Najbanalniejszym i jednocześnie najbardziej kaskaderskim tematem literatury jest miłość. Można ruszyć ostro niczym Villon, wrzucić dopalacz de Sade’a i skończyć jak Pawlikowska i Asnyk, dachując w rowie. Bo niestety, o sukcesie eksplorowania miłosnych uniesień nie decyduje już skala emocji, wariująca amplituda ekspresji, lecz forma, świadomość nieoczywistości ról i obiektu pożądania. Do lamusa odchodzi para: ona i on oraz autentyczność ich uczuć, jako z gruntu fałszywa, zafundowana przez opresyjną kulturę patriarchatu i heterycki totalitaryzm. Smutny wniosek, aczkolwiek, po przeczytaniu najnowszego - 18 (2003) - numeru „Pro Arte”, zupełnie logiczny.
Gdy idzie o miłość, seksualność i płeć, odnotować należy wzmożony ruch w młodoliterackim interesie. „Pro Arte” jest kolejnym pismem (wcześniej i „Ha!art” i „Rita Baum”), które podejmuje na swoich łamach problematykę miłości… No właśnie, samo określenie „miłość” trąci myszką, jest karygodnym anachronizmem (podobnym zresztą jak „feminizm”), gdyż zaraz należy dopowiedzieć, o co konkretnie chodzi. O miłość heterycką? Lesbijską? Gejowską? Może o gender, może o queer, a może o androgynię? Przy czym nie sposób sprowadzić wszystkiego do indywidualnego wyboru, odkąd ten stał się funkcją kultury ponowoczesnej. A może nie o miłość idzie, lecz o strategię miłości? Dylematy pączkują, wyraźnie brak „modernistycznych” jasnych i jednoznacznych reguł wyznaczających miłosno-seksualny dyskurs.
Wątpliwa i wielce sarkastyczna jest choćby nazwa działu, w którym redaktorzy pomieścili interesujące mnie teksty – Kochajmy się. Ten zaśpiew radosny, okrzyk krzepki, zapowiadający mickiewiczowskie obertasy i podboje, w każdym kolejnym tekście zmienia się w ironiczny, prześmiewczy syk, oparty na wielkim przedrzeźnianiu samego zawołania. Grać wstępnie zaczyna Tomasz Kitliński. W spiralnej, zapętlonej stylistyce, na granicy bełkotu, w piętrzących się powtórzeniach-wynurzeniach Kitliński rozbija oczywistości płci i wynikających z niej ról: „Gody sztuki to przygoda płci. Bywam lalusiem, bywam chłopczycą. Bywam chłopcem, bywam dziewczynką. Bywam stary, i to piękne. Jestem lesbijką, transseksualistą, gejem i heterykiem. W jednym? Jestem. Popęduję i sublimuję. Śpiewam i kąsam.” Właśnie popęd i sublimacja, sublimacja i popęd – oto koszmarna pętla, która zaciska się naszych indentyfikacjach kulturowych i seksualnych, bowiem sublimować „grzeszny” popęd to może nic innego, jak tchórzliwie, poprawnie politycznie, kulturowo, rodzinnie kanalizować go w uświęconych modelach społecznych. Nie bez przyczyny pojawia się zatem w kolejnym tekście zasadnicze pytanie: kim w takim razie jestem? Marzena Lizurej, przyznaje z bezradną szczerością: „Jestem queer, jeśli już muszę kimś być...” Hmm... budzą się demony, gdyż kwintesencją postaw i generowanych przez nie relacji międzyludzkich stało się ciało. Lizurej stwierdza: „Moje ciało wchodzi w relacje z innymi ciałami (z ciałami Innych), są to sytuacje społeczne, polityczne, ekonomiczne, estetyczne lub erotyczne. W każdej z tych sytuacji pojawia się problem Ja i Innych lub Ja i Innej/Innego. Moje ciało jest niezmiennie rozdzielone od innych ciał (…).” Nie ma więc autonomicznej i normatywnej wykładni ciała, jego tożsamości. Ciało (a więc i płeć, rzecz jasna) jest czymś potencjalnym, relacyjnym, kształtowanym zależnie od różnego typu relacji. A skoro tak, należy jednoznaczność i prawdziwość raz określonej płciowości odłożyć ad acta.
Wszyscy jesteśmy queer, zdaje się sugerować Lizurej, a przynajmniej z całą powagą musimy stanąć twarzą w twarz z rysującymi się opozycjami: straight (prosty, prawdziwy, pełny) – queer (fałszywy, wysoce podejrzany) oraz Ja – Inny. Pierwsza, o której pisze Tomasz Sikora w tekście Odmieńcy, czyli fałszywki, wynika z przemian cywilizacyjno-kulturowych. Modernizm bardzo rygorystycznie przestrzegał tego podziału na gruncie społeczeństwa. Epoka ponowoczesna, podważając kategorię wspólnoty, głosząc pean różnicy i różnorodności, zniosła jego zasadność, zanegowała coś takiego jak „kategoria tożsamościowa”. Opozycja druga doprowadza Martę Cuber w Płaczu bowarystki (choć tekst ten utrzymany jest w duchu poradnika dla piszących panien) do zgoła odmiennych wniosków. Relacji „Ja – Inny” niepodobna podważyć, ani znieść mocą postmodernistycznych strategii. W grę wchodzi jedynie zamiana miejsc. Jeśli „Ja” oznaczało podmiotową „męskość”, a do „Innego” przynależała natomiast sfera kobiecości i jej restrykcyjne uprzedmiotowienie, tak teraz należy odwrócić ten porządek. Oczywiście w imię uwolnienia „kobiety”. Niech „Inny” znaczy mężczyzna, a „Ja” prowadzi do odnowienia kobiecego pisania. Można tę tezę odnieść bezpośrednio do tendencji feministycznych, można też – i tak czytam słowa Cuber – traktować jako apel, by „żeńska” wrażliwość wzięła górę w naszym postrzeganiu świata i na nowo określiła patriarchalnie skrzywione „Ja”.
A może tym wszystkim zjawiskom patronuje zwyczajna gra, „poważna zabawa” w sprawdzanie identyfikacyjnych możliwości współczesnej kultury? Japonia różnych płci Joanny Bator, odwołując się do kultury młodzieżowej, przynosi obraz niezwykle prężnego w Kraju Kwitnącej Wiśni zjawiska „kosupure”, czyli przebieranek. Pod powierzchnią rygorystycznego, dwubiegunowego świata kobiet i mężczyzn, w sposób żywiołowy i nieskrępowany kwitnie wolność do bycia, choćby przez chwilę, kimś innym – płciowo, seksualne, mentalnie. Stąd młode nastolatki przebierają się za mężczyzn, udają lesbijki, transseksualistki, przez moment są queer, są anty-gender. Wiele, wiele lat temu Rimbaud zdobył się na odkrycie, że „Ja to ktoś Inny”, które Levinas usankcjonował metafizycznie, a postmoderna praktykuje w sobie właściwy sposób – ludycznie.
Jakkolwiek by nie było, zawsze można zawrócić w lekturze do działu literatury i skomentować zawiłości genderowo-queerowe wierszem Sławomira Matusza pt. Zaklinanie Miłoszem:
Ilekroć w trakcie stosunku
zamykając oczy mówisz:
„spadam” – powtarzaj za Miłoszem:
„innego końca świata nie będzie
innego końca świata nie będzie”
(…)
Bowiem rzeczywiście poezja i proza pomieszczone w „Pro Arte”, mimo iż w przeważającej mierze obfituje w teksty o charakterze damsko-męskim, wygląda dość konserwatywnie. Zupełnie, jakby młodzi twórcy zaniechali eksplorowania zawiłości genderowych, a świadomie kierowali się w kierunku klasycznie rozumianego Erosa i zerkającego zza jego pleców Thanatosa. Oddzielenie, rozdzielenie, niemożność uczuć, nieciągłość doznań, pustka. Tak jest w wierszach Sławomira Matusza i Wojciecha Brzoski, tak jest w poezji Anny Sieńskiej, Michała Wiraszko i Sławomira Elsnera. Marcin Perkowski sugeruje jednoznacznie komunikatywność swych uczuć – pisze list do Kobiety Ryby. Alienacja, swoista incydentalność bliskości nie daje szans na „miłość spełnioną”, nie mówiąc już o „miłości trwającej”.
Podobnie rzecz się przedstawia w prozie. Kobiety w twórczości Jerzego Franczaka (Kronika zagłady) są jedynie tłem, jednym z wielu możliwych „komentarzy” dogłębnego niepokoju bohatera, jego przemyślnych i przemyślanych ucieczek od rzeczywistości w sferę snu, magii oraz nagłych powrotów. Jeszcze bardziej standardowo, żeby nie powiedzieć „seksistowsko” relację kobieta-mężczyzna kreśli Piotr Ka w opowiadaniu Koniec sierpnia, architekt i jego teoria. Główny bohater wyjeżdża na stypendium do Niemiec, zostawia w Polsce jedną kobietę, by na miejscu rozkochać w sobie drugą, o wiele starszą, w dodatku Koreankę, w dodatku z rozbudzonym i domagającym się spełnienia instynktem macierzyńskim. Tania gra mężczyzny, żonglującego czułymi słówkami, mglistymi obietnicami, kończy się pełnym sukcesem, czyli uwolnieniem i powrotem do domu. W tym kontekście ciekawie wypada proza Adama Kantorysińskiego, zatytułowana Penetracja. Jednak nie o „wiadomą” penetrację głównie chodzi, lecz o duchową wiwiseksję faceta, który raz w życiu postanawia być szczery wobec siebie, wobec kobiety, swojej z kobietami przeszłości i swoich fantazji. Kantorysiński buduje swą narrację na zasadzie spowiedzi. Na ile skutecznej? – nie wiem. Zdystansowany czytelnik odbiera Penetrację jako dość rozpaczliwe szamotanie się bohatera między grą a szczerością wobec samego siebie.
„Kochajmy się” pozostaje więc apelem otwartym. Ważne, aby pomimo różnic perspektyw, ujęć, spojrzeń, pomimo odmiennych gier i strategii brzmiał ten apel jak najdłużej. Wszak wołania o miłość i jej odcienie nigdy za mało – chyba że ma się 100 procent pewności, co do natury własnej płci… Wtedy sprawa wygląda inaczej.
wersja do wydrukowania
- zobacz w najnowszym wydaniu:
- Może się zacznie robić ciekawie…
- Ukąszenie popowe
- Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
- „Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
- Rokendrol w państwie pop
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- POTOP POP-PAPKI
- WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
- Czas kanibalów
- Przystanek „Paryż”
- Spodziewane niespodzianki
- Złudny i niebezpieczny
- Faszyzm czai się wszędzie
- OD KOŃCA DO POCZĄTKU
- O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
- Dreptanie wokół czerwonej zmory
- Rozkoszne życie chełbi
- Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
- Zielono mi
- Roczniki siedemdziesiąte?
- Od rytuału do boiska piłkarskiego
- O potrzebie rastryzmu
- Sen o Gombrowiczu
- Pozytywnie
- Manewry z dźwiękami
- Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
- Co tam, panie, na Litwie?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- Nostalgiczne klimaty
- Wyostrzony apetyt
- Szanujmy wspomnienia
- Papier kontra ekran
- Nie zagłaskać poety
- Papier czy sieć?
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- Papiery wartościowe
- Kolesiowatość
- MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
- Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
- Zimowa trzynastka
- Popkultura, ta chimeryczna pani
- Patron – mistrz – nauczyciel?
- Rita kontra Diana
- Słodko-gorzkie „Kino”
- O produkcji mód
- Gorące problemy
- GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
- Bigos „Kresowy”
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- Z DOLNEJ PÓŁKI
- KINO POFESTIWALOWE
- MATERIALNOŚĆ MEBLI
- ŹLE JEST…
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
- WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
- JAZZ NIE ZNA GRANIC
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- KINO I NOWE MEDIA
- PO STRONIE WYOBRAŹNI
- AMERYKAŃSKIE PSYCHO
- CZEKAJĄC NA PAPKINA
- MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
- MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
- MAŁA, UNIWERSALNA
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- NASZE ULICE
- Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
- KRAJOBRAZ PO GDYNI
- O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
- KOMPUTER DO PODUSZKI?
- NA USŁUGACH CIAŁA
- WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
- PARADA STAROŚCI
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
- POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
- 2002 W KINIE
- GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
- Widoki z pokoju Morettiego
- NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
- CZAR BOLLYWOODU
- ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
- NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
- WYRODNE DZIECI BACONA
- CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
- BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
- MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
- O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
- JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
- ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
- DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
- PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
- ANTENOWE SZUMY NOWE
- BOOM NA ALBUM
- O BŁAZNACH I PAJACACH
- EKSPRESJA W OPRESJI
- BARIERY DO POKONANIA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
- NATURA WYNATURZEŃ
- ZABAWNA PRZEMOC
- DLATEGO RPG
- WIEKI ALTERNATYWNE
- CZARODZIEJ MIYAZAKI
- DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
- WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
- MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
- BO INACZEJ NIE UMI…
- PORTRET BEZ TWARZY
- BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
- MODLITWA O KASKE
- ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
- CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
- OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
- TORUŃSCY IMIGRANCI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
- KONFERANSJERKA
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
- GRY WOJENNE
- WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
- ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
- MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
- POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
- W CIENIU ZŁOTYCH PALM
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- WSZYSCY Z HRABALA
- NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
- FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
- MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
- ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
- ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
- CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
- DALEKO OD NORMALNOŚCI
- NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
- ŁYDKA ACHILLESA
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
- PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
- KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
- PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
- CZAS GROZY
- KOMU CYFRA?
- APIAT’ KRYTYKA
- NASZA MM
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
- ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
- FRAZY Z „FRAZY”
- TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- I FOTOGRAFIA LECZY
- STANY W PASKI
- MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
- POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
- CZACHA DYMI...
- DYSKRETNY UROK AZJI
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- FORUM CZESKIEGO JAZZU
- NADAL BARDZO POTRZEBNE!
- KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
- PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
- DEKALOG NA BIS
- SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
- WYBIJA PÓŁNOC?
- A PO KAWIE SADDAM
- TRZECIE OKO
- ANGLIA JEST WYSPĄ!
- CO W ZDROWYM CIELE
- CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
- PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
- SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
- PASJA
- KOGO MASUJĄ MEDIA?
- DWAJ PANOWIE A.
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- ULEGANIE NA WEZWANIE
- BERLIN PO MURZE
- I WCZORAJ, I DZIŚ
- MOJE MIASTO, A W NIM...
- WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
- TYLKO DLA PAŃ?
- TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
- NIE TAKIE POPULARNE?
- FOTOGRAF I FILOZOF
- MODNIE SEKSUALNA RITA
- KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- NARODZINY SZPIEGOSTWA
- ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
- MADE IN CHINA
- Proza pedagogicznych powikłań
- „NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
- MY, KOLABORANCI
- zobacz w poprzednich wydaniach:
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- I FOTOGRAFIA LECZY
|
|