Witryna Czasopism.pl

Nr 26 (143)
z dnia 12 września 2005
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | wybrane artykuły | autorzy | archiwum

CZY JEAN BAUDRILLARD MOŻE BYĆ POŻYTECZNY?

Książki Jeana Baudrillarda (Duch terroryzmu. Requiem dla Twin Towers oraz Pakt jasności. O inteligencji Zła) docierają do nas w kilka lat po wydarzeniach 11 września, które uznać można za ich oś, by tak rzec, fabularną. Stanowią część pokaźnego zbioru tekstów zainspirowanych tamtym zdarzeniem, w Polsce drukowanych przede wszystkim we fragmentach, w tygodnikach, najobficiej na łamach „Gazety Wyborczej”. Docierają w roku śmierci Jacquesa Derridy i Susan Sontag, przedstawicieli formacji zaangażowanych intelektualistów, budowniczych filozofii i estetyki postmodernistycznej, do której należy także Baudrillard, a która się – nieuchronna kolej rzeczy – kurczy. W Polsce lepiej znamy „okolicznościowe” wiersze, których nie oszczędzili nam i sobie poeci wszelkich orientacji i różnego talentu. Warto zapytać o to, co stało się/czy stało się coś z filozofią/w filozofii; w obrazie świata, który proponują nam ci, których wcześniejsze pisma można by uznać, w ich krytycznej wobec cywilizacji części, za profetyczne. Stąd pomysł bloku Rozbieranie znikającego symulakra („Pogranicza” 3/2005) – próba równoległej lektury książek Baudrillarda podjęta przez Dariusza Śnieżko, Piotra Michałowskiego, Jerzego Madejskiego, Andrzeja Skrendo, Pawła Wolskiego i Jerzego Kochana. Punktem wyjścia do ich wypowiedzi był zestaw pytań, które zostały przez Autorów podjęte lub pominięte, a które zamieściłam przed blokiem Rozbieranie znikającego symulakra na prawach wstępnego komentarza, pierwszego wrażenia z tekstu, które zostało następnie pogłębione/unieważnione przez biegłych w piśmie filozofii Czytelników.


*


Instrukcja bardzo wstępna


1. Czy z opublikowanymi właśnie przez Wydawnictwo Sic! książkami Jeana Baudrillarda ożywa czy też umiera postmodernizm? Na okładce ktoś napisał, że na podstawie myśli Baudrillarda powstał scenariusz Matrixa. Wydaje mi się to niedorzeczne, ale jeśli tak – jaki scenariusz mógłby powstać na podstawie ostatnich książek? Czy nie jakaś opowieść o… rzeczywistości? Bo przecież złudzenie idealnego wypełnienia świata przez kopie, sieć, globalność, integralność – zostaje zrewidowane. Na gruzach rzeczywistości jest jakaś... rzeczywistość. Bo nic nie okazuje się dość integralną kopią. Coś jest jakoś inne. Ja mam nadzieję, bo w końcu gawęda o symulakrach jest raczej prognozą niż diagnozą i wcale jej nie doświadczamy. A jeśli nie doświadczamy, może okazać się nieprzydatna. Tymczasem potrzeba nam filozofii, myśli społecznej, która byłaby przydatna. „Stary B.” wydaje mi się taki. Prawdę mówiąc, wbrew swoim intencjom wydaje mi się moralistą i za to go lubię (jak się przekonamy, nie wszystkim Autorom wydał się moralistą; niektórzy sądzą, że jest zupełnie kimś innym).


2. Kiedy czytam Ducha terroryzmu. Requiem dla Twin Towers – kolejny już tekst o 11 września, w dodatku sprzed 3 z górą lat, mam skojarzenia odbiegające od wydarzeń amerykańskich, chociaż też takie, które do nich bezpośrednio, ale bliżej nas, nawiązują (nie jestem w tym oryginalna). Baudrillard pisze między innymi, że obraz „bliźniaczek” przeraża nas i uwodzi przede wszystkim dlatego, że zaspokaja głód rzeczywistości, głód „prawdziwego wydarzenia”, którego w świecie globalnym nie mamy i któremu one (wieże), póki stały, dawały odpór. W jego rekonstrukcji World Trade Center to symbol świata niesymbolicznego, wyzwanie rzucone myśleniu symbolicznemu, ale – na marginesie mówiąc – ostatecznie „niesymboliczny symbol” to też symbol, a Baudrillard korzysta z metafor (zabitych, dobitych, unieważnionych w sieci informatycznej), żeby nam je opowiedzieć. W każdym razie: głód rzeczywistości.

