Znajoma podarowała swemu ojcu aparat cyfrowy i w trakcie pierwszych prób fotografowania, przy świątecznym stole, dyskutowaliśmy o wyższości cyfrówki nad zwykłym aparatem. Wszyscy byli zgodni co do tego, że aparatem tradycyjnym robi się lepsze zdjęcia niż tzw. małpą. Jednak atut, nie do przecenienia, tej ostatniej to łatwość w obsłudze. Aparatem tradycyjnym nie każdy potrafi robić zdjęcia i nie każdemu się chce, a małpę naciskać może każdy, aż do skończenia filmu. Z małpy każdemu wyjdzie zdjęcie. Wydawałoby się, że z aparatem cyfrowym jest podobnie, a dodatkowo, dzięki podglądowi i możliwości natychmiastowej – po zgraniu na komputer – obróbki, w pełni panuje się nad obrazem. A wszystko tanio (kartę pamięci można wyczyścić przed kolejnym zapisem), więc każdy może być fotografem, do tego całkiem niezłym. Zaczęliśmy jednak temat drążyć i okazało się, że oczywiście cyfra z rąk amatora nie zrobi rąk mistrza.
Rozmowa ta przypomniała mi się podczas lektury artykułu Katarzyny Taras Komu cyfra sprzyja? z numeru jesiennego – 43 (2003) – „Kwartalnika Filmowego”. W swoim szkicu autorka stara się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego młodzi twórcy wybierają kamerę cyfrową: czy dlatego, że pozwala im ona na wymarzony debiut (jej użycie nie jest aż tak kosztowne), czy chodzi o coś więcej – o nowy środek wyrazu? Gdyby ktoś był niecierpliwy i od razu postanowił przeczytać zdanie puentujące szkic, znalazłby w nim odpowiedź: „Mała kamera temu – czyli pragnieniu, by »pokazać nagą twarz w ruchu« [A. K.] – pomogła, wzmogła intymność i zapisu, i odbioru, no i nie spłoszyła emocji”. W którym filmie to się udało, a w którym niestety nie, dowiadujemy się po przeczytaniu całości.
Autorka ogranicza dobór przykładów tylko do filmów debiutantów, po pierwsze dlatego, że to oni właśnie zainspirowali ją swoimi filmami do rozważań na temat cyfry, po drugie, mając w pamięci wypowiedź jednego z operatorów omawianych filmów, Jacka Januszyka, że to im, debiutantom, „cyfra sprzyja”. Trzeba od razu dodać, że słowa Jacka Januszyka – operatora pracującego dotąd kamerą filmową, wykorzystującego taśmę 35 mm – warte są przytoczenia nie tylko dlatego, że z wizualnej strony filmu uczynił on, jak twierdzi Taras, „intrygującą prowokację estetyczną”. Otóż, chodzi jeszcze o coś innego, mówi Januszyk: „W Portrecie podwójnym musiałem filmować wiedziony instynktem, impulsem chwili – prawie tak jak dziecko. Musiałem wrócić do dziewiczego stosunku do obserwowanego świata. Bez przerostu inscenizacji nad prostym postrzeganiem, bez nadmiernego oglądania się na światło, które determinuje ruch kamery. Kamera w dłoni jest mniej okiem – jest bardziej mną (…), pozwala mi uczestniczyć w ludzkim wymiarze dramatu, a nie w estetycznym”. I właśnie te propozycje filmowe, w których wraz z kamerą cyfrową stajemy się uczestnikami autentycznych, niezafałszowanych nadmierną estetyzacją emocji ludzkich, są propozycjami najdojrzalszymi.
Ze względu na rolę, jaką w filmie odgrywa kamera cyfrowa, Katarzyna Taras dzieli realizacje debiutantów na cztery grupy. W pierwszej mieszczą się Inferno Macieja Pieprzycy i Belissima Artura Urbańskiego. W obydwu filmach pojawia się kamera cyfrowa, ale jej użycie Taras przyrównuje do użycia tostera czy wyciskarki do soku; staje się ona nic nie znaczącym przedmiotem, który mignął w tle opowiadanej historii. Ciekawszą propozycją jest, zaliczony do grupy drugiej, debiut Iwony Siekierzyńskiej Moje pieczone kurczaki. Zdaniem Taras autorka filmu próbuje uczynić coś więcej z kamery cyfrowej niż tylko gadżet uatrakcyjniający filmową opowieść, stara się nakłonić widza, by uwierzył, że kamera może być narzędziem porozumienia między ludźmi oddalonymi od siebie mimo pozornej, bo wynikającej z więzów rodzinnych, bliskości. Niestety ten ambitny zamiar nie powiódł się, nie udało się bowiem pójść Siekierzyńskiej dalej niż to zrobili poprzedni twórcy; kamera cyfrowa znów odegrała rolę gadżetu, może tylko bardziej eksponowanego. W trzeciej grupie znalazły się najciekawsze, zdaniem Taras, wizualnie propozycje kina polskiego sezonu 2002/2003, czyli Edi Piotra Trzaskalskiego i Złom Radosława Markiewicza. Wspólną cechą wymienionych filmów jest to, że kamera cyfrowa nie posłużyła w nich do tego, do czego najczęściej wykorzystują ją filmowcy. Decydując się na pracę z cyfrą, twórcy zazwyczaj swoją historię chcą opowiedzieć w estetyce wideoklipu i ze wszystkimi tego konsekwencjami, takimi jak rozedrgane zdjęcia, drżący rytm narracji, wrażenie halucynacji. Tymczasem Edi i Złom nie mają nic wspólnego z migotliwością wideoklipu, obrazy albo są powolnymi, długimi ujęciami, w których precyzyjnie posłużono się światłem, albo tworzą przemyślaną wizję przyjaźni alkoholika z zagubionym chłopcem, w której to wizji najważniejsza jest prawda uczuć i emocji. O Edim autorka szkicu mówi, że panuje w nim wycyzelowane i chłodne piękno, a w Złomie pojawia się kontrolowana estetyka szoku. Kamera cyfrowa nie tylko pozwoliła młodym filmowcom na debiut, dzięki niej udało się stworzyć oryginalne i twórczo spójne dzieła. Udowodniono poza tym, że nie chodzi tylko o to, żeby wziąć cyfrę do ręki, a film sam się nakręci; kamera cyfrowa w rękach amatora jest przedłużeniem pasji, w rękach mistrza, a przynajmniej utalentowanego twórcy, staje się narzędziem pełnoprawnie budującym filmową opowieść.
Jako dwa ostatnie zostały omówione Portret podwójny Mariusza Fronta i Patrzę na ciebie, Marysiu Łukasza Barczyka, filmy tworzące czwartą grupę. Są to propozycje najdojrzalsze; kamera cyfrowa spełnia w nich podwójną rolę. Jest i przedmiotem wykorzystywanym przez bohaterów – dzięki niej zapisują swoje przeżycia (Portret podwójny), poznają bliską osobę, patrząc na nią przez oko kamery (Patrzę na ciebie, Marysiu – tu udaje się to, co nie wyszło Siekierzyńskiej), i środkiem zapisu – kamera cyfrowa zapisuje to, co najważniejsze, autentyczne i intymne, stając się w ten sposób nowym środkiem wyrazu.
Szkic Katarzyny Taras adresowany jest do wszystkich osób, którym bliski jest film i zachodzące w nim zmiany – mogą nimi być i filmowcy, i krytycy, i wreszcie widzowie. Autorka chce zwrócić ich uwagę na to, że kamera cyfrowa to nie tylko nowa zabawka, tania i łatwa w obsłudze, ale też, czy raczej przede wszystkim narzędzie, które wymaga utalentowanych rąk. A w pierwszej kolejności - świadomej głowy kogoś, kto wie, co chce widzom pokazać.
wersja do wydrukowania
- zobacz w najnowszym wydaniu:
- Może się zacznie robić ciekawie…
- Ukąszenie popowe
- Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
- „Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
- Rokendrol w państwie pop
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- POTOP POP-PAPKI
- WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
- Czas kanibalów
- Przystanek „Paryż”
- Spodziewane niespodzianki
- Złudny i niebezpieczny
- Faszyzm czai się wszędzie
- OD KOŃCA DO POCZĄTKU
- O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
- Dreptanie wokół czerwonej zmory
- Rozkoszne życie chełbi
- Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
- Zielono mi
- Roczniki siedemdziesiąte?
- Od rytuału do boiska piłkarskiego
- O potrzebie rastryzmu
- Sen o Gombrowiczu
- Pozytywnie
- Manewry z dźwiękami
- Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
- Co tam, panie, na Litwie?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- Nostalgiczne klimaty
- Wyostrzony apetyt
- Szanujmy wspomnienia
- Papier kontra ekran
- Nie zagłaskać poety
- Papier czy sieć?
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- Papiery wartościowe
- Kolesiowatość
- MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
- Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
- Zimowa trzynastka
- Popkultura, ta chimeryczna pani
- Patron – mistrz – nauczyciel?
- Rita kontra Diana
- Słodko-gorzkie „Kino”
- O produkcji mód
- Gorące problemy
- GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
- Bigos „Kresowy”
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- Z DOLNEJ PÓŁKI
- KINO POFESTIWALOWE
- MATERIALNOŚĆ MEBLI
- ŹLE JEST…
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
- WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
- JAZZ NIE ZNA GRANIC
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- KINO I NOWE MEDIA
- PO STRONIE WYOBRAŹNI
- AMERYKAŃSKIE PSYCHO
- CZEKAJĄC NA PAPKINA
- MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
- MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
- MAŁA, UNIWERSALNA
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- NASZE ULICE
- Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
- KRAJOBRAZ PO GDYNI
- O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
- KOMPUTER DO PODUSZKI?
- NA USŁUGACH CIAŁA
- WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
- PARADA STAROŚCI
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
- POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
- 2002 W KINIE
- GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
- Widoki z pokoju Morettiego
- NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
- CZAR BOLLYWOODU
- ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
- NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
- WYRODNE DZIECI BACONA
- CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
- BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
- MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
- O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
- JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
- ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
- DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
- PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
- ANTENOWE SZUMY NOWE
- BOOM NA ALBUM
- O BŁAZNACH I PAJACACH
- EKSPRESJA W OPRESJI
- BARIERY DO POKONANIA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
- NATURA WYNATURZEŃ
- ZABAWNA PRZEMOC
- DLATEGO RPG
- WIEKI ALTERNATYWNE
- CZARODZIEJ MIYAZAKI
- DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
- WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
- MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
- BO INACZEJ NIE UMI…
- PORTRET BEZ TWARZY
- BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
- MODLITWA O KASKE
- ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
- CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
- OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
- TORUŃSCY IMIGRANCI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
- KONFERANSJERKA
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
- GRY WOJENNE
- WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
- ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
- MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
- POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
- W CIENIU ZŁOTYCH PALM
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- WSZYSCY Z HRABALA
- NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
- FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
- MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
- ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
- ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
- CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
- DALEKO OD NORMALNOŚCI
- NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
- ŁYDKA ACHILLESA
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
- PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
- KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
- PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
- CZAS GROZY
- APIAT’ KRYTYKA
- NASZA MM
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
- ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
- FRAZY Z „FRAZY”
- TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- I FOTOGRAFIA LECZY
- STANY W PASKI
- MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
- POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
- CZACHA DYMI...
- DYSKRETNY UROK AZJI
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- FORUM CZESKIEGO JAZZU
- NADAL BARDZO POTRZEBNE!
- KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
- PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
- DEKALOG NA BIS
- SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
- WYBIJA PÓŁNOC?
- A PO KAWIE SADDAM
- TRZECIE OKO
- ANGLIA JEST WYSPĄ!
- CO W ZDROWYM CIELE
- CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
- PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
- SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
- PASJA
- KOGO MASUJĄ MEDIA?
- DWAJ PANOWIE A.
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- ULEGANIE NA WEZWANIE
- BERLIN PO MURZE
- I WCZORAJ, I DZIŚ
- MOJE MIASTO, A W NIM...
- WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
- TYLKO DLA PAŃ?
- TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
- NIE TAKIE POPULARNE?
- FOTOGRAF I FILOZOF
- MODNIE SEKSUALNA RITA
- KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- NARODZINY SZPIEGOSTWA
- ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
- „KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
- MADE IN CHINA
- Proza pedagogicznych powikłań
- „NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
- MY, KOLABORANCI
- zobacz w poprzednich wydaniach:
- JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- O BŁAZNACH I PAJACACH
|
|