Nr 1 (83)
z dnia 2 stycznia 2004
powrót do wydania bieżącego
 
  przegląd prasy       
   

NIE TAKIE POPULARNE?
     
   

      Z pewną nieśmiałością przyznaję się do tego, że najbardziej oczekiwaną przeze mnie premierą 2004 roku jest Władca Pierścieni. Powrót króla, nieśmiałością, bo oto ktoś, kto chce zajmować się poważnie historią kina, czeka na film, którego bohaterowie widnieją na co drugiej paczce chipsów czy okładce szkolnego zeszytu. Tak się jednak złożyło, że reżyser trylogii, Peter Jackson, wcześniej zrealizował Martwicę mózgu, film dla pewnego kręgu widzów z pewnością ważniejszy od tolkienowskiej sagi. Mam na myśli wielbicieli filmów gore, gatunku, o którym pisze Grzegorz P. Kowalski w grudniowym wydaniu internetowego pisma „artPAPIER” (www.artpapier.com).
      Gore to niezwykle krwawa (nazwa zobowiązuje – ang. gore czyli posoka) odmiana horroru, w której chodzi nie tyle o przestraszenie widza, co wywołanie u niego uczucia szoku i obrzydzenia. Osiągnięciu tego celu służą drastyczne sceny przemocy, krwawe jatki urządzane przez wszystkich możliwych dewiantów i sadystów – twórcy z lubością eksponują destrukcję, jakiej w wyniku niekonwencjonalnych działań bohaterów ulega ludzkie ciało. W swoim tekście (Uśmiechnięty Brian i krzyczący George, czyli kilka słów o kondycji kina gore) autor, w kilku zdaniach, kreśli historię gatunku, który narodził się na przełomie lat 60. i 70. Dosłowność przemocy nie pozwala włączyć go – przynajmniej nie na długo – do głównego nurtu kina, sygnowanego chociażby przez Hollywood, chociaż tacy reżyserzy jak Jackson czy Sam Raimi, przez autora zaklasyfikowani jako reprezentanci komediowego gore – pracowali dla dużych wytwórni. Dla nieznających gatunku zaskoczeniem może być informacja, że szczególnie popularny jest we Włoszech, gdzie pracuje niemal całe pokolenie reżyserów filmów gore, jak Umberto Lenzi.
      W Europie pracuje też główny bohater tekstu Grzegorza P. Kowalskiego – Brian Yuzna, Filipińczyk wychowany w krajach Ameryki Łacińskiej, skąd wyniósł zamiłowanie do makabreski. Karierę zaczynał w połowie lat 80., jako producent Reanimatora, kolejnej wariacji na temat Frankensteina. Wkrótce potem zadebiutował już za kamerą, reżyserując film pt. Society. Po raz pierwszy współpracował wówczas ze specjalistą od efektów o wymownym pseudonimie Screaming Mad George... Kolejną pozycją filmografii jest obraz Narzeczona reanimatora, w którym – jak pisze autor – doskonale widać charakterystyczne cechy jego stylu: brak logiki w motywacji bohaterów, hektolitry krwi i groteskowe dowcipy. Ten ostatni element pozwala Kowalskiemu zakwalifikować film do owego komediowego nurtu gore. Za to Powrót trupów III, kolejny film inspirowany klasyczną dla nurtu Nocą żywych trupów Romero – jest już przygnębiający. Z filmografii Yuzny warto byłoby wymienić dylogię Dentysta, bo wybór bohatera niejako sam się narzuca jako stosowny dla gore – fotel dentystyczny, wiertło, etc. to przecież wymarzona sceneria i narzędzie tortur. Reżyser od pewnego czasu mieszka w Hiszpanii, gdzie w swojej firmie producenckiej „The Fantastic Factory” realizuje nowe filmy, pokazujące – jak twierdzi autor – że mistrz łagodnieje. I nie mogę oprzeć się wrażeniu, że pisze to ze smutkiem, a może wyrzutem pod adresem twórcy...
      Nie widziałam żadnego z filmów, które Brian Yuzna zrobił, w ogóle rzadko mam do czynienia z kinem gore, głównie z własnego wyboru. Jakkolwiek nagromadzenie przemocy, hiperbolizacja, pozwala ją opatrzyć cudzysłowem, to nie dla mnie krwawe jatki, miażdżone głowy, efekty dziwacznych eksperymentów medycznych, chociaż znam sporo wielbicieli tego kina. To, co mnie jednak najbardziej zainteresowało w tekście, to fakt, że został on zamieszczony pod nagłówkiem „kino popularne” – bo według mnie gore do niego nie należy. Oczywiście rozumiem intencje tworzących pismo – podkreślenie specyfiki tematu, oddzielenie od innych filmów czy gatunków zazwyczaj omawianych – ale przymiotnik „popularne” użyty w tym kontekście mnie zaskoczył. I skłonił do zastanowienia się, czym tak naprawdę dziś jest kino popularne. Oczywiście nasuwają się dychotomie ambitne-komercyjne, niskobudżetowe-superprodukcje, etc., tylko czy te granice nie zaczynają się zacierać? Kino popularne czyli masowe, oglądane przez szeroką widownię – w przypadku gore to chyba się nie sprawdza, chociażby z racji rozpowszechniania, bo te filmy raczej nie są pokazywane w kinach. Sami twórcy chyba mają świadomość, że nie są to obrazy dla każdego – obrzydliwe wizje, ekran zalany krwią, dziwaczne fabuły, wszystko to sprawia, że przeciętny widz wybiera raczej coś bardziej stonowanego. Jak Władca Pierścieni? Możliwe, wyniki frekwencyjne dwóch części są imponujące, więc o popularności mierzonej oglądalnością (i zarobionymi pieniędzmi) możemy tu mówić. Z drugiej jednak strony to kryterium zawodne, jeśli np. weźmie się pod uwagę, że w latach 50. czy 60. tłumy szły na nowy film Bergmana czy Wajdy, a oni na pewno nie robili kina popularnego. Kryterium artystyczne zatem? Kino popularne jako pozbawione ambicji, nastawione na rozrywkę kontra artystyczne, wieloznaczne i dla wielu nudne? A co z warsztatem, umiejętnym operowaniem technikami narracyjnymi, stroną wizualną? Twórca może przecież mówić coś bardzo ważnego o świecie, o kondycji człowieka, ale, by dotrzeć do widza, musi opowiedzieć o tym w miarę współczesnym językiem filmowym. I nie ma co się oszukiwać: każdy twórca chce, żeby jego film obejrzało jak najwięcej widzów, nawet jeśli część z nich go nie zrozumie albo odrzuci.
      Kiedy ogląda się stare roczniki pism filmowych, to można znaleźć anonse typu „Uwaga, arcydzieło!”. Dzisiaj o podobne nagłówki trudno, zresztą nazwanie filmu arcydziełem to wyraz pewnej odwagi, może podobnie jak zachwycanie się Władcą pierścieni, niewątpliwie należącym do nurtu kina popularnego. Tylko czy dobre kino popularne jest złe? Nawet najbardziej wybrednemu koneserowi kina zdarzyło się zapewne obejrzeć jakiś film gatunkowy, hollywoodzką produkcję i nie pozostawiło to u niego trwałego urazu, nie wypaczyło gustu. Antonioni, komedie romantyczne, Dentysta II – każdy ma swoje kino popularne, czyli to najchętniej przez siebie oglądane. I najważniejsza w tym jest właśnie wolność wyboru. A wracając do filmów gore – ciekawe, na jakich produktach mogliby się pojawiać ich bohaterowie? Nici dentystycznej czy zestawu „Mały majsterkowicz”?
     





wersja do wydrukowania

zobacz w najnowszym wydaniu:
Może się zacznie robić ciekawie…
Ukąszenie popowe
Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
„Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
Rokendrol w państwie pop
KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
POTOP POP-PAPKI
WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
Czas kanibalów
Przystanek „Paryż”
Spodziewane niespodzianki
Złudny i niebezpieczny
Faszyzm czai się wszędzie
OD KOŃCA DO POCZĄTKU
O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
Dreptanie wokół czerwonej zmory
Rozkoszne życie chełbi
Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
Zielono mi
Roczniki siedemdziesiąte?
Od rytuału do boiska piłkarskiego
O potrzebie rastryzmu
Sen o Gombrowiczu
Pozytywnie
Manewry z dźwiękami
Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
Co tam, panie, na Litwie?
Literatura – duch fartowny czy hartowny?
Nostalgiczne klimaty
Wyostrzony apetyt
Szanujmy wspomnienia
Papier kontra ekran
Nie zagłaskać poety
Papier czy sieć?
Rutynowe działania pism fotograficznych
Papiery wartościowe
Kolesiowatość
MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
Zimowa trzynastka
Popkultura, ta chimeryczna pani
Patron – mistrz – nauczyciel?
Rita kontra Diana
Słodko-gorzkie „Kino”
O produkcji mód
Gorące problemy
GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
Bigos „Kresowy”
W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
KRAJOBRAZ MIEJSKI
Z DOLNEJ PÓŁKI
KINO POFESTIWALOWE
MATERIALNOŚĆ MEBLI
ŹLE JEST…
NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
JAZZ NIE ZNA GRANIC
WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
KINO I NOWE MEDIA
PO STRONIE WYOBRAŹNI
AMERYKAŃSKIE PSYCHO
CZEKAJĄC NA PAPKINA
MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
MAŁA, UNIWERSALNA
Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
NASZE ULICE
Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
KRAJOBRAZ PO GDYNI
O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
KOMPUTER DO PODUSZKI?
NA USŁUGACH CIAŁA
WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
PARADA STAROŚCI
INKOWIE A SPRAWA POLSKA
CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
2002 W KINIE
GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
Widoki z pokoju Morettiego
NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
CZAR BOLLYWOODU
ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
WYRODNE DZIECI BACONA
CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
ANTENOWE SZUMY NOWE
BOOM NA ALBUM
O BŁAZNACH I PAJACACH
EKSPRESJA W OPRESJI
BARIERY DO POKONANIA
UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
NATURA WYNATURZEŃ
ZABAWNA PRZEMOC
DLATEGO RPG
WIEKI ALTERNATYWNE
CZARODZIEJ MIYAZAKI
DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
BO INACZEJ NIE UMI…
PORTRET BEZ TWARZY
BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
MODLITWA O KASKE
ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
TORUŃSCY IMIGRANCI
OFFOWA SIEĆ FILMOWA
BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
KONFERANSJERKA
CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
GRY WOJENNE
WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
DEMONTAŻ ATRAKCJI
POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
W CIENIU ZŁOTYCH PALM
3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
WSZYSCY Z HRABALA
NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
DALEKO OD NORMALNOŚCI
NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
ŁYDKA ACHILLESA
DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
CZAS GROZY
KOMU CYFRA?
APIAT’ KRYTYKA
NASZA MM
UWIERZCIE W LITERATURĘ!
W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
FRAZY Z „FRAZY”
TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
I FOTOGRAFIA LECZY
STANY W PASKI
MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
CZACHA DYMI...
DYSKRETNY UROK AZJI
PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
FORUM CZESKIEGO JAZZU
NADAL BARDZO POTRZEBNE!
KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
DEKALOG NA BIS
SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
WYBIJA PÓŁNOC?
A PO KAWIE SADDAM
TRZECIE OKO
ANGLIA JEST WYSPĄ!
CO W ZDROWYM CIELE
CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
PASJA
KOGO MASUJĄ MEDIA?
DWAJ PANOWIE A.
NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
ULEGANIE NA WEZWANIE
BERLIN PO MURZE
I WCZORAJ, I DZIŚ
MOJE MIASTO, A W NIM...
WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
TYLKO DLA PAŃ?
TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
FOTOGRAF I FILOZOF
MODNIE SEKSUALNA RITA
KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
NARODZINY SZPIEGOSTWA
ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
„KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
MADE IN CHINA
Proza pedagogicznych powikłań
„NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
MY, KOLABORANCI
zobacz w poprzednich wydaniach:
FOTOGRAF I FILOZOF
ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
Roczniki siedemdziesiąte?