nr 23 (105)
z dnia 22 sierpnia 2004
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Marynarze i poeci (a przynajmniej stereotypowi marynarze i poeci) mają wiele wspólnego: jedni pływają po morzu, drudzy pławią się w morzu słów; jedni i drudzy mają też ponoć pociąg do płci pięknej, nocnych wypadów do portu i alkoholu. Na pozór coś z tego poetycko-pławnego etosu ma w sobie literacki port-portal o nad wyraz właściwej w tym kontekście nazwie Przystań!
Jak głosi tekst wprowadzenia na głównej stronie, „Przystań! oferuje kilkaset wierszy, rozmów, esejów, tekstów krytycznych, komentarzy ponad stu autorów”. Są tu stałe cykle, jest leksykon współpracujących pisarzy, dział „media” zawierający zapisy czytających poetów i tym podobne atrakcje, jest sklepik (Księgarnia biuroliterackie.pl) z tomami poetyckimi, nagraniami, T-shirtami prezentującymi karykatury Krzysztofa Siwczyka i Andrzeja Sosnowskiego autorstwa Tomasza Brody… Autorów tych notabene lepiej już czytać niż oglądać w tym rysunkowym wydaniu, ale sam pomysł pt. „pisarze na koszulki” popieram.
„Z każdym dniem Przystań! będzie się rozrastać” – deklarowali u jej początków redaktorzy, i tak jest istotnie. Do bazy dodawane są nowe teksty, a cykle rozbudowywane są w miarę rytmicznie. Aby połapać się w nawigacji, można zapoznać się z instrukcją w dziale Pomoc, w której czytamy: „Ułatwieniu nawigacji w Przystani! służy krótkie wprowadzenie. Osoby znudzone wprowadzeniem w trakcie lektury mogą regulować zegarki, odwiedzać lodówkę bądź przechodzić do rzeczy (od słów). Zegarek mój jest nieregulowalny, z nałogiem chodzenia do lodówki zerwałam, a zatem przechodzę do rzeczy: Stronę można czytać na wiele sposobów – w wyszukiwarce znaleźć konkretne nazwisko, skorzystać z leksykonu autorów od A (Simon Armitage) do Z (Adam Zdrodowski), zapoznać się z wyborem dnia, szukać tekstów według gatunków, przeglądać działy ukazujące się cyklicznie. Jak to w przystani, trzeba się nieźle namanewrować, ale w sumie zewsząd łatwo wrócić do strony głównej i mimo początkowych obaw spowodowanych znalezieniem się na stronach a to Biura Literackiego, a to Portu Literackiego. Po godzinach, nie udało mi się ani razu zgubić. „Czytaj. Na swój sposób” – zachęcają redaktorzy i trudno oprzeć się tej zachęcie.
Sierpniowy wybór obejmuje głównie wiersze, kilka tekstów prozą i parę recenzji-omówień, powstałych zresztą w różnych okresach. Rzeczy tu właściwe z rozmaitych beczek, polskie i obce w tłumaczeniu, ale jest w nich jednak jakaś spójność, jakaś wspólna – że się tak wyrażę – „inteligenckość”. Wręcz mnie to chwilami, szczerze mówiąc, męczyło, że ta literatura taka jakaś porządna i aż pośmiać się nie ma z czego, ale też i specjalnie na czym powyżywać, co szczególnie przecież robić lubię. Dlatego właśnie mówiąc o etosie poetycko-marynarskim, użyłam wyrażenia „na pozór”, bo choć rysuneczki statków trochę grunge’owe, a teksty od redakcji lekuchno frywolne, to właściwie mamy do czynienia z bardzo poważnym w założeniu i realizacji portalem literackim.
Najbardziej chyba przypadł mi do gustu ze względu na zwięzłość i lekkość pióra zestaw o Bohdanie Zadurze: tekst Krzysztofa Gryko Mało szkolny poeta i wywiad Groziła mi śmierć przez zamarznięcie przeprowadzony przez Gabrielę Bar. Pisze Gryko: „Kiedy Bohdan Zadura pisze wiersze, one piszą wiersze o Bohdanie Zadurze. Kiedy mówi w nich tymi czy innymi słowami, słowa mówią o nim, piszą go od nowa. Mówią, że Zadura to typ poety, który lubi się czasem wygadać, więc one są mu czasem za to wdzięczne, bo tak jak każdy, lubią, gdy się o nich pisze i mówi. Dlatego teraz, gdy znów przychodzi czas, by napisać coś o Bohdanie Zadurze, wypada poszukać wyrazów, które go rzeczywiście dotyczą. Postanowiłem dociec, skąd u autora Ptasiej grypy wziął się ten pociąg poetycki. Nie wystarczy chyba zażartować, że musiał dostać kiedyś taki dar od Boga, nakręcaną elektryczną kolejkę, znalezioną pod choinką, która okazała się prezentem czarodziejskim, bo za każdym razem gdy się nią zaczyna bawić, powstają wiersze i poematy. Cała sztuczka polega być może na tym, że gdy poeta pisze na przykład o śniegu, przeprowadza jego biel na kartkę, a przecież śnieg tej bieli nie traci. Jest taki jak przedtem. Więc to muszą być jakieś czary”.
Oba teksty dowodzą, że nie należy broń Boże trafiać do kanonu lektur szkolnych, bo wówczas zostaje się, co prawda, poetą wielkim, ale za to przestaje się być poetą czytanym, czemu wprost i bez ogródek daje wyraz Zadura: „Nigdy z tego powodu nie cierpiałem, a raczej byłem zadowolony. Pewnie dlatego, że literatura współczesna, i w ogóle sztuka współczesna, to moim zdaniem jedna z niewielu dziedzin, w których mamy jeszcze do czynienia z przejawami wolności. To przecież idiotyczne zmuszać kogoś do czytania. Z czasów szkolnych pamiętam, że czytałem poetów, których wtedy się nie »przerabiało« i wiem, że to duże szczęście nie być »przerabianym«”.
Ale moim prawdziwym faworytem w Przystani! jest cykl Dyduch pyta…, w którym Grzegorz Dyduch co i rusz innemu poecie lub poetce zadaje te same pytania: „Dlaczego poezja jest ważniejsza niż proza? Czy pamięta Pan/i pierwszy własny wiersz, jeśli tak, to jak brzmiał jego tytuł albo incipit? Kto po raz pierwszy boleśnie odmówił Panu/i talentu i dlaczego nie wziął Pan/i sobie tego do serca? Czy udało się kiedyś Panu/i zdobyć choćby na chwilę partnera dzięki własnej poezji? Jaka jest Pana/i ulubiona potrawa? Jeśli poezja to artykuły spożywcze, to jaki artykuł reprezentują Pana/i liryki? Który z żyjących polskich poetów zasługuje na Nobla? Jeżeli rację miał Gombrowicz pisząc, że »poeci lęgną się wszędzie jak robactwo«, to dlaczego?”
Porównywanie odpowiedzi jest zaiste zabawne, zwłaszcza zaś ubawiły mnie nieco aroganckie w tonie responsy Edwarda Pasewicza. Próbka poniżej:
Dlaczego poezja jest ważniejsza niż proza?
Nie mam zielonego pojęcia. A jest?
Czy pamięta Pan pierwszy własny wiersz, jeśli tak, to jak brzmiał jego tytuł albo incipit?
Nie, a nawet jakbym pamiętał to i tak się nie przyznam. Do widzenia Państwu w tym temacie.
Kto po raz pierwszy boleśnie odmówił Panu talentu i dlaczego nie wziął Pan sobie tego do serca?
Jakbym sobie wziął do serca to bym nie odpowiadał na te pytania, a serce mam mało pojemne, arytmiczne, może to stąd. Talentu odmówił mi wuj ze strony mamy kiedy zauważył, że wiersz jest nierymowany. Na usprawiedliwienie Wuja dodam, że kiedy usłyszał Chopina, powiedział: co to za muzyka, muzyka to musi mieć rytm, melodie, harmonie. Jego ideałem sztuki był zespół weselny, który sam prowadził. Rozumie Pan teraz panie Dyduch?
Jako że mamy lato, przygotowano w portalu Przystań! specjalną ofertę last minute, reklamowaną za pomocą efektownego bannera „Nieletnia oferta na lato”: w konwencji ogłoszeń biur podróży reklamuje się różne tytuły dostępne w księgarni internetowej, na przykład można sobie coś wybrać z działów Legalna praca na Wyspach Brytyjskich, Rejs po sześciu morzach czy Wyspy Dziewicze. Co dokładnie kryje się pod tymi sloganami? Radzę odwołać się do własnej wyobraźni...
Omawiane pisma: „Przystań!”.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt