nr 17 (170)
z dnia 20 sierpnia 2006
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | wybrane artykuły | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Joanna Derkaczew
Dzisiejsza publiczność podobnie jak w teatrze elżbietańskim również wybiera, wpływa, włącza się. Ale tylko dlatego, że nie ma innego wyjścia. Autora, który zaproponowałby spójny, wygodny czy ekscytujący świat, już nie ma. Widz musi sam sobie zbudować tekst spektaklu. Podczas gdy głównym celem angielskich aktorów w siedemnastym wieku było sprostanie wymaganiom odbiorców, twórcy teatru postdramatycznego nie szczędzą wysiłków, by te wymagania zawieść. Wszystko, co dotąd przyciągało klientelę w okresie kilkusetletniej dominacji teatru mieszczańskiego zostaje odrzucone. Widzowie wchodząc w przestrzeń gry, wyrażają milczącą zgodę, by wszystko, co zrobią, zostało użyte przeciwko nim.
Maciej Stroiński
Z filmoznawstwem jest ten ambaras, że niejednolite ono, na część historyczną i teoretyczną rozczłonkowane. O ile historycy trzymają się na fali, bo nieustannie na przyszpilenie czeka sporo dzieł, o tyle teoretycy sflaczeli wierutnie. Co żywotniejsi uhistorycznili się, tudzież zmediatyzowali. Historycy filmu pytają chociaż o to, kto zabił Laurę Palmer, podczas gdy teoretykom nie przychodzi do głowy, by zainteresować się losem Ernesta Wildego. Szkoda, bo spośród filmowych teoretyków naszych jemu właśnie przyznać można by Złotą Palemkę za całokształt. Efekt tego taki, że w „Panoptikum” da się między wierszami wyczytać o smutnym końcu bohaterki Lyncha, a o Wildem cisza jak hakiem zaciął.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt