Nr 16 (98)
z dnia 12 czerwca 2004
powrót do wydania bieżącego
 
  przegląd prasy       
   

GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
     
   

     Wszyscy znają zapewne zabawną autotematyczną sekwencję z Deszczowej piosenki, w której bohaterowie, gwiazdy niemego kina, kręcą swój pierwszy dźwiękowy film. Okazuje się, że zbyt ekspresywne aktorstwo i piskliwy głosik heroiny w połączeniu z kłopotami technicznymi (ten słynny szelest pereł!) prowadzi do klapy. Bohaterowie jednak wpadają na genialny pomysł i zamiast melodramatu robią musical, gatunek, który najpełniej wykorzystywał nowe możliwości medium i zdominował kino lat 30. Deszczowa piosenka, nakręcona w latach 50., pokazuje w żartobliwy sposób pionierskie czasy kina dźwiękowego, ale grana przez Glorię Swanson bohaterka powstałego w tej samej dekadzie Bulwaru Zachodzącego Słońca,, niegdyś wielka gwiazda kina niemego, z niesmakiem mówi o wprowadzeniu dźwięku (co właściwie złamało jej karierę). Te dwa przykłady dobrze, jak sądzę, pokazują ambiwalencję przełomu dźwiękowego, który był jednocześnie postępem i regresem, wyniósł do rangi gwiazd nieznanych wcześniej aktorów teatralnych, obdarzonych dobrym głosem, i skazał na odejście ikony epoki niemej, takie jak Pola Negri. Nasi pradziadkowie, którzy w drugiej połowie lat 20. usłyszeli, jak Wielki Niemowa zaczyna mówić, zapewne przeżyli swoistą rewolucję. My możemy przeczytać o jej skutkach w najnowszym numerze – 44 (2003) – „Kwartalnika Filmowego”, zatytułowanym Dźwięk, muzyka, słowo w filmie.
      „Gdyby Śpiewak jazzbandu nie istniał, historycy o inklinacjach kulturowych zmuszeni byliby go wynaleźć” – pisze w swoim tekście Alan Williams (Historyczne i teoretyczne problemy wprowadzenia do kina ścieżki dźwiękowej), podkreślając, jak bardzo znaczący jest film Alana Croslanda z 1927 – i to nie tylko dlatego, że uznano go za pierwszy „dźwiękowiec”. Dzieło to symbolizuje bowiem przejście z jednej epoki do drugiej, ze względu na obecność dwóch rodzajów dyskursu: konwencji niemej, w której realizowany jest rodzinny melodramat, jeden z najpopularniejszych gatunków epoki niemej, oraz musicalu o przygotowywaniu przedstawienia, czyli przeboju następnej dekady. Finałowa scena, podczas której bohater śpiewa (wcześniej wygłosiwszy słynne „Jeszcze niczego nie słyszeliście”) i odnosi sukces na scenie, oznacza opowiedzenie się po stronie nowego medium.
     O ile Alan Williams pisze o przełomie dźwiękowym w kategoriach ekonomicznych (obniżenie kosztów produkcji, jej maksymalna mechanizacja i uniformizacja), o tyle Marek Hendrykowski (Dźwięk na ekranie) skupia się na kwestiach estetycznych. Istotna jest uwaga, którą czyni zaraz na wstępie: „wprowadzenie na ekran mechanicznie rejestrowanego i odtwarzanego dźwięku było rewolucją nie dlatego, że ten pojawił się w salach kinowych, ale dlatego, że pojawił się w nich w innej niż dotąd postaci”. Kino nieme w istocie nigdy nieme nie było. W ówczesnych kinach nieodzowny był taper przy fortepianie (o tym, jak niełatwą sztuką jest akompaniowanie ruchomym obrazom, wiedzą muzycy grający na żywo podczas festiwali filmu niemego), pojawiała się też orkiestra, czasem wykonująca specjalnie napisane utwory. Jeden z najbardziej niezwykłych sposobów udźwiękowienia filmu niemego stosowano w Japonii. Obecni podczas projekcji benszi byli zarówno narratorami opowiadającymi fabułę, aktorami podkładającymi głos, jak i akompaniatorami oraz twórcami różnorakich efektów akustycznych. Legenda głosi, że do benszi należał również starszy brat Akiro Kurosawy, który, ponoć, po wprowadzeniu dźwięku popełnił samobójstwo.
     Wprowadzenie dźwięku, o czym przypomina Hendrykowski, było postępem technicznym, ale pod względem artystycznym był to regres, dlatego właśnie przeciwko nowemu medium protestował Chaplin, Eisenstein czy Pudowkin. Brakowało integracji pomiędzy obrazem – wszak kino nieme stworzyło i udoskonaliło własny język – a dźwiękiem, który nie nadążał za jego finezją. Hendrykowski pisze też o dominacji naturalistycznego sposobu posługiwania się dźwiękiem, co prowadziło do dublowania warstwy wizualnej przez akustyczną. Dopiero później zaczęto stosować kontrapunkt, najwcześniej robili to najwięksi reżyserzy – Hitchcock, Lang, Clair.
     Konkluzja Hendrykowskiego, który w dalszej części tekstu pokazuje, jak zmieniała się estetyczna rola dźwięku w filmie, jest – jak to określił autor – realistyczna: język audiowizualny jest uniwersalny, stąd można go adaptować na różne sposoby. O poszczególnych sposobach wykorzystania możliwości medium traktują inne teksty w numerze, np. tekst Katarzyny Lenarczyk (Dźwięk w filmach Davida Lyncha) czy Pawła Mackiewicza (Muzyka i efekty akustyczne w filmach Andrzeja Wajdy okresu szkoły polskiej). Nie można oczywiście zapominać o muzyce filmowej, zwłaszcza że został już chyba obalony stereotyp, zgodnie z którym dobra muzyka filmowa to ta niesłyszalna. W tym kontekście interesujący jest tekst Alicji Helman (Znaczenie muzyki w filmach Carlosa Saury), która podkreśla, że sam reżyser właściwie w pełni odpowiada za wybór tła muzycznego, zresztą zauważa przy okazji, że, poza tzw. trylogią baletową, w filmach hiszpańskiego twórcy wiele muzyki nie ma. Z kolei o tym, jak ważną rolę odgrywa ona w filmach Wima Wendersa, pisze Marta Piotrowska (autorka wspomina m.in. o współpracy reżysera z takimi znanymi muzykami jak Bono, Ry Cooder czy słynni Kubańczycy, bohaterowie pamiętnego Buena Vista Social Club). Historia kina zna przykłady świetnych tandemów reżysersko-kompozytorskich, jak Federico Fellini i Nino Rota, David Lynch i Angelo Badalamenti, u nas Krzysztof Kieślowski i Zbigniew Preizner, Kazimierz Kutz i Wojciech Kilar, a w ostatnich latach – mimo przerw – Jan Jakub Kolski i Zygmunt Konieczny. To właśnie z krakowskim twórcą o roli filmowej muzyki, jej powstawaniu i pokorze kompozytora rozmawia Łukasz Maciejewski (Widzę muzykę).
     Film bez dźwięku? Chyba nam, dzieciom kultury audiowizualnej, trudno to sobie wyobrazić – nie tylko dlatego, że część z nas nie znosi czytania napisów. Historia kina – i teksty w „Kwartalniku Filmowym” – przekonują, że wszystko zależy od sposobu użycia medium, intencji twórcy. Wydaje się, że najlepszy jest umiar – kilkadziesiąt lat temu Wielki Niemowa przemówił, ale nie ma chyba powodu, by stał się Wielkim Gadułą.
     





wersja do wydrukowania

zobacz w najnowszym wydaniu:
Może się zacznie robić ciekawie…
Ukąszenie popowe
Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
„Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
Rokendrol w państwie pop
KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
POTOP POP-PAPKI
WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
Czas kanibalów
Przystanek „Paryż”
Spodziewane niespodzianki
Złudny i niebezpieczny
Faszyzm czai się wszędzie
OD KOŃCA DO POCZĄTKU
O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
Dreptanie wokół czerwonej zmory
Rozkoszne życie chełbi
Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
Zielono mi
Roczniki siedemdziesiąte?
Od rytuału do boiska piłkarskiego
O potrzebie rastryzmu
Sen o Gombrowiczu
Pozytywnie
Manewry z dźwiękami
Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
Co tam, panie, na Litwie?
Literatura – duch fartowny czy hartowny?
Nostalgiczne klimaty
Wyostrzony apetyt
Szanujmy wspomnienia
Papier kontra ekran
Nie zagłaskać poety
Papier czy sieć?
Rutynowe działania pism fotograficznych
Papiery wartościowe
Kolesiowatość
MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
Zimowa trzynastka
Popkultura, ta chimeryczna pani
Patron – mistrz – nauczyciel?
Rita kontra Diana
Słodko-gorzkie „Kino”
O produkcji mód
Gorące problemy
Bigos „Kresowy”
W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
KRAJOBRAZ MIEJSKI
Z DOLNEJ PÓŁKI
KINO POFESTIWALOWE
MATERIALNOŚĆ MEBLI
ŹLE JEST…
NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
JAZZ NIE ZNA GRANIC
WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
KINO I NOWE MEDIA
PO STRONIE WYOBRAŹNI
AMERYKAŃSKIE PSYCHO
CZEKAJĄC NA PAPKINA
MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
MAŁA, UNIWERSALNA
Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
NASZE ULICE
Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
KRAJOBRAZ PO GDYNI
O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
KOMPUTER DO PODUSZKI?
NA USŁUGACH CIAŁA
WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
PARADA STAROŚCI
INKOWIE A SPRAWA POLSKA
CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
2002 W KINIE
GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
Widoki z pokoju Morettiego
NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
CZAR BOLLYWOODU
ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
WYRODNE DZIECI BACONA
CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
ANTENOWE SZUMY NOWE
BOOM NA ALBUM
O BŁAZNACH I PAJACACH
EKSPRESJA W OPRESJI
BARIERY DO POKONANIA
UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
NATURA WYNATURZEŃ
ZABAWNA PRZEMOC
DLATEGO RPG
WIEKI ALTERNATYWNE
CZARODZIEJ MIYAZAKI
DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
BO INACZEJ NIE UMI…
PORTRET BEZ TWARZY
BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
MODLITWA O KASKE
ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
TORUŃSCY IMIGRANCI
OFFOWA SIEĆ FILMOWA
BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
KONFERANSJERKA
CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
GRY WOJENNE
WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
DEMONTAŻ ATRAKCJI
POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
W CIENIU ZŁOTYCH PALM
3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
WSZYSCY Z HRABALA
NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
DALEKO OD NORMALNOŚCI
NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
ŁYDKA ACHILLESA
DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
CZAS GROZY
KOMU CYFRA?
APIAT’ KRYTYKA
NASZA MM
UWIERZCIE W LITERATURĘ!
W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
FRAZY Z „FRAZY”
TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
I FOTOGRAFIA LECZY
STANY W PASKI
MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
CZACHA DYMI...
DYSKRETNY UROK AZJI
PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
FORUM CZESKIEGO JAZZU
NADAL BARDZO POTRZEBNE!
KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
DEKALOG NA BIS
SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
WYBIJA PÓŁNOC?
A PO KAWIE SADDAM
TRZECIE OKO
ANGLIA JEST WYSPĄ!
CO W ZDROWYM CIELE
CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
PASJA
KOGO MASUJĄ MEDIA?
DWAJ PANOWIE A.
NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
ULEGANIE NA WEZWANIE
BERLIN PO MURZE
I WCZORAJ, I DZIŚ
MOJE MIASTO, A W NIM...
WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
TYLKO DLA PAŃ?
TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
NIE TAKIE POPULARNE?
FOTOGRAF I FILOZOF
MODNIE SEKSUALNA RITA
KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
NARODZINY SZPIEGOSTWA
ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
„KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
MADE IN CHINA
Proza pedagogicznych powikłań
„NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
MY, KOLABORANCI
zobacz w poprzednich wydaniach:
KRAJOBRAZ MIEJSKI
SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI