Wpadłam do EMPiK-u w chwili, gdy ręka majstra już już przybijała ostatnią deskę, która miałaby ten przybytek ochronić przed atakiem antyglobalistów mogących grasować z okazji Europejskiego Szczytu Gospodarczego w Warszawie, i w lekkiej panice zaczęłam biegać między półkami, żeby znaleźć coś, co pozwoli mi przetrwać nadchodzący kataklizm z fasonem. No, to chyba „Fluid” – pomyślałam, sięgając po pismo, dla którego fason właśnie to chleb powszedni. Na wypadek gdyby należało się okopać w domowym zaciszu na dłużej, kupiłam także brytyjski „Face”, najbardziej bodaj wpływowy magazyn świata, do którego „Fluid” wyje całym ciałem i duszą, formą i treścią, szczerzy do niego wymyślne, choć niby proste czcionki, piszczy ziarnistymi zdjęciami i pręży biały z czerwonym paskiem grzbiet. Nie mam żalu – w końcu każdy, kogo interesuje popkultura i trendy, chciałby wydawać „Face” (ciekawostka: „Fluid” był na półce z tabliczką „muzyka”, a „Face” na półce „dla panów”).
To, co – w kontekście polskiego rynku mediów – naprawdę imponuje, to fakt, że „Fluidowi” udaje się podobnie wykorzystywać na swoich łamach reklamy. Zastosowanie takiego sposobu na reklamę rozpoznaje się po tym, że jak już człowiek odróżni wreszcie co jest, a co nią w danym numerze nie jest, to tak się zmęczy, że odkłada pismo na kupkę „do recyklingu” i nie wnika w treść artykułów. Nie zalecam jednak tej metody w przypadku „Fluidu”, bo – o dziwo – tytuł ten, choć adresowany niewątpliwie do pokolenia wychowanego w kręgu kultury obrazkowej, teksty ma zadziwiająco poważne.
Hasło przewodnie numeru 4 (40) 2004 to „Chiński syndrom” (choć skoro już o filmach mowa, bardziej pasuje „Chinatown”, bo pismo bardzo jest miastowe), będący pokłosiem wystawy Nowa Strefa / Sztuka Chińska w Zachęcie. W jaki sposób młoda sztuka przeciera sobie szlaki w Chinach, jaką ma tam do odegrania rolę i jak jest odbierana, a szerzej – na czym polegają zmiany zachodzące w ładzie społecznym, mentalności i stylu życia Chińczyków – o to w tekście Biedny nie znaczy gorszy Joanna Mytkowska i Andrzej Przywara pytają mieszkającego w Paryżu niezależnego krytyka i kuratora Hou Hanru. Twierdzi on, że chińska kultura obejmująca w zasadzie dwa zupełnie różne społeczeństwa – wielkomiejskie i tradycyjne wiejskie, jest bardzo zróżnicowana. „Nieustannie czegoś poszukujemy. Model jest zmienny, w istocie jest dynamicznym procesem. Trzeba pamiętać, że Chiny od dawna są z gruntu modernistyczną kulturą, a także o tym, że wszystkie struktury polityczne zostały przejęte z Zachodu. Mamy za sobą 150 lat modernizacji! Chiny są materialistyczne. Myślę, że Chińczycy nie wierzą w żadną religię. Wydaje mi się, o ile w ogóle jestem w stanie to ogarnąć, że Chiny są składanką, kolażem wielu różnych rzeczy. Myślę, że to z gruntu bardzo kolektywne społeczeństwo, bardzo pragmatyczne”. Jest w tych stwierdzeniach pewnie sporo uproszczeń, można jednak sobie wyobrazić, że sztuce współczesnej niełatwo trafiać do tak scharakteryzowanego odbiorcy. Również ona funkcjonuje nadal w kilku obiegach, choć zaczęła być zauważana przez oficjalne kręgi, a nawet w dobrym guście jest ją rozumieć, bo to ponoć poprawia wizerunek państwa na arenie międzynarodowej. Dla społeczeństwa tymczasem podstawą do oceny dzieł sztuki jest raczej ich wartość rynkowa. Obok nowej sztuki pojawiają się również nowi kolekcjonerzy. Komentarz Hou Hanru jest właściwie uniwersalny; „Na świecie większość działań w dziedzinie ekonomii sztuki nie ma nic wspólnego z produkcją czegokolwiek. Nastąpiło oddzielenie ludzi od idei, produkty są całkowicie niematerialne. Źródło władzy jest niematerialne. Powinniśmy z tego wyciągnąć wnioski. Jeżeli produkujemy przedmioty dające ludziom radość z ich posiadania, to przejawiamy staromodną burżuazyjną postawę. Trzeba mówić tym ludziom, by inwestowali pieniądze kupując nic, rzeczy niematerialne”.
O złożoności kultury Państwa Środka możemy się przekonać, oglądając kilkadziesiąt zróżnicowanych w formie i treści fotografii. Mamy tu plakaty z okresu rewolucji kulturalnej przedstawiające wypasione – zarówno w dawnym, jak i obecnym znaczeniu tego słowa – różanolice bobasy, które wyglądają jakby miały zaraz zasilić szeregi zawodników Sumo. Bobasy taszczą gigantyczne arbuzy lub też naręcza cudnego kwiecia, a spokojna twarz Mao góruje nad nimi jako życiodajne słońce. Ale już na następnej stronie widzimy czarno-białe zdjęcia autorstwa Li Zhenshenga z tego samego okresu, w których trudno doszukać się propagandowego hurraoptymizmu, niezależnie od tego, czy przedstawiają egzekucję kontrrewolucjonistów, czy pozornie mniej dramatyczny obrazek – pływaków zaczytanych w czerwonej książeczce przed zbiorowym skokiem do wody. Z kolei Chiny współczesne w obiektywie Maćka Trybka i Miszki Jabłońskiego to prawdziwy miks tradycji, popkultury chińskiej i zachodniej oraz wdzierającego się wszelkimi szczelinami konsumpcjonizmu – ilość rzeczy, którymi kuszą pokazane tu tanie sklepiki i second-handy poraża. Najbardziej zaludniony kraj świata jest też chyba krajem najbardziej zagraconym.
Skoro już jesteśmy przy gadżetach, to w tym numerze „Fluidu”, obok sesji mody à la karaoke, mamy ładny przegląd chińskich niby-markowych trampek, a także pokaźną kolekcję nylonów z lat 60. i 70. – zebraną jak zwykle przez Maurycego Gomulickiego na bazarach w Polsce i w Meksyku. Sama posiadam w szafie godziwy asortyment, więc doceniam i chylę czoła. Miłośnikom wzornictwa polecam też miłe dla oka sprawozdanie z mediolańskiego „karnawału designu” – można w nim znaleźć kilka zabawnych patentów do twórczego wykorzystania we własnym domu (najnowszy trend to rzeczy mające więcej niż jedno zastosowanie, np. miseczki, którymi po opróżnieniu można zagrać w kółko i krzyżyk).
No i cóż, antyglobaliści nie zaatakowali, policjanci zaimportowani ze wszystkich miast w Polsce przeprowadzili sprawną akcję uratowania kaczki, za dwie godziny wejdziemy do Unii, za parę dni przejdę się po śmietnikach, bo potrzeba mi kilku nowych desek, a tam gdzieś za górami, za lasami, za wielkim murem Chińczycy uczą się nowego życia, produkują nową sztukę, stają się nowymi obywatelami świata. Hm, jakoś mnie nie dziwi, że hoża dziewoja na okładce nasącza komunistyczną flagę szczerymi glicerynowymi łzami.
wersja do wydrukowania
- zobacz w najnowszym wydaniu:
- Może się zacznie robić ciekawie…
- Ukąszenie popowe
- Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
- „Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
- Rokendrol w państwie pop
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- POTOP POP-PAPKI
- WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
- Czas kanibalów
- Przystanek „Paryż”
- Spodziewane niespodzianki
- Złudny i niebezpieczny
- Faszyzm czai się wszędzie
- OD KOŃCA DO POCZĄTKU
- O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
- Dreptanie wokół czerwonej zmory
- Rozkoszne życie chełbi
- Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
- Zielono mi
- Roczniki siedemdziesiąte?
- Od rytuału do boiska piłkarskiego
- O potrzebie rastryzmu
- Sen o Gombrowiczu
- Pozytywnie
- Manewry z dźwiękami
- Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
- Co tam, panie, na Litwie?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- Nostalgiczne klimaty
- Wyostrzony apetyt
- Szanujmy wspomnienia
- Papier kontra ekran
- Nie zagłaskać poety
- Papier czy sieć?
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- Papiery wartościowe
- Kolesiowatość
- MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
- Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
- Zimowa trzynastka
- Popkultura, ta chimeryczna pani
- Patron – mistrz – nauczyciel?
- Rita kontra Diana
- Słodko-gorzkie „Kino”
- O produkcji mód
- Gorące problemy
- GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
- Bigos „Kresowy”
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- Z DOLNEJ PÓŁKI
- KINO POFESTIWALOWE
- MATERIALNOŚĆ MEBLI
- ŹLE JEST…
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
- WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
- JAZZ NIE ZNA GRANIC
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- KINO I NOWE MEDIA
- PO STRONIE WYOBRAŹNI
- AMERYKAŃSKIE PSYCHO
- CZEKAJĄC NA PAPKINA
- MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
- MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
- MAŁA, UNIWERSALNA
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- NASZE ULICE
- Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
- KRAJOBRAZ PO GDYNI
- O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
- KOMPUTER DO PODUSZKI?
- NA USŁUGACH CIAŁA
- WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
- PARADA STAROŚCI
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
- POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
- 2002 W KINIE
- GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
- Widoki z pokoju Morettiego
- NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
- CZAR BOLLYWOODU
- ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
- NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
- WYRODNE DZIECI BACONA
- CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
- BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
- MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
- O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
- JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
- ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
- DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
- PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
- ANTENOWE SZUMY NOWE
- BOOM NA ALBUM
- O BŁAZNACH I PAJACACH
- EKSPRESJA W OPRESJI
- BARIERY DO POKONANIA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
- NATURA WYNATURZEŃ
- ZABAWNA PRZEMOC
- DLATEGO RPG
- WIEKI ALTERNATYWNE
- CZARODZIEJ MIYAZAKI
- DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
- WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
- MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
- BO INACZEJ NIE UMI…
- PORTRET BEZ TWARZY
- BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
- MODLITWA O KASKE
- ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
- CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
- OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
- TORUŃSCY IMIGRANCI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
- KONFERANSJERKA
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
- GRY WOJENNE
- WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
- ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
- MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
- POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
- W CIENIU ZŁOTYCH PALM
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- WSZYSCY Z HRABALA
- NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
- FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
- MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
- ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
- ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
- CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
- DALEKO OD NORMALNOŚCI
- NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
- ŁYDKA ACHILLESA
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
- PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
- KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
- PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
- CZAS GROZY
- KOMU CYFRA?
- APIAT’ KRYTYKA
- NASZA MM
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
- FRAZY Z „FRAZY”
- TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- I FOTOGRAFIA LECZY
- STANY W PASKI
- MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
- POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
- CZACHA DYMI...
- DYSKRETNY UROK AZJI
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- FORUM CZESKIEGO JAZZU
- NADAL BARDZO POTRZEBNE!
- KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
- PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
- DEKALOG NA BIS
- SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
- WYBIJA PÓŁNOC?
- A PO KAWIE SADDAM
- TRZECIE OKO
- ANGLIA JEST WYSPĄ!
- CO W ZDROWYM CIELE
- CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
- PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
- SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
- PASJA
- KOGO MASUJĄ MEDIA?
- DWAJ PANOWIE A.
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- ULEGANIE NA WEZWANIE
- BERLIN PO MURZE
- I WCZORAJ, I DZIŚ
- MOJE MIASTO, A W NIM...
- WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
- TYLKO DLA PAŃ?
- TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
- NIE TAKIE POPULARNE?
- FOTOGRAF I FILOZOF
- MODNIE SEKSUALNA RITA
- KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- NARODZINY SZPIEGOSTWA
- ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
- „KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
- MADE IN CHINA
- Proza pedagogicznych powikłań
- „NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
- MY, KOLABORANCI
- zobacz w poprzednich wydaniach:
- EKSPRESJA W OPRESJI
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- MODNIE SEKSUALNA RITA
|
|