Witryna Czasopism.pl

nr 13 (191)
z dnia 5 lipca 2007
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

NA PRZYKŁAD W SZALECIE

Istnieją tacy, w tym ja, którym wszystko się kojarzy. Miłośnicy sprośnych żartów, którzy się nie śmieją, tylko rechoczą. Mój nobliwy przyjaciel przezywa ten typ „erotumany”. Podejrzewam, że tak naprawdę wszyscy po cichu pękają przy soczystych żarcikach, choć nie wszyscy się tym chwalą. Odkładają na później i płaczą ze śmiechu, gdy nikt nie widzi.

Kto by pomyślał, że dobrze ułożonej młodzieży z Krakowa też się kojarzy! Widać to po ósmym numerze „Pressji”. Po dziewiątym zresztą też, ale mniej – tak więc o nim krótko.


Jad w toalecie

„Pressje” 9/2007, artykuł Mateusza Matyszkowicza O wkurzeniu i jego przyczynach. Teza: świat wypadł z formy, afekty kryją ziemię, a na tronie złość z agresją. „Wkurzają się wszyscy, niezależnie od stanu. [...] Powszechność wkurzenia sprawia, że jadąc tramwajem – nasiąkamy tym jadem, czytając gazetę [ciekawe którą – przyp. MS] – nasiąkamy jadem, jedząc obiad rodzinny – nasiąkamy jadem, i nawet korzystając z szaletu miejskiego – nasiąkamy jadem, bo ktoś przed nami musiał używać spreju akurat na wysokości naszych oczu”. Złość jest więc nietwarzowa, a jeśli już, to od razu rozpylaczem w oko... (Wyrażam w tym miejscu współczucie dla Autora i nadzieję, że lotny jad nie poturbował zbytnio jego narządu wzroku). Matyszkowicza złość po prostu uwiera. Zastanawia się, biedaczysko, co by tu zrobić, by się nie narobić, a złość na amen dobić. Niepotrzebnie! Złość jest bowiem spoko, o czym przekonuje każdy noworodek: obowiązkowy pierwszy krzyk, a potem głośne sygnalizowanie potrzeb i nastrojów. Gdyby nie to, dzieciaki mogłyby w spokoju poumierać z głodu wedle zasady: nie domaga się, to nie daję... Wiadomo, w wieku męskim nie przystoi ekspresja przywleczona jeszcze z kołyski, trzeba złościć się nieco dworniej. Podkreślmy: socjalizacji i ocenie podlega ekspresja, a nie emocja. Jeśli człowiek dorosły nie umie się bezpiecznie wkurzać, no to jego strata, bo zasada „mówisz – masz” obowiązuje nieustannie: nie oczekuj, że dostaniesz, jeśli nie potrafisz prosić. Złość – co Matyszkowicz zauważa, ale czego nie docenia – jest reakcją na zło i jako taka godna jest szacunku. Budda i Jezus też się wnerwiali (przypomnijmy choćby burdę, jaką ten drugi urządził w Świątyni Jerozolimskiej) i wyszło im na zdrowie. Oczywiście, publice złośnicy się nie podobają – atoli to już problem publiki.


Co powie Tata?

„Pressje” 8/2006, wywiad z o. Jackiem Prusakiem, jezuitą, psychoterapeutą i niegłupim człowiekiem (Prawda doktryny a miłość osoby, rozmawiają Jakub Lubelski i Krzysztof Mazur). Panowie rozwodzą się na temat znany i lubiany: na temat homoseksualizmu. Prowadzący urządzają ping-ponga kwestią „uporządkowania”, prawem naturalnym i „co Katechizm na to”. Wywiadowany na tyle jest sprytny, że odbiwszy piłeczkę (odpowiedziawszy na pytania z dziedziny doktryny), serwuje też własną. Prusak-praktyk wie przecież, że zielone jest tylko drzewo życia, zaś teoria – szara. Gdy po raz kolejny rozmówcy podpuszczają go, żeby się wsypał i przyznał, jak to naprawdę jest z tym „nieuporządkowaniem aktów homoseksualnych”, Prusak elegancko ripostuje „z pozycji terapeuty”: podkreśla, że psychologia i psychoterapia nie operują ocenami moralnymi, bo też nie o ocenianie w nich idzie. Stawką jest w nich rozumienie. Młodym wilczkom, które chcą wiedzieć, co myśleć, „opcja terapeutyczna” może wydać się mdła jakaś, jako że nie dyktuje haseł na transparenty i jeśli przynosi jakieś rozstrzygnięcia, to dopiero po czasie i przy koniecznym współudziale „przedmiotu” namysłu. „Wrażliwość terapeuty” to niejaki ciężar: oznacza współodczuwanie z całością Stworzenia. Dla tych, którzy tożsamość budują zgoła apofatycznie (bardziej „nie-pedał” niż po prostu „heteryk”), rodzi się tu kłopot z rzędu „być albo nie być”: jakże być sobą bez „odczyniania” tego, co nie-ja? Proponuję wykuć katechizm na pamięć, a na oczy klapki – dla ochrony przed sprejem z szaletu.


Seks i styl

Tamże (czyli „Pressje” 8/2006), recenzja Możliwości wyspy Michela Houellebecqa (Marcin Darmas, Fallicznocentryczne opowieści). Powieści Houellebecqa fajnie się czyta z dwóch względów (oba czteroliterowe i na „s”): seks i styl. „Momenty” z tych książek dużo bardziej są kręcące niż analogiczne epizody w filmach – przynajmniej dla mnie. Natomiast styl Houellebecqa to rozkosz sama: prosto, lecz nie zgrzebnie. Tyle ja. Darmas: „Houellebecq chce zmusić czytelnika do skrajnego podniecenia, by pragnienie seksu podczas lektury nie dawało mu szansy na normalne funkcjonowanie – Houellebecqowi udaje się rzecz niezwykła, prowadzi nas do toalety, abyśmy się masturbowali” (ho ho...). Idźcie i masturbujcie się! – to jest dopiero coś, duchowe przesłanie dla Ery Wodnika. Darmas wywodzi jednak, że strategia Houellebecqa ma cel bardziej demaskatorski niż profetyczny. Houellebecq – sądzi Darmas – chce zawstydzić i zasmucić swojego czytelnika, chce pokazać mu nędzę – jego własną... Chyba jestem impregnowany na takie numery, bo na mnie nie podziałało.

Omawiany numer „Pressji” (czyli „ósma teka Klubu Jagiellońskiego”) drukuje również artykuł o obiecującym tytule: Historia seksualności Michela Foucaulta (autorką jest Anna Citkowska-Kimla). Liczyłem na pikantne szczegóły, a dostałem portret intelektualisty. Zamawiam przeto jakieś „życiowe” pendant, takiego „Foucaulta w akcji”. Przypuszczam, że lepszej biografii erotycznej nie wymyśliłby nawet Houellebecq.

Dzisiejszy przegląd prasy pozwolę sobie zakończyć sprostowanio-polemiką. We wstępniaku redakcyjnym do ósmych z rzędu „Pressji” Artur Bazak i Jakub Lubelski piszą: „Niezwykle krytycznie nastawiony do Zygmunta Freuda Roger Scruton zauważył, że gdy opisujemy pożądanie, posługując się terminami autora Wstępu do psychoanalizy „(...) nie sposób wykazać niegodziwość gwałtu”. Oceanografia nie ma nic do zaoferowania ofiarom powodzi i topielcom, sejsmologia – pokrzywdzonym przez trzęsienia ziemi, natomiast psychoanaliza zgwałconym – owszem.

Maciej Stroiński

Omawiane pisma: „Pressje”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
PO STRONIE WYOBRAŹNI
KONIEC TEORII I TEORIA KOŃCA
NADAL BARDZO POTRZEBNE!

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt