Nr 10 (127)
z dnia 2 kwietnia 2005
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Kwietniowe „Charaktery” spaja szeroko pojęty temat zmiany. Motto samo przychodzi na myśl: Zmieniajmy się na wiosnę! Zaufajmy przyrodzie, sobie samym i ekspertom! Podejmijmy wyzwanie! Bo już samo wyzwanie sprawi, że poczujemy się lepiej we własnej skórze. Tak twierdzi Wiesław Łukaszewski: „już sama próba zmiany siebie – pisze – przynosi nam zadowolenie, choć tak naprawdę nie staliśmy się ani trochę inni” (Zawsze muszę, czasem chcę). Co jednak, jeśli liczymy na „prawdziwe” efekty?
W Ameryce ludzie opowiadają sobie anegdotę o młodym człowieku, który ze skrzypcami pod pachą podszedł do policjanta i spytał: „Przepraszam pana, jak mogę dojść do Carnegie Hall?”, na co usłyszał w odpowiedzi: „Przez ćwiczenia, młody człowieku, przez ćwiczenia”. Skuteczna zmiana wymaga więc, jak widać, po pierwsze, pomysłu na to, co chcemy osiągnąć, po drugie – systematycznej pracy nad sobą. Warto zacząć od lektury „Charakterów”.
Teksty zostały ułożone po bożemu. Danie główne to artykuł Marka Wosińskiego Przepis na zmianę. Dowiemy się w nim od razu, kto ma szansę na zmianę i jak je przeprowadzić krok po kroku, by nie ponieść porażki. Znajdzie się też coś dla tych, którzy mają już dość swojej uległości i roli „jednego z szeregu” – artykuł Przemysława Bąbla Dość ci ugodowości.
Na deser mają jednak „Charaktery” coś zupełnie wyjątkowego i radziłabym ich lekturę zacząć właśnie od końca. Na przekór wszelkim regułom… Chodzi o tekst Klient patronem Krzysztofa Giedroycia i zatytułowany dość tajemniczo, bo Od gajowego do myśliwego, artykuł Zygmunta Baumana. Wypowiedzi te nie mają, jak wyżej wymienione, charakteru instruktażowego. Nic z tych rzeczy. Giedroyć pisze o nas Polakach, Bauman jeszcze poszerza perspektywę – snuje opowieść o całym – przeobrażającym się na naszych oczach w zatrważającym tempie – świecie i naszych w nim rolach. Pierwszy o temat zmiany zahacza o tyle, o ile stanie się on dla nas punktem wyjścia do refleksji o samych sobie, drugi zmianę po prostu stwierdza, opisuje i ostatecznie popycha nas do przemyśleń w wymiarze makro.
Giedroyć zadaje pytanie o kondycję psychiczną Polaków oraz naszą postawę wobec przedstawicieli innych narodów. Pyta więc o to, co i nas intryguje, zwłaszcza podczas wyjazdów zagranicznych, kiedy w zderzeniu z obcą kulturą zyskujemy inną, świeżą „perspektywę siebie”. Problem polega na tym, że czujemy się gorsi, słabiej wykształceni, mniej światowi w porównaniu z mieszkańcami Europy Zachodniej. Mówimy z pozycji narodu, któremu się niewiele należy, który nie może podzielić się z innymi swoim doświadczeniem, bo uważa, że takiego nie posiada. Słuchamy bezkrytycznie anglojęzycznych wyroczni. Wciąż za mało pochyleni nad własnym „tu i teraz” nie dostrzegamy naszych talentów. Wyławiają je później rynki zachodnie (chociażby przypadek grupy muzycznej „Kapela ze wsi Warszawa”), a nam co zostaje wtedy?
Ponoć nie wyrośliśmy jeszcze z – już chyba niemodnego i przyciasnego – „sweterka klientyzmu”. Jak pisze Giedroyć, „klient to osoba, której pomagało się i pomaga, któremu zasadnie należy się wsparcie w imię wspólnego europejskiego dobra i naprawienia Jałty”. Postawa taka sprowadza się więc do tego, że pomocy oczekujemy, ale też pomoc tę otrzymując, nieustannie mamy niskie poczucie samoskuteczności, a co za tym idzie, nie wierzymy, że możemy kreować, współtworzyć. „Klientyzm jest marną jakością – przekonuje autor – to postawa słabych i niesamodzielnych, którzy – ponieważ są w trudnym położeniu – chcą dostać coś od innych lub dostać się gdzieś na czyichś plecach. Warto zatem wykształcić w sobie postawę patrona (dobrego króla), zmienić siebie.
Bauman pyta o kondycję człowieka (również Polaka) we „wszech-świecie”. „Wiele się w świecie wydarzyło w ciągu ostatniego półwiecza. Świat, do którego otwarto Polakom wrota u schyłku lat osiemdziesiątych, nie był już tym samym światem, jaki Polacy zapamiętali z czasów sprzed wrót zatrzaśnięcia” – pisze na wstępie. Nowe oblicze świata – konstatacja jest stara, ale chyba nie do końca i prawidłowo uświadomiona – charakteryzuje wzmożony i do tej pory zupełnie niespotykany ruch. Gnamy do przodu. Bez wytchnienia. Nie ma przecież na nie czasu. Na nic już nie ma czasu. Każda zmiana pociąga kolejną. Czy więc i nas zmieniono (daliśmy się zmienić)?
Bauman dzieli współczesnych ludzi na trzy podtypy-podgatunki: gajowych, myśliwych i ogrodników. Gajowy to postawa jeszcze sprzed ery nowoczesności. Ogrodnik i myśliwy są tworami naszych czasów. Gajowy chroni las przed ludzką chciwością, opiekuje się czule przyrodą. Wie, że każde drzewo ma swoje miejsce. Nie zmienia porządku przyrody, który w jego oczach ma sens i kierunek, tylko go pilnuje i czeka. Swoje życie układa według biegu natury. Dba o jej dobro, stara się zapewnić jej ochronę w zimie. Ogrodnik wybiera z natury rzeczy najbardziej użyteczne i piękne i te chroni. Nie ufa naturalnym porządkom. Uważa, że świat powinien dostosować się do niego. Zawzięcie wyrywa chwasty. Sam decyduje o własnym losie i tak też patrzy na świat – jak na coś, co można zaplanować, dopasować do siebie. Ale dba o swoje rośliny, stara się je zabezpieczyć. Myśliwy żyje z dnia na dzień. „Tyle ma dziś, co wczoraj ustrzelił, a na jutro tego, co ma, nie starczy, jeśli dziś niczego nie upoluje”. Prosta zasada! Musi wiecznie polować. Nie może pozwolić sobie na chwilę odpoczynku. Czy tak jak my właśnie? Pytam, bo to ponoć pierwszy krok do zmiany.
Omawiane pisma: „Charaktery”.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt