Witryna Czasopism.pl

nr 6 (232)
z dnia 20 marca 2009
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | teraz o… | autorzy | archiwum

felieton__CZESŁAWA MIŁOSZA ŻYCIE W „ZESZYTACH”

„Książka ma niebieską okładkę. W jej lewym rogu, u góry, napisano jasnozielonymi literami: Czesław Miłosz, a u dołu: Życie na wyspach. Książka jest średniej grubości (ma nieco ponad trzysta stron) i kosztuje około osiemnastu złotych. Wygląda podobnie, jak inne dzieła Miłosza, które Znak wydał w latach 1993-97: Ziemia Urlo, Wypisy z ksiąg użytecznych, Metafizyczna pauza, Szukanie ojczyzny i Jakiegoż to gościa mieliśmy. Opracował je graficznie Lech Przybylski. Na okładce nowego tomu esejów Miłosza umieszczono obraz Henryka Wańka, Odlot XVI”.

A niech mi się stolec wypsnie! Napisałem w życiu kilka recenzji, ale nie wiedziałem, że można się do tego zabierać tak metodycznie! Tak skrupulatnie, tak drobiazgowo, tak – że tak powiem – detalicznie. Ale ja tu sobie zaczynam jak gdyby nigdy nic in medias res, a tu trzeba wszystko po kolei. Jako taki porządek, jak widać z cytatu, musi jednak być. A zatem najpierw ab ovo, a dopiero potem ad rem, czyli: od jaja do rzeczy droga prosta, ale daleka, jak mawiali Rzymianie albo i nie mawiali.

Jadę więc sobie, jak zwykle, busikiem do Wrocławia. Busik jest marki Volkswagen, koloru białego, po bokach ma wymalowany granatową farbą idący na skos, od lewego górnego rogu ku prawemu dolnemu, napis: Zawisza Travel. Busik marki Volkswagen firmy Zawisza Travel ma 23 miejsca siedzące, cztery koła i kierowcę. Wygląda podobnie do innych busików, do których wsiadam w Legnicy, a wysiadam we Wrocławiu, a także do tych, do których wsiadam we Wrocławiu, a wysiadam w Legnicy, co może i nie jest znów takie dziwne, jako że są to te same busiki firmy przewozowej Zawisza Travel.

Po dotarciu do Wrocławia, ulicami Marszałka Józefa Piłsudskiego i Świdnicką, przecinając po drodze Plac Tadeusza Kościuszki (położony przy ulicy Tadeusza Kościuszki), Podwale i Plac Teatralny (ulice i place są brudne i głośne, pełne tuziemców i przyjezdnych, jak to we Wrocławiu), docieram o własnych nogach do Rynku, skręcam w lewo o 90 stopni, mijam Rynek, przecinam Plac Solny i wchodzę na Ruską, nie mając wszak pojęcia, że to Ruska, chociaż bywam tu od lat, wchodzę przez jedne szklane drzwi, potem przez drugie szklane drzwi z napisem Centrum Taniej Książki i coś tam jeszcze, rzucam „Dzień dobry”, albowiem jestem z Legnicy, w stronę sprzedawcy, który nigdy nie odpowiada, chociaż jestem z Legnicy, i rzucam się na tanie książki, jako że wszystko, co tanie, niezwykle mi imponuje.

Wśród tej całej taniochy, która mi całkiem jakoś do Wrocławia pasuje, znajduję na górnej półce na wprost drzwi zabytkowe numery „Zeszytów Literackich” po 2,50 zł za sztukę, które wcześniej zalegiwały w kartonach pod dużym stołem na lewo od kasy i kasjera i do których nigdy nie zaglądałem, a teraz coś mnie naszło i nie żałuję, bo od razu natrafiam na ową recenzję z książki Czesława Miłosza, co to ją zacytowałem na wstępie, tak obrazowo drobiazgową, jak bym nie „Zeszyty Literackie” trzymał w niegodnym ręku, ale sam ów wolumin Czesława Miłosza w niebieskiej okładce za „około” (skąd naraz ten haniebny brak precyzji?) osiemnaście złotych, której wyczerpująca (w dwojakim znaczeniu) deskrypcja dalej idzie tak:

„Co do druku, to jest on w Życiu na wyspach [masz ci los] czytelny, litery nie są ani za duże, ani za małe [brawo]. W czytaniu przeszkadzają za to [że tak splunę] pionowe kreski, którymi wyróżniono cytaty. Rozbijają tekst i wyglądają [w mordę szarpane] dziwacznie. Nie podoba mi się [brawo] również to, że książka jest [masz ci los] klejona, a nie szyta. Za parę lat może rozpaść się na części [jak my wszyscy]. Papier, którego użyto, mógłby być [jak zawsze] lepszej jakości. Eseje Miłosza zaopatrzono w tak potrzebną [mówi się „psu na buty” czy „psu na budę”?] notę edytorską i indeks nazwisk [mojego brak]. W sumie książka została wydana dość starannie, chociaż nie przypomina tych, jakie na emigracji wydawała Kultura” [co Kultura, to kultura].

A co mi tam, pomyślałem, niech stracę te 2,50 zł, muszę mieć te „Zeszyty [bardzo] Literackie”, zwłaszcza że nie mam książki Czesława Miłosza Życie na wyspach, o której jednak dzięki owym „Zeszytom” wiem właściwie wszystko, a nawet więcej:

„Szkice z Życia na wyspach można było wcześniej spotkać w prasie [a dokładniej?]. Najczęściej w Tygodniku Powszechnym, Gazecie Wyborczej i jej dodatku Gazecie o Książkach [kiedy to było], Kulturze, Rzeczpospolitej (dodatku Plus-Minus) [kiedy to było], Tekstach Drugich i w książce Zeszytów Literackich. Eseje Kilka problemów osobistych i Niemoralność sztuki, które Miłosz napisał najpierw po francusku i angielsku [bezcenne info], ukazały się w Biulletin des Guilldes du Livre i Michigan Quarterly Rewiev [czy aby nie w Biuletynie Zagłębia Miedziowego i Kwartalniku Ogrodniczym?]. Poeta włączył je potem do Kontynentów i Ogrodu Nauk. A krótki esej Być emigrantem nie był dotychczas publikowany [rarytas-rodzynek]. Powstał jako przedmowa [masz ci los] do książki Andrzeja Żuławskiego”.

Jak widać, recenzentowi najbardziej spodobała się w książce Czesława Miłosza Życie na wyspach (Znak, Kraków 1997, s. 312) nota edytorska, albowiem przytacza ją najwidoczniej w całości, posługując się przy tym biegle wszelkimi narzędziami badawczymi, jakie są tylko dostępne wytrawnemu literaturoznawcy, np.:

„Większość esejów w tomie pochodzi z lat 1989-96 [a co z mniejszością?]. Ale są też szkice [a niech mnie!] z lat 1954, 1960 i 1988 [kto by się spodziewał!]. Miłosz w Życiu na wyspach [Znak, Kraków 1997, s. 312] mówi o wielu różnych rzeczach [masz babo placek]. O ludziach, którzy zmienili świat: swoich przyjaciołach i znajomych [nic o nieznajomych?] – Giedroyciu, Zofii Hertz, Camusie, Mertonie, Micińskim, Wacie, Brodskim, a także o poetach i prozaikach – Dostojewskim, Szestowie, Bogumile Andrzejewskim, Larkinie, Pasternaku, Różewiczu, Szymborskiej. W innych esejach Miłosz pisze [masz ci los] o sztuce – o jej związkach z rzeczywistością, z dobrem i złem, o bohemie (szkic Życie na wyspach) i o tym [i owym], jaką poezję lubi najbardziej. Wreszcie [wreszcie!] tematem kilku szkiców jest cywilizacja XX wieku [nie może być!] (jak w tekście W skórze małpy)”.

Solidna krytyczna robota. Doprawdy nie wiem, po co ja się dotąd wygłupiałem z nieużyteczną analizą, szemraną interpretacją i nieprawomocnym wartościowaniem. Przejrzałem na oczy, przebudziłem się, zerwałem okowy iluzji. Nie tak, oj, nie tak panowie i panie (odwrotnie) się trzeba zabierać do książek, jakeśmy się zabierali. Nie wiem, ile płacą w „Zeszytach Literackich” za recenzje, ale ja proszę o etat, albowiem przeczytawszy recenzję z książki Czesława Miłosza Życie na wyspach (Znak, Kraków 1997, s. 312) wiem już, jak to się robi.

Grzegorz Tomicki

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
POWSZECHNE ZMIANY
WYBOROWA
CYBERKULTUROWA REWITALIZACJA EKONOMII DARU

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt