Nr 10 (57)
z dnia 12 kwietnia 2003
powrót do wydania bieżącego
 
  przegląd prasy       
   

JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
     
   

     Wydawać by się mogło, że krytyka sobie, a rankingi księgarniane – listy bestsellerów sobie. I że jedni sobie rzepkę skrobią, drudzy kalarepkę, że ci od rzepki próbują powiedzieć coś o kalarepce, ale dopchać się do medialnej masowości ze swoim indywidualnym gustem na temat jarzyn wcale nie tak łatwo. Ale dość warzywnego tonu, choć „masłowszczyzna” pobrzmiewa blisko włoszczyzny. Idzie mi o ostatni numer „FA-artu” (2002, nr 4), który jako jedne z nielicznych pism literackich nie rezygnuje z dyskusji na temat roli krytyka w literackim świecie i miejsca, jakie przyszło mu współcześnie zajmować. Wytrwale oburza się na ignorancję wydawców i krzyczących zgodnym chórem mediów, na sztuczne napędzanie koniunktury na rzekomą odkrywczość, na łatwość, na zanik prawdy, a triumf mody. I choć wspomniana dyskusja krytycznoliteracka często prowadzona jest jakby mimochodem, w tle, to jednak daje się bez trudu odczytać.
      Sytuacja okazuje się wcale niewesoła, bo wystarczy jeden felieton w „Polityce”, a już cała Polska pada na kolana (patrz: Masłowska). Tymczasem recenzji w pismach literackich o lepszych nawet książkach może być wiele, wiele więcej (napisanych, co oczywiste, przez „autorytety krytycznoliterackie”), a przywoływana już cała Polska wcale nie padnie na kolana, nawet głowy w tym kierunku nie odwróci, nawet jednego oka nie skieruje. I okazuje się wówczas, jak pisze w swoim felietonie Godzilla kontra Gigan Konrad Kęder, że „w samej istocie tej zabawy przegrać znaczy wygrać, a wygrać nic nie znaczy. Tak jest dobrze, tak jest bezpiecznie. Wszystko zostaje po staremu”.
      Skoro więc o nas nie mówią, opowiedzmy o sobie sami, autoreklama to przecież jak najbardziej reklama – z takiego założenia wyszli twórcy antologii roczników siedemdziesiątych Tekstylia. I o tej książce rozmawiają swoimi tekstami Marta Mizuro (Cnota epigonizmu) oraz redaktorzy „Pro Arte” – Ewa Graczykowska, Błażej Warkocki i Karol Francuzik (My, siódma dekada). O ile z ostatniego tekstu przebija dość duży żal za marginalne potraktowanie w opasłym tomie z Krakowa, o tyle Mizuro wskazuje na kilka istotnych uchybień autorów antologii, przy jednoczesnym dostrzeżeniu wagi całego przedsięwzięcia dla najmłodszych w literaturze. Podstawowy i często pojawiający się w jej tekście zarzut dotyczy „napompowania” Tekstyliów ponad miarę: „[redaktorzy] budują swoją tożsamość za cenę mnożenia bytów ponad zasługi, mimo że sami obwarowują tę czynność zastrzeżeniami (»znamy dziś około piętnastu prozaików – subtelnie, bo w przypisie napomina Witkowski – zapewne jest ich więcej , ale część to jak zawsze grafomani, i jest to większa część«)”. Nawiasem mówiąc, przypis ten stał się swego czasu asumptem do napisania ironicznej analizy, autorstwa Dariusza Nowackiego, opublikowanej w „Nowym Wieku”… W tekście Marty Mizuro pojawia się poza tym zarzut epigonizmu w sensie historycznoliterackim oraz, budząca największe wątpliwości, kwestia reguł rządzących doborem zamieszczonych w antologii twórców. Zastrzeganie sobie przez redaktoprów subiektywności wyboru kłóci się z pretensją do pionierskiej roli i ambicjami stania się swoistym i jedynym podręcznikiem młodej literatury. W takim przypadku zamieszczenie postaci efemerycznych, a przemilczenie tych nielubianych, ale dostrzeżonych przez innych już dawno, staje się najzwyklejszą ignorancją. Mizuro ironicznie pyta: „Chyba że takie przyspieszenie nobilitacji potrzebne jest po to, żeby w edycji numer dwa triumfalnie obwieścić, iż ktoś się »skończył«. Zanim zaczął?” A druga edycja podobno faktycznie w przygotowaniu... I trzeba wymyślić taki sposób na sprzedanie się, który nie przypominałby Tekstylnego Idola (określenie Roberta Ostaszewskiego) i nie byłby „podpinaniem się” pod Masłowską, bo taki punkt odniesienia rocznikom siedemdziesiątym wcale chwały nie czyni.
      Krzysztof Uniłowski w swoim felietonie polemizuje z wypowiedzią Beaty Stasińskiej z Wydawnictwa W.A.B., która podważa wartość krytyki literackiej, doceniając jednocześnie internetowe dyskusje czytelników o książkach. Uniłowski definiuje krytyka w następujący sposób: „Otóż krytyka nie jest zamiast. Krytyk nie zastępuje (zwykłego) czytelnika, nie jest żadną protezą. Krytyk nie reprezentuje nikogo (prócz samego siebie), nie mówi w imieniu. Jeśli krytyk miałby wyręczać innych, to przecież nie robiłby nic innego, jak jedynie przyczyniał się do powiększenia grona »wtórnych i funkcjonalnych analfabetów«. Jeśli zaś jego zadaniem jest aktywizowanie czytelnika, to równie dobrze można by twierdzić, że pojawienie się internetowych forów dyskusyjnych na temat nowości literackich świadczy akurat o czymś odwrotnym, niż twierdzi Stasińska. Świadczy mianowicie, że »dodatki« i krytycy całkiem dobrze radzą sobie ze swoimi zadaniami i że udało im się wychować samodzielnych czytelników. Choć zdaje mi się, że w gruncie rzeczy działalność krytyki wcale nie ma bezpośredniego związku z aktywnością fanów i byłoby błędem wyciągać jakiekolwiek wnioski o pierwszej na podstawie drugiej”. I dalej Uniłowski ironicznie pyta: „Jeżeli »zawodowi recenzenci« naprawdę są do d…, jeżeli trafniej i ciekawiej piszą o literaturze »nieprofesjonaliści, zwykli czytelnicy: lekarze, astrofizycy, licealiści«, to ciekawe, dlaczego Wydawnictwo W.A.B. zamawia recenzje wewnętrzne właśnie u krytyków, literatów, akademików, zamiast stosowne propozycje adresować na kliniki, obserwatoria astronomiczne, szkoły średnie”. Opisana sytuacja pokazuje dwuznaczną sytuację krytyka w tzw. świecie literackim – z jednej strony niezbędny, by ocenić wartość tekstu, gdy trzeba podjąć decyzję o przyjęciu do druku książki, z drugiej „piąte koło u wozu”, gdy stawia się na literaturę popularną, lekką i przyjemną; z jednej strony ktoś, kogo ocena nobilituje, staje się powodem do dumy, z drugiej strony ktoś, z kim autor się wykłóca o niewłaściwe zrozumienie (wystarczy przypomnieć dyskusję na temat Esther Stefana Chwina). A jednocześnie krytyk to bardzo dowolnie traktowany punkt odniesienia dla akademickiego badacza, o czym pisze Dariusz Nowacki w tekście Rzetelność a omówienie bliższe. „Domyślacie się, o czym mówię? Tak, właśnie o tym, o jednym z tych efektownych sformułowań w rodzaju: »Powieść X nie doczekała się poza kilkoma recenzjami bliższego omówienia«. Dodajmy, że idzie o powieść X, która ukazała się ze dwa sezony wcześniej, bezpośrednio po jej ogłoszeniu pojawiły się jakieś recenzje, wszyscy o powieści X coś tam usłyszeli albo i nie, sprawa ucichła. I w tym momencie wchodzi na scenę ów badacz, i mówi to co mówi, a na ogół nie jest delikatny. Powiada – dajmy na to – »krytycy nie zauważyli« bądź »krytycy odczytali rzecz powierzchownie«. Wiadomo – krytyka jest nierzetelna i innej niż nierzetelna, zdaniem badacza, nie ma. Szczerze mówiąc, nie spotkałem badacza, który sądziłby inaczej. Takie określenia, jak powierzchowność czy niesolidność to raptem eufemizmy. Badacz myśli o krytyce, iż ta w najlepszym razie jest ślepa na jedno oko, głucha na jedno ucho i ma zapchaną jedną dziurkę w nosie”. Tymczasem, chciałby czy nie ów abstrakcyjny badacz akademicki, prawdziwa literatura coraz rzadziej dzieje się (nawet w szczątkowych ilościach) na uniwersytetach. Na uniwersytetach w ogóle coraz mniej się dzieje.
      Dlatego tym bardziej ważna staje się dyskusja krytyków o krytyce, bo dzięki niej nie tylko dobrze się staje w krytyce, ale i literatura ma się lepiej. Akademizmowi byłoby trudno ożywić literaturę, krytyce się to udaje, a przynajmniej może się to udać. A przecież życia trzeba i krytyce, i literaturze. Dobrze więc, że temat ten jest ciągle podejmowany w „FA-arcie” i dobrze, że temat ten kogoś w ogóle obchodzi – że nie wszyscy mają do krytyki „stosunek mocno analny” (określenie RO w felietonie Mizianki).
     





wersja do wydrukowania

zobacz w najnowszym wydaniu:
Może się zacznie robić ciekawie…
Ukąszenie popowe
Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
„Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
Rokendrol w państwie pop
KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
POTOP POP-PAPKI
WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
Czas kanibalów
Przystanek „Paryż”
Spodziewane niespodzianki
Złudny i niebezpieczny
Faszyzm czai się wszędzie
OD KOŃCA DO POCZĄTKU
O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
Dreptanie wokół czerwonej zmory
Rozkoszne życie chełbi
Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
Zielono mi
Roczniki siedemdziesiąte?
Od rytuału do boiska piłkarskiego
O potrzebie rastryzmu
Sen o Gombrowiczu
Pozytywnie
Manewry z dźwiękami
Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
Co tam, panie, na Litwie?
Literatura – duch fartowny czy hartowny?
Nostalgiczne klimaty
Wyostrzony apetyt
Szanujmy wspomnienia
Papier kontra ekran
Nie zagłaskać poety
Papier czy sieć?
Rutynowe działania pism fotograficznych
Papiery wartościowe
Kolesiowatość
MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
Zimowa trzynastka
Popkultura, ta chimeryczna pani
Patron – mistrz – nauczyciel?
Rita kontra Diana
Słodko-gorzkie „Kino”
O produkcji mód
Gorące problemy
GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
Bigos „Kresowy”
W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
KRAJOBRAZ MIEJSKI
Z DOLNEJ PÓŁKI
KINO POFESTIWALOWE
MATERIALNOŚĆ MEBLI
ŹLE JEST…
NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
JAZZ NIE ZNA GRANIC
WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
KINO I NOWE MEDIA
PO STRONIE WYOBRAŹNI
AMERYKAŃSKIE PSYCHO
CZEKAJĄC NA PAPKINA
MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
MAŁA, UNIWERSALNA
Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
NASZE ULICE
Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
KRAJOBRAZ PO GDYNI
O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
KOMPUTER DO PODUSZKI?
NA USŁUGACH CIAŁA
WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
PARADA STAROŚCI
INKOWIE A SPRAWA POLSKA
CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
2002 W KINIE
GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
Widoki z pokoju Morettiego
NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
CZAR BOLLYWOODU
ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
WYRODNE DZIECI BACONA
CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
ANTENOWE SZUMY NOWE
BOOM NA ALBUM
O BŁAZNACH I PAJACACH
EKSPRESJA W OPRESJI
BARIERY DO POKONANIA
UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
NATURA WYNATURZEŃ
ZABAWNA PRZEMOC
DLATEGO RPG
WIEKI ALTERNATYWNE
CZARODZIEJ MIYAZAKI
DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
BO INACZEJ NIE UMI…
PORTRET BEZ TWARZY
BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
MODLITWA O KASKE
ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
TORUŃSCY IMIGRANCI
OFFOWA SIEĆ FILMOWA
BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
KONFERANSJERKA
CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
GRY WOJENNE
WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
DEMONTAŻ ATRAKCJI
POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
W CIENIU ZŁOTYCH PALM
3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
WSZYSCY Z HRABALA
NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
DALEKO OD NORMALNOŚCI
NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
ŁYDKA ACHILLESA
DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
CZAS GROZY
KOMU CYFRA?
APIAT’ KRYTYKA
NASZA MM
UWIERZCIE W LITERATURĘ!
W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
FRAZY Z „FRAZY”
TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
I FOTOGRAFIA LECZY
STANY W PASKI
MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
CZACHA DYMI...
DYSKRETNY UROK AZJI
PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
FORUM CZESKIEGO JAZZU
NADAL BARDZO POTRZEBNE!
KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
DEKALOG NA BIS
SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
WYBIJA PÓŁNOC?
A PO KAWIE SADDAM
TRZECIE OKO
ANGLIA JEST WYSPĄ!
CO W ZDROWYM CIELE
CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
PASJA
KOGO MASUJĄ MEDIA?
DWAJ PANOWIE A.
NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
ULEGANIE NA WEZWANIE
BERLIN PO MURZE
I WCZORAJ, I DZIŚ
MOJE MIASTO, A W NIM...
WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
TYLKO DLA PAŃ?
TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
NIE TAKIE POPULARNE?
FOTOGRAF I FILOZOF
MODNIE SEKSUALNA RITA
KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
NARODZINY SZPIEGOSTWA
ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
„KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
MADE IN CHINA
Proza pedagogicznych powikłań
„NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
MY, KOLABORANCI
zobacz w poprzednich wydaniach:
KOGO MASUJĄ MEDIA?
ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE