Niedawno cała Polska oglądała tzw. taśmy grozy, czyli amatorski film video rejestrujący lekcję angielskiego w toruńskim technikum. Po emisji odezwały się głosy oburzenia i niedowierzania, głównie ze strony nauczycieli i dyrekcji szkoły oraz rodziców pierwszoplanowych aktorów. I w tym momencie tragedia stała się komedią, bo uśmiać się można słysząc, że do grona pedagogicznego nie doszły słuchy na temat tego, co działo się na lektoracie z angielskiego – nie tak dawno skończyłam szkołę, więc wiem, że wiadomości o jakimkolwiek numerze wyciętym nauczycielowi roznoszą się same… Zirytowała mnie jedna z matek, która odmówiła komentarza, stwierdzając, że część rodziców widzi ten film po raz pierwszy, dlatego musi to przemyśleć. Ale wychodzi na to, że niektórzy znali go wcześniej i zastanawia mnie, w jakich okolicznościach odbywał się seans – urodzin mamy, imienin taty? Było śmiechu warte? Cała sprawa skończyła się jak farsa, bo oto wymierzono uczniom kary, których nie można wyegzekwować, bo nie ma ich w statucie szkoły, a całą winą najchętniej obarczono by nauczyciela – bo to miękki facet był… Jak zwykle przy podobnej okazji, toczy się dyskusja na temat przyczyn wzrostu agresji wśród dzieci i młodzieży. Rodzice winą obarczają szkołę, bo nie wychowuje, ta zasłania się brakiem czasu i pieniędzy, więc w tej sytuacji szuka się innego winnego. I najczęściej jest nim telewizja czy szerzej – media, które epatują przemocą i lansują negatywne wzorce. Już małe dzieci oglądają kreskówki, których bohaterowie są miażdżeni, zrzucani z wysoka, traktowani ciężkimi przedmiotami, potem przychodzi fascynacja grami komputerowymi, gdzie dostaje się bonus za największą liczbę zlikwidowanych wrogów, a im dalej, tym gorzej – strzelaniny, hektolitry krwi, eksplozje, etc. Czym skorupka za młodu…, więc cóż się dziwić, że przemoc z ekranu przenosi się na ulice i do szkół. Czy aby na pewno to jedyne wytłumaczenie?
Te moje pseudosocjologiczne rozważania poniekąd zainspirowane zostały tekstem Piotra Skarbka pt. Ci kochani mordercy („Film” nr 9/2003), w którym autor zastanawia się – wykorzystując kilka przykładów z historii kina – dlaczego ekranowi bandyci budzą naszą sympatię i podziw. Banalne jest powtarzanie tezy, że zło jest atrakcyjniejsze, bardziej fotogeniczne, a sami aktorzy wolą grać czarne charaktery. Nie mam nic przeciwko oglądaniu na ekranie fascynujących szaleńców – wolę ich zamiast nieskazitelnych i śmiertelnie przy tym nudnych pozytywnych bohaterów, choć ani z jednymi, ani z drugimi się nie identyfikuję i może dlatego nigdy nie wsadziłam nauczycielowi kosza na głowę. Niepokoi mnie za to inny aspekt filmowej przemocy – to, że jest zabawna. Nie znam nikogo, kto oglądając Pulp fiction nie roześmiał się przy słynnej scenie, gdy samochód podskakuje na wyboju, a Vince Vega przypadkowo strzela i zabija młodego Murzyna. Mózg ściele się gęsto, a my, często po czasie, uświadamiamy sobie, z czego tak naprawdę się śmiejemy. Podobne sceny są we Wściekłych psach czy Poszukiwaczach zaginionej arki - o czym zresztą wspomina autor, podkreślając niepokojący fakt bagatelizowania przez kino ludzkiej śmierci. I słusznie zauważa, że parę dekad temu niemożliwe byłoby, żeby widz sympatyzował z kimś takim jak Leon Zawodowiec czy Vince Vega – na przeszkodzie stał Kodeks Hays’a dbający o morale publiczności. W tekście nie mogło zabraknąć filmu, który ów dokument obalił – Bonnie i Clyde Arthura Penna. Obraz ten jako pierwszy pokazał bandytów w roli romantycznych buntowników, co nie udałoby się bez pewnej manipulacji faktami. Penn, wykorzystując prawdziwą historię pary złodziei, obsadził w ich rolach najbardziej atrakcyjnych aktorów tamtych lat, wprowadził wątek komediowy towarzyszący okradaniu banków (w rzeczywistości zabijali czasami za bardzo małe pieniądze) i zmienił scenę śmierci. Naprawdę policjanci zaczęli strzelać w momencie, gdy po broń sięgnęli przestępcy, tymczasem na ekranie okrutni stróże prawa urządzili sobie polowanie na Bonnie i Clyde’a, przez co ci stali się symbolicznymi ofiarami Wielkiego Kryzysu i ikonami kontrkultury.
Czyż można potępiać charyzmatycznego don Corleone, mafiosa wiernego jednak swojej etyce zawodowej albo nie lubić analfabety Leona, profesjonalnego zabójcy, opiekującego się roślinką i Matyldą? Przestępcy budzą naszą sympatię, często podziw, być może dlatego, że, co podkreśla autor, ich ekranowy wizerunek odbiega od rzeczywistości – wystarczy zerknąć na relacje z procesów rodzimych gangsterów, którzy nie przypominają Travolty ani Reno pod żadnym względem. Właściwie to nic nowego – każdy średnio inteligentny widz wie, że kino to fikcja i tu strzelają na niby. Okazuje się jednak, że niekoniecznie tak jest. Skarbek podaje przykład kryminologa prowadzącego kursy dla policjantów i sędziów, który odkrył, że kursanci wiedzy na temat przestępców nie czerpali z badań czy praktyki, tylko z mediów, głównie kina. Śmieszą nas opowieści o tym, jak sto lat temu widzowie uciekali w popłochu widząc na ekranie pędzący pociąg, a okazuje się, że wcale nie jesteśmy dużo mądrzejsi.
Życie jest do przeżycia, a nie do oglądania filmów – mówiono mi na studiach. Zmieniłabym nieco tę tezę – filmy są do oglądania, a nie czerpania z nich wzorców życia, zwłaszcza złych. I trzeba je oglądać z głową, by móc rozróżnić fikcję od prawdy oraz wyobraźnią – żeby móc wymyślić sobie ciąg dalszy. Wadą współczesnego kina rozrywkowego jest to, że pokazuje przemoc w atrakcyjnej formie, ale nie pokazuje jej przyczyny ani prawdziwych konsekwencji – śmiech zamarłby nam na ustach, gdyby Tarantino pokazał np. rozpaczającą matkę chłopca. I nie uczy odpowiedzialności, ale czyż można tego wymagać od medium, które przede wszystkim ma bawić? Czy nie jest to zadanie domu, szkoły? Sprawa toruńska pokazała, że przykład idzie z góry i trudno wymagać odpowiedzialności od dzieci, dużych zresztą, skoro nie wykazują jej dorośli. Obarczanie winą telewizji czy kina to chowanie głowy w piasek, bo, póki co, nie ma przymusu oglądania brutalnych filmów, a wolność polega na dokonywaniu wyborów. Oby mądrych – niektórzy bowiem ciągle naiwnie wierzą, że myślenie ma kolosalną przyszłość.
wersja do wydrukowania
- zobacz w najnowszym wydaniu:
- Może się zacznie robić ciekawie…
- Ukąszenie popowe
- Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
- „Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
- Rokendrol w państwie pop
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- POTOP POP-PAPKI
- WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
- Czas kanibalów
- Przystanek „Paryż”
- Spodziewane niespodzianki
- Złudny i niebezpieczny
- Faszyzm czai się wszędzie
- OD KOŃCA DO POCZĄTKU
- O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
- Dreptanie wokół czerwonej zmory
- Rozkoszne życie chełbi
- Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
- Zielono mi
- Roczniki siedemdziesiąte?
- Od rytuału do boiska piłkarskiego
- O potrzebie rastryzmu
- Sen o Gombrowiczu
- Pozytywnie
- Manewry z dźwiękami
- Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
- Co tam, panie, na Litwie?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- Nostalgiczne klimaty
- Wyostrzony apetyt
- Szanujmy wspomnienia
- Papier kontra ekran
- Nie zagłaskać poety
- Papier czy sieć?
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- Papiery wartościowe
- Kolesiowatość
- MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
- Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
- Zimowa trzynastka
- Popkultura, ta chimeryczna pani
- Patron – mistrz – nauczyciel?
- Rita kontra Diana
- Słodko-gorzkie „Kino”
- O produkcji mód
- Gorące problemy
- GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
- Bigos „Kresowy”
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- Z DOLNEJ PÓŁKI
- KINO POFESTIWALOWE
- MATERIALNOŚĆ MEBLI
- ŹLE JEST…
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
- WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
- JAZZ NIE ZNA GRANIC
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- KINO I NOWE MEDIA
- PO STRONIE WYOBRAŹNI
- AMERYKAŃSKIE PSYCHO
- CZEKAJĄC NA PAPKINA
- MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
- MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
- MAŁA, UNIWERSALNA
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- NASZE ULICE
- Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
- KRAJOBRAZ PO GDYNI
- O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
- KOMPUTER DO PODUSZKI?
- NA USŁUGACH CIAŁA
- WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
- PARADA STAROŚCI
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
- POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
- 2002 W KINIE
- GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
- Widoki z pokoju Morettiego
- NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
- CZAR BOLLYWOODU
- ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
- NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
- WYRODNE DZIECI BACONA
- CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
- BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
- MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
- O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
- JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
- ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
- DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
- PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
- ANTENOWE SZUMY NOWE
- BOOM NA ALBUM
- O BŁAZNACH I PAJACACH
- EKSPRESJA W OPRESJI
- BARIERY DO POKONANIA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
- NATURA WYNATURZEŃ
- DLATEGO RPG
- WIEKI ALTERNATYWNE
- CZARODZIEJ MIYAZAKI
- DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
- WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
- MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
- BO INACZEJ NIE UMI…
- PORTRET BEZ TWARZY
- BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
- MODLITWA O KASKE
- ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
- CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
- OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
- TORUŃSCY IMIGRANCI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
- KONFERANSJERKA
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
- GRY WOJENNE
- WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
- ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
- MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
- POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
- W CIENIU ZŁOTYCH PALM
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- WSZYSCY Z HRABALA
- NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
- FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
- MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
- ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
- ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
- CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
- DALEKO OD NORMALNOŚCI
- NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
- ŁYDKA ACHILLESA
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
- PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
- KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
- PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
- CZAS GROZY
- KOMU CYFRA?
- APIAT’ KRYTYKA
- NASZA MM
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
- ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
- FRAZY Z „FRAZY”
- TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- I FOTOGRAFIA LECZY
- STANY W PASKI
- MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
- POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
- CZACHA DYMI...
- DYSKRETNY UROK AZJI
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- FORUM CZESKIEGO JAZZU
- NADAL BARDZO POTRZEBNE!
- KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
- PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
- DEKALOG NA BIS
- SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
- WYBIJA PÓŁNOC?
- A PO KAWIE SADDAM
- TRZECIE OKO
- ANGLIA JEST WYSPĄ!
- CO W ZDROWYM CIELE
- CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
- PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
- SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
- PASJA
- KOGO MASUJĄ MEDIA?
- DWAJ PANOWIE A.
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- ULEGANIE NA WEZWANIE
- BERLIN PO MURZE
- I WCZORAJ, I DZIŚ
- MOJE MIASTO, A W NIM...
- WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
- TYLKO DLA PAŃ?
- TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
- NIE TAKIE POPULARNE?
- FOTOGRAF I FILOZOF
- MODNIE SEKSUALNA RITA
- KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- NARODZINY SZPIEGOSTWA
- ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
- „KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
- MADE IN CHINA
- Proza pedagogicznych powikłań
- „NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
- MY, KOLABORANCI
- zobacz w poprzednich wydaniach:
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
|
|