„Fronda” – „Ośka”
„Fronda” z pewnością nie jest pismem jakich wiele. Jest właściwie specyficznym fenomenem, którego relatywny sukces (w granicach przeznaczonych dla pism kulturalno-społecznych) nie jest przecież czymś oczywistym. Wydawałoby się bowiem, że – jak charakteryzują „F” Krzysztof Varga i Paweł Dunin-Wąsowicz – „pismo poświęcone, realizujące konserwatywny, ortodoksyjnie katolicki program” z konieczności musi być śmiertelnie nudne. Otóż nic z tego. Jest nadzwyczaj ciekawe. Wręcz fascynujące – choć oczywiście owa fascynacja może objawiać się przynajmniej na dwa różne sposoby: w postaci radosnej ekscytacji (wirtualnych) konserwatystów lub bezsilnej wściekłości (równie wirtualnych) liberałów. Zresztą obie strategie odbioru są wyraźnie zaprojektowane przez redaktorów.
Najnowszy numer „Frondy” – 25-26 (2001) – nie zawiedzie ani konserwatystów ani liberałów. To co złe i co dobre jest tu podzielone wyraźnie i nikt nie może się pomylić. Przy czym „Fronda” koncentruje się raczej na tym, co złe. Ładnie wyłapuje te sprawy zamieszczony na początku numeru wiersz Eryka Dostatniego pt. Alfabet III RP. Utwór jest enumeracyjnym zapisem (w porządku alfabetycznym) zjawisk uznanych przez podmiot liryczny za groźne i niepożądane. Zaczyna się więc wersem: „ambient, big brother, compact/ disc (z przerzutnią między compact a disc), a kończy wersem: „weekend, xenna, yahoo, zen” Zatem już wiemy na czym stoimy.
Lektura całego (jak zwykle bardzo grubego) numeru potwierdza wstępne intuicje. Autorzy artykułów ogólnie rzecz biorąc nie lubią bardzo wielu rzeczy. PRL-u, „Gazety Wyborczej”, postmodernizmu, feministek, gejów, Harry’ego Pottera, pokemonów, jeansów, buddyzmu, liberałów, New Age’u i mnóstwa innych spraw. Lubią natomiast katedry (jak pamiętamy pewien poeta związany z „Frondą” zobowiązał się w swej książce, że chce zamieszkać w jednej z nich, ale jakoś nie słychać o przeprowadzce), Kościół katolicki, tradycję, zdrowy chłopski rozsądek i Radio Maryja.
Tym razem „Fronda” rozprawia się z faszyzmem – refleksje na ten właśnie temat spajają numer. Może mieć to pewien związek z zarzutami jakie „Frondzie” kilka lat temu stawiali – chyba nazbyt pochopnie – rozmaici luminarze życia kulturalnego. Teraz, niejako w odpowiedzi, „Fronda” sama pokazuje, kto tak naprawdę jest faszystą.
A więc kto? Odpowiedź na to pytanie zarysowuje początkowy artykuł Remigiusza Okraski Od Woltera do Fűhrera. Rozumowanie autora przebiega mniej więcej w ten sposób: niemiecki faszyzm z początku zeszłego wieku każdy łączy nie wiedzieć czemu ze skrajną prawicą. Błąd. Faszyzm wyrósł na gruncie nowoczesności, racjonalizmu, kulcie szeroko rozumianego rozwoju i emancypacji. W ten oto sposób idee spłodzone we francuskim Oświeceniu dokonały żywota w Oświęcimiu. Cóż więc robić aby zaradzić złu? Rzecz jasna - odwrócić się od nowoczesności. Jednak nie tak zupełnie do końca – autor uważa, że wynalazki związane z rozwojem technologicznym nie są takie złe i możemy ich używać bez poczucia winy. Najważniejsze, aby zachować właściwe wartości: „dekalog i prawo naturalne, tradycję i zdrowy chłopski rozsądek, pokorę i szacunek wobec Stwórcy i Jego dzieła”. „W przeciwnym wypadku znów grozi nam terror, przemoc i zagłada” – ostrzega Okraska.
Właściwie można by powiedzieć, ze tak jak pan Jourdin nie wiedział, że mówi prozą, tak Remigiusz Okraska nie wie, że jest piewcą ponowoczesności. Jego krytyka nowoczesności ma wymiar stricte baumanowski. Bo to przecież nie kto inny jak Zygmunt Bauman wsławił się interpretacją nowoczesności jako inplantacją ładu, w istocie zabójczego, który może zakończyć się komorami gazowymi. Wyjściem staje się tu afirmacja wieloznaczności jako podstawa paradygmatu ponowoczesnego. W tym paradygmacie z pewnością istnieje również miejsce na małą narrację o tradycji i zdrowym chłopskim rozsądku, tak bliską sercu Okraski.
Czyżby więc autor był paradoksalnym postmodernistą mimo woli? Właściwie tak. Problem tkwi jedynie w tym, że właściwym (i raczej dość małostkowym) celem artykułu Okraski, jak i całego numeru, jest wskazanie prawdziwych faszystów. Są nimi lewacy i liberałowie – jeśli nie bezpośrednio, to symbolicznie powiązani z faszyzmem, a nawet zań odpowiedzialni.
Oczywiście nie tylko oni. Prawdziwych faszystów jest więcej. W kolejnych artykułach każący palec „Frondy” wskazuje bez wahania: geje i feministki.
Tomasz Jaworowski w artykule Brunatno-różowi tropi homoseksualistów-faszystów. „Duszna atmosfera leather bars ma wiele wspólnego z atmosferą skinowskich koncertów: skórzane kurtki, stylizowane na nazistowskie czapki, muskularne torsy, zapach potu, podskórna albo i otwarta agresja, sadyzm, mizoginia…” Ale to jeszcze nie wszystko: „Ogłoszenia w amerykańskim magazynie gejowskim «The Advocate» ukazują kulturę gejów pełną przemocy i machismo, zafascynowaną parafaszystowskimi akcesoriami, przesyconą rasistowskimi uprzedzeniami (…)”. Nawet małe dziecko zgadnie więc, czym to się musi skończyć: „Jeden z najohydniejszych zabójców w USA (który gwałcił, mordował i zjadał swe ofiary) był nie tylko homoseksualistą, ale i rasistą…” Jednak skłonności gejów do gwałcenia, mordowania i zjadania swych ofiar nie wzięła się znikąd. I tu leży – według Jaworowskiego - pies pogrzebany, bo z gejowskiej przybudówki organizacji Thule „wyrosła Deutsche Arbeiterpartei, niebawem przekształcona w NSDAP”. Faszyzm to w istocie pomysł homoseksualny. Możemy się o tym również przekonać oglądając zdjęcia ilustrujące tekst Jaworowskiego. Na przykład stronę tytułową pisma z 1942 roku pt. „Nazi-Schwulen”, gdzie w prawym dolnym rogu widnieje napis: „Schwulen, Schwulen Űber Alles”.
Historia nazistowskiego feminizmu napisana przez Magdalenę Górską w artykule Piękna i bestia nie jest może aż tak rewindykacyjna, ale z całą pewnością równie przejmująca. Okazuje się więc, że nazizm był antyfeministyczny, ale jedynie w teorii. W praktyce bowiem emancypacja w Trzeciej Rzeszy kwitła (po spektakularne tego procederu przykłady odsyłam do pełnego cytatów artykułu Górskiej).
W tym momencie można by się zastanowić czemu właściwie mają służyć te rozbudowane i uszczegółowione fantazmaty grozy. Odpowiedź wcale nie będzie trudna, bo jest wyraziście sugerowana, choć oczywiście nie podawana zupełnie wprost. Otóż denuncjowany przez Okraskę w inicjującym artykule proces modernizacyjny wcale się nie skończył wraz z upadkiem Trzeciej Rzeszy. Wręcz przeciwnie – trwa nadal. Przyjrzyjmy się dobrze naszej współczesności… Nazi-lewacy, nazi-feministki, nazi-geje, zdrowa nazi-żywność to elementy pewnej zastraszająco logicznej układanki. A imię jej – Unia Europejska. Macki tego potwora powolutku i zdradziecko zbliżają się do kraju nad Wisłą.
Jak bardzo się zbliżają pokazuje najnowszy (3 [16] 2001) numer „Ośki” czyli Pisma Ośrodka Informacji Środowisk Kobiecych. Tak się bowiem składa, że jest to pismo feministyczne i zajmuje się (w tym właśnie numerze) integracją Polski ze strukturami Unii Europejskiej w kontekście równości płci. Wchodzi więc – zapewne niechcący – w interesujący dialog z „Frondą”. W „Ośce” możemy wyczytać jak wyglądają rozwiązania prawne dotyczące równości kobiet i mężczyzn, czym zajmują się europejskie organizacje pozarządowe, jak podchodzi się w krajach Unii do prostytucji i handlu kobietami. Artykuły nie są jednak, jak mogłoby się wydawać, jednoznacznie aprobatywne. Niektóre rozwiązania oceniane są krytycznie (np. sprawa handlu kobietami). Okazuje się również, że wprowadzanie standardów europejskich nie będzie w Polsce najłatwiejsze – zwłaszcza jeśli chodzi o tak zwaną „kwestię kobiecą”.
Stężenie faszyzmu w krwioobiegu „Ośki” pozostawiam samodzielnej ocenie czytelnika.
wersja do wydrukowania
- zobacz w najnowszym wydaniu:
- Może się zacznie robić ciekawie…
- Ukąszenie popowe
- Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
- „Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
- Rokendrol w państwie pop
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- POTOP POP-PAPKI
- WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
- Czas kanibalów
- Przystanek „Paryż”
- Spodziewane niespodzianki
- Złudny i niebezpieczny
- OD KOŃCA DO POCZĄTKU
- O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
- Dreptanie wokół czerwonej zmory
- Rozkoszne życie chełbi
- Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
- Zielono mi
- Roczniki siedemdziesiąte?
- Od rytuału do boiska piłkarskiego
- O potrzebie rastryzmu
- Sen o Gombrowiczu
- Pozytywnie
- Manewry z dźwiękami
- Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
- Co tam, panie, na Litwie?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- Nostalgiczne klimaty
- Wyostrzony apetyt
- Szanujmy wspomnienia
- Papier kontra ekran
- Nie zagłaskać poety
- Papier czy sieć?
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- Papiery wartościowe
- Kolesiowatość
- MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
- Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
- Zimowa trzynastka
- Popkultura, ta chimeryczna pani
- Patron – mistrz – nauczyciel?
- Rita kontra Diana
- Słodko-gorzkie „Kino”
- O produkcji mód
- Gorące problemy
- GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
- Bigos „Kresowy”
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- Z DOLNEJ PÓŁKI
- KINO POFESTIWALOWE
- MATERIALNOŚĆ MEBLI
- ŹLE JEST…
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
- WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
- JAZZ NIE ZNA GRANIC
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- KINO I NOWE MEDIA
- PO STRONIE WYOBRAŹNI
- AMERYKAŃSKIE PSYCHO
- CZEKAJĄC NA PAPKINA
- MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
- MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
- MAŁA, UNIWERSALNA
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- NASZE ULICE
- Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
- KRAJOBRAZ PO GDYNI
- O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
- KOMPUTER DO PODUSZKI?
- NA USŁUGACH CIAŁA
- WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
- PARADA STAROŚCI
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
- POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
- 2002 W KINIE
- GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
- Widoki z pokoju Morettiego
- NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
- CZAR BOLLYWOODU
- ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
- NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
- WYRODNE DZIECI BACONA
- CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
- BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
- MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
- O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
- JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
- ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
- DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
- PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
- ANTENOWE SZUMY NOWE
- BOOM NA ALBUM
- O BŁAZNACH I PAJACACH
- EKSPRESJA W OPRESJI
- BARIERY DO POKONANIA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
- NATURA WYNATURZEŃ
- ZABAWNA PRZEMOC
- DLATEGO RPG
- WIEKI ALTERNATYWNE
- CZARODZIEJ MIYAZAKI
- DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
- WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
- MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
- BO INACZEJ NIE UMI…
- PORTRET BEZ TWARZY
- BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
- MODLITWA O KASKE
- ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
- CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
- OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
- TORUŃSCY IMIGRANCI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
- KONFERANSJERKA
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
- GRY WOJENNE
- WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
- ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
- MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
- POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
- W CIENIU ZŁOTYCH PALM
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- WSZYSCY Z HRABALA
- NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
- FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
- MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
- ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
- ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
- CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
- DALEKO OD NORMALNOŚCI
- NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
- ŁYDKA ACHILLESA
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
- PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
- KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
- PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
- CZAS GROZY
- KOMU CYFRA?
- APIAT’ KRYTYKA
- NASZA MM
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
- ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
- FRAZY Z „FRAZY”
- TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- I FOTOGRAFIA LECZY
- STANY W PASKI
- MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
- POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
- CZACHA DYMI...
- DYSKRETNY UROK AZJI
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- FORUM CZESKIEGO JAZZU
- NADAL BARDZO POTRZEBNE!
- KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
- PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
- DEKALOG NA BIS
- SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
- WYBIJA PÓŁNOC?
- A PO KAWIE SADDAM
- TRZECIE OKO
- ANGLIA JEST WYSPĄ!
- CO W ZDROWYM CIELE
- CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
- PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
- SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
- PASJA
- KOGO MASUJĄ MEDIA?
- DWAJ PANOWIE A.
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- ULEGANIE NA WEZWANIE
- BERLIN PO MURZE
- I WCZORAJ, I DZIŚ
- MOJE MIASTO, A W NIM...
- WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
- TYLKO DLA PAŃ?
- TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
- NIE TAKIE POPULARNE?
- FOTOGRAF I FILOZOF
- MODNIE SEKSUALNA RITA
- KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- NARODZINY SZPIEGOSTWA
- ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
- „KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
- MADE IN CHINA
- Proza pedagogicznych powikłań
- „NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
- MY, KOLABORANCI
- zobacz w poprzednich wydaniach:
- O produkcji mód
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
|
|