nr 23 (201)
z dnia 5 grudnia 2007
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | teraz o… | teraz o... | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Robert Ostaszewski
Budzę się w wigilijny ranek, słyszę odgłosy wypełniającej dom nerwowej krzątaniny, ale nie wstaję, przeciągam się tylko rozkosznie w pościeli, mam przecież do spełnienia swoją misję. Dla dodania otuchy podśpiewuję kolędę zabójcy karpia, właściwie jedynie mruczę, że karp w tym domu nie ma dzisiaj żadnych szans i na pewno straci głowę, melorecytuję niczym Świetlik, bez rymu i bez rytmu, bo nie jest to prawdziwa kolęda, tylko jej parodia.
M.K.E. Baczewski
Cywilizacja wynosząca obsesyjnie na piedestał tempo życia stoi w sprzeczności z ludzką naturą, przysposobioną do zmieniającego się cyklicznie rytmu. Slow Movement forsuje ideę powrotu do naturalnych rytmów życiowych. Każda czynność ma właściwe sobie tempo, w jakim należy ją wykonywać. Naturalnym środowiskiem człowieka jest zmiana tego tempa. Kto widział kiedy kopulujące ślimaki, ten wie, czym jest smak życia.
Miłka O. Malzahn
Prywatne protesty antygrudniowe bywają gestem łagodzącym presję, lecz mało skutecznym. Nowy Rok nadchodzi, Mikołaje wyruszają na ulice miast i wsi albo namolnie gapią się ze sklepowych witryn, a czasem, o zgrozo, dzwonią, czym się da! Na pociechę, w tym momencie, polecam własny sposób na grudzień: ucztowanie (z dzwonieniem lub bez!). Ucztowanie – w sensie tradycyjnym, dosłownym, eleganckim i zgodnym z zasadami oraz pewnym wewnętrznym rozmachem.
Robert Ostaszewski
Prawdę powiedziawszy, zdziwiła mnie nie tyle masowość politycznego pospolitego ruszenia, co raczej sposób, w jaki wielu Polaków zaczęło traktować politykę i wyrażać swoje poglądy. Co tu kryć, w przeważającej mierze jesteśmy narodem narzekaczy i ponuraków, a do tego miewamy poważne problemy ze zdystansowaniem się wobec siebie samych i świata, zdrowym reagowaniem na żart czy ironię, czego dowodem jest choćby głośna wcale nie tak dawno „afera kartoflana”.
Grzegorz Tomicki
Nieocenione pożytki wypływać mogą z wertowania nowych czasopism z niniejszego wieku. Biorę sobie na przykład do ręki „Odrę” (11/2007) i czytam: „Mamy do czynienia z językiem jakby samoistnie wypływającym z natury rzeczy i z dialogami tak naturalnymi, że czytelnik odnosi wrażenie, jakby ten zapomniany świat był mu dobrze znany”. Usłyszeć język samoistnie wypływający z natury rzeczy – choćby tylko „jakby” – to rzeczywiście byłoby coś.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt