politycznym „Solidarność”. „Spróbujmy wykorzystać listopad do uświadomienia sobie kolosalnego znaczenia pamięci w naszym życiu”, piszą redaktorzy „Przeglądu Powszechnego” we wstępie, zachęcając do zmierzenia się z tym dziedzictwem. „Trzeba pamiętać, trzeba ćwiczyć naszą pamięć”, dodają. Otwierają się archiwa, popularyzowane są wypowiedzi sławnych Polaków, oglądamy coraz więcej materiałów dokumentujących polskie losy. Kościół także coraz chętniej pokazuje nam swoją historyczną twarz – ku pamięci.
Omawiane pisma: „Przegląd Powszechny”.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt