Pojawił się kolejny numer „Studium” (3-4/2003), w którym Jarosław Klejnocki występuje w roli konferansjera tzw. nowych zjawisk w polskiej poezji. Chodzi o wymyśloną przez krytyka „nową nieufność” (omawianą w poprzednim numerze „Studium”, 1-2/2003) i wymyślony przez samych poetów „nowy lingwizm” (omawiany w numerze bieżącym). Są to oczywiście wystąpienia, jak wszystkie zabiegi porządkujące, cenne, choć − by tak rzec − krzątackie. W dwóch szkicach, zakrojonych na szeroką skalę, Klejnocki chce powiedzieć chyba jednak nazbyt wiele. Bo i zasygnalizować nowość, i tę nowość zdefiniować, i wypełnić ją konkretną treścią. Niczym też nie stara się ograniczyć perspektywy swoich rozważań, a z pewnością nie chce tych rozważań ograniczyć tylko do poezji. Erudycyjna akrobacja autora − zwłaszcza w przypadku poetów tzw. „nowej nieufności” − ma tendencje do usamodzielnia się i zamiast w roli pomocnego kontekstu zjawia się jako tekst główny. Klejnocki zgrabnie „wyskakuje” z roli zapowiadającego występy konferansjera.
Żeby opisać dostrzeżone przez siebie lub innych zjawiska poetyckie jako wyraźnie ukształtowane, a jednocześnie, żeby uniknąć takich kwalifikacji jak grupa czy wspólnota, Klejnocki odnajduje w twórczości omawianych autorów podobieństwa; i to wydaje się kwestią zasadniczą w jego pomysłach na poezję, a w rozważaniach nad poezją „młodych nieufnych” − dodatkowo kwestią sporną. Z „lingwizmem warszawskim”, o którym pisze w tekście Samplujący didżeje. O nowym warszawskim lingwizmie, miał Klejnocki - jak sądzę - mniejsze kłopoty, niż z „nową nieufnością”, przedstawianą w poprzednim numerze „Studium”. Przynajmniej nie musiał głowić się nad nośnym określeniem zjawiska, gdyż nazwę wybrali sobie sami zainteresowani, pisząc dostępny na stronach internetowych manifest neolingwizmu. Z „nową nieufnością” śląskich poetów był zapewne kłopot większy, bowiem nie ogłosili oni żadnego manifestu, co więcej – aby nadać ich poezji charakter grupowych i w miarę podobnych do siebie wystąpień i chcąc uzasadnić pisanie o grupie poetów w czasach, gdy „wspólnotowość” przestała być atrakcyjnym pojęciem, potrzeba było nie lada ekwilibrystyki w argumentacji. Czytamy w tekście Nowa nieufność?: „Znaków wspólnoty nie należy już poszukiwać w sferze deklaracji czy programów, nawet jeśli takie − incydentalnie − się pojawiają; tylko w obszarze, by tak rzec, tematycznym”. Dziełem przypadku jest w takim razie fakt, że poeci Paweł Lekszycki, Wojciech Brzoska i Paweł Sarna, uznani za „nowych nieufnych” przez Klejnockiego, są prawie równi wiekiem i pochodzą z sąsiadujących ze sobą miast? A obszarem tematycznym, który decydować ma o wzajemnym podobieństwie ich twórczości, ma być nieufność? Jakoś mało przekonująco to brzmi. Na pierwszy rzut oka widać przecież, że to właśnie bliskość pokoleniowa i geograficzna zadecydowała o możliwości umieszczenia tych poetów w jednej przestrzeni poetyckiej. Za pomocą klucza „nieufności”, otworzyć można, nie ma co się oszukiwać, każde poetyckie drzwi i połączyć każdą, nawet najbardziej odległą od siebie, koncepcję poezji.
Ale dajmy spokój szkicowi z numeru poprzedniego „Studium”, interesujący jest także szkic o poezji lingwistycznej. Ten szkic bowiem jest symptomatyczny w swojej nieporadności, gdy idzie o refleksję krytyczną nad poezją lingwistyczną.
Uwaga o nieporadności bierze się z mojego zdziwienia, które rosło w miarę czytania. Otóż, jeśli miałabym sobie wyobrazić przedmiot uwagi krytycznej w poezji lingwistycznej, to pierwszym, co przyszłoby mi do głowy, byłoby skoncentrowanie tej uwagi na energii językowej tekstów, zwrócenie się w stronę koncepcji języka, która stała się dla autorów wierszy atrakcyjna, opisanie ich językowego mechanizmu. Tymczasem Klejnocki, owszem, wtrąca uwagi o językowych zapędach omawianych przez siebie poetów, lecz jakby mimochodem, a pokazuje przede wszystkim nawiązania intertekstualne i tematy podejmowane przez piszących, a więc wcale nielingwistyczne zacięcie tej poezji. Klejnocki pisząc o lingwistach, wcale o lingwizmie w ich poezji nie napisał! Albo i napisał, ale tak ogólnikowo, posługując się do cna startymi formułami, że przestały one cokolwiek już określać.
Czytamy o poezji Jarosława Lipszyca: „W hipertekstowych manipulacjach zanika podmiot zdarzenia językowego (w hermeneutycznym rozpoznaniu Ricoeurowskim), pozostaje poetycka gra dla gry: jedyna wartość, której możemy być uczestnikami. Poezja Lipszyca może więc być odczytana jako świadectwo »końca człowieka«, tak jak ujmował ową rzecz Foucault. [...] Liryczny projekt Lipszyca − zwłaszcza w wymiarze hipertekstowym, o którego możliwościach i perspektywach poeta wypowiada się entuzjastycznie, zdaje się realizować rozpoznania Derridy, dotyczące koncepcji rozpadu podmiotu”. Po co jednak mam czytać poezję Lipszyca, skoro mogę poczytać Ricoeura, Derridę i Foucaulta? Cóż to za poezja, która spełnia to, co wcześniej pokazali już filozofowie? Gdzie tu wiersze samego Lipszyca, czym one są?
W przypadku krytycznego opisu lingwistycznej poezji Joanny Mueller, przychodzi nam natomiast czytać o persewerujących motywach w jej poezji: bólu, wcieleniu, i − jak to ujmuje sam krytyk − „jeszcze o klęsce procesu twórczego pisze Mueller”. Oczywiście, widzi Klejnocki też „swoistość” poezji Mueller w jej dokonaniach eufonicznych, w warstwie brzmień i te rozpoznania są cenne i trafne, ale jakby nieeksponowane. Przesunięta na plan nielingwistyczny zostaje też poezja Michała Kasprzaka, której istotną cechą wydaje się być, według krytyka, intertekstualność: „Odwołania do Świetlickiego (dedykacje!), jego sformułowań, jego poetyki, jego stylistyki; aluzje do Podsiadły [..], Sendeckiego”.
Niedobrze. Poezja Joanny Mueller wydaje mi się jednak znacznie bardziej radykalna, gdy idzie o refleksję nad językiem, o związki języka z rzeczywistością i podmiotem. Poezja Lipszyca, jakkolwiek starałaby się stać „bezznaczeniowa”, taka się nie stanie, to niemożliwe z powodu natury samego języka. Kategorie „śmierci autora”, „śmierci człowieka”, poezji bezosobowej, intertekstualność, hipertekstualność − wszystko to jest na tyle ogólne, że nie charakteryzuje żadnej poezji, a co dopiero poezji lingwistycznej. Gdyby zapytał Jarosław Klejnocki o to, o co niekoniecznie inny rodzaj poezji pytać trzeba, a więc o sposoby wytwarzania sensu, o relację między znaczącym a znaczonym, koncepcję znaku w ogóle itp., to zrobiłoby się lepiej. Wszystkim.
wersja do wydrukowania
- zobacz w najnowszym wydaniu:
- Może się zacznie robić ciekawie…
- Ukąszenie popowe
- Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
- „Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
- Rokendrol w państwie pop
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- POTOP POP-PAPKI
- WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
- Czas kanibalów
- Przystanek „Paryż”
- Spodziewane niespodzianki
- Złudny i niebezpieczny
- Faszyzm czai się wszędzie
- OD KOŃCA DO POCZĄTKU
- O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
- Dreptanie wokół czerwonej zmory
- Rozkoszne życie chełbi
- Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
- Zielono mi
- Roczniki siedemdziesiąte?
- Od rytuału do boiska piłkarskiego
- O potrzebie rastryzmu
- Sen o Gombrowiczu
- Pozytywnie
- Manewry z dźwiękami
- Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
- Co tam, panie, na Litwie?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- Nostalgiczne klimaty
- Wyostrzony apetyt
- Szanujmy wspomnienia
- Papier kontra ekran
- Nie zagłaskać poety
- Papier czy sieć?
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- Papiery wartościowe
- Kolesiowatość
- MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
- Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
- Zimowa trzynastka
- Popkultura, ta chimeryczna pani
- Patron – mistrz – nauczyciel?
- Rita kontra Diana
- Słodko-gorzkie „Kino”
- O produkcji mód
- Gorące problemy
- GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
- Bigos „Kresowy”
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- Z DOLNEJ PÓŁKI
- KINO POFESTIWALOWE
- MATERIALNOŚĆ MEBLI
- ŹLE JEST…
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
- WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
- JAZZ NIE ZNA GRANIC
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- KINO I NOWE MEDIA
- PO STRONIE WYOBRAŹNI
- AMERYKAŃSKIE PSYCHO
- CZEKAJĄC NA PAPKINA
- MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
- MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
- MAŁA, UNIWERSALNA
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- NASZE ULICE
- Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
- KRAJOBRAZ PO GDYNI
- O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
- KOMPUTER DO PODUSZKI?
- NA USŁUGACH CIAŁA
- WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
- PARADA STAROŚCI
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
- POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
- 2002 W KINIE
- GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
- Widoki z pokoju Morettiego
- NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
- CZAR BOLLYWOODU
- ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
- NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
- WYRODNE DZIECI BACONA
- CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
- BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
- MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
- O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
- JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
- ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
- DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
- PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
- ANTENOWE SZUMY NOWE
- BOOM NA ALBUM
- O BŁAZNACH I PAJACACH
- EKSPRESJA W OPRESJI
- BARIERY DO POKONANIA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
- NATURA WYNATURZEŃ
- ZABAWNA PRZEMOC
- DLATEGO RPG
- WIEKI ALTERNATYWNE
- CZARODZIEJ MIYAZAKI
- DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
- WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
- MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
- BO INACZEJ NIE UMI…
- PORTRET BEZ TWARZY
- BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
- MODLITWA O KASKE
- ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
- CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
- OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
- TORUŃSCY IMIGRANCI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
- GRY WOJENNE
- WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
- ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
- MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
- POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
- W CIENIU ZŁOTYCH PALM
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- WSZYSCY Z HRABALA
- NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
- FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
- MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
- ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
- ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
- CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
- DALEKO OD NORMALNOŚCI
- NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
- ŁYDKA ACHILLESA
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
- PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
- KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
- PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
- CZAS GROZY
- KOMU CYFRA?
- APIAT’ KRYTYKA
- NASZA MM
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
- ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
- FRAZY Z „FRAZY”
- TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- I FOTOGRAFIA LECZY
- STANY W PASKI
- MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
- POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
- CZACHA DYMI...
- DYSKRETNY UROK AZJI
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- FORUM CZESKIEGO JAZZU
- NADAL BARDZO POTRZEBNE!
- KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
- PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
- DEKALOG NA BIS
- SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
- WYBIJA PÓŁNOC?
- A PO KAWIE SADDAM
- TRZECIE OKO
- ANGLIA JEST WYSPĄ!
- CO W ZDROWYM CIELE
- CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
- PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
- SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
- PASJA
- KOGO MASUJĄ MEDIA?
- DWAJ PANOWIE A.
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- ULEGANIE NA WEZWANIE
- BERLIN PO MURZE
- I WCZORAJ, I DZIŚ
- MOJE MIASTO, A W NIM...
- WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
- TYLKO DLA PAŃ?
- TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
- NIE TAKIE POPULARNE?
- FOTOGRAF I FILOZOF
- MODNIE SEKSUALNA RITA
- KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- NARODZINY SZPIEGOSTWA
- ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
- „KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
- MADE IN CHINA
- Proza pedagogicznych powikłań
- „NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
- MY, KOLABORANCI
- zobacz w poprzednich wydaniach:
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- MODNIE SEKSUALNA RITA
|
|