Nr 8 (55)
z dnia 22 marca 2003
powrót do wydania bieżącego
 
  przegląd prasy       
   

„NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
     
   
- „Ha!art” -

     Współczesna kultura egzorcyzmuje najróżniejsze demony seksualne w duchu postmodernistycznej wolności, różnorodności i tolerancji. Tak jest przecież chociażby z miłością lesbijską i gejowską. Nasza heteroseksualna wyrozumiałość przymyka oczy na to jawnie „niechrześcijańskie zwyrodnienie”, jeśli tylko ma ono charakter gettowy i nie wpływa na główny nurt kultury. Tworzymy stereotypowy wizerunek geja, z jego infantylnie kobiecymi gestami, nad którym czuwa jednak patriarchat. Trzyma go w karbach wyjątku potwierdzającego regułę seksualnie zdrowego społeczeństwa.
     Literatura nie jest pod tym względem wyjątkiem. Dodać należy — polska literatura. W najnowszym numerze „Ha!artu” kwestia homoseksualizmu i jego literackie egzemplifikacje znalazły swoje odzwierciedlenie w specjalnym dziale „Queer”. Pedał, homoseksualista, gej to już nie Obcy w rozumieniu klasycznego egzystencjalizmu, nie degenerat moralny, społeczny, interpersonalny, lecz po prostu odmieniec. Z takim postępować należy ostrożnie. Obwąchiwanie społeczne odmieńca przenosi się również na plan „queerowej” egzegezy krytycznoliterackiej. A tutaj, jak zauważa Przemysław Pilarski, skazani jesteśmy na bardzo ostrożne „za-gay-enie”. Tym bardziej, gdy odkładamy na bok znane od dawna przykłady „gejowskiego” Parnasu, a w polu obserwacji umieszczona zostaje twórczość autorów w „oficjalnym” dyskursie dotychczas o to „nie podejrzewanych” (patrz: casus Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego). Pilarski stawia tezę następującą: „poezja pedalska w Polsce jednak istnieje (nie jako instytucja, ale jako intuicja pojawiająca w tekstach lirycznych), że ma się dość dobrze, ale że nie ma co robić z tego powodu afery, tylko cierpliwie czytać i czekać. Na więcej.” Problem w tym, że możemy jeszcze długo czekać. Autorzy z tego kręgu aż nadto bowiem zdają sobie sprawę, iż otwarty akt deklaracji „homopisania” będzie automatycznym wrzuceniem do hermetycznej i klaustrofobicznej szuflady z napisem „literatura gejowska”. Lepiej chyba pozostać na etapie „intuicji”, niż dążyć do krytycznoliterackich kodyfikacji.
     „Intuicyjne pedalstwo” w pięknie delikatny, aczkolwiek wyrazisty sposób (proszę mój zachwyt odbierać w kategoriach wyłącznie estetycznych) uwidacznia się w zamieszczonej w numerze poezji Edwarda Pasewicza. Toż to nowy, polski Whitman, a przynajmniej dobry uczeń, jego brat mniejszy w queerowej wierze. Podobna tęsknota, podobne targania duszy w sprzecznościach uwięzionej i zmysłowość karmiąca się konkretem. A przede wszystkim, charakterystyczne widzenie „miłosnej gry” — od epifanijnego voyeryzmu po seksualny gest, podszyty podniecającą niepewnością. Subtelność i brutalność często naturalistycznej scenerii są tutaj jak znaczone karty w rękach obu graczy. Dla przykładu fragment wiersza „Kriegsmarine”:
     „Chcesz rzucić okiem na tors, na nogi, na uda,
     na jądra kołyszące się jak dzwony,
     na to skwaszone podniebienie.
     Chcesz mi usta językiem, taką wielką mową,
     większą niż mowa najświętszego ze świętych,
     otworzyć, żebym mógł mówić,
     żebym mówił wiele, żeby z tego
     mówienia zrodziło się istnienie.”
     Istnieje (a może na szczęście istniał?) zupełnie odmienny model homoseksualizmu — symbolizowany przez twórczość i biografię Jeana Geneta. Stanowi on potężne wyzwanie etyczne, powodujące, skądinąd zrozumiały, agresywny gest negacji u przeciętnego heteryka. Wspominam o tym, powodowany lekturą kontrowersyjnej, „ciemnej” prozy Michała Witkowskiego „Raport z wyższych rejonów dna”, zamieszczonej w tymże „Ha!arcie”. Witkowski odnawia model „genetowski” — homoseksualizm podszyty złem, zbrodnią, turpizmem. Pełne melancholii wspomnienia Patrycji i Lukrecji, pary podstarzałych pedałów, są jedynie słabym makijażem, pod którym kryje się prawdziwie (?) oblicze (?) homoseksualisty (?). Nie jestem pewien, gdyż tekst Witkowskiego w jaskrawy sposób przeczy obiegowym stereotypom i staje w poprzek tolerancji i genderowego dialogu. Oburza, przeraża, niweluje wszelki odruch heteroseksualnego zrozumienia, a jednocześnie przekracza granice społecznej obłudy. Jeśli traktować go poważnie, poczucie humoru wysiada. Tak jak wysiada tolerancja na przystanku zwanym „normalność”.
     Wymowa „Raportu” jest koszmarnym snem „prawdziwego mężczyzny”. „Genetowski” świat homoseksualistów ma rację bytu tylko w erotycznym kontakcie ze światem heteroseksualnym, odrzuca zamknięcie w getcie seksualnej mniejszości. Jego istnienie karmi się przygodami i spełnieniem właśnie z heterykiem. Patrycja wyznaje z rozbrajającą szczerością „Bo najlepsze luje są hetero i takiego wyrwać, to trzeba go albo całkiem schlać, albo…” Albo nawet dźgnąć nożem, jak się okazuje w dalszej części tekstu. Witkowski podaje tym samym w wątpliwość obiegowej opinię, jakoby homoseksualiści tworzyli wspólnotę zorientowaną na samą siebie.
     Co więcej, „genetowski” homoseksualizm ma ewidentnie sadomasochistyczny charakter. Lukrecja odda wszystko dla swoich pragnień, a jej (jego) poświęcenie będzie potęgującą się ekstazą sytuacji granicznej. W przypływie marzycielskiej tęsknoty chce trafić to celi z więźniami: „Szmatą, wdową bym im była, powiedziałby taki z mordą mordercy: myj podłogę skalpem, nacharkałby na kamienną posadzkę, naszczał, liż, a ja bym lizała!” Agresja heteroseksualna okazuje się homoseksualnym samograjem.
     W „Raporcie” starzy homoseksualiści dostrzegają jednak nowe formy „ucywilizowanego gejostwa”, skanalizowanego w „oficjalnych” formach kultury ponowoczesnej. Stąd potężna dawka nostalgii (nie inaczej!), przebijająca przez opowieści Patrycji i Lukrecji: „Nie ma już żołnierzy, nie ma parku, a pedały bawią się w nowoczesnym i eleganckim barze, w którym jest modnym bywać każdemu, pełno tam dziennikarzy i elitki. Ale to już nie są pedały, tylko geje. Solarium, techno, fiu – bździu. I nikt tam nie ma poczucia ani brudu, ani występku.”
     Tekst Witkowskiego jest niezwykle niebezpieczny z moralnego i społecznego punktu widzenia. Uwalnia demony i homofobie. Wobec takiej wizji homoseksualnego jestem podejrzliwy i negatywnie przyczajony. Chyba że autor „Raportu” kpi w żywe oczy! Przewrotnym żartem chce sprawdzić granice mojej tolerancji.
     Nie ma więc jednego homoseksualizmu – co zaiste jest żenująco zapisanym przeze mnie truizmem. Problem w tym, iż jego dynamika, zróżnicowanie i jakość wynikają w przeważającej mierze ze zdzierania heteryckich zasłon.
     





wersja do wydrukowania

zobacz w najnowszym wydaniu:
Może się zacznie robić ciekawie…
Ukąszenie popowe
Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
„Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
Rokendrol w państwie pop
KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
POTOP POP-PAPKI
WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
Czas kanibalów
Przystanek „Paryż”
Spodziewane niespodzianki
Złudny i niebezpieczny
Faszyzm czai się wszędzie
OD KOŃCA DO POCZĄTKU
O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
Dreptanie wokół czerwonej zmory
Rozkoszne życie chełbi
Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
Zielono mi
Roczniki siedemdziesiąte?
Od rytuału do boiska piłkarskiego
O potrzebie rastryzmu
Sen o Gombrowiczu
Pozytywnie
Manewry z dźwiękami
Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
Co tam, panie, na Litwie?
Literatura – duch fartowny czy hartowny?
Nostalgiczne klimaty
Wyostrzony apetyt
Szanujmy wspomnienia
Papier kontra ekran
Nie zagłaskać poety
Papier czy sieć?
Rutynowe działania pism fotograficznych
Papiery wartościowe
Kolesiowatość
MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
Zimowa trzynastka
Popkultura, ta chimeryczna pani
Patron – mistrz – nauczyciel?
Rita kontra Diana
Słodko-gorzkie „Kino”
O produkcji mód
Gorące problemy
GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
Bigos „Kresowy”
W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
KRAJOBRAZ MIEJSKI
Z DOLNEJ PÓŁKI
KINO POFESTIWALOWE
MATERIALNOŚĆ MEBLI
ŹLE JEST…
NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
JAZZ NIE ZNA GRANIC
WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
KINO I NOWE MEDIA
PO STRONIE WYOBRAŹNI
AMERYKAŃSKIE PSYCHO
CZEKAJĄC NA PAPKINA
MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
MAŁA, UNIWERSALNA
Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
NASZE ULICE
Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
KRAJOBRAZ PO GDYNI
O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
KOMPUTER DO PODUSZKI?
NA USŁUGACH CIAŁA
WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
PARADA STAROŚCI
INKOWIE A SPRAWA POLSKA
CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
2002 W KINIE
GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
Widoki z pokoju Morettiego
NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
CZAR BOLLYWOODU
ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
WYRODNE DZIECI BACONA
CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
ANTENOWE SZUMY NOWE
BOOM NA ALBUM
O BŁAZNACH I PAJACACH
EKSPRESJA W OPRESJI
BARIERY DO POKONANIA
UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
NATURA WYNATURZEŃ
ZABAWNA PRZEMOC
DLATEGO RPG
WIEKI ALTERNATYWNE
CZARODZIEJ MIYAZAKI
DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
BO INACZEJ NIE UMI…
PORTRET BEZ TWARZY
BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
MODLITWA O KASKE
ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
TORUŃSCY IMIGRANCI
OFFOWA SIEĆ FILMOWA
BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
KONFERANSJERKA
CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
GRY WOJENNE
WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
DEMONTAŻ ATRAKCJI
POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
W CIENIU ZŁOTYCH PALM
3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
WSZYSCY Z HRABALA
NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
DALEKO OD NORMALNOŚCI
NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
ŁYDKA ACHILLESA
DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
CZAS GROZY
KOMU CYFRA?
APIAT’ KRYTYKA
NASZA MM
UWIERZCIE W LITERATURĘ!
W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
FRAZY Z „FRAZY”
TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
I FOTOGRAFIA LECZY
STANY W PASKI
MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
CZACHA DYMI...
DYSKRETNY UROK AZJI
PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
FORUM CZESKIEGO JAZZU
NADAL BARDZO POTRZEBNE!
KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
DEKALOG NA BIS
SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
WYBIJA PÓŁNOC?
A PO KAWIE SADDAM
TRZECIE OKO
ANGLIA JEST WYSPĄ!
CO W ZDROWYM CIELE
CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
PASJA
KOGO MASUJĄ MEDIA?
DWAJ PANOWIE A.
NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
ULEGANIE NA WEZWANIE
BERLIN PO MURZE
I WCZORAJ, I DZIŚ
MOJE MIASTO, A W NIM...
WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
TYLKO DLA PAŃ?
TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
NIE TAKIE POPULARNE?
FOTOGRAF I FILOZOF
MODNIE SEKSUALNA RITA
KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
NARODZINY SZPIEGOSTWA
ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
„KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
MADE IN CHINA
Proza pedagogicznych powikłań
MY, KOLABORANCI
zobacz w poprzednich wydaniach:
WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
Przystanek „Paryż”
MADE IN CHINA