Witryna Czasopism.pl

nr 23 (201)
z dnia 5 grudnia 2007
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | teraz o… | autorzy | archiwum

TAJEMNICA BEZINTERESOWNEGO SPONSORA

Na początku powinno pojawić się zastrzeżenie. Wszelkie podobieństwo do czegokolwiek lub kogokolwiek jest absolutnie przypadkowe. Wyobraźmy sobie zatem niszowy dwumiesięcznik kulturalny C w mieście P. Dwumiesięcznik wydawany jest przez lokalne Stowarzyszenie i jego redakcja mieści się w piwnicy, w domu na peryferiach miasta. Dwumiesięcznik zwany jest przez niektórych kwartalnikiem a przez innych miesięcznikiem, ale nie będziemy spierać się o drobiazgi.

Pismo C ukazuje się już od ponad dwudziestu lat, a jego początki sięgają legendarnych czasów drugiego obiegu. Pismo ukazuje się w takim samym nakładzie, w jakim kiedyś ukazywała się paryska Kultura. Może kiedyś taki nakład robił wrażenie, dzisiaj wydaje się śmiesznie mały. Stowarzyszenie wydające czasopismo C otrzymuje dotacje od władz miasta P. Władze miasta P, które marzy o zostaniu europejską stolicą kultury, są bardzo dumne z tego, że czasopismo C wychodzi w ich mieście. Władze miasta P nie rozumieją, dlaczego wielu znanych pisarzy opuściło miasto P. Może tu nie ma klimatu dla sztuki ? – zastanawiają się zafrasowani włodarze miasta P. Wspierają przecież hojną ręką czasopismo C.
– Dlaczego mielibyście dostawać większą dotację niż amatorska drużyna rugby? – pyta Wyższy Urzędnik miasta P – postawcie się w mojej sytuacji, co ja mam powiedzieć tym sympatycznym chłopakom?

Dla czasopisma C dotacja miejska to zbyt dużo, żeby umrzeć, ale za mało, żeby żyć. Czasopismo C nie ma także szczęścia do pieniędzy z Ministerstwa Kultury. Kiedy w naszym kraju do władzy doszła lewica, czasopismo okazało się zbyt prawicowe, niestety, kiedy po latach do władzy doszła prawica, czasopismo było dla niej zbyt lewicowe. I jak tu nadążyć za łaską pańską, co w pstrej limuzynie jeździ? Zamiast gonić za łaską urzędników, może należałoby ucałować niewidzialną rękę rynku? – zastanawia się Wydawca i sięga do starego zeszytu, w którym zapisane ma telefony i adresy dawnych kolegów. Dawni koledzy nie wiedzą jednak, w jaki sposób reklama w ambitnym, ale niskonakładowym piśmie C, miałaby zwiększyć sprzedaż samochodów albo rowerów w Polsce.
– A poza tym, wiesz, kto ma teraz czas na czytanie – zwierzają się Wydawcy, oczekując od niego współczucia dla ich ciężkiego losu. W mieście P działa kilka dobrze prosperujących wydawnictw, które wydają się być naturalnym sojusznikiem czasopisma C. Wydawca odwiedza szefów wydawnictw, ale nie potrafi odpowiedzieć, jak wysoko konkretnie wzrośnie nakład ich książek po opublikowaniu reklamy w czasopiśmie C. Wydawanie książek to ryzykowny biznes, mówią szefowie wydawnictw, nie stać nas na grę w ciemno.

Nagle na horyzoncie pojawia się ZD, kolega z liceum. ZD jest dyrektorem oddziału międzynarodowej korporacji produkującej napoje wyskokowe. ZD był dziennikarzem i ma ambicje literackie. ZD pisze książkę i chciałby ją opublikować. Napoje Wyskokowe SA bezinteresownie wspierają lokalną kulturę i chcą o tym poinformować czytelników czasopisma C. Niech wiedzą, że pijąc napoje wyskokowe, wspierają także czasopismo, które lubią czytać. Reklamodawco, nasz zbawco jedyny i przyjacielu, czy wiesz, ile dzięki tobie wypłaciliśmy skromnych honorariów autorskich?

ZD nie napisał książki, którą pisał, kierownictwo Napojów Wyskokowych SA wymaga, by kadra pracowała więcej i wydajniej. W nowym roku ZD nie ma czasu, żeby się z nami spotkać, w końcu – przyciśnięty do muru – mówi: Wiecie, rozumiecie, teraz stawiamy na sport. Specjalnie zamówione najnowsze badania amerykańskich naukowców wykazały, że kultura nie ma przyszłości, profil naszego klienta związany jest ze sportem. Rozumiemy, tym bardziej, że Napoje Wyskokowe SA bojkotowane są przez kibiców piłkarskich naszego miasta, bo sponsorują zespół w innym mieście. W sporcie nie ma miejsca na sentymenty, co innego w kulturze. Tymczasem okazało się, że inny kolega Wydawcy pnie się w górę w wydawnictwie Y i Spółka. Zupełnie przypadkowo okazało się, że wydawnictwo Y i Spółka chce zamieszczać reklamy swoich książek w czasopiśmie C. Po roku Inny Kolega Wydawcy wspiął się tak wysoko na szczeblach kariery, że zabrakło dla niego miejsca w wydawnictwie. Zupełnie przypadkowo do wydawnictwa Y i Spółka nie można się dodzwonić, a e-maile pozostają bez odpowiedzi. To nic, pocieszamy się, mamy mnóstwo reklam, jest pismo M i jest Teatr P i pełno innych pięknych kolorowych ogłoszeń, to nic, że barterowe, liczy się wola współpracy, kultura zbliża ludzi. Czy tutaj kończy się ta krótka historyjka o nieprawdopodobnych zbiegach okoliczności? Nie. Czasopismo C znalazło w końcu reklamodawcę, który nie jest katem i przez długie lata wspiera pismo, nie oczekując, że dzięki reklamie w piśmie o kulturze wzrośnie sprzedaż jego produktów. Jakiej to przemyślnej i chytrej argumentacji musiał użyć Wydawca?

Stało się coś jeszcze bardziej nieprawdopodobnego. Okazało się, że reklamodawca chce, by kojarzono go z ekologią i kulturą. Nienormalny jakiś? – pyta chór trzeźwo myślących znajomych Wydawcy.
– Nie, reklamodawca pochodzi ze Skandynawii – odpowiada Wydawca.
– To trzeba tak było mówić od razu – chór znajomych oddycha z ulgą i wraca do swoich intratnych zajęć.

Marek Wasilewski

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
felieton__CAŁA POLSKA UFA DZIECIOM
STEFAN CHWIN NIE CHCE BYĆ BITY, CZYLI SPÓR O POLSKĄ KULTURĘ
METAFIZYCZNY BULGOT

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt