Niewiele, może poza faktem, że Björk dostała Złotą Palmę za rolę w Tańcząc w ciemnościach von Triera – takiej odpowiedzi udzieliłaby zapewne większość zapytanych. Kino skandynawskie generalnie jest stosunkowo znane, twórcy różnych pokoleń jak Szwedzi – Victor Sjöström, Ingmar Bergman, Bo Widerberg, Lasse Hallström, Lucas Moodysson, Duńczycy – Carl Theodor Dreyer, Bille August, Lars von Trier, Finowie – bracia Kaurismäki – mają swoje miejsce w historii filmu. Na tym tle kinematografia islandzka jawi się jako nieznany ląd. Okazją do jego poznania jest najnowszy, podwójny (39/40) numer „Kwartalnika Filmowego”, w całości poświęcony kinu skandynawskiemu właśnie. Obok tekstów poruszających różne aspekty twórczości Bergmana (jest też scenariusz reżysera z 1978 roku pt. Miłość bez kochanków, odrzucony kolejno przez 3 producentów jako niemożliwy do realizacji i zbyt kosztowny), dotyczących filmów Sjöberga i Kaurismäkiego czy szwedzkiej awangardy jest esej Jolanty Sowińskiej–Gogacz Film islandzki dzisiaj. Sylwetka Fridrika Thóra Fridrikssona.
O tym, jak mało znana była kinematografia tej wyspy (tylko 272 tys. mieszkańców) świadczy fakt, że Peter Cowie w almanachu Film Cinematography - 1968 poświęcił jej niecałą stronę (Polsce – dla porównania – pełnych 9), wymieniając z tytułu zaledwie jeden dokument. Cowie postanowił odtworzyć dzieje kina islandzkiego, pokazując, w wydanej w 1992 roku antologii Scandinavian Cinema, że stale się rozwijało, a jego odrębność wobec kinematografii sąsiadów wynikała z różnic językowych i stosowaniu minimalnych środków finansowych. Tamtejsi filmowcy jawią się jako prawdziwi pasjonaci, oddający dla realizacji swoich wizji domy pod zastaw hipoteczny, zaś widzowie w latach 80. gotowi byli płacić więcej za możliwość oglądania rodzimych produkcji, niż za zagraniczne. Cowie do najlepszych islandzkich reżyserów z pokolenia dzisiejszych 50-latków zalicza Ágústa Gudmundssona, Egilla Edvardssona, Hrafna Gunnlaugssona, Kristín Jóhannesdóttir, Lárusa Ýmira Óskarssona, Thorsteinna Jónssona, Thráinna Bertelssona i Gudný Halldórsdóttir.
Wśród nich jest właśnie Fridriksson (rocznik 1954), filmowy samouk, którego pierwsze filmowe próby pochodzą z jego szkolnych czasów. Jest nie tylko reżyserem – z jego inicjatywy odbył się pierwszy Festiwal Filmowy w Reykjaviku i powstał periodyk filmowy „Filmbladid” (był wydawcą i pierwszym naczelnym). Zaczynał od krótkiego metrażu – debiut Nomina sunt odiosa (1973), a zwłaszcza kolejny film pt. Brennunjálsaga (1980) pokazały jego artystyczną oryginalność (wbrew tytułowi odwołującemu się do średniowiecznej sagi, nie opowiadał o czynach nordyckich herosów). Później był dokumentalny tryptyk z początku lat 80.: Kowal, Rock w Reykjaviku i Kowboje Północy. Fridriksson pracował dla telewizji, ma również na koncie eksperymentalny The Ring.
Pełnometrażowym debiutem fabularnym reżysera były Białe wieloryby (1987), a w 1990, dzięki grantowi Islandzkiej Fundacji Filmowej, zrealizował Dzieci natury, film, który dostał 23 międzynarodowe nagrody. 4 lata później powstały Dni kina, wpisujące się w nostalgiczny nurt spod znaku Amarcord i Cinema Paradiso. Kolejny obraz Fridrikssona, Zimny dreszcz (1995), to międzynarodowa produkcja: w roli głównej wystąpił japoński aktor Masatoshi Nagase (grał w Mistery Train Jarmusha), a w kilku drugoplanowych – Amerykanie. Rok później powstała Diabelska wyspa, a jako ostatnią – na razie – pozycję w filmografii reżysera autorka podaje Aniołów wszechświata (2000).
Jolanta Sowińska-Gogacz, omawiając dokładniej twórczość Fridrikssona, koncentruje się na kilku motywach przewijających się przez jego filmy. Przede wszystkim są one bardzo silnie osadzone w islandzkiej tradycji – wierzeniach, mitach, obyczajowości, więzi ludzi z naturą. Islandia jawi się tutaj jako miejsce magiczne, pełne zjawisk nadprzyrodzonych, niezrozumiałych dla przybyszów, za to zupełnie naturalnych i codziennych dla tubylców. Islandczycy łączą chrześcijańską obrzędowość z szeroko pojętym animizmem, stąd w tych filmach pojawia się szereg niezwykłych postaci, jak babka Karolina z Diabelskiej wyspy – szamanka, przepowiadająca przyszłość i utrzymująca kontakt z duchami.
Charakterystyczne jest – w kontekście owej islandzkiej tradycji filmów Fridrikssona – iż często pojawia się tam motyw śmierci i związanych z nią rytuałów pogrzebowych, co jest o tyle ciekawe, że w naszej kulturze umieranie i to, co mu towarzyszy, jest coraz częściej wypierane, niepokazywane. U Fridrikssona śmierć – zresztą zgodnie z chrześcijańską doktryną – nie jest końcem, jawi się jako odpoczynek po męczącym życiu, powrót do krainy przodków, gdzie można znów połączyć się z bliskimi. Ceremonie pogrzebowe są bogatymi w symbole rytuałami, wyrazem szacunku dla zmarłych, co doskonale pokazuje scena z Dzieci natury, gdzie bohater z niezwykłym pietyzmem robi dla przyjaciółki trumnę, bardziej niż zakopywaną w ziemi skrzynię przypominającą czółno, którym odbędzie najważniejszą podróż.
Obok tradycji w twórczości Fridrikssona obecna jest swoista antytradycja, czyli kultura amerykańska (w czasie wojny była tu baza wojskowa USA). Swojej dezaprobacie reżyser najdobitniej dał wyraz w Diabelskiej wyspie, której jeden z bohaterów, Baddi, jest przykładem bezmyślnego Islandczyka, oddanego wyidealizowanej wizji Ameryki i ponoszącego klęskę. Baddi – jak wynika z tekstu – należy do mniejszości, bo Islandczycy, jak mało jaki naród, są świadomi swojej długiej historii i kultury.
Kino islandzkie, zwłaszcza twórczość Fridrikssona, prezentuje się jako rzeczywiście niezwykłe zjawisko. Szkoda tylko, że na razie raczej możemy o tych filmach czytać, a nie je oglądać. Jest jednak nadzieja, że skoro nasi dystrybutorzy pokochali kino azjatyckie i irańskie, to może przyjdzie kolej i na Islandię.
wersja do wydrukowania
- zobacz w najnowszym wydaniu:
- Może się zacznie robić ciekawie…
- Ukąszenie popowe
- Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
- „Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
- Rokendrol w państwie pop
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- POTOP POP-PAPKI
- WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
- Czas kanibalów
- Przystanek „Paryż”
- Spodziewane niespodzianki
- Złudny i niebezpieczny
- Faszyzm czai się wszędzie
- OD KOŃCA DO POCZĄTKU
- O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
- Dreptanie wokół czerwonej zmory
- Rozkoszne życie chełbi
- Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
- Zielono mi
- Roczniki siedemdziesiąte?
- Od rytuału do boiska piłkarskiego
- O potrzebie rastryzmu
- Sen o Gombrowiczu
- Pozytywnie
- Manewry z dźwiękami
- Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
- Co tam, panie, na Litwie?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- Nostalgiczne klimaty
- Wyostrzony apetyt
- Szanujmy wspomnienia
- Papier kontra ekran
- Nie zagłaskać poety
- Papier czy sieć?
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- Papiery wartościowe
- Kolesiowatość
- MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
- Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
- Zimowa trzynastka
- Popkultura, ta chimeryczna pani
- Patron – mistrz – nauczyciel?
- Rita kontra Diana
- Słodko-gorzkie „Kino”
- O produkcji mód
- Gorące problemy
- GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
- Bigos „Kresowy”
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- Z DOLNEJ PÓŁKI
- KINO POFESTIWALOWE
- MATERIALNOŚĆ MEBLI
- ŹLE JEST…
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
- WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
- JAZZ NIE ZNA GRANIC
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- KINO I NOWE MEDIA
- PO STRONIE WYOBRAŹNI
- AMERYKAŃSKIE PSYCHO
- CZEKAJĄC NA PAPKINA
- MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
- MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
- MAŁA, UNIWERSALNA
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- NASZE ULICE
- Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
- KRAJOBRAZ PO GDYNI
- O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
- KOMPUTER DO PODUSZKI?
- NA USŁUGACH CIAŁA
- WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
- PARADA STAROŚCI
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
- POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
- 2002 W KINIE
- GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
- Widoki z pokoju Morettiego
- NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
- CZAR BOLLYWOODU
- ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
- NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
- WYRODNE DZIECI BACONA
- BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
- MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
- O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
- JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
- ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
- DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
- PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
- ANTENOWE SZUMY NOWE
- BOOM NA ALBUM
- O BŁAZNACH I PAJACACH
- EKSPRESJA W OPRESJI
- BARIERY DO POKONANIA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
- NATURA WYNATURZEŃ
- ZABAWNA PRZEMOC
- DLATEGO RPG
- WIEKI ALTERNATYWNE
- CZARODZIEJ MIYAZAKI
- DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
- WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
- MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
- BO INACZEJ NIE UMI…
- PORTRET BEZ TWARZY
- BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
- MODLITWA O KASKE
- ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
- CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
- OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
- TORUŃSCY IMIGRANCI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
- KONFERANSJERKA
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
- GRY WOJENNE
- WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
- ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
- MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
- POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
- W CIENIU ZŁOTYCH PALM
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- WSZYSCY Z HRABALA
- NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
- FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
- MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
- ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
- ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
- CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
- DALEKO OD NORMALNOŚCI
- NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
- ŁYDKA ACHILLESA
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
- PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
- KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
- PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
- CZAS GROZY
- KOMU CYFRA?
- APIAT’ KRYTYKA
- NASZA MM
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
- ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
- FRAZY Z „FRAZY”
- TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- I FOTOGRAFIA LECZY
- STANY W PASKI
- MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
- POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
- CZACHA DYMI...
- DYSKRETNY UROK AZJI
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- FORUM CZESKIEGO JAZZU
- NADAL BARDZO POTRZEBNE!
- KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
- PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
- DEKALOG NA BIS
- SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
- WYBIJA PÓŁNOC?
- A PO KAWIE SADDAM
- TRZECIE OKO
- ANGLIA JEST WYSPĄ!
- CO W ZDROWYM CIELE
- CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
- PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
- SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
- PASJA
- KOGO MASUJĄ MEDIA?
- DWAJ PANOWIE A.
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- ULEGANIE NA WEZWANIE
- BERLIN PO MURZE
- I WCZORAJ, I DZIŚ
- MOJE MIASTO, A W NIM...
- WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
- TYLKO DLA PAŃ?
- TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
- NIE TAKIE POPULARNE?
- FOTOGRAF I FILOZOF
- MODNIE SEKSUALNA RITA
- KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- NARODZINY SZPIEGOSTWA
- ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
- „KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
- MADE IN CHINA
- Proza pedagogicznych powikłań
- „NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
- MY, KOLABORANCI
- zobacz w poprzednich wydaniach:
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- Przystanek „Paryż”
|
|