Witryna Czasopism.pl

Nr 10 (127)
z dnia 2 kwietnia 2005
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

JESTEM KONSUMENTKĄ KULTURY

Jestem konsumentką kultury. Nie wiem, czy stwierdzenie to nie zostanie mi zapisane na minus, w każdym razie konsumuję kulturę codziennie. Oglądam wystawy, chodzę do teatru, czytam prasę kulturalną, a przede wszystkim swój wolny czas poświęcam na kino. Skąd zatem wahanie, które wyraziłam w drugim zdaniu? Otóż zastanawia mnie zestawienie słów: konsumpcja i kultura. Przekonanie, że żyjemy w czasach rozszalałego konsumpcjonizmu, jest pogłosem dysput, jakie toczą się na łamach dzienników, tygodników, ale też są przedmiotem badań naukowych. Z rozważań tych wyłania się obraz konsumpcjonizmu jako aktu godnego potępienia, czegoś, co ogranicza jednostkę, zamiast ją rozwijać. Kultura natomiast rodzi skojarzenia pozytywne; wzbogaca człowieka, pozwala mu wstępować na wyższe szczeble rozwoju, uwrażliwia go. Skoro zatem jestem konsumentką kultury, kim właściwie jestem? Nie chciałabym dramatyzować: jestem godna potępienia czy godna pochwały, wolałabym raczej poszukać odcieni znaczeniowych, jakie może ewokować zestawienie tych dwóch słów.

W numerze 5 (47) 2004 pisma „Parnasik” znalazłam grupę tekstów, które być może nie przybliżają mnie do rozstrzygnięcia kwestii, kim właściwie jestem, ale przynajmniej sprowokowały mnie do postawienia takiego pytania. „Kultura nie powinna być tylko konsumpcją, odświętnym łakociem, ozdobnikiem czy luksusem, ale przede wszystkim tym, co stanowić powinno o godności człowieka, sensie jego istnienia. To głównie postawa wobec życia” – kończy tekst Dzieci Coca-Coli. Aktywność kulturalna dzieci i młodzieży Urszula Kaczmarek. Wcześniej autorka starała się pokazać, w jakim stopniu młodzież uczestniczy w życiu kulturalnym. Czy jest to uczestnictwo dobrowolne, czy raczej narzucane przez nauczycieli i wychowawców. Autorka przywołuje badania, z których wynika, że „aktywność kulturalna przestała być czymś nobilitującym i nastąpił spadek kultury w hierarchii społecznych wartości. Jednym z głównych celów życiowych omawianej grupy [młodzieży – A.K.] stało się osiągnięcie w miarę wysokiego standardu życia”. Okazuje się, że brak zainteresowania np. zajęciami pozalekcyjnymi, które mogłyby wprowadzać w kulturę, jest po prostu brakiem potrzeb uczestnictwa w kulturze jako takiej. Dochodzi do tego aspekt ekonomiczny, dający o sobie znać zwłaszcza w przypadku ośrodków wiejskich: nawet jeśli młodzież ma ochotę na kontakt z kulturą, nie ma gdzie się z nią kontaktować. Młodym ludziom pozostaje funkcjonowanie w swojej grupie rówieśniczej, co sprawia, że łatwo poddają się oni stylowi zachowania, ubierania się czy funkcjonowania w społeczeństwie, który grupa preferuje, a w zasadzie narzuca. Młodzież zatem ogranicza swoją aktywność do naśladowania wymyślonych już wzorców. Być może pytanie „Na kogo taka młodzież wyrasta?” brzmi drętwo i protekcjonalnie, ale mnie szczerze interesuje, kiedy i czy w ogóle to się zmienia? Czy w miarę dorastania w młodych ludziach zaczyna rodzić się potrzeba uczestniczenia w kulturze, a może i tworzenia jej. Kaczmarek podaje, że „Wszystkie badania wskazują, że ponad 50% Polaków powyżej 15 roku życia nie bierze żadnego udziału w sformalizowanym życiu kulturalnym […]. Czyżby aktywność kulturalna do lat 15 była większa? Otóż w tym okresie życia młodych ludzi jest ona w dużym stopniu wymuszana przez szkołę”. Wynika z tego, że kiedy kończy się oddziaływanie szkoły, a nie ma wsparcia ani w domu, ani wśród rówieśników, kontakt z kulturą wygasa.

Jak to było ze mną? Szczęśliwie i dom rodzinny, i szkoła (przyznać muszę, że wybrana przeze mnie świadomie, a wyjątkowa w tym względzie, że oferująca rozbudowany program edukacji humanistycznej), a także przyjaciele i znajomi inspirowali mnie do kontaktu z kulturą. Szczególnie ważne było dla mnie kino. W liceum mogłam uczestniczyć w specjalnych zajęciach poświęconych X Muzie, które dopełniałam wykładami i projekcjami Akademii Filmowej, prowadzonej wówczas przez prof. Jerzego Toeplitza. W artykule Kształtowanie wrażliwości społecznej i estetycznej młodzieży poprzez edukację filmową Jolanta Górska pisze, że „Kino wydaje się idealnym medium do wychowania przez sztukę, ze względu na to, że film stał się »syntezą sztuk«. Film stał się, zwłaszcza dla młodzieży, swoistą »szkołą życia«, akceptowaną w sposób żywiołowy i emocjonalny. Stał się ważnym źródłem wiedzy o świecie i człowieku, stał się też sztuką, która najszybciej, najpełniej i najsugestywniej ukazuje złożone problemy naszych czasów”. Tak właśnie było ze mną. W oglądanych filmach, a były to i najnowsze produkcje, i klasyka filmowa, szukałam wiedzy o otaczającym mnie świecie, o motywacji ludzkich zachowań, chłonęłam obrazy, które wzbudzały we mnie różnorodne emocje, czasem trudne do zdefiniowana, ale i te, które opisuje się jako zjawisko projekcji-identyfikacji. Każdy seans przeżywałam intensywnie, wychodziłam z mroku sali kinowej podniecona, nawet wtedy, kiedy film mnie rozczarował, kiedy nie chciałam się zgodzić z jego wymową. Dyskutowałam zapalczywie w gronie przyjaciół o grze aktorskiej, o ujęciach, o wizji reżysera, a jeśli nie miałam z kim się podzielić wrażeniami z obejrzanego seansu, rzucałam się do lektury recenzji, poszukując w słowach krytyka odpowiedzi na moje pytania. Jolanta Górska, powołując się na badania filmoznawcze, taki sposób odbioru filmu określa jako psychoanalityczny i opisuje go następująco: „Zjawisko projekcji-identyfikacji jest częścią szerszego zjawiska zwanego empatią, która polega na wczuwaniu się w położenie innych osób. Identyfikacji emocjonalnej i intensywności przeżyć sprzyjają specyficzne właściwości seansu kinowego, takie jak mrok i fizyczne unieruchomienie widza. Ciemność sali kinowej i upodobnienie scenerii odbioru filmu do warunków przeżywania marzeń sennych sprzyja otwarciu emocjonalnemu widza i uaktywnieniu sfery uczuciowej”. Prócz psychoanalitycznej percepcji wyróżnia się też kognitywistyczną. Ten sposób odbioru dzieła filmowego zakłada aktywny i racjonalistyczny stosunek do niego, wówczas film się analizuje, odczytuje w kontekście języka filmowego, wykorzystanych środków wyrazu, bardziej skupia na jego wymiarze estetycznym. Dziś do filmu podchodzę na oba sposoby. Czasem jednak więcej jest we mnie młodzieńczych emocji i wypierają one analityczny odbiór filmu. Tak właśnie wygląda mój konsumpcjonizm kultury. Chłonę ją, napawam się nią, ale próbuję też podchodzić do niej z rozsądkiem.

Agnieszka Kozłowska

Omawiane pisma: „Parnasik”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
Konsumpcja i architektura
OPOWIADANIE JAKO GATUNEK UPOŚLEDZONY
WYPEŁNIĆ PRZEZNACZENIE

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt