– „Fraza” –
Wysiądźmy na przystanku, któremu redaktorzy „Frazy” (w nr 4/2001) nadali nazwę Paryż. I pobądźmy, pobłądźmy trochę w tym mieście. Powłóczmy się, bez przewodnika. Bo czy przewodnik w ogóle będzie potrzebny? Chyba tylko po to, by odprowadził nas – zmęczonych po wędrówce – do hotelowego pokoju i za nas (i za nami) zamknął czasopismo. Skrupulatność każe mi opowiedzieć, co poprzedziło przystanek, na którym już wysiedliśmy; była to rozmowa z Daniele Sallenave, francuską pisarką, krytykiem literackim, profesor lingwistyki na Uniwersytecie Nanterre; także fragmenty jej trzech powieści. Można jeszcze przypomnieć, co mówiła: o przeprowadzce do Paryża, pragnieniu ucieczki z prowincji, potrzebie bycia w centrum wszystkiego, o swojej pasji pisania (Obowiązkiem żyjących jest kontynuowanie namiętności umarłych. Z Daniele Sallenave rozmawiają Maryla Laurent i Stanisław Bereś). Natomiast dalsza podróż, gdybyśmy się na nią zdecydowali, jest „podróżą na wchód” – między innymi do japońskiego haiku z Danielem Py’em (Haiku), Piotrem W. Lorkowskim (Haiku nowe), Beatą Śniecikowską ( „Góra w zieleni” i „Twierdza w chmurze” – o poetyce japońskich i polskich haiku) i z Markiem Szyrykiem (Haiku), i jeszcze dalej, gdybyśmy chcieli – do buddyjskich fascynacji, też z przewodnikami: Markiem Nalepą (Buddyjska negacja), Michałem Fostowiczem (Natura Buddy, Orfizm).
Nie wszystko naraz jednak. Wybrać na początek Dochodzenie do dzieła. Proust czyta Ruskina Piotra Filonowicza czy wiersz Włóczęgę o poranku Preverta? Nie, Prevert wcale nie zapozna nas z Paryżem przyjemnym, Włóczęga o poranku to włóczęga po miejscach odludnych i zapuszczonych. Sam przestrzega: „że nigdy nie będziesz się bawił beztrosko/ Jak dzieci obok/ że nigdy więcej nie będziesz spokojnie spacerować”. Lepiej poznać Paryż Modiglianiego z 1911 roku, po którym oprowadza – wcale jednak nie beztroska – Achmatowa, zwierzając się, że to właśnie Modigliani odkrył przed nią prawdziwy Paryż (Anna Achmatowa: Amadeo Modigliani). To najpierw. Miasto jest oczywiście pretekstem do snucia wspomnień o malarzu, poetka zaciera ślady po nim rzeczywistym śladami literackimi. Wplata w tok pamięci poezję, jakby rekonstrukcja była niemożliwa. Achmatowa zastrzega się na wstępie, że być może nie znała go takim, jakim był dla innych. Niby pisze wspomnienie, w którym oddaje aurę tamtych lat: „To, czym był wówczas Paryż, jeszcze na początku lat 20. nazywało się »Vieux Paris« lub »Paris d’avant guerre«. Jeszcze roiło się od fiakrów. Woźnice mieli swoje knajpki, które nazywały się »Rondez-vous des cochers«, i żywi byli jeszcze moi młodzi rówieśnicy, którzy wkrótce polegli nad Marną i pod Verdun”, opowiada o nocnych spacerach, wystawach, rozmowach, błahych epizodach, ale zachowuje w tym wspomnieniu wiele dla siebie, nie dopowiadając rzeczy do końca. Żadnego nudnego mitotwórstwa, żadnego wynoszenia pod niebiosa – delikatny zachwyt, wyraźny podziw, który streszcza się w nieuchwytnej uciążliwości pamięci, i o której mówi: „ani przypomnieć, ani zapomnieć”. Tak, z Achmatową i Modiglianim ta przechadzka po przedwojennym Paryżu jest wyśmienita. Odpominalsko-zapominalska.
Ona ogląda miasto oczami malarza, Proust zaś katedry gotyckie – oczami Ruskina, swojej wieloletniej, wyczytanej fascynacji. Wyczytanej, a później usilnie z pamięci wyrzucanej. Zamykanie książek, jakby zrośniętych z ciałem, przychodzi z trudnością. Tekst Filonowicza, choć ukrywa to, podpowiadając, że będzie traktował o czytaniu Ruskina przez Prousta, opowiada przecież o próbach zakończenia tej lektury, o próbach wyrwania się z rąk swojego – po myślach i książkach – przewodnika. Najlepszy „przyjaciel ducha, przyjaciel czucia i myśli, z którym stykamy się bezcieleśnie – poprzez lekturę”. A i w czytaniu czai się potwór, bo choć „to rozmowa blokuje w nas swobodę natchnienia”, to „czytając, pozwalamy komuś innemu, by kierował naszymi myślami”.
Gdy więc pozwoliliśmy już, by ktoś kierował naszymi myślami, dajmy się jeszcze trochę postraszyć. O „Le Grand Guignol”, paryskim teatrze grozy pisze Waldemar Wojnar, szkoda tylko, że tak niewiele. Historia ma początek, jak zwykle, dziwaczny. Policjant Oscar Metenier postanowił pokazać całemu światu, jak bardzo się ten świat mylił, kiedy nie zważał na jego pisarski talent. Założył więc teatr, w którym grał „z powodzeniem horror na przemian z bezpretensjonalną bulwarową komedyjką”. Podczas wystawień podobno dokonywano transfuzji krwi, a aktorzy zakładali się, ileż to osób opuści przedstawienie w panice. Teatr dotrwał do lat czterdziestych, gdy stało się jasne, że horror definitywnie wyniósł się z teatru do kina. Rzecz całą wspomina Wojnar z okazji wydania scenariuszy jedynego tego typu paryskiego teatru.
Na koniec najlepsze: bardzo, bardzo interesująca rozmowa z Jean-Marie Gustave Le Clezio, francuskojęzycznym twórcą, przeprowadzona przez Jean-Louis Ezine, i na dokładkę jego opowiadanie Zbieg. Tytuł całkiem adekwatny, przynajmniej do jednego z tematów, jakie zostają w rozmowie podjęte. Le Clezio myśli o swoim pisaniu – w którym chciałby zatoczyć pętlę, uniemożliwić ucieczkę, oznaczającą odejście ostateczne – jak o nieskończonej ilości powrotów do tych samych książek, o porzucaniu, zaniechaniu tylko chwilowym. Rimbauda uważa za pisarza, który niestety osiągnął w pewnym momencie stan uniemożliwiający powrót, zatoczenie kolejnego koła. Pomysł kuszący, tym bardziej, że złączony z innym: nie ma niczego, co oddzielałoby życie od literatury, a dzięki temu można być równocześnie dwojakim i spójnym. Pisarz opowiada, jak płynąc statkiem do Afryki w ogóle nie wychodził na pokład, uznając że nie wystarczy samo doświadczenie, ważniejszy jest jego zapis, nawet zapis zamiast doświadczenia. Nic nie przeszkadza, że trochę to sprzeczne. Rozmowa nie sprowadza się oczywiście do rozważań nad pisaniem, mówią panowie też o Meksyku, dokąd pisarz wyjeżdża na sześć miesięcy w roku, o znaczeniu milczenia, o marzeniach... I jeszcze o tym, że Le Clezio ofiarowuje swoim czytelnikom „coś, co wykracza poza przyjemność literacką”. No, czy może być większa zachęta do zajęcia się pisarzem?
wersja do wydrukowania
- zobacz w najnowszym wydaniu:
- Może się zacznie robić ciekawie…
- Ukąszenie popowe
- Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
- „Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
- Rokendrol w państwie pop
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- POTOP POP-PAPKI
- WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
- Czas kanibalów
- Spodziewane niespodzianki
- Złudny i niebezpieczny
- Faszyzm czai się wszędzie
- OD KOŃCA DO POCZĄTKU
- O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
- Dreptanie wokół czerwonej zmory
- Rozkoszne życie chełbi
- Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
- Zielono mi
- Roczniki siedemdziesiąte?
- Od rytuału do boiska piłkarskiego
- O potrzebie rastryzmu
- Sen o Gombrowiczu
- Pozytywnie
- Manewry z dźwiękami
- Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
- Co tam, panie, na Litwie?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- Nostalgiczne klimaty
- Wyostrzony apetyt
- Szanujmy wspomnienia
- Papier kontra ekran
- Nie zagłaskać poety
- Papier czy sieć?
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- Papiery wartościowe
- Kolesiowatość
- MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
- Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
- Zimowa trzynastka
- Popkultura, ta chimeryczna pani
- Patron – mistrz – nauczyciel?
- Rita kontra Diana
- Słodko-gorzkie „Kino”
- O produkcji mód
- Gorące problemy
- GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
- Bigos „Kresowy”
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- Z DOLNEJ PÓŁKI
- KINO POFESTIWALOWE
- MATERIALNOŚĆ MEBLI
- ŹLE JEST…
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
- WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
- JAZZ NIE ZNA GRANIC
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- KINO I NOWE MEDIA
- PO STRONIE WYOBRAŹNI
- AMERYKAŃSKIE PSYCHO
- CZEKAJĄC NA PAPKINA
- MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
- MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
- MAŁA, UNIWERSALNA
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- NASZE ULICE
- Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
- KRAJOBRAZ PO GDYNI
- O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
- KOMPUTER DO PODUSZKI?
- NA USŁUGACH CIAŁA
- WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
- PARADA STAROŚCI
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
- POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
- 2002 W KINIE
- GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
- Widoki z pokoju Morettiego
- NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
- CZAR BOLLYWOODU
- ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
- NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
- WYRODNE DZIECI BACONA
- CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
- BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
- MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
- O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
- JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
- ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
- DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
- PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
- ANTENOWE SZUMY NOWE
- BOOM NA ALBUM
- O BŁAZNACH I PAJACACH
- EKSPRESJA W OPRESJI
- BARIERY DO POKONANIA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
- NATURA WYNATURZEŃ
- ZABAWNA PRZEMOC
- DLATEGO RPG
- WIEKI ALTERNATYWNE
- CZARODZIEJ MIYAZAKI
- DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
- WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
- MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
- BO INACZEJ NIE UMI…
- PORTRET BEZ TWARZY
- BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
- MODLITWA O KASKE
- ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
- CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
- OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
- TORUŃSCY IMIGRANCI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
- KONFERANSJERKA
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
- GRY WOJENNE
- WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
- ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
- MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
- POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
- W CIENIU ZŁOTYCH PALM
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- WSZYSCY Z HRABALA
- NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
- FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
- MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
- ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
- ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
- CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
- DALEKO OD NORMALNOŚCI
- NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
- ŁYDKA ACHILLESA
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
- PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
- KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
- PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
- CZAS GROZY
- KOMU CYFRA?
- APIAT’ KRYTYKA
- NASZA MM
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
- ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
- FRAZY Z „FRAZY”
- TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- I FOTOGRAFIA LECZY
- STANY W PASKI
- MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
- POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
- CZACHA DYMI...
- DYSKRETNY UROK AZJI
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- FORUM CZESKIEGO JAZZU
- NADAL BARDZO POTRZEBNE!
- KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
- PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
- DEKALOG NA BIS
- SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
- WYBIJA PÓŁNOC?
- A PO KAWIE SADDAM
- TRZECIE OKO
- ANGLIA JEST WYSPĄ!
- CO W ZDROWYM CIELE
- CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
- PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
- SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
- PASJA
- KOGO MASUJĄ MEDIA?
- DWAJ PANOWIE A.
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- ULEGANIE NA WEZWANIE
- BERLIN PO MURZE
- I WCZORAJ, I DZIŚ
- MOJE MIASTO, A W NIM...
- WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
- TYLKO DLA PAŃ?
- TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
- NIE TAKIE POPULARNE?
- FOTOGRAF I FILOZOF
- MODNIE SEKSUALNA RITA
- KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- NARODZINY SZPIEGOSTWA
- ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
- „KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
- MADE IN CHINA
- Proza pedagogicznych powikłań
- „NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
- MY, KOLABORANCI
- zobacz w poprzednich wydaniach:
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- KONFERANSJERKA
- NA USŁUGACH CIAŁA
|
|