Nr 5 (52)
z dnia 12 lutego 2003
powrót do wydania bieżącego
 
  przegląd prasy       
   

CZAR BOLLYWOODU
     
   

      W dzieciństwie miałam problem ze zrozumieniem konwencji musicalu: oto nagle bohaterowie zaczynają się tańczyć, śpiewać, po czym wszystko wraca do normy i akcja toczy się dalej. A ja zastanawiam się, dlaczego ona zachowuje się tak, jakby nic się nie stało, skoro przed momentem on w piosence wyznawał jej miłość. Gdybym urodziła się w Indiach, to pewnie sytuacja byłaby odwrotna: dziwiłabym się, oglądając film fabularny, dlaczego nikt tam nie tańczy i śpiewa – musicalowe wstawki to bowiem obowiązkowy element kina made in Bollywood. Próbą przybliżenia tego, ciągle dla nas bardzo egzotycznego, fenomenu jest tekst Rafała Smoczyńskiego Fabryka Bogów w najnowszym numerze „Filmu”.
      Indie od 1971 roku są filmowym imperium realizując średnio około 1000 filmów rocznie. Liczby związane z tutejszą branżą są imponujące: codziennie kina odwiedza 15 milionów widzów, wykupując – w skali roku – 5,5 miliarda biletów. I to właściwie wyłącznie na rodzime filmy, gdyż udział w rynku produkcji zagranicznej nie przekracza 4 procent. Tyle statystyki, o wiele ciekawsze jest przyjrzenie się temu, co buduje, czyli bollywoodzkim filmom.
      Z tekstu Smoczyńskiego wynika, że hinduskie kino dokładnie odpowiada sytuacjom, których wielu z nas było świadkiem: ktoś przychodzi do wypożyczalni kaset video oddać film i mówi „to samo poproszę”. Widz w Indiach dostaje wciąż to samo danie, sporządzone według sprawdzonej recepty. Po pierwsze film powinien trwać conajmniej 3 godziny (i pomyśleć, że niektórzy z nas z trudem wytrzymują półtoragodzinny standard), co i tak jest bladym odbiciem złotych lat 60., gdy widzowie spędzali całą noc w kinie. Po drugie – musi być o miłości, najlepiej z przeszkodami w postaci rodziny niewyrażającej zgody na ślub bohatera z ukochaną. Wszystko jednak kończy się happy endem: bohater zdobywa ukochaną a przy okazji np. fortunę i oboje wyrażają swoją radość tańcem i śpiewem. Bo – jak wspomniałam na wstępie – prawie każdy hinduski film to musical. Standardowy obraz powinien zawierać od 6. do 15. piosenek – większa ilość mogłaby sprawić, że narracja stałaby się zupełną fikcją. Zastanawiam się tylko, jak wyglądał film – rekordzista pod względem ilości muzycznych wstawek czyli Indra Sabha z 1932 roku, zawierający 72 takie sekwencje (jego współczesny remake miał tylko 2 mniej)… Okazuje się, że wplecenie muzyki i tańca w film nie musi być uzasadnione logiką opowiadanej historii – jak mówi jeden z rozmówców autora, reżyser Sunoil Anand – twórcy wychodzą z założenia, że publiczność chce takiego show. I nie zastanawia się, czy sensowne jest to, że hutnicy nagle rzucają narzędzia i zaczynają śpiewać. Sam Anand jednak, podkreśla, że dba o zharmonizowanie muzyki z całością obrazu, dlatego też, jako że realizuje filmy będące połączeniem kina karate z melodramatem – gdy jest dużo pojedynków, to tancerze występują w kimonach. Przyznaję, że mnie to nie przekonuje.
     Trzecim, najważniejszym elementem bollywoodzkiego filmu jest gwiazda. Jeżeli w roli głównej występuje znany aktor, to scenariusz może napisać sekretarka, a reżyserią zająć się szofer – mówi jeden z tamtejszych twórców. Indie to chyba jedyny kraj, gdzie termin „kult gwiazd” nie jest tylko zgrabną metaforą. Smoczyński pisze o przypadkach, gdy – zwłaszcza kiedy film oparty jest na religijnych wątkach – niektórzy modlą się podczas seansów, a zdjęcia gwiazd stoją w witrynach sklepowych w szeregu podobizn hinduistycznych bóstw. Niektórzy socjologowie przyczyn owej adoracji dopatrują się właśnie w tamtejszej kulturze, której częścią jest kult bóstw-bohaterów. Cóż, nasze gwiazdy mogą tylko marzyć o podobnym uwielbieniu, może Valentino ze swoim pogrzebem zbliżył się do wzorów znad Gangesu. Gwiazda i piosenki – to jedyne zmienne elementy filmu. Obrazy są – na życzenie widzów poniekąd – schematyczne, przewidywalne niemal w 100 procentach, więc ubarwia je musicalowa konwencja i gra aktorska. Z relacji Rafała Smoczyńskiego, który obejrzał m.in. ostatni tamtejszy hit, czyli Devdas, tragiczne love story, wynika, że aktorstwo jest tam bardzo wyraziste: jak rozpacz to najczarniejsza, jak gniew – iście zeusowy. Magnesem przyciągającym widzów jest też erotyka, specyficzna, wręcz, ze względów kulturowych, zakodowana: nasze pocałunki i tzw. sceny łóżkowe zastępują tęskne spojrzenia, uśmiechy czy taniec. I to jestem w stanie zrozumieć – tamtejsza moralność zakazuje dosłowności – ale nijak nie mogę zrozumieć, dlaczego wyrazem miłości ma być szarpanie, wykręcanie rąk lub nabijanie guzów ukochanej? Czy gwałtowność zachowania jest tu wprost proporcjonalna do poziomu miłości?
     Najistotniejsze jednak jest to, że hinduskie filmy, masowo produkowane, nie odzwierciedlają zupełnie tamtejszych realiów, że nie ma w nich żebraków, biedy, hałasu – plenery są sterylne, a ludzie szczęśliwi. Bollywood – jak konkluduje Smoczyński – to „Fabryka Snów do sześcianu”. Co prawda są twórcy z kręgu kina artystycznego, podejmujący np. problemy związane z kastowością i zasadą nietykalności, ale zazwyczaj mają kłopoty ze znalezieniem producenta i niską frekwencję. Hinduscy widzowie nie chcą bowiem oglądać na ekranie rzeczywistości, bo z tą, zwłaszcza w jej smutnej, brudnej postaci, mają do czynienia na codzień. A w kinie chcą baśni, która pozwoli im uciec od problemów i Bollywood tę ucieczkę im umożliwia.
     I może dlatego nie rozumiemy tego fenomenu, bo rzadko traktujemy kino w kategoriach eskapizmu albo nie chcemy się do tego przyznać, bo wydaje nam się, że wykształcony widz powinien raczej w filmie szukać odpowiedzi na poważne pytania bądź wypatrywać znaków swoich czasów. A przecież kino – niezależnie od tego, czego w nim szukamy – jest dla nas ucieczką od rzeczywistości, choć zazwyczaj oglądamy mniej skonwencjonalizowane filmy niż bollywoodzkie. I w tym tkwi jego magia, odczuwalna i nad Wisłą, i nad Gangesem.





wersja do wydrukowania

zobacz w najnowszym wydaniu:
Może się zacznie robić ciekawie…
Ukąszenie popowe
Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
„Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
Rokendrol w państwie pop
KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
POTOP POP-PAPKI
WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
Czas kanibalów
Przystanek „Paryż”
Spodziewane niespodzianki
Złudny i niebezpieczny
Faszyzm czai się wszędzie
OD KOŃCA DO POCZĄTKU
O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
Dreptanie wokół czerwonej zmory
Rozkoszne życie chełbi
Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
Zielono mi
Roczniki siedemdziesiąte?
Od rytuału do boiska piłkarskiego
O potrzebie rastryzmu
Sen o Gombrowiczu
Pozytywnie
Manewry z dźwiękami
Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
Co tam, panie, na Litwie?
Literatura – duch fartowny czy hartowny?
Nostalgiczne klimaty
Wyostrzony apetyt
Szanujmy wspomnienia
Papier kontra ekran
Nie zagłaskać poety
Papier czy sieć?
Rutynowe działania pism fotograficznych
Papiery wartościowe
Kolesiowatość
MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
Zimowa trzynastka
Popkultura, ta chimeryczna pani
Patron – mistrz – nauczyciel?
Rita kontra Diana
Słodko-gorzkie „Kino”
O produkcji mód
Gorące problemy
GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
Bigos „Kresowy”
W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
KRAJOBRAZ MIEJSKI
Z DOLNEJ PÓŁKI
KINO POFESTIWALOWE
MATERIALNOŚĆ MEBLI
ŹLE JEST…
NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
JAZZ NIE ZNA GRANIC
WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
KINO I NOWE MEDIA
PO STRONIE WYOBRAŹNI
AMERYKAŃSKIE PSYCHO
CZEKAJĄC NA PAPKINA
MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
MAŁA, UNIWERSALNA
Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
NASZE ULICE
Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
KRAJOBRAZ PO GDYNI
O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
KOMPUTER DO PODUSZKI?
NA USŁUGACH CIAŁA
WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
PARADA STAROŚCI
INKOWIE A SPRAWA POLSKA
CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
2002 W KINIE
GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
Widoki z pokoju Morettiego
NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
WYRODNE DZIECI BACONA
CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
ANTENOWE SZUMY NOWE
BOOM NA ALBUM
O BŁAZNACH I PAJACACH
EKSPRESJA W OPRESJI
BARIERY DO POKONANIA
UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
NATURA WYNATURZEŃ
ZABAWNA PRZEMOC
DLATEGO RPG
WIEKI ALTERNATYWNE
CZARODZIEJ MIYAZAKI
DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
BO INACZEJ NIE UMI…
PORTRET BEZ TWARZY
BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
MODLITWA O KASKE
ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
TORUŃSCY IMIGRANCI
OFFOWA SIEĆ FILMOWA
BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
KONFERANSJERKA
CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
GRY WOJENNE
WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
DEMONTAŻ ATRAKCJI
POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
W CIENIU ZŁOTYCH PALM
3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
WSZYSCY Z HRABALA
NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
DALEKO OD NORMALNOŚCI
NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
ŁYDKA ACHILLESA
DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
CZAS GROZY
KOMU CYFRA?
APIAT’ KRYTYKA
NASZA MM
UWIERZCIE W LITERATURĘ!
W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
FRAZY Z „FRAZY”
TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
I FOTOGRAFIA LECZY
STANY W PASKI
MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
CZACHA DYMI...
DYSKRETNY UROK AZJI
PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
FORUM CZESKIEGO JAZZU
NADAL BARDZO POTRZEBNE!
KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
DEKALOG NA BIS
SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
WYBIJA PÓŁNOC?
A PO KAWIE SADDAM
TRZECIE OKO
ANGLIA JEST WYSPĄ!
CO W ZDROWYM CIELE
CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
PASJA
KOGO MASUJĄ MEDIA?
DWAJ PANOWIE A.
NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
ULEGANIE NA WEZWANIE
BERLIN PO MURZE
I WCZORAJ, I DZIŚ
MOJE MIASTO, A W NIM...
WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
TYLKO DLA PAŃ?
TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
NIE TAKIE POPULARNE?
FOTOGRAF I FILOZOF
MODNIE SEKSUALNA RITA
KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
NARODZINY SZPIEGOSTWA
ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
„KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
MADE IN CHINA
Proza pedagogicznych powikłań
„NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
MY, KOLABORANCI
zobacz w poprzednich wydaniach:
DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
Popkultura, ta chimeryczna pani
3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)