Zaciąganie się dymem skutkuje różnymi rodzajami wtajemniczeń. Spaliny używek (nie tylko tytoniowych) i paliwo pożywek (nie tylko intelektualnych) można poddawać równaniom wielu dziedzin. Czy jednak dym jako coś, co można przepędzić jednym ruchem ręki lub zaabsorbować metodą „wdech-wydech”, zasługuje na systematyzację? Najnowszy numer „Czasu Kultury” (6/2003) udziela odpowiedzi wymijającej, ale traktuje temat szeroko. Większość autorów artykułów dymi rozważaniami smolistej historii, geopolityki i kultury masowej. Joanna Mieszko-Wiórkiewicz pisze o zadymach Urlike Meinhof, rzucając światło na cień lewackich terrorystów z RAF-u, podczas gdy Anna Jakubik przypomina nierozerwalne związki kubańskich cygar z „romantyczną” rewolucją Che Guevary i Castro. Elżbieta Wiącek omawia z kolei filmy „tytoniowe”, Piotr Marcinak daje zarys historii komina, zaś Blanka Brzozowska analizuje film Święty dym. Jednak najbardziej efektownie dym ulatnia się z tekstów dwu autorów: szkicu Lecha Bukowskiego pt. Dymy opium, dymy kancelarii, dymy piekieł i tekstu Marcina Kuropatwy pt. „Dym pióra”.
POMIĘDZY PŁUCAMI A MÓZGIEM
Płuca, mózg i dym. W tekście Bukowskiego mamy dymy o niezwyczajnej konsystencji, osiadające mgiełką na skroniach i sadzą na oskrzelach. Bohater Opium Cocteau otwiera płuca na nośność dymu, podczas gdy pisarz otwiera zdanie na płynność słów okalających inhalowany błogostan. „To może się dokonać tylko poprzez ryzykowne otwarcie – zaręcza Bukowski – aby on, piszący, pomieścił w sobie cały świat odurzenia, ono, płuco uzależnionego, musi się otworzyć milionem pęcherzyków na światło trującego dymu”. Dym jest sojusznikiem smolistych myśli, które odpowiadają za sztukę i filozofię.
Dym ma więc sens, w jego oparach rodzi się myśl (choć może opary towarzyszą tylko kiełkowaniu idei?), ale – jak pisze Bukowski – „tylko płuco jest upoważnione do pertraktacji z dymem”. Osobowość palacza u Cocteau ulega bowiem dezintegracji: „palacz szkicuje siebie w niestałych formach, plami powietrze oddechem i sczytuje z powietrza fantazmaty”. Ten sam palacz jako pisarz „krwawi pismem, wypuszcza je ze swej fajki, strona po stronie”. Dezintegracja w dymie jest chwilą, ale palacz-pisarz pragnie do niej powracać bez końca. Co z tego pozostaje dla obserwatora spoza dymu? – „chrapliwy oddech zlewający się ze skrzypieniem pióra sunącego po kartce papieru”.
Józef K. również jest bezbronny wobec dymu, ale ten dym posiada inną jakość emanacji. To smog wypełniający zatęchłe pomieszczenie, zatem w przypadku Józefa K. nie chodzi o przyjemność uniesienia tego, co się wdycha, lecz o konieczność zniesienia tego, co dusi. Kancelaria Procesu zaczadza kafkowskiego bohatera w tym sensie, iż, jak twierdzi Bukowski, musi on się jej poddać, po krótkich negocjacjach z mózgiem. „Oto inauguracja uczestnictwa w rozprawach przez dymisję przytomności” – oznajmia Bukowski, w którego wypowiedzi niedostatek wentylacji urasta do rangi opresji systemu prawniczego, wykorzystującego dla swych celów defekty systemów grzewczych. Wszystko w mrocznym budynku władzy sądowniczej kopci i dymi, tak więc i reguły ferowanych wyroków pokrywa „chmura dymu”.
Piekło bywa dymiącą hiperbolą, w tekście Bukowskiego musi jednak być zdrobniałym piekiełkiem, umiejscowionym gdzieś w ciele. Gdzie? Oczywiście, że w płucach. „Płuco stróżuje piekłu” – stwierdza Bukowski – „To w nim piekielne dymy usiłują przedostać się do krwiobiegu, nasycić krew pierwiastkami”. Płucem jest Pracownia Malarza, jak w przypadku Watteau: „piekiełko grzechu ludzkiego, występku, rozpętanego seksualizmu, obsceniczności, nagle trafia między nadgarstki malarza i jego równie gorący gruźliczy oddech a szmer pióra błyskotliwego egzegety tego dzieła” (egzegetą jest Jaques Henric). Piekło zatem dymi „wprost z rozwartego ciała, którego wnętrze udostępnia kaszel i seksualne pożądanie”. Bukowski pisze o kaszlu jako zwierzęciu chcącym wyprowadzić trzodę żądz na zewnątrz. Watteau wie, jak to osiągnąć. Kaszle obrazami układającymi się w Encyklopedię Zła i Grzechu.
Dymiący opiumista Cocteau, zadymiona kancelaria Kafki, nadymiona (nadymana?) Pracownia Watteau – tekst Bukowskiego zapoznaje z trzema specyfikacjami twórczej dychawicy: sztucznym rajem halucynogennych miraży, przyziemnym czyśćcem zwierzchnich mechanizmów nakazu oraz potocznym piekłem wypędzonych żądz. A dym? Pozostały projekcje artystycznych natręctw i fobii, zaś sama fizjopsychiczna warstwa gęstwin wprowadzających się do płuc, jak była, tak jest zamgloną tajemnicą. Bukowskiemu udało się rozwiać ją ledwie na chwilę.
POMIĘDZY ZIEMIĄ A NIEBEM
Kiedy nie zamknięty, ani nie połknięty, to unosi się do nieba. Dym w tekście Marcina Kuropatwy (zainspirowanego artykułem Danuty Bolikowskiej) ulega sakralizacji. Idąc z ziemi, trafia do zaświatów. Tego ostatniego dowodzą nie tylko podania mitologii indyjskiej czy praktyki szamanów, gdzie „dym jest drogą dusz”, lecz również wierzenia Dalekiego Wschodu. Tam zasłoną dymną posługują się wyklęte demony i upiory.
Moc sacrum to, zdaniem Kuropatwy, nie jedyna, chociaż powszechna, cecha przypisywana dymowi przez różne kultury. Jest bowiem i cyrkowa widowiskowość kłębów dymu, która „karmi złudzeniem”, jak w prologu i finale przedstawień minstreli, spektaklach kabaretowych, nocnych klubach i pubach. Najlepszą ilustracją zasady zawieszenia przez dym praw codzienności będzie koncert gwiazdy muzyki rockowej, gęstymi oparami kreującej swą sceniczną atrakcyjność.
A na koniec – budująca zgoda dymnych znaków u Indian jako świadectwo źle zrozumianej, bo odczytywanej przez inną kulturę tradycji. Blada twarz przywłaszcza sobie fajkę pokoju. Powstają wspólnoty, które łączy palenie. Palą i spalają czas godzinami, niczym cytowany przez Kuropatwę Piotr Ibrahim Kalwas. Są na ziemi, ale nie uniosą się do nieba. Mogą jedynie puszczać ku niemu dymne obłoki.
wersja do wydrukowania
- zobacz w najnowszym wydaniu:
- Może się zacznie robić ciekawie…
- Ukąszenie popowe
- Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
- „Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
- Rokendrol w państwie pop
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- POTOP POP-PAPKI
- WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
- Czas kanibalów
- Przystanek „Paryż”
- Spodziewane niespodzianki
- Złudny i niebezpieczny
- Faszyzm czai się wszędzie
- OD KOŃCA DO POCZĄTKU
- O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
- Dreptanie wokół czerwonej zmory
- Rozkoszne życie chełbi
- Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
- Zielono mi
- Roczniki siedemdziesiąte?
- Od rytuału do boiska piłkarskiego
- O potrzebie rastryzmu
- Sen o Gombrowiczu
- Pozytywnie
- Manewry z dźwiękami
- Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
- Co tam, panie, na Litwie?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- Nostalgiczne klimaty
- Wyostrzony apetyt
- Szanujmy wspomnienia
- Papier kontra ekran
- Nie zagłaskać poety
- Papier czy sieć?
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- Papiery wartościowe
- Kolesiowatość
- MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
- Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
- Zimowa trzynastka
- Popkultura, ta chimeryczna pani
- Patron – mistrz – nauczyciel?
- Rita kontra Diana
- Słodko-gorzkie „Kino”
- O produkcji mód
- Gorące problemy
- GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
- Bigos „Kresowy”
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- Z DOLNEJ PÓŁKI
- KINO POFESTIWALOWE
- MATERIALNOŚĆ MEBLI
- ŹLE JEST…
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
- WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
- JAZZ NIE ZNA GRANIC
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- KINO I NOWE MEDIA
- PO STRONIE WYOBRAŹNI
- AMERYKAŃSKIE PSYCHO
- CZEKAJĄC NA PAPKINA
- MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
- MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
- MAŁA, UNIWERSALNA
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- NASZE ULICE
- Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
- KRAJOBRAZ PO GDYNI
- O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
- KOMPUTER DO PODUSZKI?
- NA USŁUGACH CIAŁA
- WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
- PARADA STAROŚCI
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
- POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
- 2002 W KINIE
- GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
- Widoki z pokoju Morettiego
- NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
- CZAR BOLLYWOODU
- ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
- NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
- WYRODNE DZIECI BACONA
- CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
- BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
- MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
- O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
- JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
- ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
- DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
- PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
- ANTENOWE SZUMY NOWE
- BOOM NA ALBUM
- O BŁAZNACH I PAJACACH
- EKSPRESJA W OPRESJI
- BARIERY DO POKONANIA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
- NATURA WYNATURZEŃ
- ZABAWNA PRZEMOC
- DLATEGO RPG
- WIEKI ALTERNATYWNE
- CZARODZIEJ MIYAZAKI
- DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
- WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
- MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
- BO INACZEJ NIE UMI…
- PORTRET BEZ TWARZY
- BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
- MODLITWA O KASKE
- ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
- CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
- OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
- TORUŃSCY IMIGRANCI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
- KONFERANSJERKA
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
- GRY WOJENNE
- WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
- ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
- MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
- POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
- W CIENIU ZŁOTYCH PALM
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- WSZYSCY Z HRABALA
- NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
- FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
- MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
- ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
- ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
- CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
- DALEKO OD NORMALNOŚCI
- NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
- ŁYDKA ACHILLESA
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
- PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
- KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
- PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
- CZAS GROZY
- KOMU CYFRA?
- APIAT’ KRYTYKA
- NASZA MM
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
- ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
- FRAZY Z „FRAZY”
- TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- I FOTOGRAFIA LECZY
- STANY W PASKI
- MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
- POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
- DYSKRETNY UROK AZJI
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- FORUM CZESKIEGO JAZZU
- NADAL BARDZO POTRZEBNE!
- KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
- PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
- DEKALOG NA BIS
- SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
- WYBIJA PÓŁNOC?
- A PO KAWIE SADDAM
- TRZECIE OKO
- ANGLIA JEST WYSPĄ!
- CO W ZDROWYM CIELE
- CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
- PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
- SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
- PASJA
- KOGO MASUJĄ MEDIA?
- DWAJ PANOWIE A.
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- ULEGANIE NA WEZWANIE
- BERLIN PO MURZE
- I WCZORAJ, I DZIŚ
- MOJE MIASTO, A W NIM...
- WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
- TYLKO DLA PAŃ?
- TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
- NIE TAKIE POPULARNE?
- FOTOGRAF I FILOZOF
- MODNIE SEKSUALNA RITA
- KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- NARODZINY SZPIEGOSTWA
- ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
- „KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
- MADE IN CHINA
- Proza pedagogicznych powikłań
- „NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
- MY, KOLABORANCI
- zobacz w poprzednich wydaniach:
- Widoki z pokoju Morettiego
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
|
|