Nr 6 (88)
z dnia 22 lutego 2004
powrót do wydania bieżącego
 
  przegląd prasy       
   

MOJE MIASTO, A W NIM...
     
   

     Co łączy współczesną Warszawę z Konstantynopolem VI wieku? Pozornie niewiele. A jednak! I tu, i tam życie miejskie bywało niejednokrotnie paraliżowane rywalizacją zorganizowanych grup kibiców. Instytucja „szalikowca”, człowieka wyróżniającego się w miejskim tłumie wyglądem i fanatycznie oddanego barwom klubowym, znana już była w Cesarstwie Rzymskim. Podczas wyścigów na hipodromie „swoich” woźniców dopingowały wtedy, nawzajem się przekrzykując, grupy „Błękitnych” i „Zielonych” – po zawodach prawdziwy postrach spokojnych obywateli. Prokopiusz z Cezarei – historyk bizantyjski z VI wieku pozostawił po sobie dość zabawny opis takich indywiduów, nasuwający nieodparte skojarzenia z dzisiejszymi „kibolami”: „(…) hołdowali nowej modzie uczesania i strzygli włosy nie tak jak inni. (…) Wąsów i brody nie tykali, zapuszczali je jak Persowie, natomiast golili przód głowy aż do skroni, a z tyłu nosili włosy bezsensownie długie. (…) Wszyscy ponadto pragnęli nosić się bardzo strojnie, a odzież każdego z nich była o wiele wykwintniejsza, niż pozwalał na to jego stan, bo mogli ją zdobywać w nielegalny sposób. Rękawy koszuli ściągali ciasno tuż nad dłonią, natomiast powyżej rozszerzały się one do niesłychanych rozmiarów. I kiedy tylko wymachiwali rękami, na przykład wydając jakieś okrzyki w teatrze lub przyjętym zwyczajem dodając otuchy zawodnikom w hipodromie, owa część stroju unosiła się wysoko do góry, dzięki czemu różnym durniom wydawało się, że mają piękne i obfite kształty, skoro muszą je okrywać aż takimi szatami. Zapominali przy tym, że w luźno tkanej i zbyt obszernej szacie widać było raczej, jak są chuderlawi. Płaszcze zaś, spodnie i obuwie nosili na wzór Hunów i taka też do nich przylgnęła nazwa. (…) Kiedy zapadał zmrok, łączyli się w grupy i czatowali na zamożniejszych obywateli w okolicy rynku i w ciemnych zaułkach.” Jak widać, zjawisko budzącego trwogę „pseudokibica” ma w kulturze europejskiej całkiem długą historię. Mimo to próżno by szukać w naszych księgarniach pracy poświęconej historii kibicowania, co trochę dziwne, skoro napisano całe multum najrozmaitszych historii „czegoś tam”. Wszystkim odczuwającym z tego powodu pewien niedosyt polecam przedostatni, 13. numer pisma młodych antropologów „(op. cit.,” w którym przeczytać można m.in. wywiad etnograficzny z zagorzałą fanką Legii Warszawa.
     O kibicach, czy raczej pseudokibicach, mówi się u nas zazwyczaj przy okazji zadym na stadionach, ewentualnie na początku sezonu ligowego. Wtedy najczęściej poproszony o komentarz, ekspert, socjolog albo antropolog kultury (niezastąpiony w tej roli bywa prof. Czapiński) raczy nas mądrościami o „społecznościach plemiennych”, „o potrzebie samoidentyfikacji” itd. Będzie o poczuciu beznadziei i frustracji, pozbawionej perspektyw młodzieży z blokowisk, która rozładowuje swoje żale, demolując stadion czy tłukąc się z policją i tymi „drugimi”. Albo o tym, że wśród stadionowych chuliganów trafiają się dzieci z tzw. dobrych domów. No i gdzie leży prawda? Boże, żeby taki ekspert choć raz wybrał się na mecz!
     Tymczasem opcitowcy, czyniąc użytek z przyswojonej sobie na studiach umiejętności przeprowadzania tzw. wywiadów pogłębionych, nie bawili się w medialną pogoń za sensacją i rozróbą, tylko pozwolili po prostu opowiedzieć „tubylcy” o swojej „wiosce”. I tak 35-letnia nauczycielka, od 20 lat aktywny fan warszawskiej Legii, spokojnie, rzeczowo, ze zdrowym dystansem, acz nie bez zaangażowania przedstawia historię swej długoletniej miłości do tego klubu. Dlaczego kibicuje? To proste. Bo chce coś przeżyć, nadać swej egzystencji dodatkowy wymiar. „To jest taka adrenalina, że ja zawsze mówię, że jak umrę na serce, to to będzie tam – wyjaśnia – No, bo ja się tak denerwuję. Budzę się rano w sobotę i czuję, że idę na mecz wieczorem…”
     Kto choć trochę zakosztował ligowego szaleństwa, ten odnajdzie w wywiadzie wiele bezcennych informacji. Skąd się np. wzięła nazwa mitycznej „żylety”, odkrytej trybuny na stadionie Legii, znanej z najbardziej zagorzałego dopingu? Ano „wzięła się od nazwy żyletek (…) nad tą trybuną była taka reklama. Zdjęli ją już lata temu (…). To były stare komunistyczne czasy, nie ma już takich żyletek nawet.” Jest też o legendarnym Bosmanie, przywódcy fanów Legii. Nie mogło również zabraknąć nawiązania do kwestii źródeł odwiecznej i rytualnej przyjaźni kibiców Legii i Pogoni Szczecin. Podobno kiedyś drudzy pierwszych obronili przed razami milicyjnej pałki, albo, jak to w przypadku początków legendarnych przyjaźni, jakoś tak… Wreszcie sprawa, nad którą się zawsze głowiłem: którędy przebiega w Warszawie granica między zwartym osadnictwem kibiców Legii i Polonii? Teraz już prawie wiem: „Warszawa jest podzielona, ale podzielona bardzo dziwnie (…) na Pradze np. ulicami idzie granica (…) Chyba kiedyś na 11 Listopada przebiegała (…) Do 11 Listopada to była Legia (…) Ale zwykle to nie zależy od ulic, to jest bardzo umowne i bardzo dużo ludzi się kamufluje, tzn. chodzi na Legię i szaliki wciskają pod kurtkę, a wyciągają wtedy, kiedy trzeba.”
     Miasto i jego niewidzialne granice to zresztą temat wiodący numeru. „Jak przeżyć w miejskiej dżungli?” radzi w nim Krzysztof Cibor, o mitologii współczesnego miasta pisze Jolanta Kossakowska (Miasta z pocztówek), swoją fascynacją Lwowem dzieli się Michał Petryk (Do Leopolis…), założenia modernistycznej architektury holenderskiej przybliża Kacper Pobłocki (Ściana, która ma oczy), zaś Magdalena Budzińska omawia symbolikę ogromnej, plastikowej palmy na rondzie de Gaulle'a w Warszawie (4 strony palmy).
     Na zakończenie nie mogę nie wspomnieć o dobrych, jak zwykle, rubrykach Notki i Przegląd prasy etnograficznej. Nie mogę, bo je lubię, za wydobywanie absurdu rzeczywistości. Zwłaszcza pozbawiony jakiegokolwiek komentarza, za to pomysłowo pogrupowany wybór cytatów z polskich periodyków etnograficznych zasługuje na uwagę i przykład. Oto naukowe spostrzeżenia jednego z tuzów polskiej antropologii kulturowej zamieszczone na łamach „Etnografii Polskiej” w 1980 r.: „Informatorki wyraźnie wykazywały indywidualne preferencje, mówiąc, że wolą doić krowy niż owce, kobyły niż krowy.”
     Od razu człowiek wie, dlaczego w PRL-u niemałej odwagi wymagało wypicie nieprzegotowanego mleka. Nie można niczego robić wbrew sobie. Na przykład doić krowy, kiedy w głębi duszy woli się wydoić kobyłę…





wersja do wydrukowania

zobacz w najnowszym wydaniu:
Może się zacznie robić ciekawie…
Ukąszenie popowe
Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
„Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
Rokendrol w państwie pop
KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
POTOP POP-PAPKI
WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
Czas kanibalów
Przystanek „Paryż”
Spodziewane niespodzianki
Złudny i niebezpieczny
Faszyzm czai się wszędzie
OD KOŃCA DO POCZĄTKU
O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
Dreptanie wokół czerwonej zmory
Rozkoszne życie chełbi
Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
Zielono mi
Roczniki siedemdziesiąte?
Od rytuału do boiska piłkarskiego
O potrzebie rastryzmu
Sen o Gombrowiczu
Pozytywnie
Manewry z dźwiękami
Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
Co tam, panie, na Litwie?
Literatura – duch fartowny czy hartowny?
Nostalgiczne klimaty
Wyostrzony apetyt
Szanujmy wspomnienia
Papier kontra ekran
Nie zagłaskać poety
Papier czy sieć?
Rutynowe działania pism fotograficznych
Papiery wartościowe
Kolesiowatość
MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
Zimowa trzynastka
Popkultura, ta chimeryczna pani
Patron – mistrz – nauczyciel?
Rita kontra Diana
Słodko-gorzkie „Kino”
O produkcji mód
Gorące problemy
GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
Bigos „Kresowy”
W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
KRAJOBRAZ MIEJSKI
Z DOLNEJ PÓŁKI
KINO POFESTIWALOWE
MATERIALNOŚĆ MEBLI
ŹLE JEST…
NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
JAZZ NIE ZNA GRANIC
WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
KINO I NOWE MEDIA
PO STRONIE WYOBRAŹNI
AMERYKAŃSKIE PSYCHO
CZEKAJĄC NA PAPKINA
MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
MAŁA, UNIWERSALNA
Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
NASZE ULICE
Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
KRAJOBRAZ PO GDYNI
O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
KOMPUTER DO PODUSZKI?
NA USŁUGACH CIAŁA
WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
PARADA STAROŚCI
INKOWIE A SPRAWA POLSKA
CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
2002 W KINIE
GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
Widoki z pokoju Morettiego
NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
CZAR BOLLYWOODU
ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
WYRODNE DZIECI BACONA
CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
ANTENOWE SZUMY NOWE
BOOM NA ALBUM
O BŁAZNACH I PAJACACH
EKSPRESJA W OPRESJI
BARIERY DO POKONANIA
UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
NATURA WYNATURZEŃ
ZABAWNA PRZEMOC
DLATEGO RPG
WIEKI ALTERNATYWNE
CZARODZIEJ MIYAZAKI
DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
BO INACZEJ NIE UMI…
PORTRET BEZ TWARZY
BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
MODLITWA O KASKE
ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
TORUŃSCY IMIGRANCI
OFFOWA SIEĆ FILMOWA
BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
KONFERANSJERKA
CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
GRY WOJENNE
WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
DEMONTAŻ ATRAKCJI
POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
W CIENIU ZŁOTYCH PALM
3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
WSZYSCY Z HRABALA
NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
DALEKO OD NORMALNOŚCI
NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
ŁYDKA ACHILLESA
DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
CZAS GROZY
KOMU CYFRA?
APIAT’ KRYTYKA
NASZA MM
UWIERZCIE W LITERATURĘ!
W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
FRAZY Z „FRAZY”
TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
I FOTOGRAFIA LECZY
STANY W PASKI
MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
CZACHA DYMI...
DYSKRETNY UROK AZJI
PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
FORUM CZESKIEGO JAZZU
NADAL BARDZO POTRZEBNE!
KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
DEKALOG NA BIS
SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
WYBIJA PÓŁNOC?
A PO KAWIE SADDAM
TRZECIE OKO
ANGLIA JEST WYSPĄ!
CO W ZDROWYM CIELE
CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
PASJA
KOGO MASUJĄ MEDIA?
DWAJ PANOWIE A.
NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
ULEGANIE NA WEZWANIE
BERLIN PO MURZE
I WCZORAJ, I DZIŚ
WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
TYLKO DLA PAŃ?
TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
NIE TAKIE POPULARNE?
FOTOGRAF I FILOZOF
MODNIE SEKSUALNA RITA
KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
NARODZINY SZPIEGOSTWA
ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
„KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
MADE IN CHINA
Proza pedagogicznych powikłań
„NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
MY, KOLABORANCI
zobacz w poprzednich wydaniach:
Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