Wydawać by się mogło, że krytyka sobie, a rankingi księgarniane – listy bestsellerów sobie. I że jedni sobie rzepkę skrobią, drudzy kalarepkę, że ci od rzepki próbują powiedzieć coś o kalarepce, ale dopchać się do medialnej masowości ze swoim indywidualnym gustem na temat jarzyn wcale nie tak łatwo. Ale dość warzywnego tonu, choć „masłowszczyzna” pobrzmiewa blisko włoszczyzny. Idzie mi o ostatni numer „FA-artu” (2002, nr 4), który jako jedne z nielicznych pism literackich nie rezygnuje z dyskusji na temat roli krytyka w literackim świecie i miejsca, jakie przyszło mu współcześnie zajmować. Wytrwale oburza się na ignorancję wydawców i krzyczących zgodnym chórem mediów, na sztuczne napędzanie koniunktury na rzekomą odkrywczość, na łatwość, na zanik prawdy, a triumf mody. I choć wspomniana dyskusja krytycznoliteracka często prowadzona jest jakby mimochodem, w tle, to jednak daje się bez trudu odczytać.
Sytuacja okazuje się wcale niewesoła, bo wystarczy jeden felieton w „Polityce”, a już cała Polska pada na kolana (patrz: Masłowska). Tymczasem recenzji w pismach literackich o lepszych nawet książkach może być wiele, wiele więcej (napisanych, co oczywiste, przez „autorytety krytycznoliterackie”), a przywoływana już cała Polska wcale nie padnie na kolana, nawet głowy w tym kierunku nie odwróci, nawet jednego oka nie skieruje. I okazuje się wówczas, jak pisze w swoim felietonie Godzilla kontra Gigan Konrad Kęder, że „w samej istocie tej zabawy przegrać znaczy wygrać, a wygrać nic nie znaczy. Tak jest dobrze, tak jest bezpiecznie. Wszystko zostaje po staremu”.
Skoro więc o nas nie mówią, opowiedzmy o sobie sami, autoreklama to przecież jak najbardziej reklama – z takiego założenia wyszli twórcy antologii roczników siedemdziesiątych Tekstylia. I o tej książce rozmawiają swoimi tekstami Marta Mizuro (Cnota epigonizmu) oraz redaktorzy „Pro Arte” – Ewa Graczykowska, Błażej Warkocki i Karol Francuzik (My, siódma dekada). O ile z ostatniego tekstu przebija dość duży żal za marginalne potraktowanie w opasłym tomie z Krakowa, o tyle Mizuro wskazuje na kilka istotnych uchybień autorów antologii, przy jednoczesnym dostrzeżeniu wagi całego przedsięwzięcia dla najmłodszych w literaturze. Podstawowy i często pojawiający się w jej tekście zarzut dotyczy „napompowania” Tekstyliów ponad miarę: „[redaktorzy] budują swoją tożsamość za cenę mnożenia bytów ponad zasługi, mimo że sami obwarowują tę czynność zastrzeżeniami (»znamy dziś około piętnastu prozaików – subtelnie, bo w przypisie napomina Witkowski – zapewne jest ich więcej , ale część to jak zawsze grafomani, i jest to większa część«)”. Nawiasem mówiąc, przypis ten stał się swego czasu asumptem do napisania ironicznej analizy, autorstwa Dariusza Nowackiego, opublikowanej w „Nowym Wieku”… W tekście Marty Mizuro pojawia się poza tym zarzut epigonizmu w sensie historycznoliterackim oraz, budząca największe wątpliwości, kwestia reguł rządzących doborem zamieszczonych w antologii twórców. Zastrzeganie sobie przez redaktoprów subiektywności wyboru kłóci się z pretensją do pionierskiej roli i ambicjami stania się swoistym i jedynym podręcznikiem młodej literatury. W takim przypadku zamieszczenie postaci efemerycznych, a przemilczenie tych nielubianych, ale dostrzeżonych przez innych już dawno, staje się najzwyklejszą ignorancją. Mizuro ironicznie pyta: „Chyba że takie przyspieszenie nobilitacji potrzebne jest po to, żeby w edycji numer dwa triumfalnie obwieścić, iż ktoś się »skończył«. Zanim zaczął?” A druga edycja podobno faktycznie w przygotowaniu... I trzeba wymyślić taki sposób na sprzedanie się, który nie przypominałby Tekstylnego Idola (określenie Roberta Ostaszewskiego) i nie byłby „podpinaniem się” pod Masłowską, bo taki punkt odniesienia rocznikom siedemdziesiątym wcale chwały nie czyni.
Krzysztof Uniłowski w swoim felietonie polemizuje z wypowiedzią Beaty Stasińskiej z Wydawnictwa W.A.B., która podważa wartość krytyki literackiej, doceniając jednocześnie internetowe dyskusje czytelników o książkach. Uniłowski definiuje krytyka w następujący sposób: „Otóż krytyka nie jest zamiast. Krytyk nie zastępuje (zwykłego) czytelnika, nie jest żadną protezą. Krytyk nie reprezentuje nikogo (prócz samego siebie), nie mówi w imieniu. Jeśli krytyk miałby wyręczać innych, to przecież nie robiłby nic innego, jak jedynie przyczyniał się do powiększenia grona »wtórnych i funkcjonalnych analfabetów«. Jeśli zaś jego zadaniem jest aktywizowanie czytelnika, to równie dobrze można by twierdzić, że pojawienie się internetowych forów dyskusyjnych na temat nowości literackich świadczy akurat o czymś odwrotnym, niż twierdzi Stasińska. Świadczy mianowicie, że »dodatki« i krytycy całkiem dobrze radzą sobie ze swoimi zadaniami i że udało im się wychować samodzielnych czytelników. Choć zdaje mi się, że w gruncie rzeczy działalność krytyki wcale nie ma bezpośredniego związku z aktywnością fanów i byłoby błędem wyciągać jakiekolwiek wnioski o pierwszej na podstawie drugiej”. I dalej Uniłowski ironicznie pyta: „Jeżeli »zawodowi recenzenci« naprawdę są do d…, jeżeli trafniej i ciekawiej piszą o literaturze »nieprofesjonaliści, zwykli czytelnicy: lekarze, astrofizycy, licealiści«, to ciekawe, dlaczego Wydawnictwo W.A.B. zamawia recenzje wewnętrzne właśnie u krytyków, literatów, akademików, zamiast stosowne propozycje adresować na kliniki, obserwatoria astronomiczne, szkoły średnie”. Opisana sytuacja pokazuje dwuznaczną sytuację krytyka w tzw. świecie literackim – z jednej strony niezbędny, by ocenić wartość tekstu, gdy trzeba podjąć decyzję o przyjęciu do druku książki, z drugiej „piąte koło u wozu”, gdy stawia się na literaturę popularną, lekką i przyjemną; z jednej strony ktoś, kogo ocena nobilituje, staje się powodem do dumy, z drugiej strony ktoś, z kim autor się wykłóca o niewłaściwe zrozumienie (wystarczy przypomnieć dyskusję na temat Esther Stefana Chwina). A jednocześnie krytyk to bardzo dowolnie traktowany punkt odniesienia dla akademickiego badacza, o czym pisze Dariusz Nowacki w tekście Rzetelność a omówienie bliższe. „Domyślacie się, o czym mówię? Tak, właśnie o tym, o jednym z tych efektownych sformułowań w rodzaju: »Powieść X nie doczekała się poza kilkoma recenzjami bliższego omówienia«. Dodajmy, że idzie o powieść X, która ukazała się ze dwa sezony wcześniej, bezpośrednio po jej ogłoszeniu pojawiły się jakieś recenzje, wszyscy o powieści X coś tam usłyszeli albo i nie, sprawa ucichła. I w tym momencie wchodzi na scenę ów badacz, i mówi to co mówi, a na ogół nie jest delikatny. Powiada – dajmy na to – »krytycy nie zauważyli« bądź »krytycy odczytali rzecz powierzchownie«. Wiadomo – krytyka jest nierzetelna i innej niż nierzetelna, zdaniem badacza, nie ma. Szczerze mówiąc, nie spotkałem badacza, który sądziłby inaczej. Takie określenia, jak powierzchowność czy niesolidność to raptem eufemizmy. Badacz myśli o krytyce, iż ta w najlepszym razie jest ślepa na jedno oko, głucha na jedno ucho i ma zapchaną jedną dziurkę w nosie”. Tymczasem, chciałby czy nie ów abstrakcyjny badacz akademicki, prawdziwa literatura coraz rzadziej dzieje się (nawet w szczątkowych ilościach) na uniwersytetach. Na uniwersytetach w ogóle coraz mniej się dzieje.
Dlatego tym bardziej ważna staje się dyskusja krytyków o krytyce, bo dzięki niej nie tylko dobrze się staje w krytyce, ale i literatura ma się lepiej. Akademizmowi byłoby trudno ożywić literaturę, krytyce się to udaje, a przynajmniej może się to udać. A przecież życia trzeba i krytyce, i literaturze. Dobrze więc, że temat ten jest ciągle podejmowany w „FA-arcie” i dobrze, że temat ten kogoś w ogóle obchodzi – że nie wszyscy mają do krytyki „stosunek mocno analny” (określenie RO w felietonie Mizianki).
wersja do wydrukowania
- zobacz w najnowszym wydaniu:
- Może się zacznie robić ciekawie…
- Ukąszenie popowe
- Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
- „Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
- Rokendrol w państwie pop
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- POTOP POP-PAPKI
- WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
- Czas kanibalów
- Przystanek „Paryż”
- Spodziewane niespodzianki
- Złudny i niebezpieczny
- Faszyzm czai się wszędzie
- OD KOŃCA DO POCZĄTKU
- O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
- Dreptanie wokół czerwonej zmory
- Rozkoszne życie chełbi
- Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
- Zielono mi
- Roczniki siedemdziesiąte?
- Od rytuału do boiska piłkarskiego
- O potrzebie rastryzmu
- Sen o Gombrowiczu
- Pozytywnie
- Manewry z dźwiękami
- Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
- Co tam, panie, na Litwie?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- Nostalgiczne klimaty
- Wyostrzony apetyt
- Szanujmy wspomnienia
- Papier kontra ekran
- Nie zagłaskać poety
- Papier czy sieć?
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- Papiery wartościowe
- Kolesiowatość
- MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
- Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
- Zimowa trzynastka
- Popkultura, ta chimeryczna pani
- Patron – mistrz – nauczyciel?
- Rita kontra Diana
- Słodko-gorzkie „Kino”
- O produkcji mód
- Gorące problemy
- GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
- Bigos „Kresowy”
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- Z DOLNEJ PÓŁKI
- KINO POFESTIWALOWE
- MATERIALNOŚĆ MEBLI
- ŹLE JEST…
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
- WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
- JAZZ NIE ZNA GRANIC
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- KINO I NOWE MEDIA
- PO STRONIE WYOBRAŹNI
- AMERYKAŃSKIE PSYCHO
- CZEKAJĄC NA PAPKINA
- MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
- MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
- MAŁA, UNIWERSALNA
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- NASZE ULICE
- Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
- KRAJOBRAZ PO GDYNI
- O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
- KOMPUTER DO PODUSZKI?
- NA USŁUGACH CIAŁA
- WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
- PARADA STAROŚCI
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
- POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
- 2002 W KINIE
- GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
- Widoki z pokoju Morettiego
- NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
- CZAR BOLLYWOODU
- ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
- NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
- WYRODNE DZIECI BACONA
- CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
- BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
- MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
- O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
- ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
- DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
- PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
- ANTENOWE SZUMY NOWE
- BOOM NA ALBUM
- O BŁAZNACH I PAJACACH
- EKSPRESJA W OPRESJI
- BARIERY DO POKONANIA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
- NATURA WYNATURZEŃ
- ZABAWNA PRZEMOC
- DLATEGO RPG
- WIEKI ALTERNATYWNE
- CZARODZIEJ MIYAZAKI
- DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
- WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
- MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
- BO INACZEJ NIE UMI…
- PORTRET BEZ TWARZY
- BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
- MODLITWA O KASKE
- ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
- CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
- OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
- TORUŃSCY IMIGRANCI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
- KONFERANSJERKA
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
- GRY WOJENNE
- WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
- ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
- MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
- POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
- W CIENIU ZŁOTYCH PALM
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- WSZYSCY Z HRABALA
- NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
- FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
- MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
- ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
- ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
- CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
- DALEKO OD NORMALNOŚCI
- NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
- ŁYDKA ACHILLESA
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
- PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
- KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
- PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
- CZAS GROZY
- KOMU CYFRA?
- APIAT’ KRYTYKA
- NASZA MM
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
- ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
- FRAZY Z „FRAZY”
- TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- I FOTOGRAFIA LECZY
- STANY W PASKI
- MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
- POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
- CZACHA DYMI...
- DYSKRETNY UROK AZJI
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- FORUM CZESKIEGO JAZZU
- NADAL BARDZO POTRZEBNE!
- KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
- PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
- DEKALOG NA BIS
- SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
- WYBIJA PÓŁNOC?
- A PO KAWIE SADDAM
- TRZECIE OKO
- ANGLIA JEST WYSPĄ!
- CO W ZDROWYM CIELE
- CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
- PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
- SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
- PASJA
- KOGO MASUJĄ MEDIA?
- DWAJ PANOWIE A.
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- ULEGANIE NA WEZWANIE
- BERLIN PO MURZE
- I WCZORAJ, I DZIŚ
- MOJE MIASTO, A W NIM...
- WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
- TYLKO DLA PAŃ?
- TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
- NIE TAKIE POPULARNE?
- FOTOGRAF I FILOZOF
- MODNIE SEKSUALNA RITA
- KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- NARODZINY SZPIEGOSTWA
- ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
- „KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
- MADE IN CHINA
- Proza pedagogicznych powikłań
- „NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
- MY, KOLABORANCI
- zobacz w poprzednich wydaniach:
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- MODNIE SEKSUALNA RITA
|
|