Nr 9 (20)
z dnia 22 marca 2002
powrót do wydania bieżącego
 
  przegląd prasy       
   

Przystanek „Paryż”
     
   
– „Fraza” –

     Wysiądźmy na przystanku, któremu redaktorzy „Frazy” (w nr 4/2001) nadali nazwę Paryż. I pobądźmy, pobłądźmy trochę w tym mieście. Powłóczmy się, bez przewodnika. Bo czy przewodnik w ogóle będzie potrzebny? Chyba tylko po to, by odprowadził nas – zmęczonych po wędrówce – do hotelowego pokoju i za nas (i za nami) zamknął czasopismo. Skrupulatność każe mi opowiedzieć, co poprzedziło przystanek, na którym już wysiedliśmy; była to rozmowa z Daniele Sallenave, francuską pisarką, krytykiem literackim, profesor lingwistyki na Uniwersytecie Nanterre; także fragmenty jej trzech powieści. Można jeszcze przypomnieć, co mówiła: o przeprowadzce do Paryża, pragnieniu ucieczki z prowincji, potrzebie bycia w centrum wszystkiego, o swojej pasji pisania (Obowiązkiem żyjących jest kontynuowanie namiętności umarłych. Z Daniele Sallenave rozmawiają Maryla Laurent i Stanisław Bereś). Natomiast dalsza podróż, gdybyśmy się na nią zdecydowali, jest „podróżą na wchód” – między innymi do japońskiego haiku z Danielem Py’em (Haiku), Piotrem W. Lorkowskim (Haiku nowe), Beatą Śniecikowską ( „Góra w zieleni” i „Twierdza w chmurze” – o poetyce japońskich i polskich haiku) i z Markiem Szyrykiem (Haiku), i jeszcze dalej, gdybyśmy chcieli – do buddyjskich fascynacji, też z przewodnikami: Markiem Nalepą (Buddyjska negacja), Michałem Fostowiczem (Natura Buddy, Orfizm).
     Nie wszystko naraz jednak. Wybrać na początek Dochodzenie do dzieła. Proust czyta Ruskina Piotra Filonowicza czy wiersz Włóczęgę o poranku Preverta? Nie, Prevert wcale nie zapozna nas z Paryżem przyjemnym, Włóczęga o poranku to włóczęga po miejscach odludnych i zapuszczonych. Sam przestrzega: „że nigdy nie będziesz się bawił beztrosko/ Jak dzieci obok/ że nigdy więcej nie będziesz spokojnie spacerować”. Lepiej poznać Paryż Modiglianiego z 1911 roku, po którym oprowadza – wcale jednak nie beztroska – Achmatowa, zwierzając się, że to właśnie Modigliani odkrył przed nią prawdziwy Paryż (Anna Achmatowa: Amadeo Modigliani). To najpierw. Miasto jest oczywiście pretekstem do snucia wspomnień o malarzu, poetka zaciera ślady po nim rzeczywistym śladami literackimi. Wplata w tok pamięci poezję, jakby rekonstrukcja była niemożliwa. Achmatowa zastrzega się na wstępie, że być może nie znała go takim, jakim był dla innych. Niby pisze wspomnienie, w którym oddaje aurę tamtych lat: „To, czym był wówczas Paryż, jeszcze na początku lat 20. nazywało się »Vieux Paris« lub »Paris d’avant guerre«. Jeszcze roiło się od fiakrów. Woźnice mieli swoje knajpki, które nazywały się »Rondez-vous des cochers«, i żywi byli jeszcze moi młodzi rówieśnicy, którzy wkrótce polegli nad Marną i pod Verdun”, opowiada o nocnych spacerach, wystawach, rozmowach, błahych epizodach, ale zachowuje w tym wspomnieniu wiele dla siebie, nie dopowiadając rzeczy do końca. Żadnego nudnego mitotwórstwa, żadnego wynoszenia pod niebiosa – delikatny zachwyt, wyraźny podziw, który streszcza się w nieuchwytnej uciążliwości pamięci, i o której mówi: „ani przypomnieć, ani zapomnieć”. Tak, z Achmatową i Modiglianim ta przechadzka po przedwojennym Paryżu jest wyśmienita. Odpominalsko-zapominalska.
     Ona ogląda miasto oczami malarza, Proust zaś katedry gotyckie – oczami Ruskina, swojej wieloletniej, wyczytanej fascynacji. Wyczytanej, a później usilnie z pamięci wyrzucanej. Zamykanie książek, jakby zrośniętych z ciałem, przychodzi z trudnością. Tekst Filonowicza, choć ukrywa to, podpowiadając, że będzie traktował o czytaniu Ruskina przez Prousta, opowiada przecież o próbach zakończenia tej lektury, o próbach wyrwania się z rąk swojego – po myślach i książkach – przewodnika. Najlepszy „przyjaciel ducha, przyjaciel czucia i myśli, z którym stykamy się bezcieleśnie – poprzez lekturę”. A i w czytaniu czai się potwór, bo choć „to rozmowa blokuje w nas swobodę natchnienia”, to „czytając, pozwalamy komuś innemu, by kierował naszymi myślami”.
     Gdy więc pozwoliliśmy już, by ktoś kierował naszymi myślami, dajmy się jeszcze trochę postraszyć. O „Le Grand Guignol”, paryskim teatrze grozy pisze Waldemar Wojnar, szkoda tylko, że tak niewiele. Historia ma początek, jak zwykle, dziwaczny. Policjant Oscar Metenier postanowił pokazać całemu światu, jak bardzo się ten świat mylił, kiedy nie zważał na jego pisarski talent. Założył więc teatr, w którym grał „z powodzeniem horror na przemian z bezpretensjonalną bulwarową komedyjką”. Podczas wystawień podobno dokonywano transfuzji krwi, a aktorzy zakładali się, ileż to osób opuści przedstawienie w panice. Teatr dotrwał do lat czterdziestych, gdy stało się jasne, że horror definitywnie wyniósł się z teatru do kina. Rzecz całą wspomina Wojnar z okazji wydania scenariuszy jedynego tego typu paryskiego teatru.
     Na koniec najlepsze: bardzo, bardzo interesująca rozmowa z Jean-Marie Gustave Le Clezio, francuskojęzycznym twórcą, przeprowadzona przez Jean-Louis Ezine, i na dokładkę jego opowiadanie Zbieg. Tytuł całkiem adekwatny, przynajmniej do jednego z tematów, jakie zostają w rozmowie podjęte. Le Clezio myśli o swoim pisaniu – w którym chciałby zatoczyć pętlę, uniemożliwić ucieczkę, oznaczającą odejście ostateczne – jak o nieskończonej ilości powrotów do tych samych książek, o porzucaniu, zaniechaniu tylko chwilowym. Rimbauda uważa za pisarza, który niestety osiągnął w pewnym momencie stan uniemożliwiający powrót, zatoczenie kolejnego koła. Pomysł kuszący, tym bardziej, że złączony z innym: nie ma niczego, co oddzielałoby życie od literatury, a dzięki temu można być równocześnie dwojakim i spójnym. Pisarz opowiada, jak płynąc statkiem do Afryki w ogóle nie wychodził na pokład, uznając że nie wystarczy samo doświadczenie, ważniejszy jest jego zapis, nawet zapis zamiast doświadczenia. Nic nie przeszkadza, że trochę to sprzeczne. Rozmowa nie sprowadza się oczywiście do rozważań nad pisaniem, mówią panowie też o Meksyku, dokąd pisarz wyjeżdża na sześć miesięcy w roku, o znaczeniu milczenia, o marzeniach... I jeszcze o tym, że Le Clezio ofiarowuje swoim czytelnikom „coś, co wykracza poza przyjemność literacką”. No, czy może być większa zachęta do zajęcia się pisarzem?
     





wersja do wydrukowania

zobacz w najnowszym wydaniu:
Może się zacznie robić ciekawie…
Ukąszenie popowe
Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
„Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
Rokendrol w państwie pop
KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
POTOP POP-PAPKI
WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
Czas kanibalów
Spodziewane niespodzianki
Złudny i niebezpieczny
Faszyzm czai się wszędzie
OD KOŃCA DO POCZĄTKU
O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
Dreptanie wokół czerwonej zmory
Rozkoszne życie chełbi
Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
Zielono mi
Roczniki siedemdziesiąte?
Od rytuału do boiska piłkarskiego
O potrzebie rastryzmu
Sen o Gombrowiczu
Pozytywnie
Manewry z dźwiękami
Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
Co tam, panie, na Litwie?
Literatura – duch fartowny czy hartowny?
Nostalgiczne klimaty
Wyostrzony apetyt
Szanujmy wspomnienia
Papier kontra ekran
Nie zagłaskać poety
Papier czy sieć?
Rutynowe działania pism fotograficznych
Papiery wartościowe
Kolesiowatość
MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
Zimowa trzynastka
Popkultura, ta chimeryczna pani
Patron – mistrz – nauczyciel?
Rita kontra Diana
Słodko-gorzkie „Kino”
O produkcji mód
Gorące problemy
GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
Bigos „Kresowy”
W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
KRAJOBRAZ MIEJSKI
Z DOLNEJ PÓŁKI
KINO POFESTIWALOWE
MATERIALNOŚĆ MEBLI
ŹLE JEST…
NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
JAZZ NIE ZNA GRANIC
WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
KINO I NOWE MEDIA
PO STRONIE WYOBRAŹNI
AMERYKAŃSKIE PSYCHO
CZEKAJĄC NA PAPKINA
MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
MAŁA, UNIWERSALNA
Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
NASZE ULICE
Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
KRAJOBRAZ PO GDYNI
O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
KOMPUTER DO PODUSZKI?
NA USŁUGACH CIAŁA
WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
PARADA STAROŚCI
INKOWIE A SPRAWA POLSKA
CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
2002 W KINIE
GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
Widoki z pokoju Morettiego
NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
CZAR BOLLYWOODU
ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
WYRODNE DZIECI BACONA
CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
ANTENOWE SZUMY NOWE
BOOM NA ALBUM
O BŁAZNACH I PAJACACH
EKSPRESJA W OPRESJI
BARIERY DO POKONANIA
UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
NATURA WYNATURZEŃ
ZABAWNA PRZEMOC
DLATEGO RPG
WIEKI ALTERNATYWNE
CZARODZIEJ MIYAZAKI
DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
BO INACZEJ NIE UMI…
PORTRET BEZ TWARZY
BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
MODLITWA O KASKE
ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
TORUŃSCY IMIGRANCI
OFFOWA SIEĆ FILMOWA
BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
KONFERANSJERKA
CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
GRY WOJENNE
WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
DEMONTAŻ ATRAKCJI
POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
W CIENIU ZŁOTYCH PALM
3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
WSZYSCY Z HRABALA
NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
DALEKO OD NORMALNOŚCI
NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
ŁYDKA ACHILLESA
DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
CZAS GROZY
KOMU CYFRA?
APIAT’ KRYTYKA
NASZA MM
UWIERZCIE W LITERATURĘ!
W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
FRAZY Z „FRAZY”
TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
I FOTOGRAFIA LECZY
STANY W PASKI
MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
CZACHA DYMI...
DYSKRETNY UROK AZJI
PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
FORUM CZESKIEGO JAZZU
NADAL BARDZO POTRZEBNE!
KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
DEKALOG NA BIS
SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
WYBIJA PÓŁNOC?
A PO KAWIE SADDAM
TRZECIE OKO
ANGLIA JEST WYSPĄ!
CO W ZDROWYM CIELE
CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
PASJA
KOGO MASUJĄ MEDIA?
DWAJ PANOWIE A.
NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
ULEGANIE NA WEZWANIE
BERLIN PO MURZE
I WCZORAJ, I DZIŚ
MOJE MIASTO, A W NIM...
WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
TYLKO DLA PAŃ?
TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
NIE TAKIE POPULARNE?
FOTOGRAF I FILOZOF
MODNIE SEKSUALNA RITA
KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
NARODZINY SZPIEGOSTWA
ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
„KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
MADE IN CHINA
Proza pedagogicznych powikłań
„NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
MY, KOLABORANCI
zobacz w poprzednich wydaniach:
Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
INKOWIE A SPRAWA POLSKA
ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE