Nr 17 (134)
z dnia 12 czerwca 2005
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | teraz o… | autorzy | archiwum
To, co uwodzi w gatunku dokumentalnym nie od dziś, to mityczna idea „dotknięcia” samej rzeczywistości, dotarcia do jej (ludzi, rzeczy, zdarzeń) istoty. Temat dokumentalizmu pociąga za sobą zawsze kategorie: obiektywizmu, autentyczności, niezafałszowanego obrazu. Nadrzędna chęć nieingerowania w surowy materiał rzeczywistości w ostatecznym rozrachunku, czyli w konkretnym materiale filmu dokumentalnego, zawsze jest sporna. Nie myślę tu o przypadkach skrajnych: o procederze nazywania kinem dokumentalnym produkcji sięgających w praktyce po techniki propagandowe, manipulacyjne (vide: Michael Moore), o dokumentalnym nurcie kina kreacyjnego (Wojciech Wiszniewski, Marek Koterski, Marek Piwowski) czy klasyce filmu awangardowego zaliczanego jednak do kanonu gatunku dokumentalnego (Dziga Wiertow). Problem ingerencji ustala już sama kamera filmowa, której obecność „rozcina” płótno fotografowanej „dekoracji”, ale paradoksalnie potrafi też uruchomić u osób filmowanych zachowania jak najbardziej prawdziwe.
W dzisiejszej sytuacji społeczno-politycznej, nieograniczonej do jednego, konkretnego kraju, kino dokumentalne zdaje się realizować jedną, podstawową funkcję: demistyfikatora. Na fali anty- i alterglobalistycznych nastrojów spełnia rolę narzędzia obnażającego mechanizmy społecznej dominacji. Staje się medium oświetlającym rejony wykluczone, śledzi i ujawnia miejsca tworzenia się społecznych upośledzeń. Ale bywa też zapisem radosnego i „niezaangażowanego” poszukiwania artystycznej ekspresji, które przynosi choćby fiński obraz Wrzeszczący faceci. Jak dotąd najciekawszym forum wypowiedzi dla tego rodzaju produkcji jest właśnie przegląd „Doc Review”.
Te często nawet kilkugodzinne filmy dokumentalne dystrybuowane w salach kinowych są nadal czymś nowym w polskiej tradycji tego gatunku. Dokument przez długie lata był uważany za gatunek telewizyjny. Medium telewizyjne przede wszystkim dyktowało ograniczony metraż (bo nie sam sposób rozpowszechniania: istniał kiedyś piękny zwyczaj poprzedzania projekcji filmu fabularnego w kinie właśnie filmem dokumentalnym). W ramach telewizji, choć nie polskiej, zrodziły się też i drastycznie szybko wypalają projekty kolejnych reality show. Ustanawiając swój byt w oparciu o ideę podglądactwa, zamiast marzenia o zarejestrowaniu rzeczywistości zmaterializowały jedynie wykrzywiony i zniekształcony „raport z życia”, wyprodukowały realność zupełnie innej rangi. Być może właśnie na tle tych nieudanych eksperymentów z podwójną siłą powróciło zainteresowanie kinem dokumentalnym, również w świadomości statystycznego widza kinowego.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt