Wszyscy znają zapewne zabawną autotematyczną sekwencję z Deszczowej piosenki, w której bohaterowie, gwiazdy niemego kina, kręcą swój pierwszy dźwiękowy film. Okazuje się, że zbyt ekspresywne aktorstwo i piskliwy głosik heroiny w połączeniu z kłopotami technicznymi (ten słynny szelest pereł!) prowadzi do klapy. Bohaterowie jednak wpadają na genialny pomysł i zamiast melodramatu robią musical, gatunek, który najpełniej wykorzystywał nowe możliwości medium i zdominował kino lat 30. Deszczowa piosenka, nakręcona w latach 50., pokazuje w żartobliwy sposób pionierskie czasy kina dźwiękowego, ale grana przez Glorię Swanson bohaterka powstałego w tej samej dekadzie Bulwaru Zachodzącego Słońca,, niegdyś wielka gwiazda kina niemego, z niesmakiem mówi o wprowadzeniu dźwięku (co właściwie złamało jej karierę). Te dwa przykłady dobrze, jak sądzę, pokazują ambiwalencję przełomu dźwiękowego, który był jednocześnie postępem i regresem, wyniósł do rangi gwiazd nieznanych wcześniej aktorów teatralnych, obdarzonych dobrym głosem, i skazał na odejście ikony epoki niemej, takie jak Pola Negri. Nasi pradziadkowie, którzy w drugiej połowie lat 20. usłyszeli, jak Wielki Niemowa zaczyna mówić, zapewne przeżyli swoistą rewolucję. My możemy przeczytać o jej skutkach w najnowszym numerze – 44 (2003) – „Kwartalnika Filmowego”, zatytułowanym Dźwięk, muzyka, słowo w filmie.
„Gdyby Śpiewak jazzbandu nie istniał, historycy o inklinacjach kulturowych zmuszeni byliby go wynaleźć” – pisze w swoim tekście Alan Williams (Historyczne i teoretyczne problemy wprowadzenia do kina ścieżki dźwiękowej), podkreślając, jak bardzo znaczący jest film Alana Croslanda z 1927 – i to nie tylko dlatego, że uznano go za pierwszy „dźwiękowiec”. Dzieło to symbolizuje bowiem przejście z jednej epoki do drugiej, ze względu na obecność dwóch rodzajów dyskursu: konwencji niemej, w której realizowany jest rodzinny melodramat, jeden z najpopularniejszych gatunków epoki niemej, oraz musicalu o przygotowywaniu przedstawienia, czyli przeboju następnej dekady. Finałowa scena, podczas której bohater śpiewa (wcześniej wygłosiwszy słynne „Jeszcze niczego nie słyszeliście”) i odnosi sukces na scenie, oznacza opowiedzenie się po stronie nowego medium.
O ile Alan Williams pisze o przełomie dźwiękowym w kategoriach ekonomicznych (obniżenie kosztów produkcji, jej maksymalna mechanizacja i uniformizacja), o tyle Marek Hendrykowski (Dźwięk na ekranie) skupia się na kwestiach estetycznych. Istotna jest uwaga, którą czyni zaraz na wstępie: „wprowadzenie na ekran mechanicznie rejestrowanego i odtwarzanego dźwięku było rewolucją nie dlatego, że ten pojawił się w salach kinowych, ale dlatego, że pojawił się w nich w innej niż dotąd postaci”. Kino nieme w istocie nigdy nieme nie było. W ówczesnych kinach nieodzowny był taper przy fortepianie (o tym, jak niełatwą sztuką jest akompaniowanie ruchomym obrazom, wiedzą muzycy grający na żywo podczas festiwali filmu niemego), pojawiała się też orkiestra, czasem wykonująca specjalnie napisane utwory. Jeden z najbardziej niezwykłych sposobów udźwiękowienia filmu niemego stosowano w Japonii. Obecni podczas projekcji benszi byli zarówno narratorami opowiadającymi fabułę, aktorami podkładającymi głos, jak i akompaniatorami oraz twórcami różnorakich efektów akustycznych. Legenda głosi, że do benszi należał również starszy brat Akiro Kurosawy, który, ponoć, po wprowadzeniu dźwięku popełnił samobójstwo.
Wprowadzenie dźwięku, o czym przypomina Hendrykowski, było postępem technicznym, ale pod względem artystycznym był to regres, dlatego właśnie przeciwko nowemu medium protestował Chaplin, Eisenstein czy Pudowkin. Brakowało integracji pomiędzy obrazem – wszak kino nieme stworzyło i udoskonaliło własny język – a dźwiękiem, który nie nadążał za jego finezją. Hendrykowski pisze też o dominacji naturalistycznego sposobu posługiwania się dźwiękiem, co prowadziło do dublowania warstwy wizualnej przez akustyczną. Dopiero później zaczęto stosować kontrapunkt, najwcześniej robili to najwięksi reżyserzy – Hitchcock, Lang, Clair.
Konkluzja Hendrykowskiego, który w dalszej części tekstu pokazuje, jak zmieniała się estetyczna rola dźwięku w filmie, jest – jak to określił autor – realistyczna: język audiowizualny jest uniwersalny, stąd można go adaptować na różne sposoby. O poszczególnych sposobach wykorzystania możliwości medium traktują inne teksty w numerze, np. tekst Katarzyny Lenarczyk (Dźwięk w filmach Davida Lyncha) czy Pawła Mackiewicza (Muzyka i efekty akustyczne w filmach Andrzeja Wajdy okresu szkoły polskiej). Nie można oczywiście zapominać o muzyce filmowej, zwłaszcza że został już chyba obalony stereotyp, zgodnie z którym dobra muzyka filmowa to ta niesłyszalna. W tym kontekście interesujący jest tekst Alicji Helman (Znaczenie muzyki w filmach Carlosa Saury), która podkreśla, że sam reżyser właściwie w pełni odpowiada za wybór tła muzycznego, zresztą zauważa przy okazji, że, poza tzw. trylogią baletową, w filmach hiszpańskiego twórcy wiele muzyki nie ma. Z kolei o tym, jak ważną rolę odgrywa ona w filmach Wima Wendersa, pisze Marta Piotrowska (autorka wspomina m.in. o współpracy reżysera z takimi znanymi muzykami jak Bono, Ry Cooder czy słynni Kubańczycy, bohaterowie pamiętnego Buena Vista Social Club). Historia kina zna przykłady świetnych tandemów reżysersko-kompozytorskich, jak Federico Fellini i Nino Rota, David Lynch i Angelo Badalamenti, u nas Krzysztof Kieślowski i Zbigniew Preizner, Kazimierz Kutz i Wojciech Kilar, a w ostatnich latach – mimo przerw – Jan Jakub Kolski i Zygmunt Konieczny. To właśnie z krakowskim twórcą o roli filmowej muzyki, jej powstawaniu i pokorze kompozytora rozmawia Łukasz Maciejewski (Widzę muzykę).
Film bez dźwięku? Chyba nam, dzieciom kultury audiowizualnej, trudno to sobie wyobrazić – nie tylko dlatego, że część z nas nie znosi czytania napisów. Historia kina – i teksty w „Kwartalniku Filmowym” – przekonują, że wszystko zależy od sposobu użycia medium, intencji twórcy. Wydaje się, że najlepszy jest umiar – kilkadziesiąt lat temu Wielki Niemowa przemówił, ale nie ma chyba powodu, by stał się Wielkim Gadułą.
wersja do wydrukowania
- zobacz w najnowszym wydaniu:
- Może się zacznie robić ciekawie…
- Ukąszenie popowe
- Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
- „Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
- Rokendrol w państwie pop
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- POTOP POP-PAPKI
- WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
- Czas kanibalów
- Przystanek „Paryż”
- Spodziewane niespodzianki
- Złudny i niebezpieczny
- Faszyzm czai się wszędzie
- OD KOŃCA DO POCZĄTKU
- O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
- Dreptanie wokół czerwonej zmory
- Rozkoszne życie chełbi
- Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
- Zielono mi
- Roczniki siedemdziesiąte?
- Od rytuału do boiska piłkarskiego
- O potrzebie rastryzmu
- Sen o Gombrowiczu
- Pozytywnie
- Manewry z dźwiękami
- Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
- Co tam, panie, na Litwie?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- Nostalgiczne klimaty
- Wyostrzony apetyt
- Szanujmy wspomnienia
- Papier kontra ekran
- Nie zagłaskać poety
- Papier czy sieć?
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- Papiery wartościowe
- Kolesiowatość
- MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
- Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
- Zimowa trzynastka
- Popkultura, ta chimeryczna pani
- Patron – mistrz – nauczyciel?
- Rita kontra Diana
- Słodko-gorzkie „Kino”
- O produkcji mód
- Gorące problemy
- Bigos „Kresowy”
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- Z DOLNEJ PÓŁKI
- KINO POFESTIWALOWE
- MATERIALNOŚĆ MEBLI
- ŹLE JEST…
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
- WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
- JAZZ NIE ZNA GRANIC
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- KINO I NOWE MEDIA
- PO STRONIE WYOBRAŹNI
- AMERYKAŃSKIE PSYCHO
- CZEKAJĄC NA PAPKINA
- MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
- MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
- MAŁA, UNIWERSALNA
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- NASZE ULICE
- Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
- KRAJOBRAZ PO GDYNI
- O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
- KOMPUTER DO PODUSZKI?
- NA USŁUGACH CIAŁA
- WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
- PARADA STAROŚCI
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
- POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
- 2002 W KINIE
- GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
- Widoki z pokoju Morettiego
- NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
- CZAR BOLLYWOODU
- ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
- NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
- WYRODNE DZIECI BACONA
- CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
- BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
- MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
- O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
- JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
- ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
- DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
- PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
- ANTENOWE SZUMY NOWE
- BOOM NA ALBUM
- O BŁAZNACH I PAJACACH
- EKSPRESJA W OPRESJI
- BARIERY DO POKONANIA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
- NATURA WYNATURZEŃ
- ZABAWNA PRZEMOC
- DLATEGO RPG
- WIEKI ALTERNATYWNE
- CZARODZIEJ MIYAZAKI
- DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
- WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
- MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
- BO INACZEJ NIE UMI…
- PORTRET BEZ TWARZY
- BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
- MODLITWA O KASKE
- ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
- CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
- OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
- TORUŃSCY IMIGRANCI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
- KONFERANSJERKA
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
- GRY WOJENNE
- WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
- ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
- MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
- POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
- W CIENIU ZŁOTYCH PALM
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- WSZYSCY Z HRABALA
- NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
- FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
- MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
- ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
- ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
- CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
- DALEKO OD NORMALNOŚCI
- NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
- ŁYDKA ACHILLESA
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
- PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
- KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
- PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
- CZAS GROZY
- KOMU CYFRA?
- APIAT’ KRYTYKA
- NASZA MM
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
- ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
- FRAZY Z „FRAZY”
- TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- I FOTOGRAFIA LECZY
- STANY W PASKI
- MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
- POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
- CZACHA DYMI...
- DYSKRETNY UROK AZJI
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- FORUM CZESKIEGO JAZZU
- NADAL BARDZO POTRZEBNE!
- KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
- PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
- DEKALOG NA BIS
- SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
- WYBIJA PÓŁNOC?
- A PO KAWIE SADDAM
- TRZECIE OKO
- ANGLIA JEST WYSPĄ!
- CO W ZDROWYM CIELE
- CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
- PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
- SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
- PASJA
- KOGO MASUJĄ MEDIA?
- DWAJ PANOWIE A.
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- ULEGANIE NA WEZWANIE
- BERLIN PO MURZE
- I WCZORAJ, I DZIŚ
- MOJE MIASTO, A W NIM...
- WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
- TYLKO DLA PAŃ?
- TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
- NIE TAKIE POPULARNE?
- FOTOGRAF I FILOZOF
- MODNIE SEKSUALNA RITA
- KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- NARODZINY SZPIEGOSTWA
- ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
- „KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
- MADE IN CHINA
- Proza pedagogicznych powikłań
- „NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
- MY, KOLABORANCI
- zobacz w poprzednich wydaniach:
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
|
|