Nr 15 (97)
z dnia 22 maja 2004
powrót do wydania bieżącego
 
  przegląd prasy       
   

ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
     
   

      Wszechstronność czy specjalizacja? Innymi słowy, czy filmowcy, głównie reżyserzy i aktorzy, powinni trzymać się jednej dziedziny, doskonalić swoje umiejętności, czy wręcz przeciwnie – ciągle poszukiwać, sprawdzać się w nowej roli, stawać po obu stronach kamery? Zwolennicy pierwszej opcji zapewne przywołają postać genialnego Charlie Chaplina – reżysera, scenarzysty, aktora i kompozytora w jednej osobie. Alfred Hitchcock co prawda pojawiał się w każdym ze swoich filmów, ale trudno mówić tu chociażby o epizodzie, za to inny wielki reżyser, Orson Welles, w głównych rolach najbardziej lubił obsadzać siebie i z chęcią dubbingował kolegów, co złośliwi tłumaczyli uwielbieniem twórcy dla brzmienia własnego głosu. Woody Allen, Clint Eastwood, Robert Redford czy Mel Gibson stają po obu stronach kamery, również Roman Polański chętnie pojawia się w roli aktora, zarówno w filmach kolegów – w Zemście Wajdy czy Czystej formalności Tornatore – jak i własnych, by przywołać Nieustraszonych zabójców wampirów albo Lokatora.
      Grażyna Stachówna na wstępie swojego tekstu z majowego „Kina” (Stuhr – amator profesjonalista) potwierdza, że światowe kino zna wiele przypadków, kiedy aktor postanawia – z różnym efektem – spróbować sił po drugiej stronie kamery. Taka sytuacja – pisze autorka artykułu – nikogo nie dziwi, tymczasem na gruncie polskim zdarza się ona dosyć rzadko i jest traktowana jako coś niezwykłego. W historii powojennego kina Stachówna znalazła sześcioro aktorów-reżyserów. Chronologicznie listę tę otwiera, dziś kompletnie nieznany Jan Koecher, który w 1955 roku zrealizował Karierę – socrealistyczny film szpiegowski. Gustaw Holoubek wyreżyserował Mazepę, Bogusław Linda ma na koncie aż trzy filmy: Koniec, Seszele i Sezon na leszcza, dwa zrealizował do tej pory Marek Bukowski – Blok.pl i Sukces. Po reżyserskim debiucie jest już Krystyna Janda (Pestka) i Marek Kondrat (Prawo ojca). Przyczyna tego, iż lista jest dosyć krótka, tkwi – przypomina autorka – w obowiązującej w PRL (czyli nie tak dawno) wąskiej specjalizacji: dyplom wydziału reżyserii był przepustką do robienia filmów. Ponadto – jak sugeruje Stachówna – w Polsce pokutowało przeświadczenie, że aktor, czyli komediant, jest od robienia min, a nie kierowania ekipą. Autorka dodaje też, że żaden z wymienionych filmów nie okazał się dziełem wybitnym. Całkowicie się z tym zgadzam i nie żałuję, że owa lista nie jest dłuższa. Co więcej, obawiam się, że ilość nie przełożyłaby się na jakość, bo najpewniej powielony zostałby przykład Pestki: debiutująca reżyserka zaprosiła do współpracy grono przyjaciół aktorów i w efekcie jedyną ozdobą filmu są znane nazwiska, niestety, ich obecność poświadczają tylko napisy, bo o rolach, zwłaszcza dobrych, trudno tu mówić.
      Wyjątkiem – według Grażyny Stachówny – jest twórczość Jerzego Stuhra, który do tej pory nakręcił pięć filmów. Od lat uznawany za jednego z najwybitniejszych polskich aktorów, jako reżyser zajmuje raczej pozycję outsidera, nie łączy się z żadną formacją pokoleniową ani nie podlega dyktatowi mody. Autorka ceni jego twórczość, zwraca uwagę na samą motywację artysty: Stuhr robi filmy nie ze względów komercyjnych, a z wewnętrznej potrzeby, chęci objaśnienia widzom świata, w jakim żyją. I nawet jeśli ów świat jest nieco przerysowany, to nie świadczy to o braku szacunku wobec widza i niewierze w jego intelekt, przeciwnie, Stuhr należy do tej dosyć nielicznej grupy twórców, którzy nie traktują odbiorcy jak półgłówka. Idealista, Don Kichot, ironista – takie określenia padają w tekście. Autorka wymienia też pięć podstawowych, według niej, tematów występujących w filmach reżysera, są nimi: kondycja inteligenta, potrzeba miłości, bycie porządnym człowiekiem, trudne kontakty z innymi, troska o młodych. W każdym z obrazów jeden z motywów staje się tematem dominującym.
     Moim ulubionym filmem Stuhra jest ten pierwszy, Spis cudzołożnic, adaptacja mało filmowej, bo właściwie nieprzekładalnej na język kina, prozy Jerzego Pilcha. Może trochę to dziwne, bo pozornie nie jestem – a kilka lat temu tym bardziej nie byłam – idealnym widzem tego filmu, czyli pięćdziesięcioletnim polskim inteligentem, który coraz częściej ogląda się wstecz, odnalezienie notesu ze starymi adresami traktując jako zaproszenie do sentymentalnej podróży do przeszłości. Spis cudzołożnic miał jednak dla mnie swój, cokolwiek dziwny, urok, a nie bez znaczenia było miejsce akcji: jako świeżo upieczona studentka krakowskiej polonistyki z satysfakcją rozpoznawałam na ekranie znajome miejsca i ludzi. Późniejsze filmy Stuhra przyjęłam chłodniej – obsypane nagrodami Historie miłosne nie spełniły moich oczekiwań, a Tydzień z życia mężczyzny zirytował zbyt nachalną dydaktyką. Przy Dużym zwierzęciu denerwowało mnie ciągłe przywoływanie przez krytyków postaci Kieślowskiego jako autora pierwszej wersji scenariusza. Początkowo miałam też zastrzeżenia do ostatniego filmu, Pogody na jutro: dlaczego żadne z trójki dzieci bohatera nie jest w miarę normalne, czy koniecznie muszą symbolizować współczesne patologie? Dziś wydaje mi się, że cyniczny, skorumpowany polityk, gwiazdka reality show i uzależniona od Internetu, wykorzystywana przez chłopaka narkomanka pasują do filmowego świata.
     Jerzy Stuhr niewątpliwie jest moralistą, ale – jak przekonuje Grażyna Stachówna – z poczuciem humoru, na dodatek autentycznie zatroskanym różnymi niepokojącymi zjawiskami codziennego życia. Można nie lubić jego filmów, ale należy docenić konsekwencję, podążanie własną drogą. Jeżeli wśród polskich reżyserów-aktorów jest ktoś, kto zasługuje na miano autora, to z pewnością jest nim właśnie Stuhr. Jego twórczość to też dowód na to, że trudno równie swobodnie odnaleźć się po obu stronach kamery, choć nie powinniśmy chyba tracić nadziei na pojawienie się polskiego Allena. Na pocieszenie dodam, że wcześniej spotkamy się w drugiej części Shreka z Gadającym Osłem i pewnie utwierdzimy się w przekonaniu, że Jerzy Stuhr, który sprawdza się w roli reżysera, w dubbingu nie ma sobie równych.
     





wersja do wydrukowania

zobacz w najnowszym wydaniu:
Może się zacznie robić ciekawie…
Ukąszenie popowe
Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
„Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
Rokendrol w państwie pop
KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
POTOP POP-PAPKI
WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
Czas kanibalów
Przystanek „Paryż”
Spodziewane niespodzianki
Złudny i niebezpieczny
Faszyzm czai się wszędzie
OD KOŃCA DO POCZĄTKU
O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
Dreptanie wokół czerwonej zmory
Rozkoszne życie chełbi
Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
Zielono mi
Roczniki siedemdziesiąte?
Od rytuału do boiska piłkarskiego
O potrzebie rastryzmu
Sen o Gombrowiczu
Pozytywnie
Manewry z dźwiękami
Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
Co tam, panie, na Litwie?
Literatura – duch fartowny czy hartowny?
Nostalgiczne klimaty
Wyostrzony apetyt
Szanujmy wspomnienia
Papier kontra ekran
Nie zagłaskać poety
Papier czy sieć?
Rutynowe działania pism fotograficznych
Papiery wartościowe
Kolesiowatość
MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
Zimowa trzynastka
Popkultura, ta chimeryczna pani
Patron – mistrz – nauczyciel?
Rita kontra Diana
Słodko-gorzkie „Kino”
O produkcji mód
Gorące problemy
GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
Bigos „Kresowy”
W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
KRAJOBRAZ MIEJSKI
Z DOLNEJ PÓŁKI
KINO POFESTIWALOWE
MATERIALNOŚĆ MEBLI
ŹLE JEST…
NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
JAZZ NIE ZNA GRANIC
WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
KINO I NOWE MEDIA
PO STRONIE WYOBRAŹNI
AMERYKAŃSKIE PSYCHO
CZEKAJĄC NA PAPKINA
MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
MAŁA, UNIWERSALNA
Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
NASZE ULICE
Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
KRAJOBRAZ PO GDYNI
O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
KOMPUTER DO PODUSZKI?
NA USŁUGACH CIAŁA
WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
PARADA STAROŚCI
INKOWIE A SPRAWA POLSKA
CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
2002 W KINIE
GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
Widoki z pokoju Morettiego
NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
CZAR BOLLYWOODU
ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
WYRODNE DZIECI BACONA
CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
ANTENOWE SZUMY NOWE
BOOM NA ALBUM
O BŁAZNACH I PAJACACH
EKSPRESJA W OPRESJI
BARIERY DO POKONANIA
UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
NATURA WYNATURZEŃ
ZABAWNA PRZEMOC
DLATEGO RPG
WIEKI ALTERNATYWNE
CZARODZIEJ MIYAZAKI
DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
BO INACZEJ NIE UMI…
PORTRET BEZ TWARZY
BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
MODLITWA O KASKE
CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
TORUŃSCY IMIGRANCI
OFFOWA SIEĆ FILMOWA
BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
KONFERANSJERKA
CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
GRY WOJENNE
WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
DEMONTAŻ ATRAKCJI
POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
W CIENIU ZŁOTYCH PALM
3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
WSZYSCY Z HRABALA
NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
DALEKO OD NORMALNOŚCI
NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
ŁYDKA ACHILLESA
DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
CZAS GROZY
KOMU CYFRA?
APIAT’ KRYTYKA
NASZA MM
UWIERZCIE W LITERATURĘ!
W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
FRAZY Z „FRAZY”
TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
I FOTOGRAFIA LECZY
STANY W PASKI
MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
CZACHA DYMI...
DYSKRETNY UROK AZJI
PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
FORUM CZESKIEGO JAZZU
NADAL BARDZO POTRZEBNE!
KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
DEKALOG NA BIS
SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
WYBIJA PÓŁNOC?
A PO KAWIE SADDAM
TRZECIE OKO
ANGLIA JEST WYSPĄ!
CO W ZDROWYM CIELE
CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
PASJA
KOGO MASUJĄ MEDIA?
DWAJ PANOWIE A.
NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
ULEGANIE NA WEZWANIE
BERLIN PO MURZE
I WCZORAJ, I DZIŚ
MOJE MIASTO, A W NIM...
WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
TYLKO DLA PAŃ?
TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
NIE TAKIE POPULARNE?
FOTOGRAF I FILOZOF
MODNIE SEKSUALNA RITA
KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
NARODZINY SZPIEGOSTWA
ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
„KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
MADE IN CHINA
Proza pedagogicznych powikłań
„NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
MY, KOLABORANCI
zobacz w poprzednich wydaniach:
MY, KOLABORANCI
EKSPRESJA W OPRESJI
MŁODE, PONOĆ GNIEWNE