Witryna Czasopism.pl

nr 30 (147)
z dnia 22 października 2005
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

WRÓBLEWSKI RAZ JESZCZE

Najnowszy numer „KZ” (35/2005), funkcjonującego często, także w tym omówieniu, jako „Kazet”, poświęcony jest głównie życiu i twórczości zmarłego w 1991 roku Jerzego Wróblewskiego, jednego z najpłodniejszych twórców komiksowych z czasów PRL-u. Tomek „Aegir” Brzozowski przygotował przekrojowy artykuł J. Wróblewski, komiksowy tytan pracy, w którym starał się przedstawić w miarę spójny obraz autora, rysując chronologicznie poszczególne etapy jego kariery. Inni publicyści skupili się już na wybranych przez siebie pojedynczych albumach Wróblewskiego czy gatunkach, jakie uprawiał.

I tak Łukasz Abramowicz postanawia bliżej przyjrzeć się słabo znanemu (w porównaniu z innymi albumami ojca „Binio Billa”) komiksowi Cena wolności opowiadającemu o I wojnie światowej i pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości. Pretekstem jest nie tylko monograficzny charakter nowego numeru magazynu, lecz także popularność tematyki historycznej w najnowszych opowieściach obrazkowych. Abramowicz na wstępie przyznaje, że nie przypadły mu do gustu ani album o „Solidarności”, ani zeszyt o powstaniu warszawskim. Trochę niezręcznie zestawia te tytuły z Ceną wolności, zarzucając jej przy tym, że zawiera zbyt mało akcji, przytłacza natomiast rozbudowanymi dialogami i ideologią. Biorąc pod uwagę tematykę komiksu i lata, w których powstał, to i tak nie jest najgorzej. Zresztą w przypadku Ceny wolności Wróblewski jest tylko rysownikiem, więc nie sposób postrzegać tego komiksu jako jego własne, całkowicie autorskie dzieło. Innym, czysto propagandowym tytułem Polacy na olimpijskich arenach zajmuje się Paweł Timofiejuk, zręcznie dekonstruując socjalistyczne naleciałości. Są one w tym wypadku dość czytelne, więc czasem przypomina to wywarzanie otwartych drzwi. Zbierając w jedną całość wszystkie artykuły z omawianego „Kazeta” dotyczące Wróblewskiego, możemy wychwycić pewną niejednoznaczność. Większość publicystów docenia jego wkład (łącznie z liczbą prac) w tradycję polskiego komiksu, nie szczędzi wyrazów uznania dla klasycznego (bardzo amerykańskiego) stylu, a przy tym wspomina kultowe albumy, na których się wychowała. Z drugiej jednak strony, ci sami autorzy narzekają na komunistyczne wtręty w komiksach i dość przewidywalne scenariusze. I choć Wróblewski przez większość czytelników rozpoznawalny jest niemal jako polski Roy Lichtenstein, tak naprawdę jedynie komiksy dla młodszych czytelników (Binio Bill czy przygody dzieci z Umpli Tumpli) mogą przetrwać próbę czasu. Potwierdzają to również wypowiedzi twórców komiksowych. O swoich przygodach z historiami obrazkowymi Wróblewskiego opowiadają Marek Lachowicz i Rafał Szłapa. Młodzi autorzy wprawdzie przyznają, że na Wróblewskim się wychowali, ale po chwili dodają, że to raczej nie on kształtował ich wyobraźnię i wpłynął na późniejszy styl. W swoich artykułach autorzy z „Kazeta” często określają Wróblewskiego mianem doskonałego rzemieślnika. I nie wiadomo do końca, czy jest to komplement.

Zbiór tekstów o Wróblewskim zredagowany przez publicystów „Kazeta” należy potraktować przede wszystkim jako doskonałe źródło rzetelnej, chronologicznie przedstawionej informacji. Jednak niczego nowego o Wróblewskim się nie dowiemy, tak samo nie znajdziemy tutaj żadnych zaskakujących lub nowatorskich interpretacji jego twórczości. O bydgoskim rysowniku napisano już wiele, dlatego trudno rzucić na jego komiksy jakieś nowe światło, tym bardziej że były one w większości rzeczami typowo rozrywkowymi i sensacyjnymi.

Nie opuszczamy jednak tematyki historycznej. W swoim felietonie Jarek Obważanek roztrząsa temat księdza Popiełuszki w komiksie i losy jego realizacji, bo chętkę na to mają zarówno Przemysław Truściński, jak i Maciej Jasiński. Wywiad z Jasińskim znajdziemy ponadto w dziale VIP room. Scenarzysta albumu Solidarność. Nadzieja zwykłych ludzi opowiada o pracach nad tymże komiksem i realizacji historii o Popiełuszce. W chwili gdy piszę te słowa, wiadomo już, że komiks ukaże się w listopadzie tego roku. Jasiński przedstawia również los medialnej wędrówki „Solidarności” i wspomina wizytę w programie Kazimiery Szczuki, gdzie jeden z gości (notabene profesor) i kolejny „znawca” komiksów zaskakiwał swoją ignorancją.

Zdecydowanie najciekawszym artykułem tego „Kazeta” jest tekst Wojciecha Garncarza o Markusie Witzelu, młodym twórcy z Berlina, nazywanym często młodszym bratem Lewisa Trondheima – autora dobrze znanego choćby z serii Nimrod. Artykuł Garncarza jest cenny zarówno dlatego, że przedstawia scenę niemiecką – która praktycznie jest w Polsce nieznana – jak i z powodu dokładnej analizy twórczość Witzela. Aż chce się wybrać na polowanie po komiksy młodego Niemca. Witzel tworzy prace autotematyczne, oparte na własnych doświadczeniach i jednocześnie trochę ekshibicjonistyczne. Najwięcej miejsca poświęca autor albumowi Supa Hashi o dziwnym króliku przeżywającym zawód miłosny i komiksowi Die Band, który ilustruje atmosferę Berlina lat 90. W dziale zagranicznym godna uwagi jest jeszcze notka o francuskiej wersji Zeliga i serii The Goon. Ten cykl zdobywa popularność w Stanach dzięki świetnym rysunkom oraz prowokacyjnemu, łamiącemu schematy i konwencje scenariuszowi. Natomiast Trzy spojrzenia na Hugo Pratta Arka Królaka to tekst sklecony na kolanie i właściwe nic niewnoszący. Jego autor chciał przedstawić trzy albumy Pratta, wyłamującego się z typowego stylu włoskiego klasyka. Jednak zdawkowość informacji i brak minimalnie choć pogłębionej analizy sprawiają, że właściwie artykułu mogłoby nie być.

Z ciekawszych pozycji w tym numerze znajdziemy jeszcze tekst Chmiela o serii Hugo ukazującej się w Polsce na początku lat 90. i felieton Kolca o kulisach adaptacji filmowej komiksu Kinematograf Skutnika. Poza tym stałe działy – Przed premierą, Nowości z Francji, Nowości z USA oraz TOP 3, gdzie na pierwszym miejscu znalazł się Sandman. Brakuje – niestety – działu Ameryka inaczej, co osobiście uważam za spory minus, bo zawsze warto omawiać pozycje nieszablonowe i alternatywne, a w dodatku ten dział magazynu był zawsze smakowitym kąskiem.

Sebastian Frąckiewicz

Omawiane pisma: „KZ”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
Powinny nas różnić idee
WOJNA I WOJNA NA WĘGRZECH
BLOGI

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt