nr 30 (147)
z dnia 22 października 2005
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Nim nastanie IV Rzeczpospolita, warto się skupić na rzeczach trzecich. „Czas Kultury” w najnowszym numerze (3-4/2005), kontynuując program krzyżowania zagadnień, rozciąga temat „rzeczy trzecich” na niezmiernie rozległą problematykę. Można by się nawet zastanawiać, czy przypadkiem pomysł na lejtmotyw nie przyszedł redakcji post factum, gdy napłynęły już wszystkie teksty i wypadało skleić je jakimś nośnym hasłem, co udało się tak sobie. Oto więc artykuł Waldemara Kuligowskiego dotyczący mniejszości seksualnych pośród... tubylczych mieszkańców Ameryki Północnej – artykuł bez dwóch zdań frapujący egzotyką omawianych spraw (choć zarówno homoseksualiści, jak i Indianie są obecnie mocno reprezentowani na arenie kulturowej) – sąsiaduje z tekstem Marzeny Furmaniak o różnych aspektach (w tym filozoficznych) kremacji, wzbogaconym... instrukcją obsługi pieca TABO! Lista rozbieżności między obydwiema publikacjami jest dostatecznie długa, by wątpić w istnienie wspólnego mianownika, jednak redakcja łączy je, jak i pozostałe artykuły bloku tematycznego, za pomocą kodu trójkowego. Gdyby chcieć określić, czemu ów kod służy, należałoby mówić o trzecim, a właściwie „Trzecim”.
„Trzecie” jest czymś bliżej nieokreślonym, ale stojącym poza symetriami obowiązujących wartościowań, czymś, zgodnie z zaklęciami np. postmoderny, wykluwającym się poza opozycjami binarnymi, przychodzącym na myśl dopiero na końcu, gdy rozważy się wszystkie za i przeciw. W tym szaleństwie jest jednak metoda, w bloku tematycznym „rzeczy trzecich” bowiem odnajdują się kwestie o zadziwiającej wymowie, choćby wspomniany przy okazji artykułu Furmaniak temat kremacji. Pojawia się on również, w jakże innym kontekście, w artykule Ewy Domańskiej o diatantach, diamentach wytwarzanych przez amerykańską firmę LifeGem z prochów skremowanych zwłok. Przypadek wielce frapujący: spopielone ciało traci swą funkcję ograniczonego czasowo „przenośnika” ludzkiej duszy, a staje się trwałym materiałem. Nie ma więc trupa, jest natomiast węgiel – esencja życia wiecznego.
Kontekst metafizyczny bynajmniej nie wyczerpuje zaplecza problemowego, jakie w nowym „Czasie Kultury” implikuje niedookreślone zjawisko „Trzeciego”. Pojawia się perspektywa antropologiczna, jak w refleksji Dariusza Czai na temat Księżyców P. Meldiniego, gdzie pozornie zwykła opowiastka o zauroczeniu nieznajomą kobietą (w malowniczym entourage’u greckiego półwyspu) okazuje się mityczną przypowieścią o przypadku i przeznaczeniu, z wątkiem potrójności. Ta perspektywa z kolei nieźle dopełnia się w rozważaniach poświęconych „Trzeciemu” jako innej, obcej kulturowo przestrzeni krajów umownie zwanych niecywilizowanymi. Sławomir Sikora przybliża etnograficzne kino Jeana Roucha, kreujące własny rodzaj wypowiedzi artystycznej między improwizowanym filmem dokumentalnym a inscenizowanym fabularnym. Dosłowniej o „Trzecim” świecie pisze Joanna Mieszko-Wiórkiewicz, gruntownie omawiając termin „Trzeci Świat” od strony ekonomiczno-społecznej, nie bez gorzkiej refleksji, i akcentując oczywiste paradoksy globalnej polityki, która częściej ustatycznia biedę i nędzę, niż dynamizuje rozwój gospodarczy i przedsiębiorczość.
Ten ostry w wymowie tekst wyznacza granicę mówienia o „Trzecim” w nowym „Czasie Kultury”. Bo czymże jest owo „Trzecie”? Czyś zepchniętym, pominiętym, lekceważonym czy też separującym się, dystansującym i zamkniętym w sobie? „Trzecie” przychodzi po pierwszym i drugim, ale czy jako synteza? Z trójkowego bloku tematycznego „Czasu Kultury” nic takiego nie wynika. „Trzecie” pojawia się bardziej jako struktura uobecnienia pewnej marginalności, nawet jeśli ta marginalność miałaby się rozrastać jak ów Trzeci Świat czy też rościć sobie prawa do równorzędnego traktowania niczym trzecia płeć. Wnioskiem płynącym z lektury trójkowego bloku może być więc przekonanie, iż oprócz tego, że dostrzega się oczywistą parę przeciwnych biegunów dla każdej spotkanej w życiu wartości, należy brać pod uwagę także elementy pośrednie, bo kto wie, czy to nie one bardziej determinują punkt widzenia. Diamenty ze skremowanych ciał są czyste i wieczne, a przecież powstały z doczesnych szczątków.
Nie mniej nieśmiertelna wydaje się również figura krytyka literackiego, bazująca na analogicznych elementach (ciało – książka, kremacja – czytanie). Dlatego chyba nie przypadkiem tuż obok trójkowego bloku w nowym „Czasie Kultury” znalazł się zapis panelowej dyskusji z udziałem znanych „czytaczy”: Kingi Dunin, Pawła Dunina-Wąsowicza, Piotra Śliwińskiego, Rafała Grupińskiego oraz Marka Wasilewskiego. Ta dyskusja interesująco wchodzi w dyskurs z zagadnieniem „Trzeciego”. Przecież krytyk to ktoś trzeci, na dosiadkę, w procesie „autor-czytelnik", pośrednik i kreator w jednej osobie, na uboczu, a jednak na eksponowanym miejscu doradcy. Rzecz jasna, dyskusja wspomnianych wyżej osób toczy się bardziej na poziomie powszedniości rodzimego rynku wydawniczego, choć i tu musi się objawić widmo straszaka autorytetu. Szkoda, że mniej tu rozważania istotnych aspektów strategii bycia krytykiem, jego usytuowania w procesie potocznej interpretacji danych dzieł, a więcej pochylania się nad przyprawioną gębą profesji pisarstwa krytycznoliterackiego i absurdami czytelniczych kaprysów wolnego rynku. Ale takie zachwianie proporcji pomiędzy wzniosłymi przemyśleniami a refleksami teraźniejszości, z korzyścią dla tego drugiego (a więc nie „Trzeciego”), zdaje się charakteryzować ogólny stan debaty publicznej w Polsce. Może w IV RP to się zmieni? Na razie lepiej poprzestać na Trzeciej i życzyć „Czasowi Kultury” jak najwięcej trzecich tematów.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt