Nr 32 (43)
z dnia 12 listopada 2002
powrót do wydania bieżącego
 
  przegląd prasy       
   

Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
     
   
– „Film” –

      „Polacy gardzą sobą, skoro godzą się na niechlujstwo filmów, które robią dla siebie. Potrzeba nam psychoterapii przez doskonałą sztukę popularną. Dlatego racja kina jest polską racją stanu.” Oto puenta tekstu Krzysztofa Kłopotowskiego relacjonującego ostatni festiwal w Gdyni („Film” nr 11) – mocna, nawet nieco patetyczna i prowokująca do polemiki. Stwierdzenie, że niechlujne są filmy robione dla Polaków sugeruje, że istnieje grupa obrazów realizowanych dla zagranicznych widzów, a przecież na palcach jednej ręki można wyliczyć tytuły, które ostatnio zaistniały poza krajem. Zresztą sami też nieszczególnie garniemy się do kin, by zobaczyć rodzime produkcje, po trosze wychodząc z założenia, że prędzej czy później dany film i tak pokaże telewizja (choć ostatnio telewizja publiczna jako współproducent jest mniej hojna, chyba, że chodzi o ekranizacje klasyki literackiej, ale o tym była już mowa). Być może Kłopotowskiemu chodzi o pracę naszych twórców zagranicą, ale tu znów wikłamy się w spory typu „czy Pianista to film polski?” Po drugie – czym jest owa doskonała sztuka popularna? Komercją, perfekcyjnie realizowanym kinem gatunków? Kino gatunków nie ma u nas szczególnej tradycji, a przykład np. filmów sensacyjnych ostatniej dekady, z małymi wyjątkami (np. twórczość Wojciecha Wójcika) będącymi nieudolnym naśladowaniem wzorów amerykańskich – potwierdza tę prawdę. Nie wiem też na czym polegać miałaby owa psychoterapia – czy np. oglądając perfekcyjny warsztatowo polski kryminał, powinnam przeżyć swoiste katharsis (dlaczego?) czy odczuwać satysfakcję, że Polak potrafi robić profesjonalne kino rozrywkowe? I tu zaczynam mieć wątpliwości, czy stać nas, chociażby finansowo na takie filmy, nawet przy maksymalnie dobrej woli ministra Dąbrowskiego, w którym Kłopotowski pokłada duże nadzieje. Poza tym inni, głównie Amerykanie, takie popularne kino robią lepiej. My, może zbyt zapatrzeni w przeszłość, traktujemy kino jako coś więcej niż rozrywkę, stąd naszą domeną było i jest szeroko rozumiane kino autorskie.
      Poza tym kto miałby robić te filmy? Kwestie personalne polskiego kina, jego hierarchia – to główny temat esejów Krzysztofa Kłopotowskiego zamieszczanych na łamach kilku ostatnich numerów „Filmu”. W najgłośniejszym z nich pt. Za wcześnie na Requiem („Film” nr 10), autor kreśli wizję polskiej kinematografii podporządkowanej baronom (Wajda, Zanussi, Hoffman), którzy wychowani w niewoli nie potrafią zrozumieć nowych czasów, a co za tym idzie – zrobić o nich filmu. Za to zazdrośnie blokują wszelkie twórcze poczynania młodszych kolegów broniąc dostępu do pieniędzy lub wykorzystując cudze pomysły. Układy personalne uniemożliwiają np. realizację polskiego Obywatela Kane, którego bohaterem mógłby być Adam Michnik, ale nie będzie, bo z szefem „Gazety Wyborczej” przyjaźni się Andrzej Wajda (Kłopotowski wcześniej sugerował, że przyjaźń obu panów sprawia, że krytykom „GW” nie