nr 23 (176)
z dnia 20 listopada 2006
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | wybrane artykuły | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Hanna Baltyn
Choć krytyka jest okropna, sama wcale się okropna nie czuje. Przeciwnie, czuje się doskonale, buzuje polemicznie, przyjaźni się z teatrami z bliska, w miłosnym wręcz zwarciu, lub zwalcza je równie namiętnie. Wpływa na władzę, szantażuje ją i zmusza do działania. Potrafi przekuwać swoje postulaty w stal i czyn. Niczego nie buduje, lecz tylko zwalcza – od tego jest przecież krytyką. Prawdziwie niecnotliwy krytyk krytyk się nie boi. Dziś krytyk pisze przede wszystkim dla siebie i pod siebie. Dlaczego? Bo bywa grafomanem, bo lubi widzieć swoje nazwisko na papierze i twarz na ekranie, bo pragnie, by go znano i mu się kłaniano, bo odnosi z bycia krytykiem rozmaite uboczne korzyści. Żyjemy w pluralistycznym społeczeństwie, krytyk pisze zatem pod gusta wyselekcjonowanej grupy.
Jacek Milewski
Nie jest łatwo pisać o Cyganach. Problemem jest już sama nazwa. W Polsce od kilkunastu lat jest ona wypierana z życia publicznego przez politycznie poprawne słowo „Romowie” – nazwę własną tego ludu. Czy słusznie? Moim zdaniem nie, bo choć rzeczywiście słowo „cygan” jest w języku polskim (w innych językach również) synonimem oszusta i złodzieja, to Cygan kojarzy się też przecież z człowiekiem barwnym, niekonwencjonalnym, wymykającym się regułom i konwenansom, kochającym wędrówkę, wolność, muzykę itd. Cyganie, a szczególnie Cyganki, to również w powszechnym przekonaniu ludzie, którzy łatwiej niż inni przenikają granice między rzeczywistością a światem zakrytym przed większością z nas.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt