„Apokryf” (dodatek do „Tygodnika Powszechnego”)
Omawiając w sieciowym TIN-ie premierę polskiej edycji „Newsweeka”, Marta Mizuro zanotowała przenikliwą i jakże prawdziwą, niestety, myśl. Zauważyła mianowicie, iż gdyby zaczęła się domagać tego, czemu nowoczesny tygodnik opinii nie chce i boi się sprostać, uznano by ją za czytelniczkę perwersyjną. (Zacytujmy: „Pewnie przez specjalistów od targetu zostałabym umieszczona w grupie dewiantów”.) Domagasz się długich i rzetelnych artykułów, nie zgadzasz się na dyskurs kretyna i strukturę teledysku w gazecie, gniewa cię cały ten barwny mętlik – idź do lekarza, bo najwyraźniej coś z tobą jest nie tak.
Na szczęście istnieje – na razie i oby jak najdłużej – inna możliwość. Zamiast chadzać do doktora, zabytków czasopiśmiennictwa szukajmy. To znaczy tych miejsc, które jak dotąd skutecznie opierają się temu, co ponoć nieuniknione, a co pewien mój znajomy dowcipnie nazwał „wprostowaniem (się)” (od nazwy tygodnika „Wprost”). Jak wiemy, jednym z ostatnich bastionów oporu, twierdzą, która nie dała się jeszcze „wprostować”, jest „Tygodnik Powszechny”, przy czym najmniej „wprostopodobne” są oczywiście obydwa dodatki do „TP”, tj. „Kontrapunkt” i „Apokryf”. I nie jest to opinia na gębę czy moje widzimisię. Daleki jestem również od kurtuazji, którą zwyczajowo otacza się krakowskie pismo, wskazując na jego wiek, wybitnych autorów i współpracowników, zasługi dla kultury narodowej itd. Istnieją po prostu empiryczne dowody, takie a nie inne fakty prasowe. Wystarczy na przykład przyjrzeć się temu, jak prasa polska uczciła 80. urodziny Stanisława Lema, jak to zrobiono w „TP”, a jak w innych miejscach.
Gazet codziennych czepiał się nie będę (wiadomo – standardowe notki i niewymyślne laurki). Pisma o dłuższym periodzie niż tygodniowy w zasadzie nie zamieszczają – i słusznie! – tekstów o charakterze rocznicowym. Zostają więc tygodniki. Czytelnik perwersyjny, o którym była mowa na wstępie, tylko z lektury „TP” wydobędzie frajdę. Jeśliś dewiant, o całej reszcie tytułów prasowych możesz spokojnie zapomnieć!
Wrześniowy numer „Apokryfu” z całości został poświęcony dziełu i osobie Stanisława Lema. W tej właśnie kolejności, co rzadko się dzisiaj zdarza, a w obiegu popularnym, gdzie debilny „personalizm” typu hollywoodzkiego triumfuje, nie zdarza się w ogóle. Osoby dotyczy praktycznie jeden tekst spośród kilkunastu artykułów, do tego tekst najkrótszy (pióra Jana Józefa Szczepańskiego). Autorzy „Apokryfu” piszą więc o książkach autora Solaris, zaglądają do Lemowych tekstów, których nie przysłania cień tzw. zasłużonego twórcy, a samo gwiazdorstwo najmniej się liczy. Rzecz oczywiście w tym, co piszą i jak zaglądają? Ano również w sposób zaskakujący, ponieważ zasadniczo szukają nowych czy nie dla wszystkich oczywistych argumentów mających potwierdzić niezwykłość dzieła Jubilata. I tak Jerzy Jarzębski w najbardziej ze wszystkich obszernej rozprawce wskazuje m.in. na przekształcenia i innowacje gatunkowe, w jakich Lem się wyspecjalizował. Głównie idzie o to, jak autor Cyberiady zmodyfikował dla własnych potrzeb tradycję baśniową. Oryginalną argumentacją posłużył się także Przemysław Czapliński, dając szkic pod wymownym tytułem Sokrates piszący. Żeby było ciekawiej i zabawniej, Czapliński stwierdza coś dokładnie odwrotnego niż autorzy owych not i laurek, jakie wypełniły dzienniki i „wprostopodobne” tygodniki. Otóż popularne media z uporem godnym lepszej sprawy przedstawiają Lema jako tego, który wie. Tymczasem jest Lem, powiada poznański krytyk, dzisiejszym wcieleniem Sokratesa, który powtarza zawzięcie „wiem, że nic nie wiem”. To nie wokół wiary w możliwości nauki i potęgę rozumu zostało zorganizowane dojrzałe i późne dzieło Jubilata, lecz wręcz przeciwnie – Lema interesują wyłącznie problemy nierozwiązane, takie, które generują tysięczne aporie, uczą sceptycyzmu i pokory.
Dość interesujący tekst, acz nie tak ambitny jak dwa wcześniej wymienione, dała do omawianego tu numeru „Apokryfu” Małgorzata Szpakowska. Autorka przywołuje Lemowską kreację postaci Ijona Tichego. Jak wiemy, z postacią dzielnego astronauty Jubilat związał się na dłużej, obserwując zaś przemiany tego bohatera, zachodzące przez lat bez mała trzydzieści, łatwo dojść do oczywistego w sumie wniosku, że „ewolucja Tichego odpowiada w jakimś stopniu ewolucji samego Stanisława Lema, który z entuzjasty technologii z biegiem lat stał się pesymistą”. Jeszcze inaczej pisze o prozie Lema Stanisław Bereś, który rekonstruuje własną, w pełni prywatną przygodę z tym dziełem. Z kolei Adam Poprawa w przystępny sposób, daleki tak od akademickiego hermetyzmu, jak i żurnalistycznej wulgaryzacji, opisuje relacje podmiotowe w prozie Jubilata. Okazuje się, że jeśli tylko nie przyjmie się założenia, iż nasz czytelnik jest pospolitym idiotą, to i nawet niezwykle złożony, specjalistyczny problem „ja” pisarskiego daje się jakoś sensownie wyłożyć. Ponadto w komentowanym tu numerze „Apokryfu” znalazły się głosy trojga Rosjan traktujące o niezwykłej przygodzie prozy Lema w ZSRR. Aż wierzyć się nie chce, że bibliografia przekładów na język rosyjski obejmuje ponad 300 pozycji, a jednotomowe wydanie dzieł wybranych Lema z 1988 r. miało nakład 600 tys. egzemplarzy. Liczby zgoła astronomiczne, kosmiczne jak dystans, który dzieli tzw. tygodniki opinii od „Tygodnika Powszechnego” w najbardziej ambitnej wersji (patrz: wrześniowy „Apokryf”).
wersja do wydrukowania
- zobacz w najnowszym wydaniu:
- Może się zacznie robić ciekawie…
- Ukąszenie popowe
- Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
- „Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
- Rokendrol w państwie pop
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- POTOP POP-PAPKI
- WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
- Czas kanibalów
- Przystanek „Paryż”
- Spodziewane niespodzianki
- Złudny i niebezpieczny
- Faszyzm czai się wszędzie
- OD KOŃCA DO POCZĄTKU
- O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
- Dreptanie wokół czerwonej zmory
- Rozkoszne życie chełbi
- Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
- Zielono mi
- Roczniki siedemdziesiąte?
- Od rytuału do boiska piłkarskiego
- O potrzebie rastryzmu
- Sen o Gombrowiczu
- Pozytywnie
- Manewry z dźwiękami
- Co tam, panie, na Litwie?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- Nostalgiczne klimaty
- Wyostrzony apetyt
- Szanujmy wspomnienia
- Papier kontra ekran
- Nie zagłaskać poety
- Papier czy sieć?
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- Papiery wartościowe
- Kolesiowatość
- MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
- Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
- Zimowa trzynastka
- Popkultura, ta chimeryczna pani
- Patron – mistrz – nauczyciel?
- Rita kontra Diana
- Słodko-gorzkie „Kino”
- O produkcji mód
- Gorące problemy
- GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
- Bigos „Kresowy”
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- Z DOLNEJ PÓŁKI
- KINO POFESTIWALOWE
- MATERIALNOŚĆ MEBLI
- ŹLE JEST…
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
- WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
- JAZZ NIE ZNA GRANIC
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- KINO I NOWE MEDIA
- PO STRONIE WYOBRAŹNI
- AMERYKAŃSKIE PSYCHO
- CZEKAJĄC NA PAPKINA
- MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
- MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
- MAŁA, UNIWERSALNA
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- NASZE ULICE
- Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
- KRAJOBRAZ PO GDYNI
- O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
- KOMPUTER DO PODUSZKI?
- NA USŁUGACH CIAŁA
- WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
- PARADA STAROŚCI
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
- POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
- 2002 W KINIE
- GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
- Widoki z pokoju Morettiego
- NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
- CZAR BOLLYWOODU
- ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
- NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
- WYRODNE DZIECI BACONA
- CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
- BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
- MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
- O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
- JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
- ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
- DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
- PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
- ANTENOWE SZUMY NOWE
- BOOM NA ALBUM
- O BŁAZNACH I PAJACACH
- EKSPRESJA W OPRESJI
- BARIERY DO POKONANIA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
- NATURA WYNATURZEŃ
- ZABAWNA PRZEMOC
- DLATEGO RPG
- WIEKI ALTERNATYWNE
- CZARODZIEJ MIYAZAKI
- DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
- WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
- MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
- BO INACZEJ NIE UMI…
- PORTRET BEZ TWARZY
- BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
- MODLITWA O KASKE
- ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
- CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
- OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
- TORUŃSCY IMIGRANCI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
- KONFERANSJERKA
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
- GRY WOJENNE
- WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
- ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
- MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
- POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
- W CIENIU ZŁOTYCH PALM
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- WSZYSCY Z HRABALA
- NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
- FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
- MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
- ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
- ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
- CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
- DALEKO OD NORMALNOŚCI
- NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
- ŁYDKA ACHILLESA
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
- PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
- KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
- PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
- CZAS GROZY
- KOMU CYFRA?
- APIAT’ KRYTYKA
- NASZA MM
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
- ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
- FRAZY Z „FRAZY”
- TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- I FOTOGRAFIA LECZY
- STANY W PASKI
- MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
- POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
- CZACHA DYMI...
- DYSKRETNY UROK AZJI
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- FORUM CZESKIEGO JAZZU
- NADAL BARDZO POTRZEBNE!
- KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
- PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
- DEKALOG NA BIS
- SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
- WYBIJA PÓŁNOC?
- A PO KAWIE SADDAM
- TRZECIE OKO
- ANGLIA JEST WYSPĄ!
- CO W ZDROWYM CIELE
- CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
- PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
- SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
- PASJA
- KOGO MASUJĄ MEDIA?
- DWAJ PANOWIE A.
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- ULEGANIE NA WEZWANIE
- BERLIN PO MURZE
- I WCZORAJ, I DZIŚ
- MOJE MIASTO, A W NIM...
- WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
- TYLKO DLA PAŃ?
- TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
- NIE TAKIE POPULARNE?
- FOTOGRAF I FILOZOF
- MODNIE SEKSUALNA RITA
- KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- NARODZINY SZPIEGOSTWA
- ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
- „KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
- MADE IN CHINA
- Proza pedagogicznych powikłań
- „NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
- MY, KOLABORANCI
- zobacz w poprzednich wydaniach:
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- APIAT’ KRYTYKA
|
|