nr 2 (228)
z dnia 20 stycznia 2009
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | wybrane artykuły | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Anna Zawadzka
Są ogony, które da się ukryć: napiętnowane pochodzenie etniczne lub klasowe, orientacja seksualna. Są też sytuacje, w których, by uniknąć degradacji, decydujemy się mówić tylko o pierwszej płaszczyźnie. Lecz żadna z tych sytuacji nie sprawia, że ta druga przestaje działać. Przeciwnie. Właśnie wtedy „dotykamy jej w każdym wypowiadanym słowie”. Cała energia jest skierowana na jej ukrycie. Cała uwaga skupiona, by nie poruszyć się zbyt odważnie, nie podnosić zanadto głosu. Nie dać się ponieść, by ogon nie wymsknął się spod fartucha.
Michał Choptiany
Zarówno „klasa”, jak i „masa” sprawiają wrażenie zabytków języka krytycznego. Stosowanie pojęć wypracowanych tak dawno, zwłaszcza zaś „klasy” w odniesieniu do bieżącej sytuacji społecznej (tak globalnej, jak i zamkniętej w granicach jednego państwa), pozornie wydaje się mało zasadne. Okazuje się jednak, że choć samo pojęcie klasy może wywołać zaledwie wzruszenie ramion i kojarzy się z przestarzałym językiem, to mechanizmy za jego pomocą opisywane pozostają aktualne, mimo że sytuacja nieco się zmieniła, a rzeczywistość społeczna jest teraz opisywana z większą subtelnością („Recykling Idei” nr 11/2008).
Paulina Czwordon
Granat Gershta jako reinterpretację Martwej natury... Cotána rozpatrywać można na początek w dwu istotnych porządkach: po pierwsze, wobec wizji świata, który nie jest już porządkiem, nie jest całością, a po drugie – autotematycznie – wobec cząstki „still” w pojęciu dawnego still life, czyli wobec ruchu i czasu w filmie, na fotografii i w rzeczywistości XX i XXI wieku. Rejestracja zniszczenia owocu granatu przywodzi bowiem na myśl rozbicie całości, „stos pokruszonych obrazów” T.S. Eliota, a dalej: odklejanie się symbolu oraz Baudrillarda kulturę symulakrów („Biuletyn Fotograficzny Świat Obrazu” nr 12/2008).
Michał Choptiany
Szumowska zaznacza w rozmowie z Magdaleną Petryną [Żeby nie wystraszyć duszy, „Autoportret” nr 3 (24) 2008], tak jak zaznaczała już zresztą wielokrotnie, że kultura miejska wymazała z obszaru podlegającego artykulacji doświadczenie obcowania ze zwłokami bliskiego zmarłego, oddelegowała je do domów pogrzebowych i kostnic, redukując do minimum czuwanie przy zmarłym, a przez to − czyniąc jeszcze bardziej nagłym wrażenie jego odejścia. W kulturze ludowej odchodzenie zmarłego odbywa się etapami, w miastach zaś mamy do czynienia z coraz szybszym znikaniem ludzi, na zasadzie: „umarł i go nie ma”.
Lidia Koszkało
Wiersze zaprezentowane pod wspólną nazwą „nowa poezja ukraińska” stanowią dla czytelnika „Akcentu” [nr 4 (114) 2008] niemałe wyzwanie. Nie mam pewności, w jaki sposób powinno się odczytać zaprezentowanych tu jedenastu poetów, którzy w większości urodzili się w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku, a więc świadomie uczestniczyli w społeczno-politycznych przemianach Ukrainy. Oprócz Mariji Szuń, mieszkającej obecnie w Nowym Jorku, twórcy ci bardzo wyraźnie trzymają się tematów związanych z codziennością lub nawet krócej – z „normalnością”.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt