Czasopisma literackie „roczników siedemdziesiątych” wydają kolejne numery, określają swoją tożsamość, próbują się pięknie od siebie różnić, ale koniec końców dosyć łatwo podzielić je na periodyki akademickie oraz pisma autorskie, programowe. Pisma o ewidentnym zacięciu teoretycznym i metodologicznym, z sercem (i finansowym cyckiem) ulokowanym na wydziale filologicznym uczelni oraz pisma skupione na prezentacji „czystej” literatury, tworzone według subiektywnych projekcji autorów (zazwyczaj jednocześnie twórców). Przejrzystości takiego podziału nie zaciemnia nowe medium, internet, poprzez które ostatnio próbuje docierać do czytelników większość z tych pism.
Periodykiem, który niewątpliwie należy zaliczyć do pierwszej, akademickiej grupy jest poznańskie „Pro Arte”, prowadzone przez Karola Francuzika. Gazeta stworzyła niedawno i intensywnie rozbudowuje stronę internetową (http://proarte.net.pl), skąd zaczerpnąłem wiele przydatnych przy pisaniu tego tekstu informacji, ale już samą nazwą akcentuje swoją przynależność. Wszak przejmuje skamandrycki gwizdek arbitra po „Pro Arte et Studio” Mieczysława Grydzewskiego, a wydawanie pisma redaktorzy motywują „przede wszystkim chęcią określenia pozycji młodego inteligenta (studenta, licealisty) we współczesnej rzeczywistości”. Od początku istnienia, czyli od roku 1996, „Pro Arte” związane jest z Uniwersytetem Adama Mickiewicza, jego tętno, sprawdzane przez Radę Programową i pod szczególną opieką (naukową) Piotra Śliwińskiego, uzależnione jest od rytmu akademickiego życia. Zasada tworzenia wydań papierowych „Pro Arte” polega na „przemienności numerów — profilowanych tematycznie i magazynowych”. Dotychczasowe monografie dotyczyły twórczości Adama Mickiewicza, Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego, jak również kultury Poznania i szeroko rozumianej tematyki kobiecej. Oprócz nich twórcy periodyku podjęli problemy: Awangardy we współczesnej sztuce oraz roczników siedemdziesiątych w literaturze. Ten ostatni pod rymowanym hasłem nawiązującym do tytułu książki Jana Błońskiego: „Pro Arte. Roczniki siedemdziesiąte zmieniają wartę!”
Wszystko więc wydaje się niby oczywiste i poniekąd „politycznie poprawne”, a jednak faktem jest, iż w środowisku młodoliterackim „Pro Arte” wywołuje wiele kontrowersji i często zbiera negatywne oceny (chociażby ze strony krakowskiego „Ha!artu”). Dlaczego? Jak się okazuje, duch „bruLionu”, duch „bruLionu” nie umarł! Krąży po redakcjach pism „roczników siedemdziesiątych” i przestrzega przed chociażby wizją „Ogrodu” – warszawskiego odpowiednika „Pro Arte” w początkach latach 90. Bo przecież młodoliterackie pismo musi być: 1) niezależne, 2) wyzywające, 3) skandalizujące, 4) indywidualistyczne, 5) avant-popowe, 6) generujące przyszłe gwiazdy i ikony młodej sztuki. A tymczasem „Pro Arte” „leży” we wszystkich tych punktach. Jest w treści i formie: 1) skupione na historycznej ciągłości, 2) wyważone, 3) etycznie bez zarzutu, 4) akademicko wspólnotowe, 5) klasycznie elitarne, 6) skupione na dziele, nie podmiocie. I przede wszystkim — nie tworzy obrazu literatury, ono ten obraz ogląda, bada, ocenia. Cóż, zarzut można zamienić w afirmację, wadę w zaletę. Wszak dla jednych coś plewą jest, dla innych zaś życiodajnym ziarnem. Jednak mnie osobiście zupełnie inna sprawa intryguje w piśmie młodych naukowców z Poznania. Przeglądając kolejne numery „Pro Arte”, co rusz napotykałem szeleszczącą papierem postać współczesnego inteligenta osaczonego zewsząd rzeczywistością „mentalnego dresiarstwa”. Ale inteligent ten nie wyrusza na „wojnę”. Pozostaje w okopach Tradycji, Nauki i Elitaryzmu (czytaj: studiów magisterskich i doktoranckich).
Owszem, pojawiają się, wypuszczani na przedpole wroga (barbarzyńskiej rzeczywistości) zwiadowcy, którzy, jak to jest w opowiadaniach Kuby Mokrosińskiego i wierszach Jarosława Jakubowskiego, parafrazują i pastiszują banalizm oraz linię wyznaczoną przez twórczość Jacka Podsiadły. Pojawiają się też tacy autorzy jak Maria de Cyrano, Marcin Cecko, Paweł Lekszycki. Jednak „Pro Arte” przeniknięte jest głęboką potrzebą autorytetu. Generała, który w pewny sposób usankcjonuje i uświęci obrany przez redakcję temat wiodący. Jego słowa są bądź sygnałem do metodologicznego szturmu, bądź znakiem odwrotu na z góry upatrzone pozycje. A najczęściej sugestią do pozostania w okopie. Tak jest w przypadku wspomnianej problematyki „roczników siedemdziesiątych”. Wyjściowa rozmowa z prof. Edwardem Balcerzanem Powinny nas różnić idee stanowi szczelną siatkę odniesień dla tekstów młodych autorów, z których wynika jasno, iż pokolenie najmłodsze nie istnieje, a punktów wspólnych literatury należy szukać w problemach, wartościach i treści, nie w wieku. Stąd o wiele młodsza badaczka, Aleksandra Bault w artykule A może za wcześnie, by mówić o pokoleniu? zabiera się do problemu generacji ostrożnie, akcentując jej cechy negatywne, przeczące zasadności używania „dekadowych” rozróżnień. Podobnie przy monografii dotyczącej awangardy. Wywiady z prof. Andrzejem Turowskim i prof. Piotrem Piotrowskim czy Leszka Szarugi Notatki o awangardowym dziedzictwie, tworzą przestrzeń, a raczej miejsce, w których zakotwicza się myśl krytyków i eseistów „Pro Artowych”.
Ostre postawienie sprawy i rozważanie kwestii, czy redaktorzy „Pro Arte” redagują w ten sposób pismo, gdyż nie są zdolni do samodzielnych analiz i ocen, czy też zwracają się w stronę uznanych autorytetów (a zwrot taki zakłada oczywiście wiarę w istnienie takowych), by zaczerpnąć z ich wiedzy coś dla siebie, byłoby nieporozumieniem. Jestem pewien, że w buńczucznym pochodzie „młodych egotyków literackich” to otwarte czerpanie z rad i doświadczeń starszych jest godne odnotowania. Bo numeru o masochizmie bez tysiąca przypisów „Pro Arte” co prawda nie wyda, ale nie opublikuje też czegoś w duchu na przykład Bełkotu Sławomira Shuty. Pismo ma jasno sprecyzowaną strategię działania nakierowaną na podtrzymanie tradycji i ciągłości literatury.
Jednocześnie wcale to nie oznacza odmowy dostrzeżenia rzeczywistości. Jej obraz autorzy poznańskiego periodyku kreślą, patrząc przez pryzmat stałych, niezmiennych kodów kultury. Bowiem i wieszcz Mickiewicz może się okazać antidotum na współczesną breję duchową, i Sęp-Szarzyński ukoić może zgagę dzisiejszego intelektualisty, i „cyberfeminizm” Cornelii Sollfrank, tak wdzięcznie inkrustowany przez Justynę Kowalską ruchami społecznymi od początków XIX wieku po czasy dzisiejsze, ulgę przynieść może. Na kolejne niebezpieczne pytanie, czy takie połączenia są wyrazem bogactwa i różnorodności zainteresowań, czy świadectwem chwytania konceptualnej mgły, mam jedną, fatalną odpowiedź: i jedno, i drugie. Dla redaktorów „Pro Arte” rzeczywistość nie jest supermarketem, nie jest światem w stanie wojny, lecz książką – aby ją przeczytać trzeba mieć nauczyciela, znać metodę czytania i żyć w cieniu niepewności: czy przypadkiem nie jesteśmy li tylko przypisem do zebranej wiedzy, umieszczonym na ostatniej stronie? I tym sposobem klasyczna refleksja zmienia się w mentalność postmodernistyczną! Pewnie za użyte tu słowa i przedstawione tezy pójdę do poznańskiego piekła, ale przecież… Jeśli odrzeć „Pro Arte” z wywiadów i zapomnieć na chwilę o autorytetach, to jawi się ono jako typowy wykwit postmodernizowania młodych naukowców. W takich przypadkach Tradycja, Nauka i Elitaryzm są jedynie łuszczącym się makijażem. Pewnie gdy całkowicie odpadnie - redaktorzy oraz inni „młodzi inteligenci (studenci, licealiści)” wyskoczą radośnie z okopu i ostrzelają rzeczywistość.
wersja do wydrukowania
- zobacz w najnowszym wydaniu:
- Może się zacznie robić ciekawie…
- Ukąszenie popowe
- Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
- „Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
- Rokendrol w państwie pop
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- POTOP POP-PAPKI
- WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
- Czas kanibalów
- Przystanek „Paryż”
- Spodziewane niespodzianki
- Złudny i niebezpieczny
- Faszyzm czai się wszędzie
- OD KOŃCA DO POCZĄTKU
- O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
- Dreptanie wokół czerwonej zmory
- Rozkoszne życie chełbi
- Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
- Zielono mi
- Roczniki siedemdziesiąte?
- Od rytuału do boiska piłkarskiego
- O potrzebie rastryzmu
- Sen o Gombrowiczu
- Pozytywnie
- Manewry z dźwiękami
- Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
- Co tam, panie, na Litwie?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- Nostalgiczne klimaty
- Wyostrzony apetyt
- Szanujmy wspomnienia
- Papier kontra ekran
- Nie zagłaskać poety
- Papier czy sieć?
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- Papiery wartościowe
- Kolesiowatość
- MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
- Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
- Zimowa trzynastka
- Popkultura, ta chimeryczna pani
- Patron – mistrz – nauczyciel?
- Rita kontra Diana
- Słodko-gorzkie „Kino”
- O produkcji mód
- Gorące problemy
- GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
- Bigos „Kresowy”
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- Z DOLNEJ PÓŁKI
- KINO POFESTIWALOWE
- MATERIALNOŚĆ MEBLI
- ŹLE JEST…
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
- WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
- JAZZ NIE ZNA GRANIC
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- KINO I NOWE MEDIA
- PO STRONIE WYOBRAŹNI
- AMERYKAŃSKIE PSYCHO
- CZEKAJĄC NA PAPKINA
- MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
- MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
- MAŁA, UNIWERSALNA
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- NASZE ULICE
- Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
- KRAJOBRAZ PO GDYNI
- O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
- KOMPUTER DO PODUSZKI?
- NA USŁUGACH CIAŁA
- WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
- PARADA STAROŚCI
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
- POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
- 2002 W KINIE
- GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
- Widoki z pokoju Morettiego
- NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
- CZAR BOLLYWOODU
- ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
- NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
- WYRODNE DZIECI BACONA
- CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
- BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
- O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
- JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
- ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
- DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
- PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
- ANTENOWE SZUMY NOWE
- BOOM NA ALBUM
- O BŁAZNACH I PAJACACH
- EKSPRESJA W OPRESJI
- BARIERY DO POKONANIA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
- NATURA WYNATURZEŃ
- ZABAWNA PRZEMOC
- DLATEGO RPG
- WIEKI ALTERNATYWNE
- CZARODZIEJ MIYAZAKI
- DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
- WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
- MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
- BO INACZEJ NIE UMI…
- PORTRET BEZ TWARZY
- BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
- MODLITWA O KASKE
- ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
- CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
- OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
- TORUŃSCY IMIGRANCI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
- KONFERANSJERKA
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
- GRY WOJENNE
- WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
- ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
- MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
- POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
- W CIENIU ZŁOTYCH PALM
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- WSZYSCY Z HRABALA
- NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
- FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
- MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
- ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
- ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
- CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
- DALEKO OD NORMALNOŚCI
- NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
- ŁYDKA ACHILLESA
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
- PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
- KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
- PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
- CZAS GROZY
- KOMU CYFRA?
- APIAT’ KRYTYKA
- NASZA MM
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
- ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
- FRAZY Z „FRAZY”
- TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- I FOTOGRAFIA LECZY
- STANY W PASKI
- MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
- POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
- CZACHA DYMI...
- DYSKRETNY UROK AZJI
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- FORUM CZESKIEGO JAZZU
- NADAL BARDZO POTRZEBNE!
- KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
- PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
- DEKALOG NA BIS
- SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
- WYBIJA PÓŁNOC?
- A PO KAWIE SADDAM
- TRZECIE OKO
- ANGLIA JEST WYSPĄ!
- CO W ZDROWYM CIELE
- CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
- PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
- SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
- PASJA
- KOGO MASUJĄ MEDIA?
- DWAJ PANOWIE A.
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- ULEGANIE NA WEZWANIE
- BERLIN PO MURZE
- I WCZORAJ, I DZIŚ
- MOJE MIASTO, A W NIM...
- WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
- TYLKO DLA PAŃ?
- TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
- NIE TAKIE POPULARNE?
- FOTOGRAF I FILOZOF
- MODNIE SEKSUALNA RITA
- KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- NARODZINY SZPIEGOSTWA
- ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
- „KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
- MADE IN CHINA
- Proza pedagogicznych powikłań
- „NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
- MY, KOLABORANCI
- zobacz w poprzednich wydaniach:
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- GRY WOJENNE
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
|
|