wolno źle pisać o filmach reżysera – przeciwko takiej tezie zaprotestował, również na łamach miesięcznika, Tadeusz Sobolewski). Jest jednak alternatywa, czyli twórcy średniego pokolenia, jak Holland czy Treliński, choć niestety niektórzy z nich zostali przez starszych kolegów zneutralizowani, jak Marczewski, który wykłada w szkole Andrzeja Wajdy. No i są młodzi – Barczyk, Fabicki, Szumowska, czyli przyszłość polskiego kina. I jest też minister Dąbrowski, który, obawiam się, sam wiosny nie czyni, bo czasy wszechwładnego i hojnego państwowego mecenatu chyba się skończyły.
      Po przeczytaniu tekstu Kłopotowskiego rodzi się pytanie – czy rzeczywiście jest tak źle i czy winę za to ponoszą wyłącznie starzy mistrzowie? Faktem jest, że młodym twórcom trudno zadebiutować, a jeśli im się to uda i przy okazji odnoszą sukces – mają problem z realizacją kolejnego projektu. Z drugiej strony – pokoleniowa zmiana warty to proces trudny, co widać nie tylko w kinie: młodzi politycy skarżą się, że starsi koledzy potrzebują ich tylko w kampanii wyborczej, a absolwenci wydziałów pedagogicznych mają za złe nauczycielom, że nie idą na zasłużoną emeryturę.
     Wydaje się, że ważniejsze od układów personalnych są kwestie finansowe, bo film to sztuka kosztowna. Nie mamy wielkich wytwórni, ministerstwo ma ograniczony budżet, a banki wolą inwestować w znane tytuły (vide adaptacje lektur) i nazwiska niż w debiutantów z najlepszymi nawet pomysłami. Ten aspekt zauważa w swojej polemice Zdzisław Pietrasik („Film” nr 11). Jego Sfilmować Kłopotowskiego to dowcipny, miejscami złośliwy tekst przedstawiający antagonistę jako samotnego szeryfa próbującego zaprowadzić ład w miasteczku. Przy okazji Pietrasik usprawiedliwia baronów i obala mit o ich wszechwładzy, bo rzeczywiście Wajda ostatnimi laty nie ma dobrej prasy (nieco zmienił to Oscar), a Zanussi zrealizował słaby Suplement z materiałów niewykorzystanych w poprzednim filmie, gdyż nie mógł zgromadzić pieniędzy na normalną produkcję. Uspokaja też wszystkich zaniepokojonych losem młodych, bo ci, jak twierdzi, potrafią obronić się sami, nierzadko realizując się w reklamie czy telewizji.
      Kto ma tu rację? Prawda tradycyjnie leży gdzieś pośrodku. Nie jest aż tak źle jak pisze Kłopotowski, bo baronowie nie są wszechwładni, o czym świadczy chociażby gdyński werdykt – Dzień świra i Edi to filmy spoza układów. Nie do końca chyba ma też rację Pietrasik, bo nie wszyscy młodzi, zdolni i wytrwali zdołają się sami wybić. W filmie, jak w każdej dziedzinie sztuki, potrzebni są mistrzowie i uczniowie, mecenat i konkurencja. I widzowie, o których żaden z krytyków nie wspomniał, niesłusznie zresztą, bo to integralna część kinematografii – kto, jeśli nie my, będzie oglądał rodzime filmy? A że brakuje dobrych – może należałoby bardziej zaufać widowni? Nie mam złudzeń, co do tego, że jej gust jest raczej egalitarny niż elitarny, ale nie oznacza to od razu prymitywizmu. Zatem dobrych polskich filmów twórców różnych pokoleń życzę widzom, reżyserom i krytykom, mając nadzieję, że to nie tylko pobożne życzenia.
     





wersja do wydrukowania

zobacz w najnowszym wydaniu:
Może się zacznie robić ciekawie…
Ukąszenie popowe
Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
„Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
Rokendrol w państwie pop
KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
POTOP POP-PAPKI
WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
Czas kanibalów
Przystanek „Paryż”
Spodziewane niespodzianki
Złudny i niebezpieczny
Faszyzm czai się wszędzie
OD KOŃCA DO POCZĄTKU
O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
Dreptanie wokół czerwonej zmory
Rozkoszne życie chełbi
Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
Zielono mi
Roczniki siedemdziesiąte?
Od rytuału do boiska piłkarskiego
O potrzebie rastryzmu
Sen o Gombrowiczu
Pozytywnie
Manewry z dźwiękami
Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
Co tam, panie, na Litwie?
Literatura – duch fartowny czy hartowny?
Nostalgiczne klimaty
Wyostrzony apetyt
Szanujmy wspomnienia
Papier kontra ekran
Nie zagłaskać poety
Papier czy sieć?
Rutynowe działania pism fotograficznych
Papiery wartościowe
Kolesiowatość
MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
Zimowa trzynastka
Popkultura, ta chimeryczna pani
Patron – mistrz – nauczyciel?
Rita kontra Diana
Słodko-gorzkie „Kino”
O produkcji mód
Gorące problemy
GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
Bigos „Kresowy”
W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
KRAJOBRAZ MIEJSKI
Z DOLNEJ PÓŁKI
KINO POFESTIWALOWE
MATERIALNOŚĆ MEBLI
ŹLE JEST…
NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
JAZZ NIE ZNA GRANIC
WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
KINO I NOWE MEDIA
PO STRONIE WYOBRAŹNI
AMERYKAŃSKIE PSYCHO
CZEKAJĄC NA PAPKINA
MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
MAŁA, UNIWERSALNA
ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
NASZE ULICE
Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
KRAJOBRAZ PO GDYNI
O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
KOMPUTER DO PODUSZKI?
NA USŁUGACH CIAŁA
WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
PARADA STAROŚCI
INKOWIE A SPRAWA POLSKA
CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
2002 W KINIE
GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
Widoki z pokoju Morettiego
NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
CZAR BOLLYWOODU
ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
WYRODNE DZIECI BACONA
CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
ANTENOWE SZUMY NOWE
BOOM NA ALBUM
O BŁAZNACH I PAJACACH
EKSPRESJA W OPRESJI
BARIERY DO POKONANIA
UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
NATURA WYNATURZEŃ
ZABAWNA PRZEMOC
DLATEGO RPG
WIEKI ALTERNATYWNE
CZARODZIEJ MIYAZAKI
DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
BO INACZEJ NIE UMI…
PORTRET BEZ TWARZY
BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
MODLITWA O KASKE
ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
TORUŃSCY IMIGRANCI
OFFOWA SIEĆ FILMOWA
BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
KONFERANSJERKA
CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
GRY WOJENNE
WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
DEMONTAŻ ATRAKCJI
POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
W CIENIU ZŁOTYCH PALM
3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
WSZYSCY Z HRABALA
NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
DALEKO OD NORMALNOŚCI
NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
ŁYDKA ACHILLESA
DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
CZAS GROZY
KOMU CYFRA?
APIAT’ KRYTYKA
NASZA MM
UWIERZCIE W LITERATURĘ!
W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
FRAZY Z „FRAZY”
TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
I FOTOGRAFIA LECZY
STANY W PASKI
MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
CZACHA DYMI...
DYSKRETNY UROK AZJI
PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
FORUM CZESKIEGO JAZZU
NADAL BARDZO POTRZEBNE!
KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
DEKALOG NA BIS
SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
WYBIJA PÓŁNOC?
A PO KAWIE SADDAM
TRZECIE OKO
ANGLIA JEST WYSPĄ!
CO W ZDROWYM CIELE
CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
PASJA
KOGO MASUJĄ MEDIA?
DWAJ PANOWIE A.
NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
ULEGANIE NA WEZWANIE
BERLIN PO MURZE
I WCZORAJ, I DZIŚ
MOJE MIASTO, A W NIM...
WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
TYLKO DLA PAŃ?
TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
NIE TAKIE POPULARNE?
FOTOGRAF I FILOZOF
MODNIE SEKSUALNA RITA
KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
NARODZINY SZPIEGOSTWA
ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
„KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
MADE IN CHINA
Proza pedagogicznych powikłań
„NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
MY, KOLABORANCI
zobacz w poprzednich wydaniach:
Sen o Gombrowiczu
ŁYDKA ACHILLESA
WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA