Nr 2 (84)
z dnia 12 stycznia 2004
powrót do wydania bieżącego
 
  przegląd prasy       
   

„KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
     
   

     Najbanalniejszym i jednocześnie najbardziej kaskaderskim tematem literatury jest miłość. Można ruszyć ostro niczym Villon, wrzucić dopalacz de Sade’a i skończyć jak Pawlikowska i Asnyk, dachując w rowie. Bo niestety, o sukcesie eksplorowania miłosnych uniesień nie decyduje już skala emocji, wariująca amplituda ekspresji, lecz forma, świadomość nieoczywistości ról i obiektu pożądania. Do lamusa odchodzi para: ona i on oraz autentyczność ich uczuć, jako z gruntu fałszywa, zafundowana przez opresyjną kulturę patriarchatu i heterycki totalitaryzm. Smutny wniosek, aczkolwiek, po przeczytaniu najnowszego - 18 (2003) - numeru „Pro Arte”, zupełnie logiczny.
     Gdy idzie o miłość, seksualność i płeć, odnotować należy wzmożony ruch w młodoliterackim interesie. „Pro Arte” jest kolejnym pismem (wcześniej i „Ha!art” i „Rita Baum”), które podejmuje na swoich łamach problematykę miłości… No właśnie, samo określenie „miłość” trąci myszką, jest karygodnym anachronizmem (podobnym zresztą jak „feminizm”), gdyż zaraz należy dopowiedzieć, o co konkretnie chodzi. O miłość heterycką? Lesbijską? Gejowską? Może o gender, może o queer, a może o androgynię? Przy czym nie sposób sprowadzić wszystkiego do indywidualnego wyboru, odkąd ten stał się funkcją kultury ponowoczesnej. A może nie o miłość idzie, lecz o strategię miłości? Dylematy pączkują, wyraźnie brak „modernistycznych” jasnych i jednoznacznych reguł wyznaczających miłosno-seksualny dyskurs.
     Wątpliwa i wielce sarkastyczna jest choćby nazwa działu, w którym redaktorzy pomieścili interesujące mnie teksty – Kochajmy się. Ten zaśpiew radosny, okrzyk krzepki, zapowiadający mickiewiczowskie obertasy i podboje, w każdym kolejnym tekście zmienia się w ironiczny, prześmiewczy syk, oparty na wielkim przedrzeźnianiu samego zawołania. Grać wstępnie zaczyna Tomasz Kitliński. W spiralnej, zapętlonej stylistyce, na granicy bełkotu, w piętrzących się powtórzeniach-wynurzeniach Kitliński rozbija oczywistości płci i wynikających z niej ról: „Gody sztuki to przygoda płci. Bywam lalusiem, bywam chłopczycą. Bywam chłopcem, bywam dziewczynką. Bywam stary, i to piękne. Jestem lesbijką, transseksualistą, gejem i heterykiem. W jednym? Jestem. Popęduję i sublimuję. Śpiewam i kąsam.” Właśnie popęd i sublimacja, sublimacja i popęd – oto koszmarna pętla, która zaciska się naszych indentyfikacjach kulturowych i seksualnych, bowiem sublimować „grzeszny” popęd to może nic innego, jak tchórzliwie, poprawnie politycznie, kulturowo, rodzinnie kanalizować go w uświęconych modelach społecznych. Nie bez przyczyny pojawia się zatem w kolejnym tekście zasadnicze pytanie: kim w takim razie jestem? Marzena Lizurej, przyznaje z bezradną szczerością: „Jestem queer, jeśli już muszę kimś być...” Hmm... budzą się demony, gdyż kwintesencją postaw i generowanych przez nie relacji międzyludzkich stało się ciało. Lizurej stwierdza: „Moje ciało wchodzi w relacje z innymi ciałami (z ciałami Innych), są to sytuacje społeczne, polityczne, ekonomiczne, estetyczne lub erotyczne. W każdej z tych sytuacji pojawia się problem Ja i Innych lub Ja i Innej/Innego. Moje ciało jest niezmiennie rozdzielone od innych ciał (…).” Nie ma więc autonomicznej i normatywnej wykładni ciała, jego tożsamości. Ciało (a więc i płeć, rzecz jasna) jest czymś potencjalnym, relacyjnym, kształtowanym zależnie od różnego typu relacji. A skoro tak, należy jednoznaczność i prawdziwość raz określonej płciowości odłożyć ad acta.
     Wszyscy jesteśmy queer, zdaje się sugerować Lizurej, a przynajmniej z całą powagą musimy stanąć twarzą w twarz z rysującymi się opozycjami: straight (prosty, prawdziwy, pełny) – queer (fałszywy, wysoce podejrzany) oraz Ja – Inny. Pierwsza, o której pisze Tomasz Sikora w tekście Odmieńcy, czyli fałszywki, wynika z przemian cywilizacyjno-kulturowych. Modernizm bardzo rygorystycznie przestrzegał tego podziału na gruncie społeczeństwa. Epoka ponowoczesna, podważając kategorię wspólnoty, głosząc pean różnicy i różnorodności, zniosła jego zasadność, zanegowała coś takiego jak „kategoria tożsamościowa”. Opozycja druga doprowadza Martę Cuber w Płaczu bowarystki (choć tekst ten utrzymany jest w duchu poradnika dla piszących panien) do zgoła odmiennych wniosków. Relacji „Ja – Inny” niepodobna podważyć, ani znieść mocą postmodernistycznych strategii. W grę wchodzi jedynie zamiana miejsc. Jeśli „Ja” oznaczało podmiotową „męskość”, a do „Innego” przynależała natomiast sfera kobiecości i jej restrykcyjne uprzedmiotowienie, tak teraz należy odwrócić ten porządek. Oczywiście w imię uwolnienia „kobiety”. Niech „Inny” znaczy mężczyzna, a „Ja” prowadzi do odnowienia kobiecego pisania. Można tę tezę odnieść bezpośrednio do tendencji feministycznych, można też – i tak czytam słowa Cuber – traktować jako apel, by „żeńska” wrażliwość wzięła górę w naszym postrzeganiu świata i na nowo określiła patriarchalnie skrzywione „Ja”.
     A może tym wszystkim zjawiskom patronuje zwyczajna gra, „poważna zabawa” w sprawdzanie identyfikacyjnych możliwości współczesnej kultury? Japonia różnych płci Joanny Bator, odwołując się do kultury młodzieżowej, przynosi obraz niezwykle prężnego w Kraju Kwitnącej Wiśni zjawiska „kosupure”, czyli przebieranek. Pod powierzchnią rygorystycznego, dwubiegunowego świata kobiet i mężczyzn, w sposób żywiołowy i nieskrępowany kwitnie wolność do bycia, choćby przez chwilę, kimś innym – płciowo, seksualne, mentalnie. Stąd młode nastolatki przebierają się za mężczyzn, udają lesbijki, transseksualistki, przez moment są queer, są anty-gender. Wiele, wiele lat temu Rimbaud zdobył się na odkrycie, że „Ja to ktoś Inny”, które Levinas usankcjonował metafizycznie, a postmoderna praktykuje w sobie właściwy sposób – ludycznie.
     Jakkolwiek by nie było, zawsze można zawrócić w lekturze do działu literatury i skomentować zawiłości genderowo-queerowe wierszem Sławomira Matusza pt. Zaklinanie Miłoszem:
     Ilekroć w trakcie stosunku
     zamykając oczy mówisz:
     „spadam” – powtarzaj za Miłoszem:
     „innego końca świata nie będzie
     innego końca świata nie będzie”
     (…)
     Bowiem rzeczywiście poezja i proza pomieszczone w „Pro Arte”, mimo iż w przeważającej mierze obfituje w teksty o charakterze damsko-męskim, wygląda dość konserwatywnie. Zupełnie, jakby młodzi twórcy zaniechali eksplorowania zawiłości genderowych, a świadomie kierowali się w kierunku klasycznie rozumianego Erosa i zerkającego zza jego pleców Thanatosa. Oddzielenie, rozdzielenie, niemożność uczuć, nieciągłość doznań, pustka. Tak jest w wierszach Sławomira Matusza i Wojciecha Brzoski, tak jest w poezji Anny Sieńskiej, Michała Wiraszko i Sławomira Elsnera. Marcin Perkowski sugeruje jednoznacznie komunikatywność swych uczuć – pisze list do Kobiety Ryby. Alienacja, swoista incydentalność bliskości nie daje szans na „miłość spełnioną”, nie mówiąc już o „miłości trwającej”.
      Podobnie rzecz się przedstawia w prozie. Kobiety w twórczości Jerzego Franczaka (Kronika zagłady) są jedynie tłem, jednym z wielu możliwych „komentarzy” dogłębnego niepokoju bohatera, jego przemyślnych i przemyślanych ucieczek od rzeczywistości w sferę snu, magii oraz nagłych powrotów. Jeszcze bardziej standardowo, żeby nie powiedzieć „seksistowsko” relację kobieta-mężczyzna kreśli Piotr Ka w opowiadaniu Koniec sierpnia, architekt i jego teoria. Główny bohater wyjeżdża na stypendium do Niemiec, zostawia w Polsce jedną kobietę, by na miejscu rozkochać w sobie drugą, o wiele starszą, w dodatku Koreankę, w dodatku z rozbudzonym i domagającym się spełnienia instynktem macierzyńskim. Tania gra mężczyzny, żonglującego czułymi słówkami, mglistymi obietnicami, kończy się pełnym sukcesem, czyli uwolnieniem i powrotem do domu. W tym kontekście ciekawie wypada proza Adama Kantorysińskiego, zatytułowana Penetracja. Jednak nie o „wiadomą” penetrację głównie chodzi, lecz o duchową wiwiseksję faceta, który raz w życiu postanawia być szczery wobec siebie, wobec kobiety, swojej z kobietami przeszłości i swoich fantazji. Kantorysiński buduje swą narrację na zasadzie spowiedzi. Na ile skutecznej? – nie wiem. Zdystansowany czytelnik odbiera Penetrację jako dość rozpaczliwe szamotanie się bohatera między grą a szczerością wobec samego siebie.
      „Kochajmy się” pozostaje więc apelem otwartym. Ważne, aby pomimo różnic perspektyw, ujęć, spojrzeń, pomimo odmiennych gier i strategii brzmiał ten apel jak najdłużej. Wszak wołania o miłość i jej odcienie nigdy za mało – chyba że ma się 100 procent pewności, co do natury własnej płci… Wtedy sprawa wygląda inaczej.
     
     





wersja do wydrukowania

zobacz w najnowszym wydaniu:
Może się zacznie robić ciekawie…
Ukąszenie popowe
Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
„Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
Rokendrol w państwie pop
KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
POTOP POP-PAPKI
WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
Czas kanibalów
Przystanek „Paryż”
Spodziewane niespodzianki
Złudny i niebezpieczny
Faszyzm czai się wszędzie
OD KOŃCA DO POCZĄTKU
O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
Dreptanie wokół czerwonej zmory
Rozkoszne życie chełbi
Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
Zielono mi
Roczniki siedemdziesiąte?
Od rytuału do boiska piłkarskiego
O potrzebie rastryzmu
Sen o Gombrowiczu
Pozytywnie
Manewry z dźwiękami
Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
Co tam, panie, na Litwie?
Literatura – duch fartowny czy hartowny?
Nostalgiczne klimaty
Wyostrzony apetyt
Szanujmy wspomnienia
Papier kontra ekran
Nie zagłaskać poety
Papier czy sieć?
Rutynowe działania pism fotograficznych
Papiery wartościowe
Kolesiowatość
MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
Zimowa trzynastka
Popkultura, ta chimeryczna pani
Patron – mistrz – nauczyciel?
Rita kontra Diana
Słodko-gorzkie „Kino”
O produkcji mód
Gorące problemy
GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
Bigos „Kresowy”
W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
KRAJOBRAZ MIEJSKI
Z DOLNEJ PÓŁKI
KINO POFESTIWALOWE
MATERIALNOŚĆ MEBLI
ŹLE JEST…
NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
JAZZ NIE ZNA GRANIC
WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
KINO I NOWE MEDIA
PO STRONIE WYOBRAŹNI
AMERYKAŃSKIE PSYCHO
CZEKAJĄC NA PAPKINA
MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
MAŁA, UNIWERSALNA
Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
NASZE ULICE
Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
KRAJOBRAZ PO GDYNI
O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
KOMPUTER DO PODUSZKI?
NA USŁUGACH CIAŁA
WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
PARADA STAROŚCI
INKOWIE A SPRAWA POLSKA
CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
2002 W KINIE
GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
Widoki z pokoju Morettiego
NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
CZAR BOLLYWOODU
ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
WYRODNE DZIECI BACONA
CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
ANTENOWE SZUMY NOWE
BOOM NA ALBUM
O BŁAZNACH I PAJACACH
EKSPRESJA W OPRESJI
BARIERY DO POKONANIA
UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
NATURA WYNATURZEŃ
ZABAWNA PRZEMOC
DLATEGO RPG
WIEKI ALTERNATYWNE
CZARODZIEJ MIYAZAKI
DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
BO INACZEJ NIE UMI…
PORTRET BEZ TWARZY
BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
MODLITWA O KASKE
ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
TORUŃSCY IMIGRANCI
OFFOWA SIEĆ FILMOWA
BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
KONFERANSJERKA
CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
GRY WOJENNE
WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
DEMONTAŻ ATRAKCJI
POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
W CIENIU ZŁOTYCH PALM
3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
WSZYSCY Z HRABALA
NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
DALEKO OD NORMALNOŚCI
NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
ŁYDKA ACHILLESA
DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
CZAS GROZY
KOMU CYFRA?
APIAT’ KRYTYKA
NASZA MM
UWIERZCIE W LITERATURĘ!
W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
FRAZY Z „FRAZY”
TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
I FOTOGRAFIA LECZY
STANY W PASKI
MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
CZACHA DYMI...
DYSKRETNY UROK AZJI
PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
FORUM CZESKIEGO JAZZU
NADAL BARDZO POTRZEBNE!
KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
DEKALOG NA BIS
SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
WYBIJA PÓŁNOC?
A PO KAWIE SADDAM
TRZECIE OKO
ANGLIA JEST WYSPĄ!
CO W ZDROWYM CIELE
CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
PASJA
KOGO MASUJĄ MEDIA?
DWAJ PANOWIE A.
NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
ULEGANIE NA WEZWANIE
BERLIN PO MURZE
I WCZORAJ, I DZIŚ
MOJE MIASTO, A W NIM...
WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
TYLKO DLA PAŃ?
TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
NIE TAKIE POPULARNE?
FOTOGRAF I FILOZOF
MODNIE SEKSUALNA RITA
KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
NARODZINY SZPIEGOSTWA
ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
MADE IN CHINA
Proza pedagogicznych powikłań
„NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
MY, KOLABORANCI
zobacz w poprzednich wydaniach:
CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
I FOTOGRAFIA LECZY