– „Film” –
W historii polskiego filmu rok 2002 zapisze się z pewnością Złotą Palmą dla Polańskiego, zapowiadanymi tylko na razie reformami kinematografii, a także odkryciem, że niekoniecznie trzeba adaptować szkolne lektury, żeby przyciągnąć widzów, czego dowodem chociażby Dzień świra i Edi. Czy 2002 był przełomowy – w jakimś sensie – dla polskiego kina, pokaże przyszłość, choć – jak twierdzi w styczniowym „Filmie” Konrad J. Zarębski (2002 sezon zawiedzionej nadziei) – generalnie dla światowego filmu był to rok stracony.
Z kilkoma wnioskami Zarębskiego można się nie zgodzić, ale w jednym na pewno ma rację: mimo ciągłego powtarzania, że po 11 września nic już nie będzie takie samo, w kinie, głównie hollywoodzkim – nic specjalnie się nie zmieniło. Owszem, opóźniono kilka premier, zwłaszcza filmów akcji, z innych powycinano sylwetki wieżowców WTC, a podczas oscarowej gali Woody Allen zaprezentował etiudę zmontowaną z fragmentów filmów rozgrywających się w Nowym Jorku. Przy okazji dyskusji o tragedii WTC doprowadzono też do paranoi polityczną poprawność zastanawiając się, czy nie powinno się zmienić tytułu drugiej części Władcy Pierścieni, bo oryginalny, czyli Dwie wieże – źle się kojarzy. Przy całym jednak szacunku dla ofiar – łączenie Tolkiena z Bin Ladenem to przesada i do takiego wniosku doszli też producenci, bo film wszedł na ekrany pod starą nazwą. Zamiast cenzurować klasyka fantasy, lepiej byłoby wyciągnąć wnioski z tego, co się zdarzyło i zmienić formułę kina akcji. Nic takiego jednak – podkreśla Zarębski – się nie stało, bo superherosi, głównie amerykańscy, dalej zbawiają świat, co sprawia, że z Tolkiena można dowiedzieć się więcej o świecie, niż ze współczesnego kina. Bujne też, niestety, rozwija się tzw. kino cyfrowe, czyli obliczone na sequel, czego przykładem choćby Faceci w czerni 2, odgrzewający pomysły części pierwszej. I w tym miejscu należałoby zrobić małe zastrzeżenie wobec wywodów autora zaliczającego do tej, niewątpliwie nisko ocenianej kategorii, trzy filmy, których kontynuacja wpisana jest w sam zamysł realizacyjny, tj. Harry Potter i kamień filozoficzny, Władca Pierścieni. Drużyna Pierścienia i Spider-Man. O ile bowiem przygody małego czarodzieja czy zmutowanego nastolatka średnio mnie obchodzą, o tyle Froda i jego drużyny bronić będę niby Gollum pierścienia, bo w moim rankingu to film conajmniej z pierwszej trójki. Zarębski zarzuca dziełu Jacksona hollywoodzki monumentalizm (czyż nie jest on wpisany w literacki pierwowzór?), a także – poetykę nadmiaru atrakcji, dotąd ponoć cechującą wyłącznie kino z Hong Kongu. Tego przede wszystkim dotyczy mój ostry protest, bo od Władcy… do kina kopanego droga dalsza niż z Shire do Mordoru. Film Jacksona to komercja, ale najwyższych lotów, gdzie efekty specjalne nie dominują nad treścią i nie spłycają wymowy literackiego oryginału. Władca Pierścieni – czy to się komuś podoba czy nie – stał się klasykiem gatunku i wysoko podniósł poprzeczkę tym, którzy chcieliby się realizować w nurcie fantasy.
Z autorem tekstu jesteśmy zgodni w jeszcze jednej kwestii: coraz trudniej o filmy – wydarzenia, a repertuarowa codzienność kin (nie tylko polskich) to trash food, czyli epatujące przemocą thrillery, nieśmieszne i pozbawione dobrego smaku komedie czy pseudointelektualne kicze mamiące pozorami głębi. Słowem – papka, tym bardziej niestrawna, że od lat złożona z tych samych składników. Zarębski przyznaje, że niektóre z filmów tej kategorii przybierają formę dania nieco wykwintniejszego, ale dalej – mało oryginalnego. Jednak jako przykład podaje komedię Był sobie chłopiec, której obrony – może z trochę mniejszym poświęceniem – także bym się podjęła, bo adaptację powieści Nicka Hornby obejrzałam bez przykrości, ale w końcu de gustibus…
Można byłoby odnieść wrażenie, że w 2002 roku nie warto było wydawać pieniędzy na bilety, ale – na szczęście – to mylne wrażenie. Były bowiem na naszych ekranach filmy ważne, wzbogacone autentyczną refleksją jak Piękny umysł (skądinąd ta biografia Johna Nasha też została po hollywoodzku ocenzurowana) albo Iris, a także – używając terminu autora – filmy niebezpieczne, bo wzbudzające tęsknotę za kinem, którego już nie ma, powstającym z potrzeby serca, chęci wyrażenie własnego zdania, a nie obliczonym na efekt i nastawionym na zysk. Do tej listy 7. niebezpiecznych – Gosford Park, Gusta i guściki, Kandahar, Mulholland Drive, Niebo, Pianista, Ziemia niczyja – dorzuciłabym, poza oczywiście Władcą…, Krwawą niedzielę i Drogę do zatracenia. Uzasadnienie? Ten pierwszy za wierną i poruszającą rekonstrukcję stosunkowo niedawnej historii, w której przegląda się nasza współczesność, a drugi – za doskonałe kino gangsterskie, w którym krwawe jatki są jednak najmniej istotnym elementem filmu.
A gdzie na tej filmowej mapie jest Polska? Zarębski pisze o trzech filmach: Edi, Dzień świra i E=mc² - dwa pierwsze typy skłonna jestem poprzeć, trzeci przemilczeć. Rok 2002 wskutek polityczno-ministerialnych zawirowań miał być najgorszym dla polskiego kina, a okazuje się, że nie jest aż tak źle. Edi – niezależnie od tego, czy nam się podoba, czy nie – stał się swoistą jaskółką zmian w polskiej kinematografii, zdominowanej, jak chcą niektórzy, przez baronów (w tym numerze „Filmu” kolejny głos w dyskusji – Fundusz brakoróbstwa Wiesława Kota) – i oby tak się stało.
Czy warto było zatem chodzić do kina w 2002 roku? Sądzę, że tak, nawet jeśli tych naprawdę wartościowych filmów było kilkanaście. Z okazji Nowego Roku należałoby życzyć, by w 2003 również warto było wydawać kilkanaście złotych na bilet, a życzenia skierować zwłaszcza do tych, którzy przybytki X Muzy odwiedzają nie tylko w celu konsumpcji popcornu.
wersja do wydrukowania
- zobacz w najnowszym wydaniu:
- Może się zacznie robić ciekawie…
- Ukąszenie popowe
- Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
- „Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
- Rokendrol w państwie pop
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- POTOP POP-PAPKI
- WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
- Czas kanibalów
- Przystanek „Paryż”
- Spodziewane niespodzianki
- Złudny i niebezpieczny
- Faszyzm czai się wszędzie
- OD KOŃCA DO POCZĄTKU
- O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
- Dreptanie wokół czerwonej zmory
- Rozkoszne życie chełbi
- Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
- Zielono mi
- Roczniki siedemdziesiąte?
- Od rytuału do boiska piłkarskiego
- O potrzebie rastryzmu
- Sen o Gombrowiczu
- Pozytywnie
- Manewry z dźwiękami
- Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
- Co tam, panie, na Litwie?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- Nostalgiczne klimaty
- Wyostrzony apetyt
- Szanujmy wspomnienia
- Papier kontra ekran
- Nie zagłaskać poety
- Papier czy sieć?
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- Papiery wartościowe
- Kolesiowatość
- MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
- Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
- Zimowa trzynastka
- Popkultura, ta chimeryczna pani
- Patron – mistrz – nauczyciel?
- Rita kontra Diana
- Słodko-gorzkie „Kino”
- O produkcji mód
- Gorące problemy
- GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
- Bigos „Kresowy”
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- Z DOLNEJ PÓŁKI
- KINO POFESTIWALOWE
- MATERIALNOŚĆ MEBLI
- ŹLE JEST…
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
- WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
- JAZZ NIE ZNA GRANIC
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- KINO I NOWE MEDIA
- PO STRONIE WYOBRAŹNI
- AMERYKAŃSKIE PSYCHO
- CZEKAJĄC NA PAPKINA
- MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
- MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
- MAŁA, UNIWERSALNA
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- NASZE ULICE
- Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
- KRAJOBRAZ PO GDYNI
- O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
- KOMPUTER DO PODUSZKI?
- NA USŁUGACH CIAŁA
- WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
- PARADA STAROŚCI
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
- POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
- GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
- Widoki z pokoju Morettiego
- NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
- CZAR BOLLYWOODU
- ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
- NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
- WYRODNE DZIECI BACONA
- CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
- BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
- MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
- O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
- JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
- ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
- DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
- PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
- ANTENOWE SZUMY NOWE
- BOOM NA ALBUM
- O BŁAZNACH I PAJACACH
- EKSPRESJA W OPRESJI
- BARIERY DO POKONANIA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
- NATURA WYNATURZEŃ
- ZABAWNA PRZEMOC
- DLATEGO RPG
- WIEKI ALTERNATYWNE
- CZARODZIEJ MIYAZAKI
- DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
- WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
- MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
- BO INACZEJ NIE UMI…
- PORTRET BEZ TWARZY
- BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
- MODLITWA O KASKE
- ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
- CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
- OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
- TORUŃSCY IMIGRANCI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
- KONFERANSJERKA
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
- GRY WOJENNE
- WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
- ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
- MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
- POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
- W CIENIU ZŁOTYCH PALM
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- WSZYSCY Z HRABALA
- NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
- FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
- MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
- ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
- ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
- CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
- DALEKO OD NORMALNOŚCI
- NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
- ŁYDKA ACHILLESA
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
- PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
- KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
- PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
- CZAS GROZY
- KOMU CYFRA?
- APIAT’ KRYTYKA
- NASZA MM
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
- ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
- FRAZY Z „FRAZY”
- TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- I FOTOGRAFIA LECZY
- STANY W PASKI
- MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
- POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
- CZACHA DYMI...
- DYSKRETNY UROK AZJI
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- FORUM CZESKIEGO JAZZU
- NADAL BARDZO POTRZEBNE!
- KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
- PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
- DEKALOG NA BIS
- SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
- WYBIJA PÓŁNOC?
- A PO KAWIE SADDAM
- TRZECIE OKO
- ANGLIA JEST WYSPĄ!
- CO W ZDROWYM CIELE
- CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
- PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
- SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
- PASJA
- KOGO MASUJĄ MEDIA?
- DWAJ PANOWIE A.
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- ULEGANIE NA WEZWANIE
- BERLIN PO MURZE
- I WCZORAJ, I DZIŚ
- MOJE MIASTO, A W NIM...
- WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
- TYLKO DLA PAŃ?
- TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
- NIE TAKIE POPULARNE?
- FOTOGRAF I FILOZOF
- MODNIE SEKSUALNA RITA
- KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- NARODZINY SZPIEGOSTWA
- ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
- „KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
- MADE IN CHINA
- Proza pedagogicznych powikłań
- „NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
- MY, KOLABORANCI
- zobacz w poprzednich wydaniach:
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- Bigos „Kresowy”
- KONFERANSJERKA
|
|