nr 14 (192)
z dnia 20 lipca 2007
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | teraz o… | autorzy | archiwum
Literatura to obszar, w którym wielu ludziom coś się wydaje. Często są to banalne rzeczy. Niektórym krytykom wydaje się na przykład, że sami lepiej potrafiliby recenzowaną książkę napisać. Recenzowanym autorom z kolei wydaje się, że krytycy nie potrafią ich książki nawet dobrze przeczytać. Innym krytykom wydaje się natomiast, że sami są autorami, że bycie krytykiem literackim znaczy tyle, co bycie pisarzem. Jednocześnie są i tacy, którzy głoszą pogląd, że nie powinno się tych dwóch funkcji, pisarza i krytyka, łączyć. Taka sytuacja wydaje się być dość dwuznaczna moralnie i często prowadzi do klęski na obydwu polach.
Pisarzom z reguły wydaje się, że krytyką literacką rządzą jakieś ciemne, pozaliterackie siły, interesy, na przykład wydawnictw. Z kolei wydawnictwa uspokajają swoich autorów, że krytyka już od dawna jest bezsilna, jedynie jeszcze coś tam się jej wydaje. Dlatego ludzie mówią, że teraz światem literatury wydaje się rządzić promocja. Ale od razu wielu dodaje, że to tylko promocji tak się wydaje, bo prawdziwy świat prawdziwej literatury jest zupełnie gdzie indziej, gdzieś, gdzie macki promocji wydają się nie sięgać.
Sporej grupie ludzi zaangażowanych w literaturę wydaje się, że musi ona udowodnić całemu światu potrzebę swojego istnienia. Dlatego krytykom coraz częściej wydaje się, że literatura powinna być zrozumiała i interesująca dla tzw. przeciętnego czytelnika. Wydaje się im też, że tego przeciętnego czytelnika można zainteresować książką, tylko pisząc o niej do wysokonakładowych czasopism, które z kolei wydają się być zainteresowane wszystkim, tylko nie literaturą w czystej postaci. Dlatego krytykom literackim wydaje się, że pisząc o literaturze, muszą przy okazji wykazać się wiedzą z zakresu innych dziedzin, na przykład ekonomii, socjologii czy wręcz Teorii Wszystkiego. Niestety, wydaje się, że przeważnie nie mają o tych tematach bladego pojęcia i jeśli ich teksty przeczytałby jakiś fachowiec z tych dziedzin, miałby niezły ubaw. Ale wydaje się, że tekstów na temat literatury nie czyta nikt spoza świata literatury, więc przynajmniej tutaj możemy być spokojni. Najdziwniejszym wydaje się być jednak to, że krytycy krytykujący udział krytyki w obiegu mediów masowych to te same osoby, które ten obieg tworzą.
Rzeczą oczywistą jest, że większości niepopularnych autorów wydaje się, że tak naprawdę są niezrozumianymi przez świat geniuszami. Każdemu wydaje się też, że jego czas w końcu nadejdzie. Wydaje się, że żaden z niepopularnych autorów nie jest w stanie oprzeć się magii popularności.
Równocześnie wydaje się, że nazwisko Mieczysława Piotrowskiego nic już nikomu nie mówi. Są jednak tacy, którym wydaje się, że to dla literatury szczególny cios. Można spotkać nawet takich, którzy mówią, że oznacza to śmierć prawdziwej literatury. Z drugiej jednak strony wydaje się, że można postawić pytanie: czy literaturze Mieczysława Piotrowskiego popularność jest niezbędna do istnienia? Wydaje się, że nie. W ogóle powstaje problem, wydaje się, że nie do rozwiązania: skoro popularne media nie interesują się czystą literaturą, a czysta literatura nie jest zainteresowana popularnymi mediami, to o czym właściwie toczy się dyskusja? Albo też inne, wydawałoby się, istotne pytanie: czy nieistnienie Wielkiej Literatury w Wielkim Świecie to bardziej porażka literatury czy świata? Czy jednak, tu mogę wydać się niektórym niepotrzebnie wulgarny, niezainteresowana popularnością literatura, wypinając dupę w stronę czytelnika masowego, tak naprawdę wyrobionemu czytelnikowi też chuja pokazuje?
Osobnym zagadnieniem wydaje się być życie literackie w Internecie. Jego uczestnikom wydaje się mnóstwo rzeczy, wydawałoby się, dawno już dostatecznie wyśmianych, na przykład, że bycie – powiedzmy – Jasiem Kapelą albo Piotrem Czerskim to jakaś konkretna kasa i konkretna kariera. Albo, że to, co napisze Igor Stokfiszewski o świecie, ma jakieś większe znaczenie dla świata. Z drugiej strony, wydaje się, że nie ma tutaj z czego się śmiać. W każdym razie, w związku z rozwojem Internetu, teraz prawie każdemu wydaje się, że może zostać pisarzem, krytykiem albo chociaż autorem felietonu.
Poza tym, wydaje się, że takie podawanie wszystkiego w wątpliwość do niczego nie prowadzi.
Nie wydaje mi się jednak, żeby to był koniec świata.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt