„W każdej z tych dziesięciu historii można odnaleźć całe swoje życie” – tak niegdyś o Dekalogu Krzysztofa Kieślowskiego powiedział Peter Weir, podkreślając swoją fascynację twórczością polskiego reżysera. Australijski twórca niedawno odwiedził Polskę, jego najnowszy film Pan i władca. Na końcu świata otworzył tegoroczny Camerimage. Weir od pewnego czasu robi dłuższe przerwy między kolejnymi filmami, stąd premiera nowego obrazu – 5 lat po Truman Show – to okazja do przypomnienia sylwetki twórcy. W grudniowym „Filmie” zrobiła to Elżbieta Ciapara, która w swoim tekście (Peter Weir mag ekranu) opowiada o poszczególnych etapach kariery reżysera i odsłania kulisy ostatniej produkcji, do której zresztą zaangażowano kilkunastu Polaków. Moją uwagę najbardziej przyciągnęło właśnie przywołanie w artykule – obok nazwisk innych mistrzów Weira jak Kubrick – postaci Kieślowskiego. Tych dwóch reżyserów sporo łączy – niemal rówieśnicy (Australijczyk jest młodszy od Polaka o zaledwie 3 lata), w swojej twórczości dotykają metafizyki i dla obu najważniejszy jest człowiek z jego tajemnicami i dramatami. I obaj jako twórcy byli skromni – Kieślowski, konstatujący, że uprawia dosyć dziwaczny zawód, z pewnością podpisałby się pod stwierdzeniem Weira, że kino tylko czasami bywa sztuką, czego świadomy powinien być reżyser.
Porównanie twórczości obu artystów pozostawiam zapalonym komparatystom, zestawienie przeze mnie tych dwóch nazwisk było poniekąd konsekwencją innego tekstu z ostatniego numeru „Filmu”: Dziesięć razy dekalog Krzysztofa Demidowicza. Przyczyną jego powstania jest wydanie – na DVD i kasetach video – właśnie Dekalogu. Cykl raz po raz powtarza telewizja (kilka lat temu emisjom towarzyszyła dyskusja z udziałem twórców, etyków, etc. – oczywiście wszystko odbywało się, dla lepszego odbioru, późną nocą), jednak pojawienie się go na nowych nośnikach jest dobrym pretekstem do ponownego przyjrzenia się jego fenomenowi, próby wyjaśnienia, dlaczego odniósł taki sukces poza Polską i stał się ważny dla chociażby Petera Weira. Tekst Demidowicza to kompilacja wypowiedzi i refleksji współtwórców, krytyków, reżyserów – tych, dla których Dekalog jest ważny.
Krzysztof Piesiewicz, współscenarzysta, wspomina, że pomysł narodził się jeszcze w 1983 roku, przed powstaniem Bez końca, ale do realizacji doszło dopiero w 1988. Kieślowski, jako zastępca Zanussiego w „Torze”, opiekował się debiutantami, dlatego początkowo myślał o Dekalogu jako cyklu, którego poszczególne części zrealizuje dziesięciu młodych twórców, później jednak – jak sam przyznał – polubił scenariusz i postanowił sam stanąć za kamerą. Za to do każdego odcinka zaangażował innego operatora – wyjątkiem był Piotr Sobociński, który zrealizował dwa. Piesiewicz mówi, że trzeba było stworzyć dziesięć anegdot łączących Bergmana z Hitchcockiem, właściwie autonomicznych, ale jednak powiązanych. Kieślowski, doskonały przecież dokumentalista, twierdził, że życie każdego człowieka warte jest uwagi, dlatego chciał, żeby każdy odcinek zaczynał się od sugestii przypadkowego wyboru bohatera – jako jednego z wielu. Zrezygnował z początkowych pomysłów ze stadionem wypełnionym tysiącami ludzi, z których kamera łowi jakąś twarz albo tłumem przechodniów, na rzecz osiedla z identycznymi blokami – bohaterami są ich mieszkańcy, często sąsiedzi. Łącznikiem jest też postać „anioła”, tajemniczej postaci granej przez Artura Barcisia, której jednak brak w dwóch odcinkach – siódmym i dziesiątym. W pierwszym przypadku powodem nieobecności była wpadka techniczna, w drugim – nieprzystawalność bohatera do humorystycznej w zasadzie opowieści. Jak bowiem wspomina Jerzy Stuhr, Kieślowski zawsze chciał zrobić komedię i historia dwóch braci, którzy stają przed szansą zbicia fortuny na kolekcji znaczków, była jakąś namiastką spełnienia tego marzenia.
Pierwsze filmy postpeerelowskie – tak Tadeusz Sobolewski określa najlepsze części Dekalogu, w których nieważny był kontekst historyczny, bo liczyło się to, co dzieje się między ludźmi. Rezygnacja z aluzji politycznych, niepokazywanie kolejek po towary na kartki – to świadomy wybór reżysera, dzięki czemu film zyskał na uniwersalności. Zaskakujące zresztą, że generalnie cykl był bardziej popularny zagranicą niż u nas.
Najlepsza część? Filip Bajon, Piotr Trzaskalski, Łukasz Barczyk wymieniają piątą i szóstą, w wersji kinowej Krótki film o zabijaniu i Krótki film o miłości. Krzysztof Globisz, który zagrał adwokata, przyznaje, że przez ten film i rozmowy z Kieślowskim stał się przeciwnikiem kary śmierci – podobnie jak tamten. W swojej autobiografii reżyser pisze, że zrobił ów film jako sprzeciw wobec wykonywania wyroków w jego, obywatela, imieniu i zabijania w ogóle, oskarżenie przemocy. Wspomina, że scena egzekucji była trudna w realizacji, bo robiona w jednym ujęciu, dlatego dokładnie wszystko rozrysował, ale kiedy przyszło do próby, to całej ekipie, łącznie z nim, zmiękły kolana – nawet inscenizowany wyrok trudno było wykonać. Ponoć scena zabójstwa taksówkarza, trwająca 7 minut (wyrok – 5 minut), jest najdłuższą w historii kina, na pewno jest najtrudniejszą do obejrzenia, bo daleką od współczesnych tendencji do estetyzacji i banalizacji przemocy. Ciekawe, że – jak wynika z relacji Stuhra – Tarantino, specjalista od pokazywania przemocy na wesoło, podczas spotkania w Cannes nazwał Kieślowskiego swoim mistrzem i przyznał, że na tym filmie uczył się kina...
Chaos i niepewność lat 80. były jednym z powodów, dla których powstał Dekalog. Po kilkunastu latach, zmianach, jakie dokonały się w różnych dziedzinach naszego życia, okazuje się, że ludzie są jeszcze bardziej zagubieni, egoistyczni i samotni. I może dlatego warto raz jeszcze wrócić do cyklu Kieślowskiego – nawet nie po to, by otrzymać gotowe odpowiedzi „jak żyć”, bo tych raczej nie ma, ale żeby pytać. Jesteśmy mali i niedoskonali – jak twierdził Kieślowski – ale czy świadomość tego nie jest pierwszym krokiem do tego, by stać się, jeśli nie dobrymi, to przynajmniej trochę lepszymi?
wersja do wydrukowania
- zobacz w najnowszym wydaniu:
- Może się zacznie robić ciekawie…
- Ukąszenie popowe
- Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
- „Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
- Rokendrol w państwie pop
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- POTOP POP-PAPKI
- WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
- Czas kanibalów
- Przystanek „Paryż”
- Spodziewane niespodzianki
- Złudny i niebezpieczny
- Faszyzm czai się wszędzie
- OD KOŃCA DO POCZĄTKU
- O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
- Dreptanie wokół czerwonej zmory
- Rozkoszne życie chełbi
- Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
- Zielono mi
- Roczniki siedemdziesiąte?
- Od rytuału do boiska piłkarskiego
- O potrzebie rastryzmu
- Sen o Gombrowiczu
- Pozytywnie
- Manewry z dźwiękami
- Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
- Co tam, panie, na Litwie?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- Nostalgiczne klimaty
- Wyostrzony apetyt
- Szanujmy wspomnienia
- Papier kontra ekran
- Nie zagłaskać poety
- Papier czy sieć?
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- Papiery wartościowe
- Kolesiowatość
- MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
- Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
- Zimowa trzynastka
- Popkultura, ta chimeryczna pani
- Patron – mistrz – nauczyciel?
- Rita kontra Diana
- Słodko-gorzkie „Kino”
- O produkcji mód
- Gorące problemy
- GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
- Bigos „Kresowy”
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- Z DOLNEJ PÓŁKI
- KINO POFESTIWALOWE
- MATERIALNOŚĆ MEBLI
- ŹLE JEST…
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
- WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
- JAZZ NIE ZNA GRANIC
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- KINO I NOWE MEDIA
- PO STRONIE WYOBRAŹNI
- AMERYKAŃSKIE PSYCHO
- CZEKAJĄC NA PAPKINA
- MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
- MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
- MAŁA, UNIWERSALNA
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- NASZE ULICE
- Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
- KRAJOBRAZ PO GDYNI
- O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
- KOMPUTER DO PODUSZKI?
- NA USŁUGACH CIAŁA
- WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
- PARADA STAROŚCI
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
- POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
- 2002 W KINIE
- GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
- Widoki z pokoju Morettiego
- NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
- CZAR BOLLYWOODU
- ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
- NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
- WYRODNE DZIECI BACONA
- CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
- BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
- MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
- O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
- JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
- ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
- DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
- PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
- ANTENOWE SZUMY NOWE
- BOOM NA ALBUM
- O BŁAZNACH I PAJACACH
- EKSPRESJA W OPRESJI
- BARIERY DO POKONANIA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
- NATURA WYNATURZEŃ
- ZABAWNA PRZEMOC
- DLATEGO RPG
- WIEKI ALTERNATYWNE
- CZARODZIEJ MIYAZAKI
- DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
- WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
- MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
- BO INACZEJ NIE UMI…
- PORTRET BEZ TWARZY
- BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
- MODLITWA O KASKE
- ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
- CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
- OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
- TORUŃSCY IMIGRANCI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
- KONFERANSJERKA
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
- GRY WOJENNE
- WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
- ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
- MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
- POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
- W CIENIU ZŁOTYCH PALM
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- WSZYSCY Z HRABALA
- NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
- FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
- MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
- ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
- ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
- CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
- DALEKO OD NORMALNOŚCI
- NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
- ŁYDKA ACHILLESA
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
- PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
- KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
- PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
- CZAS GROZY
- KOMU CYFRA?
- APIAT’ KRYTYKA
- NASZA MM
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
- ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
- FRAZY Z „FRAZY”
- TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- I FOTOGRAFIA LECZY
- STANY W PASKI
- MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
- POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
- CZACHA DYMI...
- DYSKRETNY UROK AZJI
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- FORUM CZESKIEGO JAZZU
- NADAL BARDZO POTRZEBNE!
- KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
- PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
- SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
- WYBIJA PÓŁNOC?
- A PO KAWIE SADDAM
- TRZECIE OKO
- ANGLIA JEST WYSPĄ!
- CO W ZDROWYM CIELE
- CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
- PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
- SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
- PASJA
- KOGO MASUJĄ MEDIA?
- DWAJ PANOWIE A.
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- ULEGANIE NA WEZWANIE
- BERLIN PO MURZE
- I WCZORAJ, I DZIŚ
- MOJE MIASTO, A W NIM...
- WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
- TYLKO DLA PAŃ?
- TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
- NIE TAKIE POPULARNE?
- FOTOGRAF I FILOZOF
- MODNIE SEKSUALNA RITA
- KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- NARODZINY SZPIEGOSTWA
- ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
- „KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
- MADE IN CHINA
- Proza pedagogicznych powikłań
- „NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
- MY, KOLABORANCI
- zobacz w poprzednich wydaniach:
- Spodziewane niespodzianki
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
|
|