Witryna Czasopism.pl

nr 22 (175)
z dnia 5 listopada 2006
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

CIAŁO W KRAJOBRAZIE – KRAJOBRAZ CIAŁA

Zostałam fanką Wandy Michalak. Nie żartuję, choć określenia fanka względem Autorki Fotografii brzmi trochę dziwnie. Mam jednak powód. Otóż jej fotografie należą do takich, na jakie chciałoby się patrzeć rano, nawet przed pierwszą kawą, ale też po południu, przed wyjściem na ważną rozmowę o pracy (na przykład). Są w jakiś szczególny sposób waleczne, a to dobrze robi takim (przykładowe) rozmowom. Powód nie jest może nazbyt profesjonalny, lecz nie mam powodu, by taki powód lekceważyć.

Wanda Michalak urodziła się w Warszawie (1952), ale pracuje i mieszka w Amsterdamie. Wydaje się osobą miejską, lecz ostatnia jej wystawa dotyczy szeroko pojętego krajobrazu.

„Nagie ciało staje się krajobrazem”, pisze o swojej twórczości i jest to prawda bezpośrednia. Fotografowane ciało staje się krajobrazem w krajobrazie, ale oprócz takiej obserwacji, która w zasadzie mogłaby wystarczać, można tu znaleźć jeszcze coś. Tajemnicę. Fotografie są czarno-białe i wydają się pozaczasowe, a raczej cofnięte w lata 30. (plus, minus). Takie skojarzenia są dopuszczalne i nie kłócą się z żadną interpretacją.

„Moje autoportrety pokazują świat piękny, nieskalany, romantyczny”, uważa Wanda Michalak. Owszem, jest romantycznie i pięknie, ale głównie – jest niepokojąco (podskórnie).

Seria World Watching to wizualny dziennik, kronika miejsc i emocji. Autorka miała ponoć sporo zabawy przy realizacji cyklu, czasem najadła się strachu, było dużo zachwytów i rozczarowań. „Po prostu – bardzo lubię być pejzażem”, napisała w słowie wstępnym do katalogu wystawy.

Od pierwszej chwili widz może zacząć się zastanawiać, czy nie chciałby także, od czasu do czasu, być pejzażem. Ja – tak!

Spojrzenia-fotografie są dynamiczne, nagie ciało – niestateczne, jest częścią przyrody, jest człowiekiem w biegu, istotą ziemską w trakcie ewolucji. Mała postać na tle natury pełnej mocy, do tego naturalność, czerń i biel, rozczochrane włosy, niewidoczna z daleka twarz.

Autoportret, o czym przypomina w „FotoTAPECIE” (fototapeta.art.pl) Marek Grygiel, autor artykułu o najnowszej wystawie Wandy Michalak, to najtrudniejsza dziedzina fotografowania. Ale artystka od kilku lat konsekwentnie ten temat drąży. Z powodzeniem.

„Kiedy zwykle w autoportrecie kluczowym elementem staje się ludzka twarz, Wanda postawiła sobie poprzeczkę nieco wyżej, szczególnej uwadze poświęcając całe swoje ciało, będące zintegrowanym i zasadniczym składnikiem zdjęć tego cyklu”, czytamy i w „FotoTAPECIE”, i oglądamy kilka przykładów takiego autoportretowania.

Seria zdjęć przenosi nas w świat podróży autorki, jest np. Royal National Park, Australia, 2004. Michalak wybiera miejsca odludne, wydaje się, że jest tam tylko ona, aparat i my (to znaczy – widzowie). W takim podejściu do portretu znaleźć można intymność i jednocześnie otwartość pozbawioną podglądactwa. Pozy, jakie przyjmuje naga kobieta, nie są ani erotyczne, ani przypadkowe, ani wyzywające, ani obojętne. Nie mniej są bardzo jakieś. W pejzażu autorka tkwi jak w oku cyklonu.

Ciekawe jest również zatrzymanie akcji, stopklatka sytuacji zaistniałej w podróży. „Widzimy jej osobiste doświadczenie, a nie tylko próbę pokazania kolejnego, odmiennego miejsca”, przypomina Grygiel. Dla mnie – to także opowieść o kobiecości, o sile i o powłoce świata, w której uczestniczy powłoka cielesna. Nieprzypadkowo. Bo nie istnieją przypadki . Nieprzypadkowa jest kobieta-brzoza, Finland, 2003, cykl World Watching ani kobieta-paproć (konkretnie kwiat paproci, wielgachny), New England National Park, Australia 2003.

Na portretowej wystawie nie powinno zabraknąć klasyki w tej dziedzinie. I oto autorka zaprasza swojego przyjaciela, fotografa Pete’a Purnell’a, który współpracuje z nią od kilku lat i realizuje (między innymi) autorski projekt zapisywania fizjonomii i nastrojów ludzi związanych z ich wspólną galerią. Marek Grygiel uważa to zderzenia portretów z portretami za interesujące i potwierdzające nieustanną siłę fotografii, „możliwości jej wielorakiego zastosowania oraz interpretacji”.

W archiwalnych „FotoTAPETACH” znaleźć warto inne zdjęcia Wandy Michalak. Na przykład cykl księżycowy: meksykańska plaża, góry w Szwajcarii, odległy Kamerun w Afryce, rodzinny Amsterdam, Irlandia, Neapol... Tak powstał księżycowy dziennik – fotografie nocne niebanalne, rozmyte, niewyraźne, zrobione jakby z biegu, w podroży, w afekcie.

Albo temat z 2005 roku: mężczyźni. Oto są na jej zdjęciach jak żołnierze, mają na sobie takie same długie spodnie i trykotowe koszulki, są bosi. Wanda Michalak poprosiła ich, by ustawili się przed obiektywem, tak jakby zamierzali kogoś objąć. Trzeba przyznać, że wypadają w przedtakcie przytulenia dość bezradnie lub (dla odmiany) zbyt zaradnie. W każdym razie, z czysto obserwacyjnego punktu widzenia, to musiało być bardzo ciekawe doświadczenie. Istnieją gdzieś katalogi z tej wystawy (w Amsterdamie?).

Wanda Michalak należy do grupy artystów fotografów, którzy znajdują w sobie ciekawość poznania twórczości innych, a nawet wejścia z nimi w dialog. Co było widać na wystawie portretów Dialogi, dialogi – następna inspirująca rzecz. W portalu jest kilka „dialogowych” fotografii, parę zestawionych zdjęć ludzi, foto-niedpowiedzenia portretowe. Pojawiła się powtarzalność, wielokrotność podobieństwa ludzi do ludzi, ludzi do zwierząt, kogoś do kogoś. Rekwizyty podkreślały temat i treść. Wanda Michalak to fascynująca i ludzka artystka.

W „FotoTAPECIE” jest fotografia, na której pozuje grupa ubranych kobiet, jedna z nich jest naga, świadoma swojej nagości. Odważnie patrzy w obiektyw, stoi w samym środku kompozycji towarzyskiej, jest wyprostowana jak struna, napięta. Możliwe, że to ona sama, Wanda Michalak.

Taki właśnie dialog, jako świeża fanka, podejmuję z chęcią, odważnie patrzę we wszystkie jej prace. Może wybiorę się do Amsterdamu, potem, gdy zamknę „FotoTAPETĘ”, może poczekam na kolejny niezwykły dziennik z (tak jakby) całkiem zwykłych wypraw.

Miłka O. Malzahn

Omawiane pisma: „FotoTAPETA”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
FEMINIZM NIEJEDNĄ MA TWARZ
PO PROSTU „NAJMŁODSI”
NOISE: MUZYCZNA OBRZYDLIWOŚĆ?

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt