Kwietniowa „Odra” wcale nie kwietniowo wiosenna, bo − zgodnie z rytmem kalendarza historycznego, a nie biologicznego − zajmuje się m. in. tematyką żydowską, doświadczeniem holocaustu i relacjami polsko-żydowskimi. Pierwszym problemem, jaki przy tej okazji się pojawia, jest problem miejsca, z którego będzie się mówić/pisać o doświadczeniach holocaustu. Trudno bowiem pozostać w przestrzeni nieoznaczonej etycznie, refleksja nad relacjami między Polakami i Żydami, jak żadna inna, wymusza jasne stanowisko; wymagając jednoznaczności, głos zawsze „ustawia” niewygodnie dla kogoś, kto chciałby uniknąć wyboru albo-albo. Tym bardziej, że ten wybór nie ma nic wspólnego z odwagą moralną, jest raczej nieuniknionym w kulturze polskiej horrorem tożsamości, wynikającym z niemożności wyzwolenia się spod władzy stereotypu Polaka i Żyda. Ale to nie wszystko, choć pewnie najważniejsza jest jednak sfera społeczno-polityczna tych relacji. „Ustawiony” etycznie głos musi sobie jeszcze poradzić w przestrzeni artystycznej z formą, konwencją, z technicznym opracowaniem. I to jest drugi problem, pojawiający się w związku z próbą opowiedzenia o doświadczeniach holocaustu. Daje o sobie znać, gdy zastanowić się nad sztuką i moralnością, związkach między etyką a estetyką, oraz wynikających stąd komplikacjach i kontrowersjach najsilniejszych chyba w sztuce religijnej, choć nie tylko.
Nie tylko, bo film żydowsko-francuskiego reżysera Lanzmanna Shoah, emitowany niedawno w katowickiej TVP-3, nie jest filmem religijnym, ale dokumentalnym. Przynajmniej takiej formule wydaje się najbliższy. Mimo to, kontrowersje, jakie wywołuje, prowokują do zastanowienia się nad polską i żydowską mentalnością. I to wcale nie w czasach II wojny, ale obecnie, chodzi bowiem o kwestię poczucia winy, o usprawiedliwiania się wobec potomnych, o kwestię rozliczenia z przeszłością, która ciągnie się za nami od dawien dawna. O tym, że sprawa nie jest zamknięta ani zrozumiana świadczą dziwaczne reakcje na świadectwo holocaustu, jakim jest film Shoah. Sam Lanzmann z kolei, wprawdzie nie wprost, zadaje pytania o moralność sztuki, o możliwości pogodzenia w jej wartościowaniu kryteriów estetycznych z etycznymi. Jest bowiem autorem, który pomysł na film innego reżysera o doświadczeniach narodu żydowskiego podczas II wojny nazwał „obsceniczną prowokacją”. Chodzi oczywiście o Listę Schindlera: „Sam pomysł robienia filmu fabularnego o holocauście jest obsceniczną prowokacją”. Słowa Lanzmanna przytacza w swoim artykule To nie był świat Wiesław Wodecki.
Shoah po raz pierwszy w Polsce pokazano w 1985 roku, i od razu uznano, że film jest antypolski. Wiesław Wodecki skrupulatnie odtwarza atmosferę, jaka towarzyszyła pierwszej emisji filmu: „Pokazano wówczas jedną szóstą całości − 90 minut. Emisje poprzedzono propagandowym szumem, w którym pierwsze skrzypce grał niejaki Jan Rem. Ogłosił, że Shoah wybiela hitlerowców i zohydza Polaków umyślnie i niemądrze”. Po wyświetleniu filmu odbyła się dyskusja z udziałem Kazimierza Kąkola, naczelnego ideologa antysemickiego z roku 1968, który oskarżył Lanzmanna o „jad aplikowany z wyrafinowaniem intelektualisty, apriorycznym osądem i brakiem skrupułów”. To reakcje z lat osiemdziesiątych, ale Wodecki zdaje się właśnie z nimi polemizować, jakby zakładał, że ta świadomość do dziś nam towarzyszy. Pewnie tak, ale skoro, jak mi się wydaje, Wodecki zmierza do wyjścia poza aporię „winni Polacy i niewinni Żydzi”, to i tak w nią wpada, przywołując reakcje ukierunkowane na antypolskość filmu, przypominając o nich, odnosząc się do nich. Dyskutując z nimi, nie jest w stanie jednak ich unieważnić: „Gdyby Lanzmann chciał zrobić film o polskim antysemityzmie, pytałby o szmalcowników, o pogrom kielecki, o nieudaną prowokację na Kazimierzu w Krakowie”. To zadziwiający paradoks, że zawsze, gdy pisze się o sztuce zajmującej się historią prześladowań żydowskich, należy pospieszyć z uwagą, czy jest to jednocześnie antypolskie czy propolskie dzieło.
W ogóle nie wiadomo, jak o tym doświadczeniu pisać/mówić. Lanzmann sprzeciwia się konwencji sztuki fabularnej, idzie w stronę tego, co wydaje mu się bliższe życiu: a więc dokument, chaotyczne rozmowy ze świadkami, dziewięciogodzinny potok życia. A przecież wiadomo, że nic formie artystycznej się nie wymknie. Lanzmann chciał pokazać w filmie prawdę, dać świadectwo, wymierzone nie tylko jednak przeciw niepamięci, ile przeciw sztuce właśnie: „Trwa on dziewięć i pół godziny. Tworzony wbrew modom, ignorujący nowoczesne techniki filmowe, wymogi komercji. Powolny, monotonny, powtarzający długie, statyczne ujęcia − tory, drogi, pociągi, lasy i twarze świadków [...]”. A czyż sztuce przede wszystkim o prawdę chodzi? Jak pogodzić wierność wobec przeżyć z wiernością formie? Mam wrażenie, że nie tylko wymogi komercji lekceważył Lanzmann, ale także zlekceważył widza − jego ciekawość, stopniowanie uwagi, intensywność doznań. W sztuce bowiem nie chodzi o to, by przede wszystkim opisać własne przeżycia, ale tak je opisać, by nadawały się do odczuwania przez widza. Poza tym, dokument to nic innego jak jedna z form sztuki, udająca tylko, że sztuką nie jest. Lanzmann w konfrontacji ze Spielbergiem przegrywa w świadomości potocznego widza. I nic na to nie poradzą pogadanki, reklamówki i inne gadżety uświadamiające, jakiego typu jest to film, a o które upomina się Wodecki: „Trzeba uznać, ze prawdziwa premiera odbyła się w lutym 2003 roku. Shoah nadano w programie TVP-3 w czterech odcinkach zaczynających się o godzinie 23: 00. Bez specjalnych zapowiedzi”.
Postawa Lanzmanna jako twórcy jest jedną z tych postaw, które określam na swój prywatny użytek jako ortodoksyjne. Są mało przyjazne dla innych stanowisk wobec sztuki, jeśli tylko nie mieszczą się w kręgu ich wartościowania moralnego. Lanzmann, krytykujący Spielberga za fabularyzację, i w niej upatrujący przejaw obscenicznej nieprzyzwoitości, ma rację tylko do momentu, w którym udaje mu się przekonać nas, że nie widzi, iż jego film to również fabularyzacja, układanie opowieści. Lanzmann krytykujący Spielberga to Lanzmann, który musi zrezygnować z siebie jako reżysera, czyli kogoś, kto jednak nad formą panuje i z jej regułami się liczy. Nie chodzi więc tylko o to, że problem relacji polsko-żydowskich mieści się w społeczno-historycznej przestrzeni, i jako taki jest trudny do przemyślenia, bo wleką się za nami całe wieki; przeniesiony do przestrzeni artystycznej ujawnia jeszcze coś innego. To mianowicie, że komplikują go podejścia do sztuki, jej rozumienie i nadawane sztuce funkcje. Innymi słowy: komplikuje go to, co odsuwa od siebie i co Lanzmann lekceważy, czyli estetyka, filozofia sztuki.
wersja do wydrukowania
- zobacz w najnowszym wydaniu:
- Może się zacznie robić ciekawie…
- Ukąszenie popowe
- Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
- „Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
- Rokendrol w państwie pop
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- POTOP POP-PAPKI
- WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
- Czas kanibalów
- Przystanek „Paryż”
- Spodziewane niespodzianki
- Złudny i niebezpieczny
- Faszyzm czai się wszędzie
- OD KOŃCA DO POCZĄTKU
- O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
- Dreptanie wokół czerwonej zmory
- Rozkoszne życie chełbi
- Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
- Zielono mi
- Roczniki siedemdziesiąte?
- Od rytuału do boiska piłkarskiego
- O potrzebie rastryzmu
- Sen o Gombrowiczu
- Pozytywnie
- Manewry z dźwiękami
- Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
- Co tam, panie, na Litwie?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- Nostalgiczne klimaty
- Wyostrzony apetyt
- Szanujmy wspomnienia
- Papier kontra ekran
- Nie zagłaskać poety
- Papier czy sieć?
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- Papiery wartościowe
- Kolesiowatość
- MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
- Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
- Zimowa trzynastka
- Popkultura, ta chimeryczna pani
- Patron – mistrz – nauczyciel?
- Rita kontra Diana
- Słodko-gorzkie „Kino”
- O produkcji mód
- Gorące problemy
- GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
- Bigos „Kresowy”
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- Z DOLNEJ PÓŁKI
- KINO POFESTIWALOWE
- MATERIALNOŚĆ MEBLI
- ŹLE JEST…
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
- WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
- JAZZ NIE ZNA GRANIC
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- KINO I NOWE MEDIA
- PO STRONIE WYOBRAŹNI
- AMERYKAŃSKIE PSYCHO
- CZEKAJĄC NA PAPKINA
- MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
- MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
- MAŁA, UNIWERSALNA
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- NASZE ULICE
- Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
- KRAJOBRAZ PO GDYNI
- O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
- KOMPUTER DO PODUSZKI?
- NA USŁUGACH CIAŁA
- WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
- PARADA STAROŚCI
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
- POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
- 2002 W KINIE
- GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
- Widoki z pokoju Morettiego
- NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
- CZAR BOLLYWOODU
- ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
- NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
- WYRODNE DZIECI BACONA
- CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
- BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
- MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
- O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
- JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
- ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
- DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
- PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
- ANTENOWE SZUMY NOWE
- BOOM NA ALBUM
- O BŁAZNACH I PAJACACH
- EKSPRESJA W OPRESJI
- BARIERY DO POKONANIA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
- NATURA WYNATURZEŃ
- ZABAWNA PRZEMOC
- DLATEGO RPG
- WIEKI ALTERNATYWNE
- CZARODZIEJ MIYAZAKI
- WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
- MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
- BO INACZEJ NIE UMI…
- PORTRET BEZ TWARZY
- BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
- MODLITWA O KASKE
- ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
- CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
- OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
- TORUŃSCY IMIGRANCI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
- KONFERANSJERKA
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
- GRY WOJENNE
- WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
- ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
- MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
- POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
- W CIENIU ZŁOTYCH PALM
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- WSZYSCY Z HRABALA
- NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
- FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
- MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
- ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
- ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
- CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
- DALEKO OD NORMALNOŚCI
- NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
- ŁYDKA ACHILLESA
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
- PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
- KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
- PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
- CZAS GROZY
- KOMU CYFRA?
- APIAT’ KRYTYKA
- NASZA MM
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
- ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
- FRAZY Z „FRAZY”
- TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- I FOTOGRAFIA LECZY
- STANY W PASKI
- MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
- POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
- CZACHA DYMI...
- DYSKRETNY UROK AZJI
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- FORUM CZESKIEGO JAZZU
- NADAL BARDZO POTRZEBNE!
- KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
- PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
- DEKALOG NA BIS
- SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
- WYBIJA PÓŁNOC?
- A PO KAWIE SADDAM
- TRZECIE OKO
- ANGLIA JEST WYSPĄ!
- CO W ZDROWYM CIELE
- CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
- PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
- SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
- PASJA
- KOGO MASUJĄ MEDIA?
- DWAJ PANOWIE A.
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- ULEGANIE NA WEZWANIE
- BERLIN PO MURZE
- I WCZORAJ, I DZIŚ
- MOJE MIASTO, A W NIM...
- WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
- TYLKO DLA PAŃ?
- TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
- NIE TAKIE POPULARNE?
- FOTOGRAF I FILOZOF
- MODNIE SEKSUALNA RITA
- KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- NARODZINY SZPIEGOSTWA
- ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
- „KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
- MADE IN CHINA
- Proza pedagogicznych powikłań
- „NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
- MY, KOLABORANCI
- zobacz w poprzednich wydaniach:
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
|
|