Witryna Czasopism.pl

nr 23 (249)
z dnia 5 grudnia 2009
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

SCHIZOFRENIA REDAKTORA

Niewiele już pamiętam ze studiów filozoficznych. Wszystkie moje wiadomości z zakresu sporu o uniwersalia czy też o światy możliwe przykryła nauka o sufiksach, prefiksach i współczesnych teoriach demokracji. Ale nie wypadło mi z głowy zdanie ciągle słyszane na pierwszym roku, wyjaśniające, czym różni się filozofia od światopoglądu. Otóż rozumowanie w obrębie światopoglądu – w przeciwieństwie do filozofii – może być wewnętrznie sprzeczne. „Wewnętrzna sprzeczność w obrębie światopoglądu go nie dyskwalifikuje” – mawiała prof. Zdzisława Piątek na zajęciach ze wstępu do filozofii. Odtworzyłem sobie tę maksymę podczas lektury październikowego miesięcznika „Śląsk”. Wewnętrzna sprzeczność w ramach jednego numeru zapewne nie dyskwalifikuje pisma, choć w świecie dziennikarskich bon motów zasługiwałaby na taki komentarz: najwyraźniej mamy do czynienia ze schizofrenią redaktora prowadzącego. Już spieszę wyjaśnić, w czym rzecz.


W październikowym numerze kulturalnego i społecznego miesięcznika z Katowic opublikowano rozmowę redaktora Jana Pichety z Józefem Szymeczkiem, przewodniczącym Kongresu Polaków w Republice Czeskiej. Józef Szymeczek urodził się w 1973 roku w Trzyńcu, ukończył historię na Uniwersytecie w Ostrawie, na którym pełni obecnie funkcję m.in. kierownika Oddziału Wychowania Chrześcijańskiej Katedry Nauk Społecznych Wydziału Pedagogicznego. Obronił pracę doktorską o Augsburskim Kościele Ewangelickim w czeskiej części Śląska Cieszyńskiego. W wieku 29 lat został przewodniczącym Kongresu Polaków w Republice Czeskiej, którą to funkcję sprawuje do dziś.


Rozmowa Ilu nas jest i kim jesteśmy dotyczy sytuacji Polaków w Czechach (szczególnie na Zaolziu) oraz skomplikowanych – w ocenie Szymeczka – stosunków polsko-czeskich. W polskich kręgach za Olzą trwa burzliwa dyskusja na temat tożsamości i zauważono to nawet w Warszawie – przekonuje przewodniczący. „Jeżeli można mówić o zaolziańskiej tożsamości, która w różnych kolorach istnieje, to mówiłbym również o tożsamości cieszyńskiej. Trzeba ją odbudować i wracać do bogatych tradycji wspólnej ziemi cieszyńskiej, żeby oddychała dwoma płucami – wschodnim i zachodnim” – wyjaśnia. Co składa się na tożsamość cieszyńską? „Jedynie tylko na styku kultur – polskiej, czeskiej, żydowskiej, niemieckiej – na skutek ich wzajemnego przenikania – rodziło się największe bogactwo tej ziemi. Każdy, kto chciał uprawiać czysto nacjonalistyczną politykę – a było kilka przykładów, np. Czesi po wejściu na te tereny w 1919 roku, kiedy to 5000 Polaków musiało opuścić Zaolzie, uciekając przed czeskimi egzekucjami, czy Polacy w 1938 r. – ten szkodził tej ziemi! Dlatego trzeba powrotu do świadomości, że żyją tu różne narody i grupy etniczne. One zdają sobie z tego sprawę, są z siebie dumne i współpracują z sobą dla wspólnego dobra ziemi cieszyńskiej” – tak tożsamość cieszyńską definiuje Józef Szymeczek.


Picheta pyta o charakter stosunków czesko-polskich. „Stosunki czesko-polskie pogarszają się. Polega to, moim zdaniem, na tym, że mniejszość polska w Czechach po przystąpieniu do struktur europejskich i przyjęciu różnych europejskich kart, zyskuje coraz to większe prawa. Liczebnie i swoją kondycją jest jednak coraz to słabsza. Czechów niesamowicie denerwuje, że słabi Polacy coraz głośniej krzyczą. Oni nas tu już w ogóle nie widzieli. Byli przekonani, że problem jest zamknięty (…). Być prywatnym Polakiem u siebie – jak najbardziej. Leżeć sobie spokojnie w polskim grobie – tak. Wydobywać jednak polskość na widok publiczny?” – ocenia Szymeczek. Podaje przykład czeskiej nienawiści wobec Polaków, wzięty z czeskich forów internetowych. „Jeśliby miało się ziścić to, co w matrixie elektronicznym się dzieje, wcale bym się nie zdziwił, gdyby ktoś dał mi po pysku. Nawet bym nie pytał, za co” – konstatuje. Ma dużo racji. Pamiętam, jak po katastrofie polskiego pociągu w Studence w zeszłym roku jeden z czeskich portali zablokował możliwość dodawania komentarzy pod informacją o tragedii. Powodem były antypolskie wypowiedzi czeskich internautów.


Redaktor dopytuje swojego rozmówcę o charakter tożsamości zaolziańskiej. Szymeczek na to: „Każdy miejscowy Czech, który zacznie myśleć o swojej tożsamości, musi dojść do wniosku, że jest w zasadzie Polakiem”. Dlaczego? Niestety, Picheta nie domaga się w tej kwestii wyjaśnień. Może zabrakło refleksu, może jest to znana mu teza – w takim razie tym bardziej szkoda, że nie postanowił się swoją wiedzą z czytelnikami podzielić.


Przewodniczący Kongresu Polaków w Republice Czeskiej nawołuje do podjęcia działań, które polepszą stosunki czesko-polskie i polsko-czeskie: „Tak więc jedną sprawą jest pokazanie społeczeństwu większościowemu, że nie jesteśmy zagrożeniem, że z polskiej kultury zrodziło się wiele dobrego, co wzbogaciło nawet Republikę Czeską” – to po pierwsze. Po drugie: „ważne są wspólne kulturalne przedsięwzięcia (…). Potrzebne są filmowe imprezy jak niegdyś festiwal Romana Gutka, który przeciągnął swój festiwal do Czech. Jest festiwal »Kino na Granicy« i festiwal teatralny »Bez Granic«, który już odbył się dwudziestokrotnie. Są wspólne imprezy jazzowe”. Szymeczek puentuje: „oświata i kultura są potrzebne, bo ludzie kultury nie będą się zabijali. Jestem zwolennikiem otwartości i wspólnych działań”. I zachęca do uczciwej rozmowy nawet o kłopotliwej historii.


Jakieś dziewięćdziesiąt stron dalej znajdziemy w „Śląsku” rubrykę Zaolzie. Notatnik kulturalny, w której zamieszczono skrót informacji o ostatnich istotnych wydarzeniach z tego regionu. Najważniejsze wiadomości najwyraźniej kryją się w tekście Co słychać na ostrawskiej polonistyce?, bo zajmującym w dziale najwięcej miejsca – aż jedną trzecią kolumny. Przeczytamy tu również trzy dłuższe notki, spośród których polecam tę o wernisażu sławnego czeskiego fotografa, Jindřicha Štreita (zapraszam do odwiedzenia jego strony www.jindrichstreit.cz). Zaś w dziale Jednym zdaniem natkniemy się na taką oto wzmiankę: „Wielką dyskusję wywołały na Zaolziu słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który 1 września w przemówieniu na Westerplatte uznał zajęcie Zaolzia w 1938 przez Polskę za grzech”. Ten news zajmuje tyle samo miejsca, co następujące doniesienie: „180 siódmoklasistów zaolziańskich polskich podstawówek przebywało we wrześniu – w dwóch turnusach – w zielonej szkole nad Bałtykiem”. Czy redakcja „Śląska” uważa, że obie wiadomości mają takie samo znaczenie? Chyba tak, skoro poświęca im tyle samo uwagi (zresztą notatkę o zielonej szkole publikuje powyżej notatki o przemówieniu prezydenta). Jeśli jednak informacja o skomplikowanych relacjach czesko-polskich na Zaolziu jest błaha i ma znaczenie porównywalne z wyjazdem dwóch turnusów nad Bałtyk, to dlaczego właśnie sytuacji Zaolziaków poświęca się jeden z głównych tematów tego numeru i publikuje się wywiad z Józefem Szymeczkiem? Przyjrzyjmy się sprawie uważniej. Słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego wywołały wielką dyskusję na Zaolziu – podaje miesięcznik. To dziwne, bo wszyscy twierdzą, że mainstreamowe czeskie media prawie nie zajęły się tą wypowiedzią. Jeśli wierzyć doniesieniom „Ślaska” – na Zaolziu było inaczej. To świetnie, ale jak to się ma do postawionej przez Szymeczka tezy, że Czesi spychają Polaków na margines i pozwalają im manifestować swoją polskość tylko w sferze prywatnej? Jeśli jednak publicznie i powszechnie dyskutowano o słowach polskiego prezydenta, rzecz ma się może zgoła odmiennie. Ale kto dyskutował? Dyskutowano na Zaolziu, lecz nie wiemy, kto. Wiemy za to, że dyskutowano dużo, ale jakie padały argumenty, które stanowisko zwyciężyło, jak ta dyskusja przebiegała? Tego, niestety, również nie wiemy. Może warto byłoby zapytać o to w wywiadzie Szymeczka? Może redaktor wywiadu z Szymeczkiem ma inny pogląd niż redaktor witryny Notatnika kulturalnego na temat ważności relacji czesko-polskich i polsko-czeskich? Oczywiście, ma do tego prawo. Aczkolwiek szkoda, że październikowy numer „Śląska” sprawia wrażenie, jakby w jego zawartość mocno zaingerował redaktor prowadzący, który mimochodem próbuje nas przekonać, że wewnętrzna sprzeczność w obrębie jednej gazety nie jest niczym zastanawiającym.

Łukasz Grzesiczak

Omawiane pisma: „Śląsk”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
POSZUKIWANY ŻYWY LUB MARTWY
CZTERDZIEŚCI LAT NA ULICY
felieton___KOLOROWY SMUTEK PROWINCJI

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt