Na tle innych wydawnictw dotyczących fotografii „Biuletyn Fotograficzny” (9/2003) wygląda nader uroczo. Jest mały (format zeszytowy), czarno-biały, cieniutki, a przy tym wszystkim – bezpretensjonalny. Papier ma dobry, więc drukowane prace na niczym, prócz czasem rozmiaru, nie tracą. „Biuletyn” najwyraźniej nie ma manii wielkości, stawia na rzetelną informację, a nie kształtowanie mód, nie jest przegadany i ma biuletynowy klimat, którego próżno by szukać gdzie indziej.
Pierwsza rzetelna
informacja jest taka, że pismo się ostatnio zmieniło na lepsze i spodobało czytelnikom, mało tego – od września tego roku dostępne jest w sieci, co można sprawdzić, jeśli się zajrzy do Katalogu Czasopism.pl (
czyli tu!). Inne aktualności dotyczą fotospraw zaprzątających miłośników fotografii skupionych pod konkretną szerokością geograficzną, mniej więcej w Galicji. „Biuletyn Fotograficzny” miał do niedawna skromny zasięg, ale teraz jest już dostępny w EMPIK-ach.
Pośród galicyjskich foto-informacji jest także długa lista miejsc, gdzie zobaczyć można ciekawe foto-ekspozycje. Ponieważ wiadomo, że nie wszyscy są entuzjastami tego rodzaju spacerów, na zachętę zamieszczono prace oraz wywiad. W numerze 9/03 bohaterem tegoż jest fotografujący góry ksiądz Zbigniew Pytle, który poza wszystkim innym stara się swoją pasją zarazić tzw. młodzież. Jego fotografie są czarno-białe i plasują księdza pośród tych fotografów, którzy „widzą i opisują” piękno gór oraz ich grozę pewnym okiem, a także pewną ręką. Bez eksperymentów.
Mocno eksperymentuje za to inna artystka, którą poznać można dzięki „Biuletynowi Fotograficznemu”. Kto dotychczas nie widział żadnych fotografii Georgii Krawiec, z przyjemnością spojrzy wprost w jej tajemnicze noce. „Odkrywanie na nowo obrazu to codzienność” – twierdzi Georgia, choć raczej wydawałoby się to conocnością. Na jej zdjęciach noc zawsze ujawnia jakiś zaskakujący szczegół, a to blask księżyca na karoserii trabanta, a to błysk kałuży – same fascynujące momenty. Georgia Krawiec aby uzyskać właściwy efekt buduje aparaty otworkowe i, jak przyznaje, sprawia jej to wielką radość. Fotografia otworkowa wymaga przedłużonych czasów naświetlania – w nocy są one bardzo długie, zaś artystka fotografuje głównie noc. W efekcie artystka ćwiczy cierpliwość, co można polecić wszystkim zainteresowanym, a wizualna strona owych działań jest godna jej trudu.
Dzisiaj fotografowie mogą wybierać pomiędzy wyrzeczeniami a wszelkimi udogodnieniami, czyli upraszczając: między tradycją a postępem technicznym. Nierzadko wybór bywa kłopotliwy. Georgia Krawiec bez wahania opowiada się za tradycją, choć dodaje: „nie uważam fotografii cyfrowej za jakikolwiek rodzaj konkurencji. Są to dla mnie dwa różne światy. Zdjęcia cyfrowe przeniesione na papier nigdy nie oddają walorów zdjęć wywoływanych normalnie, na papierze żelowym”.
Z istotnych spostrzeżeń warto przytoczyć też inną uwagę wystawiającej za granicami kraju artystki. Otóż, według niej, istnieje ogromna różnica między traktowaniem fotografii na światowych rynkach sztuki a u nas. Tam traktowana jest jak inny, równoprawny kierunek sztuki, u nas ciągle nie ma tego statusu. A szkoda.
Przemyślnie ostemplowane
ciało modelki zainspirowało Macieja Woźniaka. Pieczątki z napisami znanymi z produktów kosmetycznych albo spożywczych np: „produkt przyjazny środowisku” czy „best before: death” autor umieścił wielce sugestywnie, dzięki czemu powstał niebanalny przekaz, coś graficznie, fotograficznie i intelektualnie istotnego. Ekspozycja fotografii Woźniaka jest kolejnym biuletynowym zaproszeniem opatrzonym kilkoma pracami.
Pismo proponuje też zapoznanie się ze zwierzętami Krakowa. Zaskakujący tekst Pawła Kubisztala opowiada o kamiennych podobiznach psów, o baranach „Pałacu Pod Baranami”, o lwach ozdobnych na fasadach kamienic i o dorożkarskich koniach. Tekst powstał z okazji wystawy, którą obejrzeć można, rzecz jasna, w Krakowie, w Galerii Atelier Staromiejskiego Centrum Kultury Młodzieży.
Jest też w „Biuletynie Fotograficznym” kilka tekstów mających swoje źródło poza lokalnością. O granicach prowokacji w fotografiach Nobuyoshi Araki’ego pisze Tomek Ślęzak, a Marta Eloy-Cichocka – o londyńskiej imprezie „Lato fotografii” i o festiwalu fotograficznym w Arles, który w tym roku się nie udał z racji sławetnych strajków. Niemniej pojawiło się tam kilku ważnych twórców, kilka ważnych dzieł. Autorka przypomina też o innych miastach przyjaznych fotografom.
I jeszcze jedna
fajna rzecz – zaproszenie kierowane do wszystkich chętnych, by zakładali grupy fotograficzne z czego radość i korzyść być może. Taka grupa powstała w Krakowie, nazwała się „Kontra Z” i oprócz wystaw, spotkań, plenerów jest ciekawym oraz wielce pożytecznym zjawiskiem kulturalnym. W dodatku otwartym dla tych, którzy niekoniecznie są profesjonalistami, ale koniecznie pasjonują się fotografowaniem.
W ogóle wszelkich zaproszeń jest w „Biuletynie Fotograficznym” mnóstwo, np. na II Podgórski Dzień Otwartych Drzwi, gdzie zwiedza się dzielnicę Podgórze z przewodnikiem, słucha lekcji otwartej w szkole muzycznej, ogląda tematyczne wystawy, spotyka w kawiarni z autorami. Ech…
Są też zaproszenia na warsztaty, na konkursy, do współpracy, relacje z wypraw fotograficznych, no, prawdziwa tablica ogłoszeń, w absolutnie pozytywnym znaczeniu tego skojarzenia. Wydaje się więc, że krakowiacy (i górale) powinni mieć „Biuletyn Fotograficzny” zawsze pod ręką, szczególnie, gdy pod ręką mają też aparaty fotograficzne.