Myślenie Baudrillarda może przerażać, chociaż nie ma przerażać. Katastrofa i śmierć jako coś koniecznego dla funkcjonowania świata. Rekonstrukcja wydarzenia założycielskiego, przemoc symboliczna; konieczność Dobra i Zła. Jednocześnie to nie ma być takie proste, takie interpretacje przypisuje filozof innym. Nam każe pójść dalej i nie tłumaczyć sobie niczego tak prosto. To ma być raczej „bunt formy” niż „bunt mas”. Normalne przegrzanie systemu, a nie rewolucja. Czy to jakoś niweluje dyskurs etyczny? Historyczny? Polityczny? Jean Baudrillard po równo nie daje prawa terrorystom i Bushowi, ale czy nie daje im też po równo prawa?


3. Sprawa „końca historii” – wiemy dziś, że żyjemy po końcu, a Baudrillard każe nam się przeciwstawić w nowym pakcie myślenia i jasności (niektórzy uczestnicy naszej dyskusji uznali ten pakt za wielce niejasny) faktom dokonanym – końcowi historii i zniknięciu rzeczywistości. Każe nam też zaniechać „paktu moralnego”. Moim zdaniem to mrzonka, a sam raczej ten pakt odnawia i to wcale nie na nowych zasadach. Nie nawołuje do „dobra” jako sublimacji praw boskich, ponowionego przymierza zapisanego w nowoczesnych prawach człowieka itp., ale każe nam interweniować, choćby aktami sztuki, nakazuje aktywizm, który jest dla mnie moralnym odnoszeniem się do świata. Pakt w miejsce kontraktu to dla mnie wyższa forma moralności. Jest mi wszystko jedno, czy ustanawiam go w jakimś niemetafizycznym „przed”, czy w kulturze księgi, czy w ponowoczesnej epistemie symulakrów.


4. Pojęcia wolności i tożsamości – czy naprawdę są pogrzebanymi złudzeniami, ożywianymi tylko w grach? Czy współczesna kultura posługuje się nimi po to, by jednocześnie wydać nas na grę zniewolenia i „tożsamości fraktalnej”? Czy i tu nie mogłoby pomóc „przeczucie”, że tak jest i nie jest? Czy zniewolenie i wyzbycie się uporczywych tożsamości to wolność? Czy dyskurs liberalny należy do tej przeszłości, która się dokonała, więc – przez analogię z historią i rzeczywistością – należy jego zniknięcie unieważnić? Jak to potraktować w tych częściach świata, które „nie słyszały” o proklamacjach wolności i tożsamości, albo (jak Polska) dopiero je zaczynają konsumować?


5. Jeana Baudrillard mówi o rytuale ofiarniczym. Pochód symulakrów doszedł do takiego miejsca, w którym nie ma już nie tylko oryginału (świata, rzeczywistości, podmiotu), ale nie ma też w gruncie rzeczy tego, co nazywa Rzeczywistością Integralną (w tym ujęciu to jakaś megautopia). Najprościej można to ująć tak: proklamowany w idei globalistycznej, w idei sieci model fraktalny, w którym każda rzecz powinna być natychmiast i bezpośrednio tożsama z sobą (a ideę tej tożsamości narusza sama idea „wszechkopii”) – jest utopią. Nie istnieje rzeczywistość metafizyczna, ale i nie do pomyślenia jest jej zaprzeczenie w potoku symulacji (ten potok sam się znosi). Pierwsza możliwość została unieważniona, druga jest niemożliwa. Bo, pisze autor, „nikt ani nic nie jest takie” (natychmiast i bezpośrednio tożsame z sobą, fraktalne, integralne).

W tych tezach jest coś, co nazwałabym prześwitem jednostkowego doświadczenia, albo – jeszcze mniej filozoficznie – zdrowego rozsądku. Baudrillard pisze w wielu miejscach „żadna rzecz nie jest taka”, „wiemy, że to niemożliwe”, „nic nie jest tożsame z samym sobą”. Co to znaczy? Dla mnie przede wszystkim duży krok poza formalizm. Bo weryfikowanie teorii odbywa się poprzez pewne „przeczucia”, dowody empiryczne, opisy społeczne. Wreszcie to świat sam sprzeciwia się teoriom świata. Ta myśl jest ledwie-ledwie widoczna, ale dla mnie istotna. Czy może ją sobie wymyślam?


6. Zło i nieszczęście jako odbicie wszechwładnej kultury szczęścia. Zło nie jest antagonistyczne wobec dobra, są one złączone na zasadzie teleonomii. Od początku tak jest, człowiek natomiast próbuje reinterpretacji historii (co Baudrillard uważa za bezzasadne, dając prymat pewnym procesom, które nazwałabym „naturalnymi”). Zło od początku daje możliwość istnienia dobru. Zinterpretowanie tej pary jako nieszczęścia i szczęścia to wizje kulturowe, wprowadzające zamęt. Czy to znaczy, że od zła nie należy próbować uciekać? Historii reinterpretować? Nie ustanawiać nowych zasad, które by niwelowały poczucie nieszczęścia? Jeśli to poczucie jest zreinterpretowaniem meczu dobro-zło, to czy nie na takich zabiegach polega kultura? I jak ją zawracać z jej dróg?


7. Czy „inteligencja zła” zwodzi nas na tyle, że możemy odłożyć do lamusa cały system wymyślony dla przeciwdziałania złu – od praw człowieka po „oś zła”? Jeśli zło jest „niewidoczną przez większość czasu” formą, której sprzyjamy mówiąc o niej, analizując ją, wprowadzając „profilaktykę zła” itp. – to co mamy zrobić? Baudrillard mówi nam, jak się łudzimy, wymyślając apokalipsę, walkę, odpłatę; rozumiejąc zło jako „niezbywalną część świata”, „spazm historii”, ale w końcu mówi nam, że… terroryzm, to ponowoczesne (i szyderczo historyczne) zło jest taką niezbywalną częścią, odbiciem tego, co zawarte w dyskursie dobra w systemie, w polityce, w nas samych. „Poza dobrem i złem” dzieje się więc w historii, ma widzialne ekspozycje, wpływa na życie ludzkie, zabija. Jak to jest: on rozgrzesza nas, a mówiąc konkretniej tych spośród nas, którzy mają wpływ na losy świata – bo „zło jest” – czy też jednak inteligencja zła potrzebuje nosicieli w tych, którzy uważają się za rzeczników dobra? Terroryzm składa się z terroryzmu i antyterroryzmu – mówi Baudrillard i to rozumiem. Nikt nie jest bez winy. Nawet jeśli zło przeniesiemy w sferę formy, jego aktywność jest widoczna w sferze działań. Jako wydarzenie i odbicie – mówi nam teoretyk symulakra.


8. Instrukcja etyczna – zło i dobro są przed, więc nie uważajmy ich za proste konsekwencje naszych poglądów. Przyglądajmy się im, pamiętając, że nie ma absolutnej przewagi i zwycięstwa. Gdyby dobro i zło były substancjalne, weryfikowalne w polityce, byłoby łatwiej. Czy to w jakimkolwiek stopniu może rozgrzeszać kogokolwiek?


9. Ostatni fragment każe „rekonstruować widmo” „przyprawiać o zawrót głowy” – wszystko to ma być zadanie sztuki albo zbrodni. Sztuka i zbrodnia mają nas w gruncie rzeczy uratować od banalności. Jaki to program polityczny? A jaki artystyczny? Czy oznacza to, że trzeba przeciwstawić się sztuce doskonale banalnej i opowiadającej o banalności? Może zrobić wyjątek dla sztuki zaangażowanej? A co z polityką? Ma nami wstrząsać, czy dać nam podstawy do życia? Czy „zawrót głowy” to kategoria estetyczna czy egzystencjalna?


10. Czy w ogóle nie jest tak, że „filozofia sobie”, a ludzie nic o tym nie wiedzą i żyją sobie? A świat tym bardziej? Czy Jean Baudrillard może być pożyteczny?

Tytuł pochodzi od redakcji „Witryny”.

Artykuł został pierwotnie opublikowany w dwumiesięczniku „Pogranicza” nr 3/2005.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
RÓŻNE ŚWIATY
AKCENTY JUBILEUSZOWE
felieton__ANDRZEJ SOSNOWSKI, PAUL DE MAN I CZYHAJĄCE NA GŁUPKÓW WYRWY W CHODNIKACH

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt