10 lat temu Andrzej Wajda nakręcił Pierścionek z orłem w koronie według powieści Aleksandra Ścibor-Rylskiego, każąc swojemu bohaterowi – młodemu akowcowi, ofierze prowokacji UB – w finale popełnić samobójstwo. Reżyserowi zarzucano, że śladem książki nie pozostawił Marcina przy życiu, jako uczestnika wielkiej narodowej kolaboracji, obywatela państwa, którego godło zostało pozbawione korony – bo innego kraju nie było. Wajda pozwolił jednak bohaterowi na gest godny kodeksu Boziewicza, ale czyż jedno honorowe samobójstwo daje alibi całemu pokoleniu? Peerelowskie demony wracają za sprawą tekstu Jana Olszewskiego Marzenie. Jakie jest kino polskie? Jakie powinno być?, zamieszczonego we wrześniowym „Kinie”. Owo marzenie dotyczy uwolnienia się od spadku po grupie START, zmycia grzechu kolaboracji, którym skażone jest powojenne polskie kino, sterowane przez ludzi wpajających marksistowską historiozofię – stąd też i jego słabość. Tekst jest kontrowersyjny, opatrzony nagłówkiem „artykuł polemiczny”, dlatego nie dziwi odzew: za pióra chwycili Ewa Mazierska, Jerzy Stuhr i Krzysztof Kłopotowski – ich riposty zawiera numer listopadowy.
Tekst Krzysztofa Kłopotowskiego zawiera postulaty znane z jego wcześniejszych publikacji w „Filmie”, które doskonale oddaje sam tytuł: O potrzebie desowietyzacji. Nie jestem przekonana, czy jakiś rodzaj lustracji jest tym, czego kinu polskiemu potrzeba najbardziej, niemniej w kilku kwestiach z autorem zgodzić się muszę. Słuszne bowiem, jak sądzę, jest podawanie w wątpliwość tezy Olszewskiego, że słabość polskiego kina wynika z małej wiary twórców w metafizyczny porządek wartości – skłonna jestem raczej, za Kłopotowskim, szukać przyczyny w niedostatkach warsztatowych, braku talentu wręcz. I co to w ogóle jest siła / słabość naszego kina, czym ją mierzyć – wynikami box office’ów, międzynarodowymi nagrodami? Kłopotowski rehabilituje również Wajdę, negatywnego bohatera tekstu Olszewskiego, zauważając, że autor Marzenia pisząc o Popiele i diamencie wychodzi z błędnego założenia, sugerując, że reżyser miał pełną swobodę wypowiedzi, a przemilczenia świadczą o opowiedzeniu się za reżimem. Zarzut Olszewskiego, że bohatera niszczy Historia, a nie konkretny system, Kłopotowski odpiera, zauważając, iż widzowie doskonale wiedzieli, kto i co miażdży Chełmickiego. Sama, za każdym razem gdy słyszę, jak zakłamany jest Popiół i diament, przypominam sobie fragment Dzienników Marii Dąbrowskiej, gdzie pisarka zauważa te wady filmu, podkreślając jednak, że być może to maksimum prawdy jaką można dzisiaj pokazać – dzisiaj, czyli w 1958, a nie w 2003 roku.
Spontaniczna reakcja na lekceważącą polską kinematografię artykuł – tak nazywa swój list Jerzy Stuhr, ganiąc uproszczenia, jakich w tekście Olszewskiego sporo i słusznie protestując przeciwko porównywaniu Dnia świra z Polish kicz projekt. Czy istotnie – jak twierdzi Stuhr – chorobą polskiego kina jest rozminięcie się oczekiwań, ocen krytyki i twórców, gdzie szukać lekarstwa i kto komu pierwszy powinien je zaaplikować – to zapewne tematy godne kolejnej dyskusji.
Zdecydowanie, spośród polemik, najbliższy jest mi tekst Ewy Mazierskiej, którego sam tytuł (Polskie kino – moje olśnienia i marzenia) sugeruje to, co w krytyce cenię najbardziej: mówienie we własnym imieniu. Autorka zaraz na wstępie – i chyba nie bez ironii – zauważa, że walka z komunizmem to ciągle papierek lakmusowy, którym bada się polskie filmy i określa ich rangę. Tymczasem to nie jest jedyna perspektywa badawcza, co więcej – dla części odbiorców, zwłaszcza młodych i zagranicznych, może być nieciekawa. Mazierska, podążając tokiem myślenia Olszewskiego, stwierdza coś bardzo w tym kontekście oczywistego: skoro przed 1989 pieniądze na kino dawało państwo, to wszyscy reżyserzy byli kolaborantami, łącznie z Zanussim, którego autor w tekście oszczędza i rozgrzesza. Pewnie, idąc jeszcze dalej, można się pokusić o stwierdzenie, że i widzowie, kupując bilety, stawali się częścią systemu, słowem – wszyscyśmy kolaboranci. Autorka poprzestaje na krótkiej polemice, skupiając się na czymś istotniejszym: spojrzeniu na polskie kino pod kątem jego atrakcyjności dla odbiorcy z zewnątrz, kogoś, kto nie zna polskiej specyfiki albo takowa go nie interesuje. Dla Mazierskiej ideałem jest połączenie prowincjonalizmu z uniwersalizmem, czyli polskie problemy w atrakcyjnej formie, fuzja, która najczęściej się nie udawała, po części dlatego, że za ważniejsze uważano właśnie kino poruszające kwestie narodowe, czyniąc z niego swoistą wizytówkę. Autorka sporą część tekstu poświęca twórcy, o którym ani Olszewski, ani Kłopotowski nie wspominają – Wojciechowi J. Hasowi, artyście osobnemu, perfekcyjnie łączącemu polską specyfikę z uniwersalnymi problemami. Poza jego twórczością do bliskich ideału zalicza adaptacje utworów Iwaszkiewicza w reżyserii Wajdy i Kawalerowicza, filmy, wobec których stosowanie kryteriów ideologicznych jest zajęciem conajmniej jałowym oraz przypomina o kinie Stanisława Różewicza. Zarzucając naszemu kinu nadmiar prowincjonalizmu, Mazierska piętnuje też zbytnie ambicje uniwersalistyczne, które, według niej, zaszkodziły później twórczości Kieślowskiego, a także filmom Zanussiego – reżyserom, których Olszewski stawiał za wzór.
Kino różnorodne stylistycznie i tematycznie, twórcy wypowiadający się w imieniu swoim, a nie Narodu czy Boga, jeśli moralizowanie to dyskretne – oto marzenie Ewy Mazierskiej. Mnie też się marzą dobre filmy, czytelne i atrakcyjne zarówno dla Polaka, jak i Francuza i mam nadzieję, że takowe w przyszłości powstaną. Jednocześnie mam świadomość, że choć na błędach przeszłości można się uczyć, to jej samej się nie zmieni – kino lat 1945-89 to zamknięty rozdział, a obarczanie winą za słabość współczesnych filmów polskich Wandy Jakubowskiej czy Aleksandra Forda to jednak przesada. Zresztą, kto jest bez grzechu (i nigdy nie dał konduktorowi „w łapę”) niech weźmie kamień, mnie się jednak wydaje, że skoro efektem kolaboracji jest Popiół i diament albo Rękopis znaleziony w Saragossie, to nie ma się co śpieszyć z przystawianiem pistoletu do skroni, bo naprawdę mogło być gorzej.
wersja do wydrukowania
- zobacz w najnowszym wydaniu:
- Może się zacznie robić ciekawie…
- Ukąszenie popowe
- Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
- „Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
- Rokendrol w państwie pop
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- POTOP POP-PAPKI
- WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
- Czas kanibalów
- Przystanek „Paryż”
- Spodziewane niespodzianki
- Złudny i niebezpieczny
- Faszyzm czai się wszędzie
- OD KOŃCA DO POCZĄTKU
- O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
- Dreptanie wokół czerwonej zmory
- Rozkoszne życie chełbi
- Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
- Zielono mi
- Roczniki siedemdziesiąte?
- Od rytuału do boiska piłkarskiego
- O potrzebie rastryzmu
- Sen o Gombrowiczu
- Pozytywnie
- Manewry z dźwiękami
- Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
- Co tam, panie, na Litwie?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- Nostalgiczne klimaty
- Wyostrzony apetyt
- Szanujmy wspomnienia
- Papier kontra ekran
- Nie zagłaskać poety
- Papier czy sieć?
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- Papiery wartościowe
- Kolesiowatość
- MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
- Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
- Zimowa trzynastka
- Popkultura, ta chimeryczna pani
- Patron – mistrz – nauczyciel?
- Rita kontra Diana
- Słodko-gorzkie „Kino”
- O produkcji mód
- Gorące problemy
- GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
- Bigos „Kresowy”
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- Z DOLNEJ PÓŁKI
- KINO POFESTIWALOWE
- MATERIALNOŚĆ MEBLI
- ŹLE JEST…
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
- WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
- JAZZ NIE ZNA GRANIC
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- KINO I NOWE MEDIA
- PO STRONIE WYOBRAŹNI
- AMERYKAŃSKIE PSYCHO
- CZEKAJĄC NA PAPKINA
- MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
- MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
- MAŁA, UNIWERSALNA
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- NASZE ULICE
- Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
- KRAJOBRAZ PO GDYNI
- O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
- KOMPUTER DO PODUSZKI?
- NA USŁUGACH CIAŁA
- WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
- PARADA STAROŚCI
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
- POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
- 2002 W KINIE
- GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
- Widoki z pokoju Morettiego
- NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
- CZAR BOLLYWOODU
- ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
- NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
- WYRODNE DZIECI BACONA
- CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
- BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
- MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
- O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
- JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
- ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
- DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
- PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
- ANTENOWE SZUMY NOWE
- BOOM NA ALBUM
- O BŁAZNACH I PAJACACH
- EKSPRESJA W OPRESJI
- BARIERY DO POKONANIA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
- NATURA WYNATURZEŃ
- ZABAWNA PRZEMOC
- DLATEGO RPG
- WIEKI ALTERNATYWNE
- CZARODZIEJ MIYAZAKI
- DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
- WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
- MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
- BO INACZEJ NIE UMI…
- PORTRET BEZ TWARZY
- BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
- MODLITWA O KASKE
- ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
- CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
- OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
- TORUŃSCY IMIGRANCI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
- KONFERANSJERKA
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
- GRY WOJENNE
- WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
- ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
- MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
- POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
- W CIENIU ZŁOTYCH PALM
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- WSZYSCY Z HRABALA
- NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
- FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
- MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
- ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
- ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
- CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
- DALEKO OD NORMALNOŚCI
- NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
- ŁYDKA ACHILLESA
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
- PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
- KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
- PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
- CZAS GROZY
- KOMU CYFRA?
- APIAT’ KRYTYKA
- NASZA MM
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
- ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
- FRAZY Z „FRAZY”
- TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- I FOTOGRAFIA LECZY
- STANY W PASKI
- MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
- POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
- CZACHA DYMI...
- DYSKRETNY UROK AZJI
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- FORUM CZESKIEGO JAZZU
- NADAL BARDZO POTRZEBNE!
- KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
- PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
- DEKALOG NA BIS
- SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
- WYBIJA PÓŁNOC?
- A PO KAWIE SADDAM
- TRZECIE OKO
- ANGLIA JEST WYSPĄ!
- CO W ZDROWYM CIELE
- CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
- PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
- SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
- PASJA
- KOGO MASUJĄ MEDIA?
- DWAJ PANOWIE A.
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- ULEGANIE NA WEZWANIE
- BERLIN PO MURZE
- I WCZORAJ, I DZIŚ
- MOJE MIASTO, A W NIM...
- WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
- TYLKO DLA PAŃ?
- TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
- NIE TAKIE POPULARNE?
- FOTOGRAF I FILOZOF
- MODNIE SEKSUALNA RITA
- KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- NARODZINY SZPIEGOSTWA
- ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
- „KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
- MADE IN CHINA
- Proza pedagogicznych powikłań
- „NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
- zobacz w poprzednich wydaniach:
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
|
|